„Syn wziął sobie rozwódkę z dzieckiem i żyli na kocią łapę. Nie chciałam jej znać, póki nie usłyszałam, że zostanę babcią”

kobieta, która nie lubi swojej synowej fot. iStock by Getty Images, Cecilie_Arcurs
„Przez długi czas relacje między nami były bardzo napięte. Po kłótni Michał przez miesiąc nie pokazywał się w domu. Dzwonił od czasu do czasu i pytał, czy wszystko w porządku, ale nie przyjeżdżał. Odwiedził nas dopiero z okazji imienin ojca, ale wpadł jak po ogień. Złożył życzenia, wręczył prezent, wypił herbatę, zjadł kawałek szarlotki i już zbierał się do wyjścia”.
/ 10.04.2023 08:30
kobieta, która nie lubi swojej synowej fot. iStock by Getty Images, Cecilie_Arcurs

Sąsiadka pierwsza powiedziała mi, że mój syn spotyka się ze starszą od siebie mężatką. W dodatku dzieciatą! Sam się nie pochwalił. Kiedy o tym usłyszałam, wkurzyłam się! Wpadłam do domu jak burza.

– Musisz coś z tym zrobić! – krzyczałam do męża. – Tak nie może być! On zmarnuje sobie życie!

– Niby co mam zrobić? – zdziwił się. – Przecież on jest dorosły.

Nie do wiary! Czyżby na mężu nie zrobiło to najmniejszego wrażenia?

– Nie wiem! Cokolwiek! – zawołałam. – Zabronić mu, zakazać. Jakoś przemówić do rozsądku.

– Przemówić mogę spróbować – zgodził się Leszek. – Zakazać nie jestem w stanie. Dobrze wiesz…

– Przecież jesteś jego ojcem!

– Zośka, jeszcze raz ci powtarzam: może nie zauważyłaś, ale nasz syn to już duży chłopak! Lada moment stuknie mu trzydziestka. Czego ja mu mogę zabronić? – zniecierpliwił się.

Miał rację, ale ja nie chciałam tej racji przyjąć do wiadomości. Michał nie mieszkał z nami już od jakiegoś czasu. Pewnego dnia zakomunikował po prostu, że właśnie wynajął kawalerkę i przeprowadza się do miasta. Podobno dzięki temu łatwiej mu było dojeżdżać do pracy.

– Będę spędzał w drodze nie dłużej niż 20 minut dziennie, a nie tak jak teraz ponad godzinę – powiedział. – A poza tym jestem już trochę za stary, żeby mieszkać z rodzicami

Gdy teraz przypomniałam sobie tamtą rozmowę, dotarło do mnie, że już wtedy musiało być coś na rzeczy.

Rozmowa z synem skończyła się kłótnią

Chwyciłam za telefon.

– Michał, chciałabym, żebyś przyjechał do domu w niedzielę. Musimy z tobą poważnie porozmawiać – zakomunikowałam mu bez żadnych wstępów.

– Coś się stało? – spytał ostrożnie.

W jego głosie wyczułam pewien niepokój.

– Dowiesz się w domu – ucięłam.

Myślałam,  że cokolwiek zdziałam, niestety, wizyta Michała skończyła się awanturą. Początkowo nasz syn w milczeniu wysłuchał wszystkiego, co mieliśmy mu do powiedzenia. A potem spokojnie oznajmił:

– Przede wszystkim Dorota nie jest mężatką, tylko rozwódką.

– Wielka mi różnica! – krzyknęłam. – Kościół rozwodów nie daje, zapomniałeś o tym?

– Ale my się z Dorotą kochamy.

– Kochacie się! – prychnęłam. A męża to już przestała kochać?

– Byłego męża – poprawił z naciskiem. – Tak w życiu bywa.

– Michał! – załamałam ręce. – Co ty mówisz? No i co z dzieckiem?

– Wychowamy.

Ależ ono ma ojca!

– Mamo, przecież ja nie twierdzę, że nie ma. Jeśli będzie chciał zajmować się małą, nikt mu nie będzie przeszkadzał. Zresztą – zdenerwował się w końcu – to są decyzje Doroty. Ja nie będę jej dyktował, jak ma układać swoje sprawy z byłym mężem.

