„Synowa chciała wzbogacić się na rozwodzie z moim synem. Jeszcze nie wie, że zadarła z niewłaściwą teściową”

cwana teściowa fot. iStock, SteveLuker
„Sprytnie to sobie wymyśliła. Nie dość, że chciała żerować na moim synu, to jeszcze planowała złapać w sieć następnego mężczyznę. Ja jednak nie zamierzałam jej odpuścić. Miałam w ręku dowód na to, że nie może opiekować się moimi wnukami. Jeżeli ma dostać dzieci, to dopiero po moim trupie”.
/ 30.11.2023 10:15
cwana teściowa fot. iStock, SteveLuker

Obowiązkiem rodzica jest pokierować swoim dzieckiem w taki sposób, by miało przed sobą możliwie najprostszą drogę. Gdy pociecha dorasta, zapomina jednak o wszystkich rodzicielskich radach. Kiedy Paweł przedstawił mi Dagmarę, od razu zorientowałam się, że to właśnie ten typ kobiety, przed którym zawsze przestrzegałam mojego syna. Wyszła za niego z planem wzbogacenia się, ale ja nie dopuszczę do tego.

Dostrzegłam chciwość w jej oczach

Jestem dumna z mojego dziecka. Paweł nie wyszedł z bogatego domu, ale to nie przeszkadzało mu w osiągnięciu sukcesu. Opłaciłam jego studia, na tyle było mnie stać. Reszta była w jego rękach. Nie w ciemię bity chłopak wiedział, jak spożytkować wykształcenie. Gdy obronił dyplom, zaczął pracować w firmie tworzącej oprogramowanie komputerowe. Szedł jak burza, zdobywał kolejne szczeble i dziś stać go na wygodne, dostatnie życie. Niepokoiło mnie tylko, że wciąż jest sam. Aż w końcu sprawił mi miłą niespodziankę.

Tego wieczora siedziałam w fotelu i rozwiązywałam krzyżówkę. Ze skupienia wyrwał mnie dzwonek telefonu.

– Cześć, Pawełku – przywitałam syna.

– Cześć, mamusiu! Jak się dziś miewasz? – wykrzyczał niemal śpiewająco. Od razu zorientowałam się, że dopisuje mu humor.

– Wyśmienicie, jak zawsze. A co ty dzisiaj taki wesoły? Stało się coś dobrego?

– Właściwie to tak, ale o tym chcę ci opowiedzieć osobiście. Może wpadnę jutro na obiad?

– Świetny pomysł! – ucieszyłam się.

– W takim razie będę o 14:00. Byłbym zapomniał o najważniejszym... przyszykuj dodatkową porcję, bo nie będę sam.

– A z kim zamierzasz przyjść, synku?

– To niespodzianka. Do jutra – odpowiedział enigmatycznie i odłożył słuchawkę.

„Chyba wreszcie doczekam się synowej” – pomyślałam wtedy. Okazało się, że trafiłam w dziesiątkę.

Punktualnie o 14:00 rozległo się pukanie. Wyszłam z kuchni i otworzyłam drzwi.

– Mamo, pozwól mi przedstawić ci Dagmarę – powiedział z entuzjazmem, przepuszczając w drzwiach młodą brunetkę.

– Miło mi panią poznać, Paweł dużo mi o pani opowiadał – powiedziała, wyciągając do mnie dłoń.

Nie zdziwiłam się, że mój syn zainteresował się tą dziewczyną. Już na pierwszy rzut oka było widać, że Dagmara nie może odpędzić się od mężczyzn. Długie nogi, wydatny biust, oczy wielkości spodków – za taką kobietą każdy obejrzy się na ulicy, i młody, i stary.

Ja jednak widziałam w niej coś więcej

To spojrzenie... wyrachowane i chciwe. Wierzę w pierwsze wrażenie, a ona, co tu dużo mówić, nie oczarowała mnie. Pomyślałam jednak: „Ela, nie oceniaj książki po okładce. Przecież nie wychowałaś głupca i twój syn wie, co robi”.

