To była miłość od pierwszego wejrzenia. Poznaliśmy się z Tomkiem w restauracji. Ja pracowałam tam jako kelnerka, a on przyszedł na kolację ze swoim partnerem biznesowym. Dobrze skrojony garnitur, zegarek, zapach pięknych perfum... Od razu zaiskrzyło i z dzisiejszej perspektywy powiedziałabym, że wtedy była to klasyczna miłość od pierwszego wejrzenia. Naprawdę się w to wkręciłam. Zresztą... on nie pozostawał dłużny. Zaczęło się niewinnie: najpierw wymieniliśmy się numerami, potem poszliśmy na pierwszą randkę. W jego oczach dostrzegałam ten błysk i podziw dla mnie jako kobiety.
Do dziś pamiętam tamte motyle w brzuchu. Jaka ja byłam zakochana. Przez te kilka tygodni praktycznie latałam nad ziemią, a koleżanki pytały mnie, czemu jestem taka radosna. Odpowiadałam, że to z powodu pewnego bruneta z niebieskimi oczami. Czułam na sobie ich spojrzenia pełne podziwu. Ja, zwykła Baśka, usidliłam dzianego gościa, dzięki któremu być może wreszcie wyjdę na prostą. Ustatkuję się, założę rodzinę, a raz w roku pojadę na fajne wakacje. I skończę z tą beznadziejną robotą.
Wyczułam od niego dobre intencje. Nie zauważyłam, by nosił obrączkę i nie sprawiał wrażenia, jakby szukał tylko przygody na jedną noc. Zaufałam mu na tyle, że po mniej więcej dwóch miesiącach intensywnej znajomości poszliśmy do łóżka.
Takie rzeczy zdarzają się tylko w filmach!
Mniej więcej w tym samym czasie zdarzyły się dwie rzeczy: moja siostra, Ewa, zwierzyła mi się, że randkuje z człowiekiem, który wreszcie może okazać się partnerem na stałe. Miała za sobą tyle nieudanych związków, że jej się to należało.
– Mówię ci, Baśka, to jest to! Wreszcie facet na poziomie. – zachwycała się siostrzyczka. Cieszyłam się jej szczęściem.
A druga kwestia... okazało się, że spóźnia mi się okres. Zrobiłam test i okazało się, że jestem w ciąży. Jak zareagowałam? Na początku była panika, a potem się ucieszyłam. Zawsze chciałam być mamą, więc jeśli tak się zdarzyło, to widocznie musiało się to zadziać. Przeznaczenie albo wola nieba. I szansa na odmienienie swojego życia.
Oczywiście powiedziałam o tym Tomkowi. Miałam nadzieję, że zareaguje pozytywnie albo przynajmniej przyjmie tę wieść neutralnie i z czasem oswoi się z myślą o byciu ojcem. W końcu wielokrotnie podczas naszych spotkań wybrzmiewały większe lub mniejsze deklaracje. Dobrze czuliśmy się w swoim towarzystwie i planowaliśmy ze sobą najbliższą przyszłość. Jednak on okazał się draniem. Wydarł się na mnie przez telefon, powiedział, że nie chce mieć ze mną nic wspólnego i zablokował mój numer. „Dojrzałe” – pomyślałam. Sądziłam, że jest innym gościem.
Przez kolejne dwa tygodnie nie mogłam dojść do siebie, a w głowie kotłowały mi się różne myśli. I mniej więcej wtedy Ewa (której jeszcze o niczym nie powiedziałam), zaprosiła mnie do mieszkania na kawę zapoznawczą z jej nowym partnerem, który miał się do niej przeprowadzać. Mimo mojego złego samopoczucia przyjęłam zaproszenie, bo siostra była dla mnie ważna. Gdy już dotarłam pod adres i uchyliły się drzwi omal nie zemdlałam na progu. Za Ewą stał Tomek, z równie nietęgą miną, co moja. Pomyślałam, że takie rzeczy zdarzają się tylko w filmach.
Całe szczęście, że nikt nie nabrał podejrzeń
Minęło kilka lat. Znalazłam lepszą i bardziej dochodową pracę. Urodziłam cudownego synka o imieniu Bruno. Moi rodzice ucieszyli się, że zostali dziadkami, ale z moją siostrą nieco pogorszyły mi się relacje. Jakoś trudno było mi przebywać w obecności Tomka. Od samego początku graliśmy dla siebie nieznajomych, a ja nie potrafiłam mu wybaczyć z dwóch powodów: po pierwsze za to, jak się zachował wobec matki swojego dziecka. Po drugie za to, że grał na dwa fronty. A ja myślałam, że to coś poważnego.
Podczas świąt i rodzinnych spotkań ledwo zamienialiśmy ze sobą kilka słów. Reszta rodziny uznała, że po prostu za sobą nie przepadamy. Całe szczęście, że nikt nie nabrał podejrzeń, ale mi chciało się krzyczeć. Szczególnie że przecież ze względu na tę dziwną sytuację nie mogłam wnioskować o alimenty. Jakby to wyglądało, gdyby z konta Tomka szły przelewy na mnie i na mojego synka...
