„Syn znalazł portfel pełen gotówki, ale się nie przyznał. Za jego chciwość musiałam słono zapłacić z własnej kieszeni”

cwany nastolatek fot. Getty Images, Eric Audras
„Słowa te podziałały na niego jak czerwona płachta na byka. Zaczął mi wyrzucać, że wiecznie na nic nie mam pieniędzy, a on nie chce być gorszy od rówieśników. Teraz przynajmniej ma wielu znajomych. Usiłowałam mu wytłumaczyć, że oni lecą wyłącznie na kasę i nie interesują ich bliższe relacje”.
/ 29.08.2024 21:15
cwany nastolatek fot. Getty Images, Eric Audras

„Skąd wziąłeś pieniądze na te buty?” – zapytałam syna, gdy zauważyłam na jego nogach nowiutkie buty sportowe renomowanej marki. Bardzo dobrze wiem, ile kosztuje taki model, ponieważ od kilku lat pracuję jako ekspedientka w znanej sieciówce obuwniczej. Paweł bąknął coś o korepetycjach z angielskiego, których ponoć udzielał koledze.

Nie chciał się przyznać

Nie jest łatwo być samotną mamą nastolatka, który na każdym kroku się buntuje i ma w nosie, co się do niego mówi. Jego ojciec zmarł dwa lata temu. Paweł mocno to przeżył. Zmienił się i zamknął w sobie, a ja nie miałam bladego pojęcia, jak do niego dotrzeć. Proponowałam mu wizytę u terapeuty, ale w ogóle nie chciał o tym słyszeć. Nie ukrywam, że od tamtej pory stwarza mi sporo problemów wychowawczych, w których obliczu jestem całkowicie bezradna.

Ani przez sekundę nie uwierzyłam w bajkę o korepetycjach. Miałam przeczucie, że syn kłamie. Ciężko było go zagonić do książek, a co dopiero mówić o pomaganiu innym w nauce. Niestety, orłem to on nie był. Perspektywa jego zbliżającej się wielkimi krokami matury spędzała mi sen z powiek. Bałam się, że obleje. Jeszcze dwukrotnie poruszyłam temat butów, ale za każdym razem odpowiedź była identyczna. Niedługo potem zaczął paradować w nowych koszulkach, które też do tanich nie należały, kupił sobie ponadto plecak i parę modnych gadżetów. Ponowiłam pytanie o to, skąd wziął na to pieniądze.

– Przecież już ci mówiłem – burknął i wyciągnął z kieszeni telefon, który właśnie zaczął dzwonić.

Jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że to nowiutki smartfon. Nie przypominam sobie, aby mu na niego dawała, bo chwilowo nie stać mnie na takie wydatki. Paweł miał zamiar wyjść z domu, ale chwyciłam go za rękę.

– O nie, mój drogi, nigdzie nie pójdziesz, dopóki nie wyjaśnisz, skąd wziąłeś na to wszystko.

– Daję korki koledze, tłumaczyłem ci – nadal szedł w zaparte.

– Tak? A któremu?

– Darkowi – rzucił niedbale, a ja nie miałam najmniejszych wątpliwości co do tego, że łże niczym z nut.

– To może zadzwonimy do Darka, co ty na to?
– Mamo, daj spokój, nie wierzysz mi? – jakoś się nie zdziwiłam, że spróbuje sztuczki z zaufaniem.

– Tak się składa, że w tym przypadku nie – odparłam stanowczo. – Jeżeli sam mi nie powiesz, to i tak się dowiem, a wtedy będziemy inaczej rozmawiać.

Zmusiłam go do wyznania prawdy

Chyba do niego dotarło, że nie ustąpię na krok i nie pozwolę wciskać sobie kitów. Siedział ze spuszczoną głową i milczał.

– Powiesz coś wreszcie, czy mam porozmawiać z Darkiem? Przypominam, że znam się z jego mamą.

– Niech ci będzie – Paweł westchnął ciężko. – Niedawno znalazłem portfel z pieniędzmi.

– Widzisz, jak chcesz, to potrafisz. W to jestem skłonna uwierzyć – przybrałam strofujący ton. – Dużo tam było?

– Prawie dziesięć koła – powiedział prawie szeptem.

– Co takiego? – nogi się pode mną ugięły i musiałam usiąść. – Czy ja dobrze rozumiem, że mówisz o dziesięciu tysiącach złotych?

– No tak – wzruszył ramionami, jakby chodziło o jakąś drobnostkę, a nie o taką kwotę.