Jestem zaszczycona, młoda damo. Nie stójcie tak w drzwiach, tylko wejdźcie do środka.

W trakcie obiadu opowiedzieli mi, jak się poznali. Ona pracowała w kawiarni, do której on chodził podczas przerw w pracy. Zaciekawił mnie czas przeszły tej wypowiedzi. Wiem, że nie powinnam być wścibska, ale to pytanie samo wypłynęło mi na usta.

– Powiedziałaś, że pracowałaś w kawiarni. A gdzie teraz pracujesz?

– Nigdzie. Zwolniłam się z pracy – powiedziała.

– Mamo, Dagmara jest w ciąży – Paweł dokończył jej myśl.

– W ciąży? – zapytałam z niedowierzaniem.

– Tak, mamo. To czwarty tydzień.

– A od jak dawna się spotykacie?

– Od dwóch miesięcy, ale bardzo się kochamy – odpowiedziała mi Dagmara.

– Tak jest, bardzo się kochamy i zamierzamy się pobrać – stwierdził Paweł, a ona wyciągnęła dłoń, chwaląc się pierścionkiem.

Następnego dnia zadzwoniłam do syna. Poprosiłam, żeby od razu po pracy przyjechał do mnie i pomógł mi przestawić szafę. Nie planowałam przemeblowania. Chciałam po prostu, żeby przyjechał sam.

Moja synowa okazała się leserką

– Nie gniewaj się za ten mały podstęp, ale chciałam z tobą porozmawiać. Tylko z tobą.

– Mamo... wiem, że twoim zdaniem za bardzo się z tym spieszymy, ale...

– Tu nie chodzi o moje zdanie, synku. Tu chodzi o ciebie. Co ty właściwie wiesz o tej kobiecie?

– Wiem, że ją kocham i to mi wystarczy. Nie planowaliśmy tego.

Wybacz mi bezpośredniość. Wiem, że to będzie dla ciebie krępujące, ale muszę zapytać... Czy wy nie zabezpieczaliście się?

– Mamo! To naprawdę nie twoja sprawa, ale skoro już pytasz, tak, zabezpieczaliśmy się. Widać pigułki nie są w stu procentach skuteczne. Lecę już, muszę zawieść Dagmarę do lekarza.

– Mam nadzieję, że dokładnie to sobie przemyślałeś – powiedziałam mu w drzwiach. – Pamiętaj, że dzieci nie obligują jeszcze do ślubu.

– Mamo, przestań! – zganił mnie. – Nie jestem idiotą.

– Wiem, że nie jesteś – potwierdziłam i uśmiechnęłam się, by choć trochę rozładować atmosferę. – Uciekaj już i nie każ czekać narzeczonej.

Paweł tylko podsycił we mnie podejrzenia. Miałam wrażenie, że celowo nie wzięła jednej lub dwóch pigułek. No i jeszcze ta lekkomyślna decyzja. Jaka kobieta rezygnuje z pracy w pierwszym miesiącu ciąży? Jakby chciała wejść w rolę utrzymanki.

Niepokój nie opuszczał mnie przez resztę dnia. Wieczorem dostałam od Pawła wiadomość, która wzbudziła we mnie mieszane uczucia. W treści było tylko jedno słowo: „Bliźniaki!”. Z jednej strony cieszyłam się, że zostanę babcią, ale inaczej wyobrażałam sobie matkę moich wnucząt.

Pobrali się jeszcze przed rozwiązaniem. Wesele było eleganckie i wystawne. Gołym okiem było widać, że Pawełek wydał sporą sumę, ale nie wtrącałam się. W końcu to jego życie. Po urodzeniu dzieci moja synowa nie garnęła się do pracy.

Przy każdej okazji podrzucała do mnie chłopców, a sama wychodziła z koleżankami, podczas gdy mój syn pracował na rodzinę. Nie żebym narzekała. Te małe urwisy są moim całym światem, ale uważałam, że coś tu nie gra. Jeżeli postanowili, że ona zajmie się domem, nic mi do tego. Ale na wszystkie świętości, niech wywiązuje się ze swoich małżeńskich i rodzicielskich obowiązków.