Byłam bezsilna, ale nie chciałam rozdrapywać ran. Postanowiłam się skupić na moim synku. Aż nagle moja siostra poinformowała mnie o zaręczynach z Tomkiem.
Tego już było za wiele!
Przez cały okres ich związku miałam nadzieję, że to wszystko rozejdzie się po kościach, a Ewa z Tomkiem w końcu uznają, że to jednak nie to i się rozstaną. Ile razy było tak u mojej siostry w przeszłości! Najpierw wielka miłość, wspólne święta, a potem równie wielkie rozstanie. Jak się okazało, nie tym razem. Wieść o ich przyszłym ślubie zmiotła mnie z powierzchni. Tego już było za wiele!
– Nie cieszysz się naszym szczęściem?
– Ewa, ja po prostu... Nie jestem pewna, czy to facet dla ciebie. To wszystko.
– Zawsze byłaś jakaś podejrzliwa wobec Tomka. Przyznaj się, nie lubisz go?
– Przyłapałaś mnie. Tak, rzeczywiście za sobą nie przepadamy.
Ewa przyjęła tę wieść ze spokojem i nie chciała już drążyć tego tematu. W końcu jesteśmy dorośli i nie każdy musi lubić się z każdym.
Ślub jej i Tomka odbył się równo rok później, w maju. Nie pojawiłam się na nim. Oficjalnie z powodu problemów ze zdrowiem. Wcześniej zadbałam o to, żeby Ewcia nie wzięła mnie na świadkową. Wykręciłam się poważnymi zobowiązaniami zawodowymi, ale...
Pech przelał czarę goryczy
Wszystko zmieniło się w czerwcu. Podczas gdy moja siostra i świeżo upieczony szwagier balowali na egzotycznych wakacjach, ja dostałam wypowiedzenie z pracy. I to akurat w czasie, gdy przymierzałam się do tego, by oddać Bruna do prywatnego przedszkola, bo w publicznej placówce nie było wolnych miejsc. To był ten moment, gdy zdałam sobie sprawę z tego, że nie dam rady dłużej bez wsparcia finansowego ojca dziecka.
Tak, można powiedzieć, że pech przelał czarę goryczy. Chwilowa utrata pracy to jedno, ale przecież nie byłam sama. Musiałam myśleć przede wszystkim o Brunie. Zbyt długo dbałam jedynie o szczęście mojej siostry. Zaciskałam zęby i znosiłam wszystko z godnością. Tymczasem moje bezpieczeństwo finansowe było poważnie zagrożone i bałam się, że za chwilę wyląduję na bruku. Dlatego podjęłam najtrudniejszą z możliwych decyzji: musiałam wyznać wszystkim prawdę i zawalczyć o to, co należało się mnie i mojemu dziecku od samego początku.
Nie obchodziło mnie, co się stanie potem.
Tego się nie spodziewał
Nowinę przekazałam w najmniej oczekiwanym momencie, podczas rodzinnego grilla. Tomek się tego nie spodziewał i widziałam po nim, jak bardzo pobladł. Sądził pewnie, że ze względu na siostrę uniknie konsekwencji swojego zachowania i już do końca życia wszystko będzie uchodzić mu na sucho. Ale nie tym razem.
Ewa zareagowała bardzo emocjonalnie i nie ma się czemu dziwić. Tego samego wieczora wyrzuciła rzeczy Tomka za drzwi i zażądała rozwodu. Ze mną też nie chciała mieć nic do czynienia. W gniewie wykrzyczała, że nie ma już siostry i nie dowierzała, jak mogłam ją tak okłamywać od samego początku. Oczywiście miałam poczucie winy. Ale jednak do teraz uważam, że najbardziej powinien się wstydzić mój eks. I, no cóż, w tym momencie również eks Ewy.
Ostatecznie doszło do rozwodu, a ja wywalczyłam alimenty. Uratowałam siebie i mojego synka przed ubóstwem. Tomek wyjechał za granicę. Bruno, gdy był już trochę starszy, czasem podpytywał o swojego tatę, ale ja jeszcze nie jestem gotowa na to, by podzielić się z nim prawdą. Chcę pozbierać się po dotychczasowych rodzinnych rewolucjach i jakoś ułożyć swoje relacje na nowo. A przede wszystkim ochłonąć psychicznie i znów odzyskać zawodową stabilizację, której tak bardzo potrzebuję.
Mam nadzieję, że kiedyś pogodzę się z siostrą. Mimo tego, co się stało, wciąż mam nadzieję, że wszystko się ułoży, a ta podła szuja już nigdy nie zaburzy szczęścia mojej rodziny.
Czytaj także:
„Mąż we mnie nie wierzył i podcinał mi skrzydła. Słuchałam go jak potulna owieczka i jak na tym wyszłam?”
„Mąż bronił telefonu jak lew. Czułam, że ma kochankę, ale że wskoczył do łóżka mojej siostrze? Tego nie podejrzewałam”
„Wyrywałam sobie włosy ze strachu, bo mężowi zachciało się kochanki. Ja i teściowa pokażemy mu, gdzie raki zimują”