„Szwagier pachniał arabskimi perfumami, a był jak rolnik z gęstego lasu. Jego urok sprawił, że oddałam mu się na sianku”

przystojny mężczyzna fot. Getty Images, Westend61
„Nie pamiętam, jak to się stało, ale chwilę później nasze usta się spotkały. Wszystko działo się tak szybko, że nie miałam czasu na zastanawianie się. To, co zaczęło się jako niewinna wizyta, przerodziło się w coś, czego nigdy się nie spodziewałam”.
/ 15.09.2024 19:00
przystojny mężczyzna fot. Getty Images, Westend61

Z perspektywy innych moje życie mogło wydawać się idealne, ale gdzieś głęboko we mnie coś zaczęło się zmieniać. Codzienność przestała być radosna, a relacja z Markiem, choć pełna ciepła, była coraz bardziej przewidywalna. Aż pewnego dnia na horyzoncie pojawił się Andrzej, brat Marka, którego zawsze traktowałam z dystansem. Nieokrzesany, bezpośredni, a jednak... nie mogłam przestać o nim myśleć.

Miał w sobie to coś

Z Andrzejem widywaliśmy się głównie na rodzinnych spotkaniach. Był zupełnie inny niż Marek – nieprzewidywalny, często mówił coś, co wprawiało wszystkich w zakłopotanie. Nigdy nie zastanawiałam się nad tym, ale pewnego dnia, podczas jednego z obiadów, złapałam jego spojrzenie. Było w nim coś, co sprawiło, że moje serce zabiło szybciej.

Nie potrafiłam tego wyjaśnić, ale od tamtej chwili zaczęłam przyglądać mu się z większą uwagą. Kiedy mówił, śmiał się, poruszał – wszystko zaczęło przyciągać moją uwagę. Złapałam się na tym, że czekam na kolejne spotkania rodzinne tylko po to, by znowu zobaczyć Andrzeja.

Pewnego razu, gdy zostaliśmy sami w kuchni, Andrzej podszedł do mnie z uśmiechem.

– Zosia, wiesz, że zawsze byłaś najlepszą gospodynią w tej rodzinie? – rzucił lekko, ale sposób, w jaki to powiedział, sprawił, że poczułam ciepło na policzkach.

– Dziękuję, ale to Marek zawsze mówi, że gotowanie to moja domena – odpowiedziałam, starając się brzmieć neutralnie.

– Marek nie wie, jak ma z tobą szczęście – mruknął cicho, a ja poczułam, że moje serce bije szybciej.

Zaczynało się coś, czego nie mogłam zignorować.

Graliśmy w grę z uczuciami

Z każdym kolejnym spotkaniem z Andrzejem czułam, że coś się między nami zmienia. Niewinne spojrzenia zamieniały się w dłuższe, intensywniejsze. Komplementy stawały się bardziej osobiste, a nasze rozmowy coraz bardziej intymne. Zaczęło się od wymiany uprzejmości, ale teraz były to rozmowy, które sprawiały, że czułam się doceniona w sposób, którego od lat nie zaznałam.

– Zosiu, naprawdę Marek tego nie widzi? – zapytał pewnego dnia, kiedy zostaliśmy sami na tarasie. Siedzieliśmy, patrząc na zachodzące słońce, a w jego głosie była nuta rozczarowania.

– Czego nie widzi? – spytałam, choć doskonale wiedziałam, o co mu chodzi.

– Tego, jak jesteś piękna, mądra, jak wiele masz do zaoferowania. Gdybym ja miał taką żonę...

Te słowa sprawiły, że zaczęłam myśleć o swoim życiu w nowym świetle. Marek był dobrym mężem, ale nie było już między nami tej namiętności, jaką kiedyś czuliśmy. A teraz Andrzej, ten nieokrzesany szwagier, sprawiał, że czułam się zauważona. Czułam się pożądana, a to uczucie zaczynało wypełniać pustkę, która rosła we mnie od miesięcy.

To musiało się tak skończyć

Pewnego wieczoru Marek musiał wyjechać w delegację. Zostałam sama w domu, a Andrzej zaproponował, że wpadnie, żeby pomóc mi naprawić coś w garażu. Nie podejrzewałam, że tego wieczoru moje życie zmieni się na zawsze. Kiedy przyszedł, rozmowa, która miała być luźna, nabrała niespodziewanego tempa. Oboje piliśmy wino, rozmawiając o wszystkim i o niczym, ale powietrze między nami zaczynało gęstnieć.

– Wiesz, że zawsze mnie fascynowałaś? – powiedział nagle, patrząc na mnie tym samym intensywnym spojrzeniem, które widziałam już wcześniej.

– Andrzej, przestań – odpowiedziałam, choć czułam, że moje serce bije jak szalone. – Jesteśmy dorosłymi ludźmi, nie powinniśmy tak rozmawiać.

Ale on tylko się uśmiechnął. Wstał z krzesła i podszedł bliżej.

– Może właśnie to jest problemem, Zosiu. Zawsze robimy to, co powinniśmy, a nie to, co chcemy – powiedział cicho, a ja poczułam jego rękę na moim ramieniu.

Nie pamiętam, jak to się stało, ale chwilę później nasze usta się spotkały. Wszystko działo się tak szybko, że nie miałam czasu na zastanawianie się. To, co zaczęło się jako niewinna wizyta, przerodziło się w coś, czego nigdy się nie spodziewałam.

