„Syn jest 7 lat po ślubie, a dzieci ani widu, ani słychu. Podejrzewam, że synowa przyprawia mu rogi”

wścibska kobieta fot. Getty Images, Adrian Peacock
„Ludzie na wiosce, w której mieszkaliśmy, zaczęli już nawet gadać, czy Rafał nie ma kochanki albo czy nie jest bezpłodny. Nie podobały mi się te plotki. Prosiłam też męża o rozmowę z synem, ale ten nie chciał się tego podjąć. Zawsze unikał trudnych tematów, a cała odpowiedzialność spadała na mnie”.
/ 24.11.2023 22:00
wścibska kobieta fot. Getty Images, Adrian Peacock

Najgorsze są tajemnice, które mogą mieć przed tobą twoje własne dzieci. Nadmierna ciekawość może natomiast zniszczyć wspólne relacje.

Widziałam, że syn ją kocha

Pod koniec studiów mój syn poznał niezwykłą kobietę. Była modelką, dobrze zarabiała, była inteligentna i piękna. Bardzo się cieszyłam jego szczęściem, a gdy któregoś dnia obwieścił, że zamierza poprosić Anię o rękę, byłam z niego dumna. Stanowili piękną parę – smukłą i urokliwą. Oboje wysocy o wysportowanych sylwetkach, prezentowali się cudnie i do tego bardzo dobrze się dogadywali. Tworzyli idealną parę.

Syn wraz ze swoją dziewczyną zdecydowali się na ślub cywilny. Dziwiło mnie wtedy, że syn nie chciał ślubu kościelnego. Był bardzo wierzący – zresztą jak cała nasza rodzina. Tymczasem absolutnie nie był tym zainteresowany. Powiedział mi wówczas, że Ania nie należy do wierzących osób, a nie chce jej do niczego zmuszać. Z jednej strony pochwalałam tę decyzję, z drugiej jako gorliwa katoliczka, źle się z tym czułam. Mój mąż zresztą też. Nie mieliśmy jednak innego wyjścia, jak pogodzić się z wyborem dzieci.

Ślub odbył się nad brzegiem jeziora w lipcu. Pogoda dopisała, a okoliczności przyrody były cudne. Ciepło, acz nieupalnie, zielono, pięknie, cudownie. Zdjęcia ze ślubu i wesela mogłyby trafić do kalendarza. Wszystko było idealnie.

Tyle lat po ślubie, a dzieci nie ma

Postanowiłam porozmawiać z synem na ten temat. Ludzie na wiosce, w której mieszkaliśmy, zaczęli już nawet gadać, czy Rafał nie ma kochanki albo czy nie jest bezpłodny. Nie podobały mi się te plotki. Prosiłam też męża o rozmowę z synem, ale ten nie chciał się tego podjąć. Zawsze unikał trudnych tematów, a cała odpowiedzialność spadała na mnie. Ot… mężczyzna…

Pewnego dnia zatem, gdy Rafał wpadł do nas w odwiedziny sam, bez Ani, usiadłam z nim na ganku na dworze i zaczęłam rozmowę. Było piękne, jesienne popołudnie. Zrobiłam nam po kubku herbaty i powiedziałam:

– Rafałku, ja wiem, że możesz powiedzieć, że to nie moja sprawa, ale… wiesz… lata lecą, a my byśmy dziadkami chcieli być… dożyć zobaczenia wnuków…

– Skoro wiesz, że to nasza sprawa, to po co pytasz? – uciął szybko Rafał i nawet na mnie przy tym nie spojrzał. Jego wzrok błądził gdzieś w oddali.

– No ale rozmawialiście o tym z Anią?

Jest nam dobrze tak, jak jest – uciął po raz kolejny. Westchnęłam i zamilkłam, ale jednak dalej nie dawało mi to spokoju.

– Synu, wiesz…, jeśli któreś z was ma problem, to są dzisiaj różne metody leczenia…

– Mamo, przestań – powiedział już bardziej agresywnie i lekko podniesionym tonem. Tym razem spojrzał też na mnie, a po jego oczach widać było, że zaczyna być zdenerwowany. Ustąpiłam więc, bo nie chodziło mi przecież o to, żeby się z nim pokłócić.

Rafał pojechał do domu, a ja długo myślałam nad naszą rozmową. Dziwiło mnie, że syn tak gwałtownie zareagował. Do tej pory mogliśmy rozmawiać o wszystkim. Opowiadał mi przecież o miłości do Ani, o planach zaręczynowych, o ślubie, a tu napotkałam tak duży opór. Doszłam do wniosku, że problem musi być po stronie synowej i może po prostu nie chce powiedzieć czegoś przeciwko żonie.

Miesiąc później jechaliśmy do syna na weekend, bo skończyli remontować dom i zaprosili nas do siebie. Pomyślałam, że będzie to też idealny moment, by zacząć taką rozmowę. Będę musiała tylko poczekać, aż zostaniemy same.

W sobotę wieczorem, po kolacji, poszłyśmy z Anią zmywać do kuchni. Panowie natomiast zostali w pokoju, gdzie oglądali mecz. Dochodziły do nas krzyki kibicujących mężczyzn.

