W moim mieście znalezienie dobrej pracy graniczyło niemal z cudem. Dlatego gdy w końcu znalazłam zatrudnienie w dobrze prosperującej firmie transportowej, nie posiadałam się z radości. Moją radość mąciło tylko jedno – szef krzywo patrzył na kobiety w ciąży lub z dziećmi. A ja właśnie planowałam wyjść za mąż i jednym z moich marzeń było zostanie matką. Obawiałam się jednak, że decyzja o macierzyństwie będzie wiązać się z utratą pracy.
Znalezienie pracy graniczyło z cudem
Gdy składałam wypowiedzenie w poprzedniej firmie, byłam przekonana, że moje bezrobocie nie będzie trwało zbyt długo. I chociaż wiele osób odradzało mi ten krok i przestrzegało przed zbyt pochopnymi decyzjami, to ja byłam przekonana, że robię dobrze. Nie miałam już siły pracować w firmie, w której wyzysk, krzyki i brak poszanowania pracownika były codziennością.
– Wszystko będzie lepsze niż praca w tym kołchozie – powiedziałam przyjaciółce, która dopytywała mnie, czy na pewno jestem pewna swojej decyzji.
– No nie wiem – westchnęła. – Wiesz, że życzę ci jak najlepiej. Ale wiem z własnego doświadczenia, że znalezienie obecnie dobrej pracy to naprawdę wyzwanie – dodała.
Znałam historię Anki. Moja przyjaciółka odeszła ze szkoły, bo nie mogła znieść presji, złego traktowania i głodowej presji. A potem nie mogła znaleźć pracy i ostatecznie zdecydowała się na założenie własnej firmy.
Ja jednak byłam w innej sytuacji. Miałam doświadczenie, wiedzę i umiejętności, które były bardzo przydatne na dzisiejszym rynku pracy. Więc dlaczego miałoby mi się nie udać?
Nikt się nie odzywał
Rzeczywistość okazała się zgoła inna. Wysyłałam dziesiątki CV, wykonałam mnóstwo telefonów i pytałam wszystkich znajomych, czy słyszeli o wolnych etatach. I nagle okazało się, że w naszym mieście faktycznie nie ma pracy dla takich osób jak ja.
– Odezwiemy się do pani – słyszałam po każdej rozmowie kwalifikacyjnej.
Tylko problem polegał na tym, że nikt się do mnie nie odzywał. Po kilku miesiącach bezskutecznego poszukiwania pracy złapałam spory dołek. W pewnym momencie byłam przekonana, że nie zostanie mi nic innego, jak opuszczenie swojego miasta i wyjechanie w inny rejon Polski. A tego wolałam uniknąć. Tutaj miałam nie tylko rodzinę, ale też narzeczonego, z którym planowaliśmy ślub.
– Wszystko się jakoś ułoży – przekonywał mnie Jacek, któremu wypłakiwałam się w rękaw.
Mój narzeczony miał własną firmę informatyczną i brak zajęcia absolutnie mu nie groził. Być może dlatego bagatelizował moją rozpacz związaną z tym, że nie mogę znaleźć jakiejś przyzwoitej pracy.
– W ostateczności będziesz na moim utrzymaniu – powiedział z uśmiechem.
A ja poczułam się jeszcze gorzej. Jakoś nie mogłam sobie wyobrazić tego, żebym miała żyć na koszt swojego narzeczonego, a w przyszłości męża. Dlatego postanowiłam zrobić wszystko, aby do tego nie doszło.
Praca spadła mi z nieba
Po wielu miesiącach poszukiwania pracy znalazłam w końcu zatrudnienie
Pomoc przyszła z zupełnie nieoczekiwanej strony. Któregoś dnia spotkałam na mieście swojego byłego szefa. Kilka miesięcy temu przeszedł poważny zabieg i od tamtej pory podobno mocno się zmienił.
– Dalej szukasz pracy? – zapytał mnie.
Nie wiedziałam, co mu powiedzieć. Z jednej strony nie chciałam rozmawiać z nim o swoich prywatnych sprawach, ale z drugiej już chyba wszyscy wiedzieli, że nie mogę znaleźć zatrudnienia.
– Tak, szukam – odpowiedziałam.
I chociaż nie chciałam, aby w moim głosie zabrzmiała rozpacz, to chyba jednak nie udało mi się ukryć rozczarowania moją obecną sytuacją.
– Zadzwoń i powołaj się na mnie – powiedział, wręczając mi wizytówkę. – Mój kolega szuka pracowników – dodał. A potem pożegnał się, życząc mi powodzenia.
Spojrzałam na wizytówkę, nie wiedząc, co robić. Bardzo potrzebowałam pracy, ale nie chciałam znaleźć jej przez protekcję. Jednak doszłam do wniosku, że nie mam innego wyjścia. Zadzwoniłam pod numer widniejący na wizytówce i umówiłam się na spotkanie.
– Witamy na pokładzie – usłyszałam po kilku dniach, które minęły od rozmowy kwalifikacyjnej. Już podczas pierwszego spotkania dowiedziałam się, że mam odpowiednie kwalifikacje, aby dołączyć do załogi. Wprawdzie do tej pory nie miałam nic wspólnego z transportem i logistyką, ale posiadałam wszystkie atuty, aby odnaleźć się w tej branży.
Kobiety z dziećmi to same problemy
Nie miałam żadnych problemów, aby zaadaptować się w nowej pracy. I szybko okazało się, transport to branża, w której czuję się jak ryba w wodzie. Zauważył to też mój szef, który już po kilku miesiącach nagrodził mnie awansem i podwyżką.
