Moja żona, Ela, była mocno związana ze swoją rodziną. To dlatego regularnie odwiedzaliśmy jej rodziców, a teściowa poznała wszystkie moje kulinarne przyzwyczajenia i starała się im sprostać. Byliśmy też częstymi gośćmi w mieszkaniu Anki, młodszej siostry Eli. Ona też często nas odwiedzała: wpadała na podwieczorki, niekiedy na śniadania, a czasem umawiała się z nami do miasta czy kina.
Często się spotykaliśmy
W przypadku tych naszych wspólnych wypadów prawie nigdy jednak nie zabierała męża. Wojtek, jak twierdziła, był bardzo zapracowany. Jakoś nie chciało mi się wierzyć, że ten leniwy, wiecznie znudzony życiem burak siedzi tylko w projektach. Jak dla mnie po prostu nie chciał z nami chodzić. Nie to, że był odludkiem, ale chyba wolał inne towarzystwo.
Parę razy widziałem go z jakimiś typkami w barze. Żłopali piwo, podrywali panienki i zachowywali się tak głośno, że nawet obsługa zwracała im uwagę. Ja też czasem wychodziłem gdzieś z kumplami, ale jednak… w naszym zachowaniu było zdecydowanie więcej kultury. Nie wiem, dlaczego Anka wybrała sobie akurat jego.
Zawsze była naiwna. Z sercem na dłoni, ale naiwna. Teraz, gdy żona opowiadała mi o tragedii, jaka spotkała jej młodszą siostrę, wcale się nie dziwiłem. Bo tylko ona mogła zaproponować swoje mieszkanie obcej kobiecie z dzieckiem, a potem zostawić ją z tym jej psem na baby, Wojtkiem.
Była bardzo ufna
Obie czekały, a w gabinecie był spory poślizg, więc miały trochę czasu, żeby porozmawiać. Anka tak już miała, że gadała z każdą chętną napotkaną osobą. Wojtek zwykle się o to strasznie wkurzał, bo nieraz idąc tylko przez osiedle, musieli się zatrzymywać po dziesięć razy.
Monika powiedziała jej, że została sama z małym dzieckiem. Jej syn, Dawidek, miał pięć lat. Tatuś podobno zmył się zaraz po jego narodzinach i tyle go widzieli. Mieszkali w jakimś ciasnym wynajmowanym pokoiku u starszej pani w kamienicy. Monika skarżyła się jednak Ance, że nie dość, że warunki rzeczywiście są tam koszmarne, a właścicielka rości sobie do wszystkiego prawa, to chce jeszcze podnieść koszty wynajmu, a jej na to nie stać. Pracowała dorywczo i zdalnie, żeby nie musieć zostawiać syna samego.
Anką oczywiście bardzo to wszystko wstrząsnęło. Po wyjściu od dentysty nie myślała o niczym innym, tylko o nowej znajomej. Naturalnie, wzięła od niej numer i obiecała zadzwonić, jeśli tylko się dowie, że ktoś ma coś do wynajęcia. Monika była jej bardzo wdzięczna, choć podejrzewam, że nie okazywała aż takiej wylewności.
Zostały przyjaciółkami
W każdym razie moja szwagierka myślała, myślała, aż w końcu wymyśliła. Uznała, że zabierze Monikę do siebie, bo ma przecież duże, czteropokojowe mieszkanie, a z Wojtkiem nie planują dzieci, więc co niby miałoby stać na przeszkodzie?
Nie przewidziała, że mąż jednak trochę się wkurzy. Podobno darł się na nią przez bite dwie godziny. Wyzywał ją od kretynek i głupich naiwniaczek, które chcą przygarniać bezdomnych. Ona próbowała tłumaczyć, że Monika i Dawidek wcale nie są bezdomni, tylko po prostu znaleźli się w trudnej sytuacji życiowej, ale Wojtek stwierdził, że ich dom to nie przytułek.
W sumie miał trochę racji i Anka lepiej by zrobiła, gdyby wtedy ustąpiła. No, tyle że ona się uparła, co skutkowało tym, że następnego dnia jej nowa znajoma z dzieckiem byli już na miejscu. Monika chciała opłacać pokój, ale szwagierka kategorycznie się na taki układ nie zgodziła.
– Od przyjaciółek nic nie biorę – rzuciła coś w tym stylu.