– Jezus Maria – zrobiło mi się gorąco. – Dlaczego nic nie powiedziałeś?

– Bo kazałabyś oddać – był zły i naburmuszony.

– Ależ oczywiście, że tak! – wykrzyknęłam.

Przecież to zwykła kradzież!

Jak on mógł być aż do tego stopnia bezmyślny? Przecież takie pieniądze ulicą nie chodzą i na pewno ktoś ich szuka.

– Nie przyszło ci do głowy, że właściciel portfela zgłosił to na policję?

– Nie – w głosie Pawła pobrzmiewała nuta irytacji – ale ja potrzebowałem tych pieniędzy.

– Potrzebowałeś? – dopadła mnie bezsilność. – Niech do ciebie dotrze, że to jest kradzież.

Słowa te podziałały na niego jak czerwona płachta na byka. Zaczął mi wyrzucać, że wiecznie na nic nie mam pieniędzy, a on nie chce być gorszy od rówieśników. Teraz przynajmniej ma wielu znajomych. Usiłowałam mu wytłumaczyć, że oni lecą wyłącznie na kasę i nie interesują ich bliższe, wartościowe relacje.

Kompletnie nie obchodziło go to, że z wielkim trudem wiążę koniec z końcem. Nie zarabiałam kokosów i nie miałam bogatych ciotek w Ameryce, która niespodziewanie zostawiła mi spadek. Jego interesowały ciuchy i zupełnie nieistotne rzeczy. Byłam załamana.

Atmosfera w domu była napięta. Paweł oddał mi portfel, w którym znalazłam dowód osobisty właściciela. Okazało się, że znam tego człowieka z widzenia. Mieszkał raptem w sąsiednim bloku, ale nie wiedziałam, pod którym numerem. To akurat szybko ustaliłam.

– Pójdziesz tam ze mną i przeprosisz – zakomunikowałam synowi.

– Muszę? Nie można mu tego wysłać pocztą? – protestował.

– Można, ale tak robią tchórze. Zbieraj się i idziemy.

Zażądał zwrotu całej gotówki

Mężczyzna był zaskoczony wizytą dwójki nieznajomych, aczkolwiek wpuścił nas do środka. Pokrótce wyjaśniłam, co się stało i zwróciłam portfel. Natychmiast otworzył i sprawdził, ile jest w nim pieniędzy.

– Było tu dziesięć tysięcy, a jest pięć – stwierdził zawiedziony.

Wtedy głos zabrał Paweł – uprzedziłam go, że sam będzie się tłumaczył. I bez tego było mi wystarczająco głupio. Ze wstydu najchętniej zapadłabym się pod ziemię. Jeszcze nigdy nie czułam się tak upokorzona. Pan Marek ze spokojem przyjął tłumaczenie Pawła i obiecał, że wycofa zgłoszenie na policję, o ile otrzyma brakujące pieniądze. Rozmowa nie należała do najprzyjemniejszych, ale zachował się o tyle ładnie, że dał nam tydzień na zwrot gotówki.

Po powrocie do domu oświadczyłam synowi, że ma pozbyć się wszystkich rzeczy, które nabył za kradzione pieniądze. Miał odzyskać tyle, ile tylko się dało, chociaż zdawałam sobie sprawę z tego, że nie dostanie tyle, ile wydał. Nie kłócił się ze mną. Bojowy nastrój opuścił go po spotkaniu z panem Markiem. Dotarło wreszcie do niego, że postąpił źle.

Ze sprzedażą nabytków uwinął się wyjątkowo szybko. Brakowało połowy, więc ponad dwa tysiące wyłożyłam z własnej kieszeni – a uściślając, musiałam wziąć pożyczkę w banku. Pan Marek odzyskał swoje pieniądze, a ja zostałam z długiem.

– Oddasz co do grosza – uprzedziłam syna. – W wakacje znajdziesz jakąś pracę i mnie spłacisz, bo to nie jest prezent.

Przeprosił i obiecał, że się poprawi. Bardzo mnie rozczarował, ale zobaczymy, co wyniknie z tego przyrzeczenia.

Alina, 40 lat

Czytaj także:
„W mojej sypialni można było mrozić porcje rosołowe, a nie oddawać się przyjemnościom. Na mojego męża nic nie działa”
„Zerwałam z facetem, bo randki musiałam spędzać w toalecie. Nie byłam w stanie wytrzymać, a wystarczyło odstawić gluten”
„Mój sposób na podryw był żenujący, ale przyniósł efekt. Poderwałem super dziewczynę na babciny przepis na ogórki”

Redakcja poleca

REKLAMA