– Doskonale pani sobie radzi – powiedział mi, gdy kolejny raz rozwiązałam problem, z którym nie był w stanie poradzić sobie doświadczony spedytor. – Bardzo się cieszę, że dałem pani szansę. A miałem wątpliwości – dodał.
Nie wytłumaczył jednak, co miał na myśli. A ja nie dopytywałam. Byłam przeszczęśliwa, że mam w końcu pracę, w której jestem doceniana. Szybko przekonałam się, że nie wszystko jest tak różowe, jak mi się na początku wydawało. Pewnego dnia zostałam poproszona do gabinetu szefa w związku z jakąś awaryjną sytuacją.
– Pani Magdo, mam ogromną prośbę – powiedział, gdy tylko weszłam do jego gabinetu.
– Tak? – zapytałam.
Nie miałam żadnych podejrzeń, o co może chodzić, bo sekretarka szefa nie chciała mi nic powiedzieć.
– Jedna z naszych pracownic jest w ciąży i poszła na zwolnienie – usłyszałam.
Już z samego tonu głosu mogłam wywnioskować, że szef nie jest zadowolony z takiego obrotu sprawy.
– Dlatego chciałem panią prosić, aby chwilowo ją pani zastąpiła. Do czasu, aż kogoś znajdziemy – dodał.
Oczywiście się zgodziłam i powiedziałam, że zrobię wszystko, aby firma nie odczuła tego braku.
– Dziękuję pani – powiedział szef.
A potem pożegnał się ze mną i dał mi do zrozumienia, że rozmowa jest skończona. Jeszcze zanim wyszłam z gabinetu, to szef do kogoś zadzwonił. I powiedział coś, co mocno mnie zaniepokoiło.
– Zatrudnianie młodych kobiet zawsze jest ryzykowne. Albo zajdą w ciążę, albo będą chodzić na zwolnienia na dzieciaki – zaczął narzekać. – A potem nie wiadomo, co z takimi robić – dodał z irytacją w głosie.
Nie wiedziałam, z kim rozmawia, ale niewiele mnie to obchodziło. Cicho zamknęłam za sobą drzwi gabinetu, aby szef nie zorientował się, że słyszałam jego słowa. I zanim dotarłam do swojego biurka, to milion myśli przebiegło mi przez głowę. Właśnie dowiedziałam się, że mój szef krzywo patrzy na kobiety w ciąży lub takie, które posiadają już dzieci. A ja za kilka tygodni miałam wyjść za mąż. Jednak nie to było najgorsze. Razem z narzeczonym planowaliśmy potomstwo i nie zamierzaliśmy z tym zwlekać.
Nie mogę zajść w ciążę
Marzyłam o zostaniu mamą
Ślub z Jackiem to było najpiękniejsze wydarzenie w moim życiu. Stojąc przed nim i składając przysięgę małżeńską, byłam przekonana, że czeka nas cudowne życie. Jedyne co nie dawało mi spokoju, to świadomość, że za niedługo będę musiała podjąć niezwykle ważną decyzję.
– A może jeszcze poczekamy z decyzją o dziecku? – zapytałam Jacka, który już kilka tygodni po ślubie zaczął nalegać na to, abyśmy postarali się o potomka.
– Zmieniłaś zdanie? – zapytał zdziwiony. – Nie chcesz zostać matką?
Natychmiast zaprzeczyłam. Oczywiście, że posiadanie dziecka było moim wielkim marzeniem. Ale w tym przypadku nie wszystko zależało ode mnie.
– Mam skomplikowaną sytuację w pracy – powiedziałam. A potem opowiedziałam Jackowi o tym, co usłyszałam od swojego szefa.
– Teraz rozumiesz, prawda? – zapytałam. – Obawiam się, że jeżeli zajdę w ciążę, to będę musiała pożegnać się z pracą.
Mój mąż nie był z tego zadowolony. Próbował mnie przekonać, że założenie rodziny jest ważniejsze niż praca u szefa-tyrana. Jednak dla mnie nie było to takie oczywiste. Doskonale pamiętałam okres, w którym byłam bezrobotna. Wiedziałam też, że znalezienie nowej pracy po urlopie macierzyńskim będzie niemal niemożliwe. Kto zatrudni młodą matkę? Nie miałam żadnych złudzeń.
Będę żyła po swojemu
Przez długie miesiące biłam się z myślami. Bardzo chciałam zostać matką, ale nie chciałam też stracić pracy. Decyzję podjął za mnie los. Na jednym z badań ginekologicznych okazało się, że mam problemy zdrowotne, które mogą utrudnić mi zajście w ciążę.
Lekarz wyraźnie dał mi do zrozumienia, że najlepszym rozwiązaniem będzie jak najszybsze postaranie się o dziecko. W takiej sytuacji nie było nad czym się zastanawiać. Razem z Jackiem podjęliśmy decyzję, że zrobimy wszystko, aby zostać rodzicami. I udało się za pierwszym razem.
Teraz jestem w drugim miesiącu ciąży. Mój szef jeszcze o tym nie wie, ale nie będę tego przed nim ukrywać. Nie mam pojęcia, jak zareaguje. Jednak nie zamierzam się tym przejmować. W tym momencie dziecko jest dla mnie najważniejsze.
Czytaj także:
„We wszystkim ustępowałam mężowi, decydował nawet o moich ubraniach. Gdy go zabrakło, mogłam odetchnąć pełną piersią”
„Teściowa naoglądała się programów w telewizji i chce mi wychowywać dzieci. Mogła to robić ze swoimi, od moich wara”
„Ważniejszy był dla mnie stary kumpel, niż własna żona. Złamaną przysięgę niemal przypłaciłem życiem”