„Syn zakochał się w przechodzonym towarze. Na co mu samotna kobieta z dzieckiem niewiadomego pochodzenia?”

załamana matka fot. iStock, fotostorm
„Chciałam zapomnieć o tym, co powiedziała mi sąsiadka, ale… jakoś nie mogłam. Postanowiłam działać. Musiałam się dowiedzieć, czy rzeczywiście mój syn spotyka się z tą wywłoką! A fe!”.
/ 23.07.2024 14:45
załamana matka fot. iStock, fotostorm

Od samego rana nie wychodziłam z kuchni. Przyjęcie z okazji osiemnastych urodzin mojego jedynego syna musiało być przecież wystawne. Patrzyłam na Łukasza z mieszaniną miłości i wzruszenia. Wydawało mi się, jakby to było wczoraj, kiedy przyszedł na świat i skradł moje serce. Pytałam syna, czy nie chciałby zaprosić jakiejś dziewczyny na przyjęcie, ale odmówił.

Wydawało mi się, że spotyka się z kimś, jednak najwyraźniej to nie było nic poważnego, skoro nie zechciał nam przedstawić tej dziewczyny. A może to i lepiej?

Jako matka bardzo źle to znosiłam

Przecież tak niedawno nosiłam go na rękach i karmiłam piersią, a teraz inna kobieta miałaby zająć szczególne miejsce w jego sercu? Przyjęcie udało się wspaniale, goście dopisali, a Łukasz był zadowolony z prezentów. Niedługo po urodzinach upewniłam się w przekonaniu, że syn rzeczywiście z kimś się spotyka.

Przypadkiem podsłuchałam jego rozmowę telefoniczną. Niby nie powiedział nic takiego, a jednak wiedziałam, że rozmawia z bliską sercu dziewczyną.

– Taka kolej rzeczy – mruknęłam pod nosem, ni to do siebie, ni do męża.

Kiedy Łukasz poinformował nas, że nie wróci na noc do domu, bo idzie do „kolegi”, ja już swoje wiedziałam.

Żeby tylko dzieci z tego nie było – powiedziałam do męża, kiedy zostaliśmy sami.

– A ty zawsze tworzysz najczarniejsze scenariusze! Daj chłopakowi spokój! – zrugał mnie Adam.

Takich sygnałów było coraz więcej.

Łukasz znikał na całe dnie i chodził z głową w chmurach. W końcu uznałam, że dobrze byłoby porozmawiać z synem, ale gdy zapytałam wprost, czy kogoś ma, tylko się zaczerwienił i wręcz żachnął:

– Mamo, nie mam pojęcia, o czym mówisz!

Zastanowiło mnie to. Zawsze był skryty, ale nie aż tak! Tymczasem sugestia o sympatii spotkała się z jego oburzeniem. Coś było na rzeczy. Wkrótce przekonałam się co.

Gorszej kandydatki nie znajdziesz

O tożsamości ukochanej syna dowiedziałam się, jak to zwykle w takich sytuacjach bywa, przypadkiem. Sąsiadka podszepnęła mi słówko, szybko skojarzyłam fakty i już wiedziałam. Mieszkamy w małym miasteczku, tutaj każdy każdego zna.

– Pani Zosiu… Moja kuzynka mieszka w pierwszym bloku od szkoły. Wie pani gdzie, prawda?

– Wiem. Ale dlaczego mi pani o tym mówi?

– No, bo tam też mieszka córka naszej dyrektorki z podstawówki! Kojarzy pani?

Oczywiście, że kojarzyłam. Nie raz i nie dwa dziwiłam się, że dziewczyna wyszła z tak dobrego domu i tak źle skończyła. W wieku osiemnastu lat urodziła dziecko, nie znając tożsamości ojca. Niby nieźle sobie radziła, ale to matka ją finansowała. Tajemnicą poliszynela było, że dziewucha sprasza do siebie towarzystwo i imprezuje przy dziecku.

