Dziewczyna mieszkała w sąsiedztwie, dzieliła nas tylko łąka i pole truskawek. Była młodsza od mojego Franka o dziesięć lat, nawet nie chodzili razem do szkoły. Syn skończył zawodówkę, a potem wyjechał za granicę. Julka w tym czasie zaczęła się zadawać z okolicznymi typami. Gdy Franek wrócił swoim autem z kierownicą po prawej stronie, jej synek już biegał po domu. A i ona była nie do poznania. Włosy ścięła, zafarbowała, wyglądała jak szkielet, chociaż teraz to nazywają figurą.
Któregoś dnia wracała na piechotę z zakupami ze sklepu, a Franek akurat jechał autem ze stacji benzynowej i ją podwiózł. I tak się zaczęło…
Potrzebował pieniędzy na remont jej domu
Nagle zamiast paczek papierosów, zaczął kupować cukierki i zabawki. Wiadomo, że droga do serca matki wiedzie przez dziecko. Jak przedtem do roboty się nie rwał, tak teraz całe dnie przesiedziałby plewiąc truskawki, żeby choć z daleka ujrzeć Julkę. Ona coraz chętniej korzystała z jego propozycji podwózek do miasta czy na zakupy. Nie podobało nam się to z moją starą, oj nie! Ale nigdy nie przypuszczalibyśmy, że sprawy zajdą tak daleko.
Myśleliśmy sobie: „Chłopak wrócił do domu, dobrze to, że o wyjeździe nie myśli, teraz starych rodziców wspomoże… Wpadła mu Julka w oko, nic dziwnego, jak ją co dzień przez okno widzi, ale on jeszcze pójdzie po rozum do głowy, zmądrzeje i na inną uwagę zwróci”.
Że coś jest nie tak, pojęliśmy, gdy Franek sprzedał samochód. A taki był z niego dumny, szorował go co sobotę. Już nawet nieraz byłem zły, bo wody w studni mało, a on trwoni ją na takie głupoty. Gdy zapytałem go dlaczego chce sprzedać auto, odpowiedział mi, że ma ważne wydatki na głowie.
Sprawa wyjaśniła się dopiero, kiedy moja synowa powiedziała mi w tajemnicy, że jeździła z Frankiem do miasta kupić pierścionek zaręczynowy.
Nie minął tydzień, a przyszli do nas we dwoje, Franek i Julka, i powiedzieli, że ślub za trzy miesiące. Nie podobał nam się ten pośpiech. Franek powiedział, że oni chcieliby nawet szybciej, tylko muszą dom Julki wyremontować i przybudówkę zrobić, żeby się tam całą rodziną pomieścili. Robili wielkie plany: że Julka do szkoły jeszcze pójdzie, a Franek pojedzie znów za granicę, żeby pieniądze na rozkręcenie interesu zarobić
Zaczęli więc remontować ten dom, który okazał się studnią bez dna. W końcu zdecydowałem się wziąć kredyt, żeby chociaż piec im kupić, co by w zimie nie marzli. Musieliśmy też wyciąć stary dąb, bo brakło im pieniędzy na kupno drewna na dach. A żal mi tego drzewa strasznie było, bo jeszcze moja babcia mi opowiadała, że jej ojciec go posadził w dniu swojego ślubu. I tak drzewo przetrwało dwie wojny światowe i komunę, ale nie dało rady wielkiej miłości mojego syna…
Nie podobało jej się, że chciał ją pilnować
Po ślubie Franek zamieszkał u Julki. Z początku wszystko było między nimi dobrze. Później zaczęły się pretensje, bo Franek ani myślał wyjeżdżać za granicę na zarobek. Pewnie mu ktoś doniósł, jak się ta Julka przedtem prowadziła i wolał pilnować swego. Ale jego żona żadnego pilnowania nie chciała i tak Franek zaczął całymi dniami przesiadywać pod sklepem, bynajmniej nie o suchej gębie, a Julka miała słusznie do niego pretensje.
Nieraz mówiłem i prosiłem, że ma rodzinę na utrzymaniu i musi o niej myśleć, ale on tylko wzruszał ramionami. Pewnego razu, akurat byłem w sklepie i kupowałem chleb, gdy zobaczyłem nadciągającą Julkę. Podeszła do Franka i dała mu w gębę.
– Ty pijaku, do domu! – darła się.
Franek oddał swoją butelkę koledze i potulnie poszedł za nią.
Tak sobie myślę, że wtedy stracił do niej serce. Od tamtej pory słyszeliśmy już tylko awantury. Wieczorem głos bardzo się niesie, a okno w naszej łazience wychodzi akurat na Julki dom…
W końcu moja stara zawołała mnie z łazienki, żebym przyszedł i popatrzył. Było już ciemnawo, ale dało się zauważyć, jak Julka wyrzuca przez drzwi koszule, swetry i buty, a Franek stoi z pochyloną głową i nawet nie próbuje ich zbierać. Cóż było robić? Poszedłem tam i zabrałem syna do domu.
Ktoś by powiedział, że rozwiązanie jest proste. Rozwód i po sprawie, tym bardziej, że Julka już zdążyła przygruchać sobie nowego przyjaciela. Ale co zrobić, jak mój chłopak całe dnie przesiaduje na polu truskawek i wpatruje się w jej dom? Nasłałem na niego matkę chrzestną. Radziła, żeby wyjechał, dorobił się i wrócił jakąś furą, to sama do niego wróci. Ale on oznajmił:
– Ciociu, ja ją tak bardzo kocham, że muszę być cały czas blisko niej.
Papiery rozwodowe, co mu listonosz przynosi, wrzuca do pieca. I tylko ja sobie tak myślę, że oni się w końcu rozwiodą, a ja dalej będę spłacał ten kredyt za piec. No i drzewa po pradziadku nikt mi nie zwróci…
Czytaj także:
„Wszyscy plotkowali o mojej synowej, że to latawica i kiepska partia. Było mi wstyd na mieście, że syn wybrał sobie taką za żonę”
„Doczekałam się 4 dzieci z 3 różnymi facetami. Ludzie uważają mnie za puszczalską, a ja po prostu nie mam szczęścia w miłości”
„Żona ode mnie uciekła, gdy teściowa zwyzywała ją od ulicznic. Rodzona matka prawie zniszczyła moją rodzinę”