Wojtek z kolei zlustrował nieznajomą wzrokiem, rzucił okiem na dziecko i wzruszył ramionami. I tak ostatecznie oboje zostali. A Anka robiła wszystko, żeby się do nich zbliżyć. Traktowała tę całą Monikę jak swoją bliską przyjaciółkę, żyjąc pewnie w przekonaniu, że i dla niej stała się bardzo ważna. W końcu tyle dla niej zrobiła…
Wojtkowi też spodobała
– No i wiesz – opowiadała Ela z przejęciem jakiś czas później. – Obie świetnie się dogadywały. Były psiapsiółkami. Tylko Anka musiała czasem wychodzić do pracy.
– Racja. – Odchrząknąłem, zastanawiając się wtedy do czego zmierza. – To raczej całkiem logiczne.
– No nie do końca, bo ta cała Monika nigdzie nie wychodziła – przypomniała. – Pracowała zdalnie i opiekowała się dzieckiem. A Wojtek postanowił się zaopiekować nimi.
Zamrugałem.
– Czekaj, czekaj – odezwałem się. – Wojtek? Przecież on nie lubi dzieci!
Wzruszyła ramionami.
– Widocznie Monika była na tyle czarująca, że nawet to nie miało znaczenia.
Przyglądałem jej się przez dłuższy czas, próbując to sobie wszystko jakoś poukładać. A nie było łatwo.
– Czy ty mi usiłujesz powiedzieć, że…
– Anka wróciła któregoś dnia do domu z pracy wcześniej i zastała Dawidka przed telewizorem w salonie – przerwała moja żona dosyć beznamiętnym tonem. – Zapytała, gdzie mamusia, a on pokazał ręką na sypialnię. Kiedy tam weszła, zastała ich w łóżku.
Odkaszlnąłem.
– To nieźle.
Szwagierka została sama
– Mało tego. – W oczach Eli pojawiła się złość. – Wiesz, co zrobił ten drań? Powiedział Ance, że w sumie dobrze, że już wie, bo może zabrać swoje rzeczy i się wynosić. A papiery rozwodowe dostanie później.
– I tak po prostu wyrzucił ją z mieszkania? – nie dowierzałem.
– Jest jego – stwierdziła niechętnie. – Odziedziczył je po dziadkach.
– No to gdzie ona teraz mieszka? – spytałem, po czym dodałem z niepokojem, bojąc się, że jeszcze nam ją na głowę ściągnie: – Bo mieszka gdzieś w ogóle?
Ela uśmiechnęła się lekko.
– No pewnie, że mieszka – odparła spokojnie. – Pojechała do rodziców.
Wiesz, oni bardzo się cieszą, że wróciła. Ale ten Wojtek… no nie sądziłam, że odstawi coś takiego!
Nigdy nie zrozumiem kobiet
Teraz Anka odwiedza nas jeszcze częściej niż dotychczas. Uważa, że Ela bardzo jej pomogła i czuje się w obowiązku odwdzięczać na każdym kroku. Nie, żeby mi to przeszkadzało, ale czasem mam wrażenie, że otworzę lodówkę, a ze środka wyskoczy moja roześmiana szwagierka. Tak, bo teraz humor jej dopisuje. Podobno przy wsparciu rodziców i Eli udało jej się kupić jakieś niewielkie mieszkanie na naszym osiedlu.
O Wojtku i Monice prawie już nie pamięta. Spotyka się podobno z kimś nowym, ale jeszcze go nie poznałem. W każdym razie moja żona wypowiada się o nim w samych superlatywach. Cóż, ja po prostu liczę na to, że będzie choć trochę lepszy od Wojtka, a to pewnie nie wyczyn.
Dobrze by jednak było, gdyby zmieniła się sama Anka. Mam zamiar powiedzieć jej, że nie może być więcej taka ufna i łatwowierna. Przecież ona sama prosi się o nieszczęście! I nie, nie trafiają do mnie tłumaczenia Eli, że taka już z niej wrażliwa kobieca dusza. A jeśli rzeczywiście nie da się z tym nic zrobić, to… widocznie ja kompletnie nie rozumiem kobiet. Tych wrażliwych, oczywiście.
Czytaj także: „Siostra zrzekła się praw do córki i oddała mi ją pod opiekę. Po latach chce ją odzyskać, ale nigdy na to nie pozwolę”
„Może jestem i starą emerytką, ale całkiem ruchawą. Co tydzień zapraszam do hotelu innego chłoptasia”
„Traktowałem żonę jak służącą, bo tak mi było wygodnie. Chodziła jak w zegarku, ale do czasu”