„Szwagierka chce trzymać całą rodzinę pod pantoflem. Udało jej się otumanić brata, ale ja nie pozwolę bawić się moim kosztem”

Kobieta kłóci się z bratem fot. Adobe Stock, JustLife
„Mama martwi się, że ukochany syneczek jest urażony całą sytuacją, ale tłumaczę jej, że mu przejdzie. Póki co, pewnie musi znosić dąsy Mariki, ale w końcu zrozumie, że jego żonka naprawdę przesadziła. Zołza do dzisiaj uważa, że jestem małostkowa i zawzięta”
/ 02.08.2022 15:15
Kobieta kłóci się z bratem fot. Adobe Stock, JustLife

Zawsze na początku miesiąca nadchodzi ten nieprzyjemny moment płacenia rachunków. Zapłaciłam czynsz, ratę kredytu hipotecznego, za zajęcia pilatesu, no i jeszcze została rata kredytu gotówkowego za robota kuchennego, którego sprezentowaliśmy mamie na święta.

To szczyt, ona bawi się moim kosztem?

Nie był tani, przeciwnie – wybrałam jeden z najlepiej ocenianych modeli na rynku, ale miałam poczucie, że to był świetny prezent. Robot mamy zepsuł się akurat przed wigilią, więc wpadła w panikę, zadzwoniła nawet do mnie i do bratowej, czy nie możemy jej pożyczyć swoich maszyn. Ale przecież każda z nas też miała sporo do nagotowania i upieczenia. Decyzję podjął właściwie mój chłopak.

– Słuchaj, twoja mama zasługuje na dobry prezent – oświadczył Miłosz. – Super mnie przyjęła, kupiła nam stół i krzesła. Ja jestem za tym, żebyśmy wzięli jej takiego robota na raty.

Płacił raty co drugi miesiąc, żeby było po połowie, bo wydaliśmy na ten sprzęt grubo ponad tysiąc złotych. Ale żadne z nas nie żałowało, bo mama była uszczęśliwiona wcześniejszym podarunkiem, a potem tak zaszalała z potrawami, że jedliśmy to wszystko do Nowego Roku.

Jakoś w połowie lutego była rocznica ślubu brata i bratowej. Zostaliśmy zaproszeni na małą, rodzinną kolację. Przyszliśmy z winem i pięknym, haftowanym obrusem w ramach prezentu. Marika, żona Jaśka jest miłą kobietą, ale ja byłam wobec niej ostrożna.

Zawsze wydawało mi się, że mój brat siedzi u niej pod pantoflem, a ona najchętniej dyrygowałaby też mną i moim facetem. Zwykle kiedy u nich gościliśmy, Marika prosiła, żebym jej pomagała, znosiła naczynia czy przynosiła coś z balkonu. Robiłam to, bo lubię być pomocna, ale mnie by nie przyszło do głowy, żeby tak traktować gościa.

Nie chciała, bym wchodziła do kuchni

Tym razem jednak bratowa jakoś mnie nie zapraszała do kuchni. Kiedy powiedziałam, że wolałabym wodę niegazowaną i sobie naleję z kranu, bo na stole stała tylko gazowana, Marika zerwała się z okrzykiem, że mam siedzieć, bo ona zaraz mi przyniesie.

Kiedy w końcu jednak weszłam do kuchni po jakąś cytrynę czy coś innego, zobaczyłam, dlaczego bratowa tak uparcie wzbraniała mi tam wstępu. A raczej domyśliłam się.

Bo gdyby nie patrzyła na mnie z miną pod tytułem „no wiesz, to w sumie nic takiego”, to pewnie pomyślałabym, że po prostu kupiła sobie dokładnie takiego samego robota kuchennego jak ten, którego podarowaliśmy mamie.

– Wiesz, w sumie to mama mi go dała – powiedziała z nieco zakłopotaną miną. – Tak się jakoś zgadało, że on jest dla niej za duży i ma za dużo funkcji, a mój był w sam raz, więc się zamieniłyśmy.

– Że co? – byłam w szoku. – Mama oddała ci robot ode mnie?

– No, nie do końca. Zamieniłyśmy się – podkreśliła. – Możesz zapytać.

I właśnie to zamierzałam zrobić. Wróciłam do stołu i przysunęłam sobie krzesełko obok mamy. Skorzystałam z tego, że akurat tata, Miłosz i Jasiek emocjonowali się skokami i zapytałam cicho:

– Skąd w kuchni Mariki wziął się prezent od Miłka i ode mnie?