W końcu pokazała prawdziwą twarz

Widziałam, że Paweł jest szczęśliwy i spełniony jako ojciec. Miałam jednak wrażenie, że rola męża Dagmary przestała go już cieszyć. Coraz częściej odwiedzał mnie sam, a gdy pytałam, jak się im układa, odpowiadał zdawkowym „dobrze”. Nie naciskałam, by powiedział, co leży mu na sercu. Wiedziałam, że zwierzy się, gdy będzie gotowy.

Potwierdzenie, że ich małżeństwo to fikcja, a ja od początku miałam rację co do mojej synowej, przyszło samo. To było piątek. O poranku Dagmara przywiozła do mnie chłopców.

– Co tym razem? Kosmetyczka czy fryzjer? – zapytałam z celową złośliwością, gdy chłopcy byli już w środku.

– Jeżeli opieka nad wnukami to dla ciebie problem, to po prostu powiedz.

– Dobrze wiesz, że nie o tym mówię.

– Nie wiem. Spieszę się, nie mam czasu rozmawiać.

Po obiedzie bliźniaki ucięły sobie drzemkę. Miałam wolny czas, więc podeszłam z telefonem do okna, oparłam się o parapet i zaczęłam układać wirtualnego pasjansa. Nagle zauważyłam, że pod klatką stoi moja synowa.

„Matka roku wreszcie raczyła przyjechać po dzieci” – pomyślałam. Zanim zdążyła wejść, zadzwonił jej telefon. Odebrała. Mieszkam na drugim piętrze, więc wszystko doskonale słyszałam. Kierowana przeczuciem, włączyłam kamerę i zaczęłam nagrywać.

„Tak, pracuję nad tym. Mam już dość życia u boku tej niedojdy. (...) A niby dlaczego mam się martwić o pieniądze? Na każde dziecko będzie mi płacił przynajmniej dwa i pół tysiąca. Do tego pięćset plus, zapomogi dla samotnej matki i będę żyła jak pączek w maśle. (...) No co ty, sąd na pewno przyzna mi mieszkanie. (...) Do tego czasu znajdę sobie innego nadzianego jelenia i jak będzie trzeba, z nim też zrobię sobie dziecko”.

Sprytnie to sobie wymyśliła

Nie dość, że chciała żerować na moim synu, to jeszcze planowała złapać w sieć następnego mężczyznę. Ja jednak nie zamierzałam jej odpuścić. Miałam w ręku dowód na to, że nie może opiekować się moimi wnukami. Jeżeli ma dostać dzieci, to dopiero po moim trupie.

Pokazałam nagranie Pawłowi. Myślałam, że gorzej zareaguje. On jednak nie wydawał się zdziwiony.

– Miałaś rację, mamo. We wszystkim miałaś rację.

– Synku, naprawdę nie wiem, co powiedzieć...

– Nie musisz nic mówić. Sam jestem sobie winien. Ostrzegałaś mnie. Ale, koniec, końców wyszło z tego coś dobrego, prawda? – powiedział i natychmiast się rozpromienił.

– Oczywiście, że tak, synku. Chłopcy są cudowni, a ty jesteś wspaniałym ojcem.

– Teraz muszę tylko zawalczyć, by zostali przy mnie. Z tymi dowodami nie powinno być problemu.

Czytaj także:
„Miałam 100 zł w portfelu, adres ciotki i ważny paszport. Wolałam żebrać na ulicy niż żyć z damskim bokserem”
„Byłem profesjonalistą w swoim zawodzie, ale zacząłem wątpić w swoje powołanie. To może spotkać każdego”
„Jestem panią domu, gotuję, sprzątam i uczę 4 swoich dzieci. To moje powołanie. Koleżanki mówią, że mąż mnie wyzyskuje”

Redakcja poleca

REKLAMA