– No, to ta moja kuzynka już kilka razy widziała tam pani syna! Pomyślałam, że wolałaby pani wiedzieć….

Zamarłam.

– Dajże spokój, kobieto! Plotki powtarzać, wstydziłaby się pani!

Szybko się pożegnałam

Chciałam zapomnieć o tym, co powiedziała mi sąsiadka, ale… jakoś nie mogłam. Postanowiłam działać. Musiałam się dowiedzieć, czy rzeczywiście mój syn spotyka się z tą wywłoką! A fe!

Nie taką dziewczynę sobie wymarzyłam dla mojego jedynaka! On ma dopiero osiemnaście lat, a ona… No właśnie? W jakim ona mogła być wieku? Na pewno była starsza od Łukaszka. O jakieś pięć czy sześć lat. A do tego miała dziecko!

Kto to widział, żeby licealista bawił się w związki z samotnymi matkami?! Może nie powinnam posuwać się aż tak daleko, ale postanowiłam śledzić Łukaszka. I… wyśledziłam! Rzeczywiście, zniknął w klatce schodowej, w której mieszkała ta dziewucha. Zaraz, zaraz, jak ona miała na imię? Jej matka to Kaśka, a ona… Przypomniałam sobie. Tak, byłam więcej niż pewna, że dziewczyna ma na imię Marta.

Następnego dnia wróciłam pod jej blok. Wiedziałam, że tym razem nie zastanę tam Łukasza, bo kiedy wychodziłam z domu, jeszcze spał. Marta chyba spodziewała się kogoś innego, bo szybko otworzyła drzwi, ale kiedy mnie zobaczyła, zamarła.

Z głębi mieszkania wyłonił się kilkuletni brzdąc

Niby dziecko niczemu niewinne, ale zadrżałam na myśl, że miałabym mu babciować.

– Chyba domyślasz się, po co przyszłam? – od razu przeszłam do rzeczy.

– Prawdę mówiąc, nie. – spojrzała mi pewnie w oczy.

Bezczelna!

– Zostaw mojego syna w spokoju. On jest dla ciebie za młody. Przecież to jeszcze dziecko! – podniosłam głos, nie zważając, że znajduję się na klatce schodowej i każdy może mnie słyszeć. Przypuszczam, że sąsiedzi nie takie rzeczy tu słyszeli!

– Z tego co mi wiadomo, to Łukasz jest dorosły.

– Dorosły to on będzie, kiedy sam się utrzyma! Przecież nie brak ci absztyfikantów, dużo o tobie słyszałam – dogryzłam jej. – Dlaczego zagięłaś parol właśnie na Łukasza?

– Pani pewnych spraw nigdy nie zrozumie. Proszę stąd wyjść i mnie nie obrażać – zatrzasnęła mi drzwi przed nosem.

„Ja jej jeszcze pokażę!” – pomyślałam zdenerwowana.

Wróciłam do domu wściekła

– Co ty sobie wyobrażasz?! Jak możesz spotykać się z tą wywłoką?!

Wrzeszczałam przez dobrych kilka minut, a on tylko wzruszał ramionami, co jeszcze bardziej mnie rozsierdzało. W końcu mruknął pod nosem:

Jestem już dorosły i mam prawo spotykać się, z kim chcę.

Szalałam z wściekłości. Nie trafiały do niego żadne argumenty. Że też musiał sobie wybrać akurat najgorszą dziewczynę w miasteczku! Nie dość że starsza i dzieciata, to nawet nie wiedziała, kto jest ojcem jej dziecka. Przecież to mówiło samo za siebie!

– Mamo, nie znasz jej i wierzysz głupim plotkom.

– Taaak?! No, to powiedz mi, geniuszu, z kim ona ma to dziecko?

– Mam ci powiedzieć? Po co? Żebyś od razu wszystkim rozgadała? Jesteś wstrętną plotkarą! Daj mi spokój! Nie znasz Marty i nic o niej nie wiesz, a mimo to masz czelność ją oceniać…

Mąż stanął murem za synem, tłumacząc, że to jego życie i, chociaż on tego związku nie popiera, zamierza go zaakceptować.