Nie chciał nas słuchać, żadne argumenty do niego nie trafiały.

– Dajcie mi święty spokój! – warknął na koniec. – Nie będziecie mi mówić, z kim mam sypiać!

Nie posiadałam się z oburzenia! Takie słowa do rodziców?!

– Masz rację, mój drogi – powiedziałam lodowatym tonem. – Możesz… sypiać, z kim tylko zechcesz, ale do domu jej nie przyprowadzaj.

– Jak sobie życzycie – wzruszył tylko ramionami, po czym chwycił kurtkę i wyszedł z domu.

Dziś uważam, że niepotrzebnie kłóciliśmy się z synem. Wtedy byłam pewna, że mam rację.

Mogliby chociaż ślub cywilny wziąć…

Przez długi czas relacje między nami były bardzo napięte. Po tamtej kłótni Michał przez miesiąc nie pokazywał się w domu. Dzwonił od czasu do czasu i pytał, czy wszystko u nas w porządku, i czy jesteśmy zdrowi, ale nie przyjeżdżał. Odwiedził nas dopiero z okazji imienin ojca, ale wpadł jak po ogień. Złożył tacie życzenia, wręczył prezent, wypił herbatę, zjadł kawałek szarlotki i już zbierał się do wyjścia.

– Co ci się tak śpieszy? – próbowałam go zatrzymać. – Zostań jeszcze.

– Nie mogę, mamo. Muszę odebrać Gosię z przedszkola – wyjaśnił.

Nie potrafiłam powstrzymać grymasu niezadowolenia.

– To wy już razem mieszkacie?

– Tak – odpowiedział krótko.

– Michał… – zaczęłam, ale przerwał mi bezceremonialnie.

Nie będę o tym rozmawiał.

W Wigilię przyjechał sam i na krótko. Zawsze zostawał z nami w święta. Tym razem poczułam, że naprawdę ma własne życie. Wtedy po raz pierwszy pomyślałam, że być może nie mamy racji. Skoro oni tak bardzo chcą być razem, to niech już tak będzie. Zaczęłam nawet przekonywać Michała, żeby w takim razie wzięli przynajmniej ślub.

Nam ślub nie jest do niczego potrzebny – usłyszałam.

Patrzyłam na swojego syna jak na kosmitę. Byłam pewna, że to Dorota wbija mu do głowy takie pomysły. Oczywiście kościelnego i tak by nie dostali, bo Dorota była po rozwodzie, ale chociaż cywilny mogliby wziąć... Skoro chcą być rodziną, to powinni. Jednak nadal nic się nie zmieniało. Oni żyli na kocią łapę, Dorota do nas nie przyjeżdżała.

W końcu postanowiłam się przełamać i zaproponowałam Michałowi, żeby odwiedzili nas w którąś niedzielę wszyscy, całą trójką.

– Nie wiem, czy Dorota będzie chciała… – odpowiedział.

– Jak to? – zdziwiłam się.

– Mamo – westchnął. – Ona wie, że nie jest tu mile widziana. Nie sądzę, by chciała przyjechać.

No i nie przyjechali…

Bardzo żałuję, że tak się zachowywałam

Upłynęło półtora roku, zanim pokazali się u nas oboje. Jak się okazało, nie zrobili tego bez powodu.

– Mamo, tato – oznajmił nam Michał przy obiedzie – chcieliśmy wam powiedzieć, że zostaniecie dziadkami. Dorotka jest w ciąży.

Wybałuszyłam oczy. Widziałam, że mój mąż także jest w szoku. Niby mogliśmy się tego spodziewać, ale…

– W takim razie powinniście wziąć ślub – nie wytrzymałam.

– Nie to jest chyba w tej chwili najważniejsze… – odezwała się nieśmiało moja przyszła synowa.

– Ale… – jęknęłam.

Mamo, daj spokój – westchnął Michał, a Dorota dokończyła:

– Ja już jeden ślub miałam, i on mi w niczym nie pomógł, więc teraz nie będę się za bardzo spieszyć.

