„Szybko zaprzyjaźniłam się z Marzeną. Wiele nas łączyło. Jak się później okazało, również mąż”

Zszokowana kobieta fot. iStock by GettyImages, Westend61
„Długo planowałyśmy wspólny wyjazd. Cieszyłam się jak dziecko, że wreszcie poznam męża Marzeny. Kiedy okazał się nim mój ex, zdębiałam. Jak mam powiedzieć o tym, mojemu obecnemu partnerowi?”.
/ 17.09.2023 21:30
Zszokowana kobieta fot. iStock by GettyImages, Westend61

Przez całą drogę do domu zastanawiałam się, co powinnam zrobić. Przekręcając klucz w zamku, byłam zdecydowana.

– Wiesz co, kochanie, może jednak odpuśćmy sobie ten wyjazd w góry… – powiedziałam mężowi.

Maciek siedział akurat przed laptopem i w pierwszej chwili nie zareagował. Chyba nie od razu dotarło do niego znaczenie moich słów. Dopiero po chwili się ocknął.

– Jak to „odpuśćmy sobie”? Od miesiąca o niczym innym nie słyszę, tylko o tym, jak fajnie spędzimy czas z twoimi znajomymi, a teraz mówisz „odpuśćmy sobie”?!

– No, nie chcę jechać z Marzeną i… – zawahałam się. Czy wyznać prawdę?

Przypadłyśmy sobie do gustu

Marzenę poznałam pół roku wcześniej. Miała zastąpić koleżankę, która właśnie szła na urlop macierzyński. Kierowałam małym zespołem i bardzo mi zależało, żeby nowa osoba nie zepsuła dobrej atmosfery, jaka panowała w naszym dziale.

– Marzena to dobry fachowiec, jest poza tym sympatyczna, uczynna, koleżeńska. Przekonasz się – mówiła Beata, która sama wyszukała godną siebie zastępczynię.

Jej opinia sprawdziła się co do joty. Marzena z powodzeniem przeszła rekrutację i  została przyjęta.

Od pierwszego dnia przypadłyśmy sobie do serca. Nowa koleżanka była kompetentna, a jednocześnie bardzo miła. Nasza znajomość szybko weszła w fazę zwierzeń.

Marzena miała problemy z teściową i opowiadała mi, jak to starsza pani lubi wpadać do domu syna i sprawdzać, co jest w lodówce, czy jej synowa nie podtruwa ukochanego jedynaka. Odwdzięczałam się jej opowieściami na temat mojej świekry, która może nie była aż tak nieprzyjemna, jednak nieraz potrafiła zaleźć za skórę. Na przykład nie tolerowała moich zainteresowań.

– Nie znosi, kiedy idziemy z Maćkiem do filharmonii – skarżyłam się nowej koleżance. – Kiedyś usłyszała, ile kosztują bilety, i uznała, że to wyrzucanie pieniędzy w błoto, bo przecież muzyki można posłuchać
z radia. Mówię ci, nie mogę znieść tego gadania o oszczędzaniu na każdym kroku.

– To jest pikuś – westchnęła Marzena. – Matka Tomka uważa, że powinnam w kuchni robić wszystko sama: żadnych kupnych makaronów, dżemów czy innych przetworów. Ona spędza pół życia przy stolnicy i chce, żebym i ja tak robiła. Zresztą według niej kobieta w ogóle nie powinna pracować. Ma rodzić dzieci, zajmować się domem, usługiwać mężowi i takie tam. Babka jest żywcem wzięta z innej epoki. No ale Tomek na szczęście jest normalny i nie słucha podszeptów mamusi, chociaż nie zawsze tak było – po czym opowiedziała mi, jak to zaraz po ślubie mąż zażądał od niej, aby rzuciła pracę.

– Wybiłam mu to z głowy i wytłumaczyłam, że nie po to kończyłam trudne studia, żeby teraz zagniatać ciasto na kluski i od razu brać się do niańczenia dzieci – wyznała.

Mąż Marzeny miał świetną pracę i dużo zarabiał. Pewnie dlatego jego rodzicielka nie widziała potrzeby, żeby synowa przynosiła do domu dodatkową pensję.

Wspólny wyjazd

Współczułam koleżance. Wiedziałam, jak to jest, kiedy teściowa się wtrąca i instruuje syna, jak powinien postępować. Właśnie tego z powodu rozpadło się moje pierwsze małżeństwo.

Szybko zaprzyjaźniam się z Marzeną. Poza poglądami na życie dzieliłyśmy te same zainteresowania: obie lubiłyśmy muzykę klasyczną, czytałyśmy podobne książki, podobały nam się te same filmy. Kilka razy wyskoczyłyśmy razem po pracy do kina. Bardzo polubiłam swoją nową podwładną. Żałowałam nawet, że nie możemy w tym samym czasie iść na urlop, bo miło by było pojechać we czwórkę do Grecji.

– To naprawdę fajna babka. Świetnie się z nią dogaduję – opowiadałam mężowi.

– Jak tylko nadarzy się okazja, wyskoczymy gdzieś razem. Dobrze, kochanie?

Okazja miała trafić się w długi weekend. Marzena wyszła z propozycją wspólnego wyjazdu w góry.

– Będzie super! – obiecała. – Mamy świetną metę w Białce, blisko wyciągu.

Choć początkowo mój mąż sceptycznie podchodził do pomysłu wyjazdu z obcymi ludźmi, to w końcu się zgodził.

– Skoro ta cała Marzena jest taka fantastyczna, to jej facet też jest chyba w porządku – stwierdził Maciek.

– Nie wiem tylko, co powie rodzina, kiedy im zakomunikujemy, że nie przyjeżdżamy, jak co roku na listopadowy weekend.

