Najpierw się przelękłam, że był wypadek… No bo żeby Jerzyk dzwonił w środku nocy?! Chyba od czasów liceum mu się to nie zdarzyło! Aż sobie usiadłam.
– Mamo – usłyszałam w słuchawce. – Mogłabyś do nas przyjechać? Na weekend na przykład? Bardzo cię proszę, przyjedź, co?
Dopiero po dłuższej chwili zorientowałam się, że jest pijany i to w sztok.
– Coś się stało? – zapytałam. – Mogę być wcześniej, przecież i tak jestem na emeryturze.
– Dorota mnie zostawiła – rozpłakał się. – Jezu, nienawidzę jej, mamo. Żeby chociaż wytłumaczyła coś Natalce, ale nie, zabrała rzeczy i poszła w cholerę.
Co do licha mogło się stać?
Cóż ten chłopak narobił, że moja synowa, taka zawsze pragmatyczna, od niego uciekła? Obiecałam, że przyjadę za dwa dni, bo miałam jeszcze wizytę u kardiologa do zaliczenia, kazałam mu się wziąć w garść i rozłączyłam się, bo tak bełkotał, że dalsza rozmowa zupełnie nie miała sensu.
Oczywiście, nosiło mnie, żeby przełożyć termin u lekarza i ruszyć natychmiast, ale, po pierwsze, miałam nadzieję, że Dorota zdąży ochłonąć i wróci, a po drugie, musiałam przemyśleć strategię, co robić, jeśli tak się nie stanie… Potrzebowałam planu, przecież nie pojadę do syna po to, żeby popijać razem z nim i użalać się nad losem! Wymyśl jednak coś, człowieku… Cała ta historia była zupełnie nieprawdopodobna!
Jerzyk i Dorota poznali się dziesięć lat temu na wycieczce w Wenecji, troszkę, jak to się mówi, „chodzili ze sobą”, a właściwie jeździli do siebie, bo ona mieszkała w Krakowie. Wreszcie mój syn się oświadczył, został przyjęty i przeprowadził się do niej, bo, jak stwierdził, jemu wszystko jedno, gdzie żyje, skoro i tak pracuje zdalnie.
Sześć lat temu urodziła się moja wnuczka i wkrótce potem kupili domek pod miastem. Wydawało się, że ich życie to sielanka: dobre zarobki, widoki na przyszłość, zdrowe i mądre dziecko… Co, do licha, mogło się stać? Spokojny, niewychylający nosa z tłumaczeń Jerzyk i Dorota, która miała w sobie tyle szaleństwa, co chustka do nosa i nagle trach – no, nie da się tego pojąć, choćby nie wiem jak mózg wytężać! Kiedy w końcu dotarłam do domu syna, powitał mnie na progu z niedowierzaniem.
– Po co przyjechałaś? – spytał. – Stało się coś?
– Dzwoniłeś do mnie przedwczoraj w nocy i prosiłeś o pomoc – przypomniałam mu, na co burknął, że nie pamięta. – Możliwe – zgodziłam się. – Byłeś pijany jak bela. Teraz zresztą też nie wyglądasz najlepiej. Dorota nie wróciła?
Nie mieściło mi się to w głowie
Usiadł ciężko na tarasowym fotelu i ukrył twarz w dłoniach.
– Wszystko ci wygadałem? Co za ciota ze mnie, nie dziwię się, że żona mnie puściła w trąbę.
Położyłam torbę i weszłam do domu, nie było sensu gadać w taki sposób. Znalazłam herbatę, zaparzyłam cały dzbanek i wraz ze szklankami wyniosłam na taras. Usiadłam obok syna, a potem kazałam mu, żeby mi wszystko opowiedział, byle składnie.
– A co tu opowiadać, mamo? – Jerzyk wzruszył ramionami. – Powiedziała, że się zakochała, to wszystko! Nigdy w życiu się tak nie czuła, zostawia mi dom i dziecko i zaczyna nowe życie.
– Tak po prostu, bez uprzedzenia – nie mogłam w to uwierzyć, bo Dorota zawsze była taka zrównoważona, wręcz pozbawiona spontaniczności.
– Mamo – Jerzyk duszkiem wypił całą szklankę herbaty. – Wróciła po tygodniu z Włoch, miała być kilka dni w domu i jechać do Hiszpanii. Wiesz, ile została? Dwie godziny! Nawet nie zaczekała, aż Natalka wróci ze szkoły!
Zupełnie nic nie rozumiałam, to wszystko brzmiało jak scenariusz kiepskiej telenoweli! Rozumiem, że można się zakochać, ale żeby zostawić dziecko?