Myślałam, że rozniosę coś z tych emocji

Stropiła się dokładnie tak samo jak Marika przez minutą.

– No wiesz… Zamieniłyśmy się – przyznała. – Ja wzięłam jej robota, a Jasiek przywiózł mojego tutaj.

– Ale dlaczego? – chciałam wiedzieć. – Co ci się w nim nie podobało?

Mama poprosiła niemal płaczliwie, żebyśmy tam o tym nie rozmawiały. Obiecałam jej więc, że wpadnę następnego dnia. Kiedy przyszłam, zobaczyłam na blacie pod oknem starego, brudnego robota, tego, który wcześniej należał do Mariki.

Widać było, że brakuje jakichś przystawek, do tego jest naprawdę poprzedniej generacji i mocno zużyty. Nie mogło być mowy o tym, żeby mama z własnej woli pozbyła się białego cacka, które potrafiło zagniatać ciasto, miksować i ubijać…

No i dowiedziałam się, że moja cwana bratowa, kiedy tylko zobaczyła urządzenie mamy, zaraz zaczęła cmokać i krytykować, że to taka wielka moc, że pewnie strasznie prądożerny, że tyle miejsca zajmuje. I że pewnie mama wolałaby coś mniejszego, prostszego w obsłudze, bo te nowoczesne sprzęty, to wiadomo, trzeba niemal pilotować niczym prom kosmiczny.

– A potem wszedł Jasiek i zaproponował, że on się wszystkim zajmie, ten zabierze, tamten przywiezie… I tak poszło. Ja wiem, że prezentów się nie oddaje, Gosiu, a ona była taka przekonująca. I jeszcze obiecała, że zrobi ciasto na pierogi, zamrozi i przywiezie…

Jestem małostkowa i zawzięta...

Ciasta narobi, zamrozi i przywiezie? No widzieli ją, łaskawczynię! To już było naprawdę bezczelne! To ja spłacałam raty za sprzęt, który dałam mamie, a którym teraz bawiła się moja sprytna bratowa?! A Jasiek jeszcze brał w tym udział?! O nie! Zadzwoniłam do brata i powiedziałam, że to, co zrobił razem z żoną, jest paskudne, i że ma oddać robota.

– Wyłudziliście go! – podniosłam głos, kiedy tłumaczył mi, że mama tak naprawdę go nie potrzebowała i że był dla niej za duży. – A jeśli mama go nie potrzebuje, to ja go zabiorę do siebie. Ciągle go spłacam, wyobraź sobie! A Miłosz zapłacił połowę całej sumy!

– O rany, siostra, no przestań…

Skończyło się to tak, że Jasiek, cały obrażony, odwiózł mamie sprzęt ode mnie i zabrał grata swojej żony. Niestety, i on, i Marika do dzisiaj uważają, że jestem małostkowa i zawzięta, bo przecież „co mi za różnica, gdzie stoi robot”. Mama martwi się, że ukochany syneczek jest urażony całą sytuacją, ale tłumaczę jej, że mu przejdzie. Póki co, pewnie musi znosić dąsy Mariki, ale w końcu zrozumie, że jego żonka naprawdę przesadziła z tym wyciąganiem drogiej maszyny od teściowej.

A ja dalej spłacam raty do spółki z Miłoszem, ale nie żałuję, bo widzę, że mama nauczyła się korzystać ze wszystkich funkcji robota, i rozwija swoją pasję do gotowania. Ostatnio zrobiła nawet domowy makaron z ciasta zagniecionego przez nowiutkie cacko. Sporo jej zostało, więc zapytałam, co z nim zrobi.

– Zamrożę i zawiozę Jaśkowi i Marice – powiedziała z poważną miną, potem mrugnęła do mnie porozumiewawczo, a ja parsknęłam śmiechem.

Czytaj także:
„Wyświadczyłem przysługę matce z dzieckiem, a ona... pozwała mnie o fortunę! Mściwy babsztyl zrujnował mnie dla zabawy”
„Mąż zamierza mnie ubezwłasnowolnić, żeby przejąć mieszkanie po ciotce. Chce mieć żonę-wariatkę, to ją będzie miał...”
„Teściowa to wstrętna ropucha, która na każdym kroku porównuje mnie do byłej narzeczonego. Co ona ma, czego ja nie mam?”

Redakcja poleca

REKLAMA