– Spokojnie, zrozumieją. W końcu jesteśmy dorośli, no nie? – zaśmiałam się.

Tymczasem umówiłam się z Marzeną, że któregoś wieczoru wyskoczymy we czwórkę do pubu, żeby się lepiej poznać.

– Wiesz, mnie to nie robi różnicy, ale mój Maciek jest trochę śmiały – powiedziałam. – Niech panowie się zakumplują, zanim zaklepiemy miejsce w Białce.

– No pewnie. Ale ty możesz poznać Tomka już dziś, bo ma po mnie przyjechać.

Bardzo byłam ciekawa męża przyjaciółki. Mówiła, że jest od niej trochę starszy, dość poważny, ale ma poczucie humoru…

Przyjechał kilka minut po 17. Musiałam jeszcze zamknąć jakiś raport, więc Marzena wyszła mu na spotkanie sama. Zbierając się, sięgnęłam po szminkę i pomalowałam usta. Chciałam dobrze wyglądać. W końcu każdej kobiecie na tym zależy, prawda?

Nie mogłam w to uwierzyć

Wyszłam przed budynek i rozejrzałam się. Marzena machnęła mi ręką z samochodu zaparkowanego po drugiej stronie ulicy.

Już byłam w połowie jezdni, kiedy nagle zatrzymałam się w pół kroku i wytrzeszczyłam oczy ze zdumienia. Mąż Marzeny stał przy aucie, opierając się o drzwi.

Poznałam go od razu. Minęło tylko pięć lat, Tomek niewiele się zmienił. Właściwie wyglądał tak samo jak wtedy, kiedy żegnał mnie na schodach sądu po ogłoszeniu wyroku w sprawie naszego rozwodu.

Nie wierzyłam własnym oczom: mężem Marzeny był… mój eks! Jak mogłam przeoczyć fakt, że dziewczyna nosiła to samo nazwisko, które ja miałam wpisane do dowodu przez ponad 6 lat?! Dlaczego nie zastanowiło mnie imię jej męża?! Powinnam była się domyślić. Przecież przez te kilka miesięcy usłyszałam od Marzeny masę szczegółów na temat jej męża, teściowej, i wszystko zdawało mi się takie znajome…

Tomek ukłonił się lekko. On też od razu mnie poznał i był równie zdumiony co ja.

Szybko cofnęłam się na chodnik. W panice wymyśliłam ratunek dla siebie. Z torby wyciągnęłam komórkę i zaczęłam do niej wrzeszczeć, udając, że z kimś rozmawiam.

– Tak, tak, szefie. Już wracam do firmy. Oczywiście, za minutę będę z powrotem – udałam, że się rozłączam i pomachałam do Marzeny, która siedziała w aucie.

Otworzyła szybę, a ja krzyknęłam:

– Szef chce mnie widzieć, Marzenko. Sorry, wracam do pracy. Spotkamy się innym razem, przeproś To… męża – uśmiechnęłam się sztucznie, po czym dopadłam drzwi, zanim ochroniarz zdążył je zamknąć.
Miałam nadzieję, że Marzena nie zwróciła uwagi na to, że szef już dawno wyszedł.

Czułam, jak pot spływa mi po plecach. Naraz zrobiło mi się zimno i mdło. Wróciły niemiłe wspomnienia. Chociaż z pierwszym mężem rozstałam się w tak zwanej zgodzie, miałam do niego ogromny żal. Wychodząc z sądu, byłam naprawdę załamana. Żadna kobieta nie lubi przegrywać, gdy chodzi
o kochanego mężczyznę. A ja Tomka kochałam… i przegrałam z jego matką.

Marzena była widocznie mądrzejsza i nie dała się teściowej. A może matka Tomka już się zestarzała i nie miała dość siły, aby zniszczyć mu kolejne małżeństwo? A może Tomek nie dość mocno mnie kochał?

I co ja mu teraz powiem?

Byłam rozbita. Nici z wyjazdu, nici z przyjaźni… Bo nie wyobrażałam sobie, jak miałabym teraz słuchać zwierzeń Marzeny. Na szczęście w domu czekał Maciek. Kochany i kochający… Tego byłam pewna. 

„I co ja mu teraz powiem? – myślałam w panice, patrząc na jego zdziwioną minę. – Że nie pojedziemy na święta w góry, bo mąż Marzeny był kiedyś moim mężem? Nie, lepiej niech to zostanie tajemnicą…”.

– Dlaczego nie chcesz z nią jechać? Pokłóciłyście się? – mąż czekał na wyjaśnienia.

– To był zły pomysł z tym wspólnym wyjazdem. Marzena i ten… ten jej cały Tomek to obcy ludzie. Pojedziemy sami, tylko we dwoje, albo innym razem.

– To, co zrobimy z wolnym czasem?

– Zaprosimy twoich rodziców, Gabrysię z Wojtkiem i dziećmi… I nawet nie będę się skarżyć na teściową – puściłam do męża oko i przytuliłam się do niego.

– No dobra, zostańmy w domu, jeśli chcesz. A na obiad zamówimy coś z knajpy – wzruszył ramionami. 

I tak zrobiliśmy. A moja teściowa nie miała tym razem nic do gadania.

Czytaj także:
„Rozwiedliśmy się z hukiem po roku małżeństwa. Mąż zdradzał mnie z moją przyjaciółką, nakryłam ich w naszym mieszkaniu”
„Jadę na pierwsze wakacje ze swoim facetem i wstydzę się włożyć bikini. Nienawidzę swojego ciała”
„Matka wykrzyczała mi, że zapłodnił ją gwałciciel nie tata. A ja cały czas przypominam jej o tym zdarzeniu”

Redakcja poleca

REKLAMA