– Powiedziała, że Natalia jest bardziej związana ze mną, bo się nią zajmuję. Ona i tak wciąż była w rozjazdach…
– Zwariowała!
– A skąd, wszystko miała przemyślane. Poprosiła nawet, żebym to ja złożył pozew o rozwód, bo nie ma czasu!
– Powiedziałeś małej?
– Niby jak? Myśli, że mama oprowadza kolejną wycieczkę, a ja udaję, że nic się nie stało…
Szlag by nagły trafił wszystko!
Obiecałam Jerzykowi, że zostanę kilka dni i spróbujemy jakoś ogarnąć sytuację. Zapytałam, czy coś robił? Dzwonił do pracy Doroty dowiedzieć się, czy się zwolniła, kontaktował się z koleżankami? Może jego żona ma jakąś przyjaciółkę, która przemówiłaby jej do rozumu?
Syn powiedział, że ani myśli nikogo prosić, nie chce Doroty widzieć, nawet jakby przyszła na klęczkach. O rozwód też nie będzie wnosił, jemu do szczęścia niepotrzebny. Skończyły się czasy, gdy był chłopcem na posyłki! Najgorsze, jak stwierdził, to powiedzieć wszystko Natalce, zrobić to tak, żeby nie poczuła się odrzucona i niekochana.
– Nienawidzę tej pindy choćby za to, że zostawiła mi swoje brudy do prania – zacisnął pięści. – Mamo, jak mogłem być taki ślepy?!
Hmmm… Zawsze był trochę nieprzytomny, ledwo nos wychylał z tych swoich tłumaczeń. Nawet się ucieszyłam, gdy Dorota pół roku po narodzinach Natalii wróciła do pracy, bo pomyślałam, że dzięki temu Jerzyk stanie się bardziej rodzinny. I miałam rację, nauczył się gotować, sprzątać, a na brak opieki wnuczka też nie mogła narzekać. Z jednym Dorota miała rację: faktycznie mała była chyba bardziej zżyta z tatą niż z nią. Na szczęście nie musiałam odpowiadać na rozpaczliwe pytanie syna, bo Natalka właśnie wróciła ze szkoły.
– Babuniaaaa! – rzuciła mi się w ramiona. – Przyjechałaś!
– Aleś ty wyrosła, moja dziewuszko. – przytuliłam ją mocno.
Sięgnęła do plecaka i wyjęła bukiecik stokrotek, dzieląc je pomiędzy mnie a ojca, bo, jak stwierdziła, nie wiedziała, że potrzebne będą dwa. Bardzo to było miłe.
Przez resztę dnia dziewczynka wydawała się wesoła, chyba rzeczywiście nie zdawała sobie sprawy z powagi sytuacji. Podśpiewywała, co chwilę łapała tatę za rękę, pokazywała nam zeszyty, czytała… Wieczorem poprosiła, czy mogłaby ze mną spać. Zgodziłam się, czemu nie? Wpakowała mi się do łóżka z całym batalionem misiów i kazała sobie przeczytać bajkę. Słuchała, słuchała, potem położyła się i myślałam, że już zasnęła, aż tu nagle…
Zamurowało mnie
– Zostaniesz z nami na trochę babciu, dobrze? – szepnęła Natalia.
– Jeśli tylko chcesz, kochanie.
– Pewnie, że tak, tata jest strasznie smutny– westchnęła. – Czasem już nie mam siły go pocieszać.
Zastygłam w bezruchu:
– Czemu myślisz, że jest smutny? – zapytałam ostrożnie po dłuższej chwili.
– To ty nie wiesz? Mama od nas odeszła… Pomożesz tacie?
– Zrobię, co się da – obiecałam przez ściśnięte gardło. – Przysięgam, maleńka.
– Aha… babciu, a on nie ucieknie? Nawet jakbym była trochę niegrzeczna?
– Nawet jakbyś była całkiem nieznośna – pocałowałam ją. – Jesteś światłem jego życia.
Leżałyśmy przytulone do siebie, jak paciorki zerwanego różańca, które cudem spotkały się w zagłębieniu pościeli. Po chwili Natalia już lekko pochrapywała, a ja wysunęłam się spod kołdry i poszłam do kuchni, gdzie wciąż świeciło się światło.
Czytaj także:
„Poznałem dziewczynę na szybkich randkach i… oświadczyłem jej po 3 dniach. Tydzień później została moją żoną”
„Mój były miał mnie za głupią kurę domową, ale gdy zaczęli go ścigać windykatorzy, to do mnie przyleciał po pomoc”
„Jestem dziadkiem, matką i ojcem w jednym. Córka zostawiła mi na wychowanie wnuczkę, a ja już ledwo zipię”