Zdradzałam męża z jego bratem

Od tamtej nocy nic nie było już takie samo. Romans z Andrzejem trwał, a ja prowadziłam podwójne życie. W domu byłam przykładną żoną i matką, ale za każdym razem, kiedy widziałam Andrzeja, czułam, jak tracę nad sobą kontrolę. Spotykaliśmy się w ukryciu. W garażu, stodole, w lasku za rzeką. Kradzione chwile były dla mnie jak tlen. Nie mogłam się bez nich obejść, choć wiedziałam, że to, co robię, jest złe.

Pewnego dnia Andrzej zaprosił mnie na kolację do małej restauracji za miastem. Siedzieliśmy przy stoliku w kącie, gdzie nikt nas nie mógł zobaczyć. Wiedziałam, że nie powinnam tam być, ale nie mogłam się powstrzymać.

– Co ty robisz z tym nudnym życiem? – zapytał nagle, patrząc na mnie spod przymrużonych oczu. – Zasługujesz na coś więcej.

Marek nie jest nudny – próbowałam się bronić, ale nawet dla mnie te słowa brzmiały fałszywie.

Andrzej uśmiechnął się ironicznie.

– Wiesz dobrze, że chodzi o coś więcej. Masz ochotę na życie pełne emocji, a nie rutyny. Zawsze to widziałem.

Jego słowa uderzały mnie w najczulsze miejsca. Wiedział, że miał rację, ale ja nie chciałam się do tego przyznać. Romans, który na początku wydawał mi się niewinną przygodą, stał się czymś, co zaczynało mnie przytłaczać. Coraz częściej myślałam o tym, że nie mogę tego dłużej ciągnąć.

Przestał mnie fascynować

Romans z Andrzejem trwał już kilka miesięcy, ale zaczynałam dostrzegać, kim naprawdę był. Początkowo fascynowała mnie jego wolność, beztroska, ale teraz widziałam, że za tym wszystkim kryła się pustka. Andrzej nie chciał żadnych zobowiązań. Nie był mężczyzną, na którym mogłabym polegać.

Pewnego wieczoru, kiedy Marek był w domu, a Andrzej przyszedł z wizytą, zdałam sobie sprawę, że muszę to zakończyć. Wszyscy siedzieliśmy przy stole, a Andrzej, jak zwykle, rzucał dowcipami. Ale w jego oczach widziałam coś, czego wcześniej nie dostrzegałam – manipulację.

Po kolacji, gdy Marek poszedł do łazienki, wstałam i wyszłam za Andrzejem na taras.

– To koniec – powiedziałam prosto. – Nie mogę tego dłużej ciągnąć.

Andrzej spojrzał na mnie z zaskoczeniem, ale po chwili wzruszył ramionami.

– Jak chcesz. Zawsze wiedziałem, że to tylko kwestia czasu – odpowiedział lekko, jakby to nie miało dla niego znaczenia.

Poczułam, jak ulga rozlewa się po moim ciele. Wiedziałam, że podjęłam właściwą decyzję. Romans, który wydawał mi się ucieczką od rutyny, stał się problemem. Teraz musiałam skonfrontować się z rzeczywistością.

Marek jest tym, którego kocham

Kiedy Andrzej wyszedł z naszego domu, poczułam, jak ciężar, który przez miesiące nosiłam na swoich barkach, wreszcie opadł. Na początku wydawało mi się, że ten romans dodał mi siły, że znowu poczułam się atrakcyjna i ważna. Ale to było złudzenie, które coraz bardziej mnie uwierało.

Każde spotkanie z Andrzejem było jak ucieczka od prawdziwych problemów, ale nie mogło rozwiązać tego, co naprawdę działo się w moim małżeństwie i w moim życiu. Teraz, gdy ten rozdział był już za mną, zrozumiałam, że ucieczka nigdy nie była odpowiedzią.

Wróciłam do salonu, gdzie Marek siedział, nieświadomy tego, co właśnie się wydarzyło na tarasie. Patrzyłam na niego dłuższą chwilę, a w głowie miałam chaos. Mój mąż był dobrym człowiekiem, ale gdzieś po drodze straciliśmy siebie nawzajem. W tym wszystkim najbardziej bolało mnie to, że nigdy o tym nie rozmawialiśmy. Zamiast stawić czoła naszym problemom, wciągnęłam się w romans, który nie mógł przynieść niczego dobrego.

Usiadłam obok Marka, poczułam ciepło jego ramienia i nagle dotarło do mnie, że musimy porozmawiać, choć nie wiedziałam, od czego zacząć.

– Marek, musimy coś zmienić – powiedziałam cicho, przerywając ciszę.

Spojrzał na mnie zaskoczony, jakby nie spodziewał się tych słów.

– Co masz na myśli? – zapytał, wyłączając telewizor i siadając naprzeciwko mnie.

– Nasze życie... – zaczęłam, czując narastające emocje. – Zgubiliśmy gdzieś siebie. Musimy to naprawić, inaczej nie wiem, czy będziemy w stanie dalej iść razem.

Zosia, 28 lat

Czytaj także:
„Na 18-stkę córka zażyczyła sobie auto. Chyba nie ma świadomości, że w portfelu mam pajęczynę zamiast pieniędzy”
„Moi rodzice sprzedali dom i nie pomyśleli, by mi coś odpalić. A ja miałam już plany co do tej dodatkowej gotówki”
„Podczas rodzinnej kolacji mama narobiła wstydu ojcu i wyznała jego tajemnicę. Po wszystkim zniknął z naszego życia”

Redakcja poleca

REKLAMA