No cóż, jakąś tam swoją rację miała. Postanowiłam nie dyskutować więcej na ten temat. Skoro ta kobieta wkrótce zostanie matką naszego wnuka albo wnuczki, to właściwie wszystko się zmieni. Moje zdanie jest już nieważne. I tak będzie związana z Michałem na zawsze.

I rzeczywiście, pomału wszystko zaczęło się zmieniać. Przyjeżdżali do nas już razem, może nieczęsto, ale razem. Im lepiej poznawałam Dorotę, tym bardziej przekonywałam się do niej. Okazało się, że jest mądrą i dobrą dziewczyną. Pracowita, gospodarna, zawsze chętna do pomocy. Dbała o dom i dzieci. A dzieci miała grzeczne, że hej! I Gosia, i nasz mały Maciuś...

Ku własnemu zdumieniu, zaczęłam ją lubić. Było mi wstyd, że tak na nią naskakiwałam. I w końcu, kiedy Maciek skończył cztery lata, moje dzieci, bo tak już o nich obojgu myślałam, zdecydowały się na ślub. Oczywiście zrobili to po swojemu. Nie zorganizowali żadnego wesela ani przyjęcia. Ot, cichy ślub, na którym byliśmy tylko my i świadkowie.

Moja siostra oczywiście nie omieszkała wszystkiego skrytykować. Bo jak to tak bez wesela? Jeszcze kilka lat wcześniej sama byłabym oburzona. Ale teraz moje myślenie uległo zmianie. Cóż, dzieci są dorosłe, mogą żyć jak chcą. Chwali im się, że żyją w zgodzie i miłości.

Niestety, niedługi czas po ich ślubie przeżyliśmy tragedię… Cały mój świat się zawalił. Leszek zmarł na atak serca. Nagle zostałam sama, zagubiona i przerażona. I wtedy dopiero naprawdę zaczęłam doceniać swoją synową. Dorota, mimo że miała dwoje dzieci, dom i pracę, odwiedzała mnie co drugi dzień.

Może zamieszka mama u nas? – proponowała. – Tylko na jakiś czas.

– Nic z tego nie będzie, dziecko. Wy macie swoje życie, tylko bym wam przeszkadzała… – mówiłam.

– Jak mama może tak mówić! Wcale by mama nie przeszkadzała. Przeciwnie, razem byłoby lepiej, weselej.

Starych drzew się nie przesadza.

Nie chciałam się do nich przeprowadzić, ale czułam się bardzo samotna. Dorota przyjeżdżała albo sama, albo z dziećmi. Robiła mi zakupy, sprzątała, pomagała w ogrodzie. Była, i nadal jest dla mnie jak córkaNie mogę narzekać na Michała, to dobry chłopak, ale nigdy nie ma czasu, wiecznie jest w pracy. Zresztą z Dorotą porozmawiam jak kobieta z kobietą, a syn to jednak facet.

– Wiesz, Dorotko – powiedziałam jej wczoraj. – Chcę cię przeprosić.

– Za co? – spojrzała na mnie autentycznie zdumiona.

– Za wszystko. Za to, że źle o tobie myślałam i nie chciałam, żebyś była z Michałem – wyjaśniłam jej. – Naprawdę bardzo, bardzo cię przepraszam, córeczko. Jesteś wspaniałą dziewczyną, lepszej córki nie mogłabym sobie wymarzyć.

– Dziękuję – szepnęła Dorota.

Przytuliłyśmy się, popłakałyśmy trochę. Naprawdę się cieszę, że mam taką synową, udała mi się.

Czytaj także:
„Mój ukochany synek związał się ze starszą o 10 lat rozwódką z dzieckiem. Nie lubię jej, bo zasłużył na kogoś lepszego”
„Dogryzałam zięciowi, że moje dziecko zasługuje na kogoś lepszego. Gdy córka zachorowała, udowodnił, jak bardzo się myliłam”
„Rodzice mojej dziewczyny mną gardzili. Uważali, że lekarka zasługuje na kogoś lepszego niż mechanik samochodowy”

Redakcja poleca

REKLAMA