„Synowa wścieka się na swojego męża, bo poszedł w tango. Czy ona nie rozumie, że facet też musi czasem zaszaleć?”

załamana kobieta fot. iStock, milorad kravic
„Zaczęłam tłumaczyć Milenie, że Waldek, jeżeli nawet jest jej mężem, to nie jest jej niewolnikiem ani własnością. Ma prawo do prywatności i niezależności. A ona, wygadując takie rzeczy, wykazuje zupełny brak tolerancji, na której przecież opiera się małżeństwo”.
/ 14.06.2023 22:00
załamana kobieta fot. iStock, milorad kravic

Syn może święty nie jest, jednak to naprawdę porządny człowiek. Nie wiem, czemu nasza synowa się go czepia. Jeszcze nie zdążyłam zdjąć płaszcza i odstawić na bok ociekającej wodą parasolki, gdy doszedł mnie straszliwy rumor z kuchni. Wyglądało na to, że synowa zmywała garnki. A jeżeli tak się przy tym tłukła, mogło to oznaczać tylko jedno: jest wkurzona. I nawet nie musiałam zgadywać, kto jest powodem jej furii. Zapewne znowu Waldek.

– Czemu ty się tak tłuczesz, kochana? – spytałam, udając tępotę na umyśle. – W robocie masz jakieś problemy?

– A gdzie tam! – odburknęła niechętnie i zatrzasnęła szufladę ze sztućcami tak mocno, że aż się wzdrygnęłam.

– Przecież widzę, że coś się stało, cała aż chodzisz ze złości – perswadowałam spokojnie, nastawiając czajnik. – Chcesz pogadać? Nawet jak ci nie pomogę, to poczujesz ulgę, jak wyrzucisz to z siebie.

– A co mi mama pomoże? Ci mężczyźni to dranie są okropne! – parsknęła wściekle. – Fałszywi tacy, że głowa mała… Zupełnie się z nami nie liczą! Z tym, co my czujemy – powiedziała zrezygnowana i usiadła przy stole gotowa do pogawędki.

Czyżby tym razem narozrabiał?

No cóż, niegodziwość mężczyzn była u nas tematem dyżurnym. Milena mogła rozprawiać o niej w nieskończoność, choć raczej teoretycznie. Była nowoczesną i mądrą młodą kobietą; nie przejmowała się byle drobnostkami, bo wiedziała, co w życiu jest ważne. Toteż jej nieszczególna mina trochę mnie zaniepokoiła. Czyżby mój syn rzeczywiście tym razem poważnie narozrabiał? Zalałam dwa kubki herbaty, wysypałam na talerz pierniczki i przysiadłam.

– Tak generalnie to masz rację, faceci nie wyszli jeszcze z jaskini – przytaknęłam, podsuwając jej ciasteczko. – Ale mów konkretnie, co się dzieje.

Milena dobrą chwilę milczała. Piła małymi łykami herbatę, krusząc w palcach pierniczkowe serduszko. Cierpliwie czekałam. Nauczona doświadczeniem wolałam jej nie poganiać. W końcu podniosła na mnie wzrok.

– Niech mama sama powie. Przecież w związku obowiązują jakieś zasady, jakiś punkt, poza który nie powinno się wychodzić, bo wtedy mogłoby się zranić tę drugą osobę, prawda?

– W zasadzie tak – odparłam ostrożnie. – A dokładnie o co ci chodzi?

– Nigdy bym się tego po Waldku nie spodziewała – pociągnęła nosem – że z niego taki kłamca i hipokryta…

No i się zaczęło… Otóż poprzedniego wieczoru nasz syn wybrał się
z kumplami do nocnej knajpy, takiej z tańcami na rurze i innymi erotycznymi atrakcjami. Siedział tam do północy, a ona, martwiąc się o niego, wydzwaniała, bo nie odbierał komórki. A jak wrócił, okłamał ją, że bateria mu padła. Doskonale rozumiałam jej niepokój.

– Faktycznie to nieładnie z jego strony, że cię nie zawiadomił, że późno wróci – stwierdziłam solidarnie.

To błaha sprawa, nie ma o co się pieklić

Tymczasem już po chwili wyszło co innego. Otóż wcale nie chodziło jej o to, że się zamartwiała. Bo wcześniej Waldek uprzedził ją, że kumpel z pracy zaprosił ich na browarek, żeby coś tam oblewać. To te gołe laski na rurze nie dawały jej spokoju… Którym pewnie Waldek jeszcze kasę wsuwał za podwiązki! Milena opowiadała o tym z takim oburzeniem, że uznałam za stosowne stanąć w obronie syna.

– Nie powinnaś się tak unosić – pokręciłam głową. – Przecież to nic złego! Kumpel go zaprosił… Chłopak chciał się rozerwać! Wiesz, jak stresującą ma robotę. Każdy potrzebuje chwili oddechu.