„I ty, Brutusie, przeciwko mnie!”. Ech…

To jego pierwsza miłość

Życie biegło swoim torem, a każde wyjście z domu Łukasza wiązało się dla mnie niemal z fizycznym bólem. Kiedy zbyt długo nie wracał, drżałam z niepokoju. On nie był bezpieczny. Nie z tą dziewczyną! Wiadomo przecież było, w jakim towarzystwie ta cała Marta się obraca…

Pewnego wieczoru nie wytrzymałam i zadzwoniłam do syna. Było już dobrze po dwudziestej trzeciej, a Łukasz nie dawał znaku życia. Jakież było moje zdziwienie, kiedy w słuchawce usłyszałam… jej głos!

– Proszę się nie martwić – próbowała mnie uspokoić. – Łukasz wypił trochę z kolegami i w takim stanie do mnie przyjechał. Teraz już śpi…

– Jak to śpi?! Zaraz tam będę!

Kazałam Adamowi zawieźć się pod blok tej dziewuchy. Zamierzałam wytargać syna za uszy i zaprowadzić do domu! Kto to widział, żeby upijał się i zostawał u niej na noc! Już i tak ludzie gadali…

Wtargnęłam do środka i zrobiłam awanturę. Adam tylko kręcił z niezadowoleniem głową, kiedy wyprowadziłam półprzytomnego Łukasza z mieszkania. Tego wieczoru po raz pierwszy w życiu mąż tak otwarcie mi się sprzeciwił.

Chyba ten bunt dał mi do myślenia

– Oj Zośka, Zośka – westchnął głośno. – Nie wiesz, że zakazany owoc smakuje najlepiej? Im bardziej będziesz zabraniać chłopakowi spotkań z tą dziewczyną, tym chętniej on będzie do niej chodził. Nie wiesz, jak to działa? Nigdy młoda nie byłaś? Ja również nie popieram tego związku, ale jeśli tak ma być, jeśli tak wybrał nasz syn, to nie mamy nic do gadania.

– Ale ludzie…

– Ludzie zawsze gadali i będą gadać! Co jest dla ciebie ważniejsze: szczęście syna czy głupie plotki?

– No… – zawahałam się. – Chciałabym, żeby Łukasz był szczęśliwy. Ale nie z nią!

– Zosiu, zastanów się. To jego pierwsza miłość. A po pierwszej przyjdzie druga, trzecia i następna… Wcale nie jest powiedziane, że on się z tą dziewczyną zwiąże na całe życie. Na Boga, Łukasz ma dopiero osiemnaście lat! Przestań się przejmować rzeczami, na które nie masz wpływu.

Tej nocy długo nie mogłam zasnąć. Czy rozwiązanie moich problemów było tak proste? Miałam się tak zwyczajnie nie przejmować? Ale jak?! Kiedy pomyślę, że ta cała Marta ma dziecko, a przecież mój syn sam jeszcze jest dzieckiem… Miałam się nie przejmować. A więc, dobrze – na razie akceptuję ten związek, ale go nie toleruję.

Na pewno nie zaproszę tej dziewuchy do siebie do domu. Co to, to nie! A czas pokaże, co będzie dalej… W końcu każda szczeniacka miłość się kiedyś kończy, prawda?

Zofia, 45 lat

Czytaj także:
„Znalazłam portfel z pieniędzmi i postanowiłam go uczciwie zwrócić. Zamiast znaleźnego, dostałam jednak plik pretensji”
„Mąż po pracy nie kiwnie nawet palcem. Znudziła mi się rola sprzątaczki, więc zmusiłam go, by ruszył cztery litery”
„Moja kuzynka to królowa marud. Śpi na forsie ze spadku po bogatym wujku, a mimo to wciąż narzeka na swój los”

Redakcja poleca

REKLAMA