– W knajpie ze striptizem?! – napadła na mnie z taką złością, że mało co się nie udławiłam kawałkiem piernika. – No, skoro mama takie radykalne poglądy tu głosi, to ja się wcale nie zdziwię, jak następnym razem Waldek posunie się trochę dalej i… – tu się zająknęła i popatrzyła na mnie wrogo. – Rzeczywiście, niedaleko pada jabłko od jabłoni, bo on też uważa, że nic takiego się nie stało… – wysyczała.

A niby cóż się takiego złego miało się stać? Knajpa jakich wiele,
i dziewczyny na rurze pewnie też. Facet przecież ma czasem prawo do takiego spędzania wolnego czasu z kumplami! Zaczęłam tłumaczyć Milenie, że Waldek, jeżeli nawet jest jej mężem, to nie jest jej niewolnikiem ani własnością. Ma prawo do prywatności i niezależności. A ona, wygadując takie rzeczy, wykazuje zupełny brak tolerancji, na której przecież opiera się małżeństwo.

Nie mówiąc już o jej totalnym braku zaufania do własnego męża. Bo od razu myśli o najgorszym! A on tylko pewnie chciał z kumplami na luzie pogadać, pośmiać się, wyluzować.

– Kobiecie nie opłaca się być taką zaborczą, dziewczyno – uśmiechnęłam się do synowej. – Nie możesz męża trzymać tak na smyczy, bo ci się zerwie.

– To co, pewnie mam go jeszcze pierwsza przepraszać, że mu wczoraj nawrzucałam? – spytała głosem, który ociekał jadem. – Jestem tylko ciekawa, co by mama zrobiła, jakby tak tata sobie poszedł wieczorem z kumplami gołe panienki oglądać – prychnęła z ironią. – Chciałabym wtedy zobaczyć mamy minę – zaśmiała się nieprzyjemnie.

– Ja bym chyba nie… To znaczy, na pewno nie miałabym ojcu tego za złe. Małżeństwo to sztuka kompromisu.

Zaskoczyła mnie kompletnie tym pytaniem, więc zaczęłam się plątać. W końcu popatrzyłam na nią wyniośle.

– Trzeba wiedzieć, kiedy i jak ustąpić. Zresztą ojciec nigdy by tam nie poszedł. Jest w takim wieku, że go te trywialne rozrywki już nie bawią. I chyba nigdy nie bawiły – zapewniłam Milenę.

– Ja bym tego taka pewna nie była – westchnęła. – Ale skoro mama tak twierdzi, to przestanę się czepiać. Niech Waldi ma tę swoją prywatność. Uśmiechając się zwycięsko sama do siebie, wstałam, by umyć kubki po herbacie. Na dziś wystarczy tłuczenia się po kuchni w wykonaniu Mileny. Wiele wody upłynęło, zanim zmądrzałam

W sumie jednak doskonale rozumiałam synową. Kiedyś też taka byłam… Wydawało mi się, że powinnam kontrolować męża. Zawsze chciałam wiedzieć, gdzie Adam był, co robił i z kim. Wiele lat musiało upłynąć, zanim nauczyłam się, że zaufanie i tolerancja są ważniejsze od podejrzliwości, a miłość polega na szacunku i wzajemnym wybaczaniu.

Młodzi musieli sami to zrozumieć

Za syna dałabym sobie głowę uciąć. Wiedziałam, na jakiego człowieka go wychowaliśmy, i byłam pewna, że za jego pójściem do tej knajpy nie kryły się żadne niecne podteksty. Po pewnym czasie chyba Milena też doszła do takiego wniosku, bo garnki już nie strzelały w naszej kuchni, a ona sama znowu była szczęśliwą młodą mężatką.

Sądziłam, że ten problem mamy za sobą. Tymczasem temat pojawił się przy wspólnej kolacji jakiś tydzień później. Nie wiem, jak udało mi się zebrać wszystkich wieczorem przy stole. Chyba znęcił ich zapach gołąbków, bo zlecieli się jak niedźwiedzie do miodu. W pewnej chwili, oblizując się, mój Adam stuknął się w głowę, jakby coś ważnego sobie przypomniał.

– A właśnie, Zosieńko, byłbym zapomniał ci powiedzieć – uśmiechnął się do mnie promiennie. – W piątek wrócę później, bo umówiłem się z chłopakami na piwo. Zamknęliśmy bilans na plusie, trzeba to oblać… – stwierdził i puścił do mnie oko. – Nie czekaj na mnie.

– To znaczy, że wrócisz bardzo późno? – nastroszyłam się, bo coś mnie tknęło, i spojrzałam na niego podejrzliwie. – A tak właściwie to gdzie wy na to piwo idziecie?

– Marek wyczaił taką knajpkę na barce na rzece – odparł Adam. – Podobno rewelacja, ale taka dla panów tylko raczej! – roześmiał się znów. – Trzeba trochę się odstresować. Wiesz, jak jest…

– Chyba raczej nie wiem – przerwałam mu ostro. – Co to znaczy, że dla panów raczej?

– Nie chciałem ci mówić, żebyś się nie wnerwiła – popatrzył na mnie spod oka. – Standard normalny. Jakiś striptiz, artystyczny taniec na rurze, no jak w klubie go-go, normalka…

A to mnie podeszli!

Raptem zrobiło mi się okropnie gorąco. Zaczynam tracić panowanie nad sobą. 

– Czyś ty oszalał?! – krzyknęłam wściekła, rozglądając za jakąś ścierką, żeby staremu dowalić. – Jak ci nie wstyd?! Mąż, ojciec dorosłych dzieci, idzie z kumpami gołe baby oglądać! Jak jakiś młokos… Striptizu mu się na stare lata zachciało! Zgłupiałeś czy co?!

Myślałam, że mąż się jakoś zmityguje: przecież wręcz mu nie wypada mówić mi o takich rzeczach, a tym bardziej robić! Że okaże skruchę, zacznie przepraszać. Ale gdzie tam! Nawet słówka nie pisnął, tylko wcinał te gołąbki, jakby z miesiąc nic w gębie nie miał…

Tak się zaperzyłam, że w gardle mi zaschło i tchu zabrało, zamilkłam więc, żeby złapać oddech. I w tym momencie usłyszałam śmiech Mileny.

– Ale co w tym złego, mamo, że tata chce się w ten sposób odstresować? To tylko taniec erotyczny – zauważyła, nie kryjąc rozbawienia. – Tyle mi mama nagadała o wolności, o prywatności, o zaufaniu w związku, a tu taka furia? Co za brak konsekwencji!

Już miałam do niej warknąć, żeby się, smarkula, nie wtrącała, gdy zauważyłam, jak oboje z Adamem mrugają do siebie porozumiewawczo. A więc to tak! Zmówili przeciwko mnie… Zerwałam się z krzesła w poszukiwaniu ścierki, żeby przyłożyć im obojgu, ale Milena podskoczyła do mnie ze śmiechem i ucałowała w policzek.

– Niech mama da spokój, to tylko taki żart! Tata się nigdzie nie wybiera – powiedziała. – Ale sama mama widzi, jak się najeżyła, gdy tylko tata wspomniał o tym striptizie i panienkach na rurze…

No tak, najzwyczajniej w świecie mnie podpuścili… Mila chciała mi udowodnić, że w każdym małżeństwie jest granica, której przekraczać się nie powinno. Powiedziała o wszystkim Adamowi, a on sam podsunął jej pomysł, żeby sprawdzić, jak bardzo jestem tolerancyjna. No i udowodnili mi, że teoria teorią, a jak przychodzi co do czego, to będę swojego bronić zębami i pazurami! I że pomimo trzydziestu lat małżeństwa perspektywa spędzenia przez mojego męża wieczoru w klubie go-go na pewno mi się nie spodoba.

Miej go na oku

– Adaś, przepraszam, nie powinnam tak na ciebie napadać – zrobiło mi się głupio. – Ja ci ufam, przecież wiesz…

– Czy aby na pewno? – mąż popatrzył na mnie spod oka.

– Na pewno, tylko teraz te nocne kluby to są takie… No, takie… Za naszych czasów jednak było trochę inaczej – westchnęłam. – Ale przepraszam.

Ja też przeprosiłam Waldka – Mila spojrzała na niego ze skruchą. – A on obiecał, że już więcej tam nie pójdzie.

– Miałbym się narażać, że ścierką po głowie dostanę od ciebie albo od mamy?! – roześmiał się Waldek. – To ja już wolę w spokoju z ojcem sobie ze dwa browarki strzelić we własnym domu! A jeżeli chodzi o te panienki, to one się do ciebie nawet nie umywają. Żebyś widziała jakie mają nogi i…

Tu dyplomatycznie zamilkł, bo Milena zgrzytnęła zębami i najwyraźniej też rzuciła się szukać ścierki. I bardzo dobrze. Jak to mówią, strzeżonego pan Bóg strzeże, i po tych knajpach niech sobie chodzą kawalerowie albo jakieś wyrzutki społeczne, a nie normalni faceci. Tacy, co to mają żony, dzieci, i w domu mnóstwo roboty.

Bo jednak granica tolerancji powinna być. Której kobiecie byłoby miło, gdyby wiedziała, że jej mąż odstresowuje się, oglądając gołe baby na rurze?!

Czytaj także:
„Matka twierdziła, że ma prawo wybrać mi zawód i męża, ale się postawiłam. Ze mną nie wyszło, to układa sobie moje dziecko”
„Moja mama miała obsesję na punkcie swojego wieku. Gdy urodziłam dziecko, ani myślała zaakceptować faktu, że jest babcią”
„Poznałam miłość życia, ale los nas rozłączył. Spotkaliśmy się po latach - połączył nas przypadek, a gorące uczucie odżyło”

Redakcja poleca

REKLAMA