– Anusia, chciałam z tobą o czymś porozmawiać…

– Tak? – zapytała, wycierając talerz i odkładając go na półkę.

– Wiesz, jesteście już Rafałem 7 lat po ślubie, a my chcielibyśmy wnuki jeszcze zobaczyć…

Ania oparła się o blat, skrzyżowała ręce na piersi i powiedziała:

– I co powiedział, jak go mama o to zapytała?

– Że to nie moja sprawa…

No to wyjął mi to z ust – powiedziała, puściła oczko i wróciła do wycierania naczyń.

Byłam zawiedziona, że po raz kolejny moja próba wpłynięcia na dzieci nie powiodła. Ta tajemniczość sprawiała jednak, że tym bardziej chciałam dowiedzieć się, o co chodzi.

Sekret mojej synowej złamał mi serce…

Po weekendzie wróciliśmy do domu. Próbowałam rozmawiać z mężem o moich wątpliwościach, ale i on zbył mnie milczeniem. Skomentował tylko, że skoro syn mówi, żeby się nie mieszać, to trzeba to uszanować. No niby tak…, ale co jeśli nie mają odwagi zawalczyć o rodzinę? A mogliby mieć dzieci?

Dwa dni później wracając ze sklepu, spotkałam moją sąsiadkę. Usiadłyśmy i rozmawiałyśmy chwilę. Gdy tematy zeszły na dzieci, podzieliłam się moimi obawami. Ona pokręciła głową i powiedziała:

– Naprawdę nie wiesz, czemu nie mają dzieci?

Popatrzyłam na nią i tylko pokręciłam głową w milczeniu. Westchnęła i powiedziała:

– Jak wiesz, moja siostra mieszka niedaleko domu rodzinnego Ani…

– Wiem – powiedziałam i patrzyłam na nią, nic nie rozumiejąc, a ona siedziała w milczeniu. Po chwili rzekła:

– Ania była kiedyś mężatką i była w zaawansowanej ciąży. Jechali gdzieś razem z mężem, nie wiem, gdzie, ale mieli poważny wypadek. W jego wyniku on zginął na miejscu, a ona straciła dziecko.

Zrobiło mi się słabo… zrozumiałam, dlaczego nie chcieli o tym rozmawiać. Z drugiej strony – byłam najbliższą osobą, więc powinni mi o tym powiedzieć.

– Rafał wie?!

– Moim zdaniem wie, choć poznali się później – powiedziała sąsiadka.

– Kiedy to było?

– Z 13 lat temu, Ania była wtedy jeszcze na studiach.

Zaczęły do mnie docierać, czemu nie wzięli ślubu kościelnego… Pewnie nie przebolała tamtej straty. Zresztą nie wiem, czy kiedykolwiek można pogodzić się z czymś takim. Wszystko zaczęło się układać w spójną całość. Jasne się stało, dlaczego nie chciała dzieci…

Zrozumiałam też od razu, dlaczego nic nie mówili i dlaczego zachowali to w tajemnicy. To nie są informacje, którymi łatwo się jest podzielić. Tymczasem jednak wiedziały o tym osoby postronne – sąsiadki! Czułam się wykluczona i pominięta. Z drugiej strony nic dziwnego, że o tym wiedziały, a szczególnie ta z nich, która mieszkała nieopodal. Po prostu widywała całą rodzinę.

– Dobrze się czujesz? Bardzo zbladłaś – powiedziała moja rozmówczyni.

– Ta informacja… mnie zaskoczyła… dość mocno…

– Nic dziwnego – powiedziała, kiwając głową. – To straszna tragedia i Ania nigdy się z niej nie otrząsnęła, ale dobrze, że zakochała się w twoim synu. Ma jeszcze szansę na szczęśliwe życie.

Mąż mówił, że mam nie poruszać tematu

Po powrocie do domu opowiedziałam mężowi, czego się dowiedziałam. Był zdruzgotany i miał łzy w oczach. Zabronił mi poruszać więcej ten temat i kazał uszanować prywatność dzieci. Ja niestety nie potrafiłam utrzymać języka za zębami.

Tydzień później przyjechali do nas Rafał z Anią. Gdy siedzieliśmy po obiedzie nad kawą i ciastem, powiedziałam:

– Kochani wiem już, co wpływa na waszą decyzję o dzieciach. Ja wiem, że to tragedia, której nie da się zapomnieć, ale zegar tyka również wam… – w tym momencie Ania zerwała się z płaczem i wybiegła z pokoju. Syn pokręcił głową, westchnął i poszedł za nią.

– Musiałaś, co? – powiedział mąż i też wyszedł z pokoju.

Czułam ogromny ból. Kołatały się we mnie sprzeczne uczucia. Chciałam pomóc dzieciom uporać się z problemem, by jednak zdecydowali się na potomstwo, bo nie ma nic ważniejszego w życiu. Wiedziałam jednak, że mają też rację i że przegięłam.

Od tego czasu synowej w zasadzie nie widywałam. Przy okazji różnych świąt czy rodzinnych spotkań, jeśli nie było to konieczne, Ania w ogóle nie przyjeżdżała. Natomiast Rafał od tego czasu jest dla mnie oschły i też niewiele ze mną rozmawia. Żałuję, że nie posłuchałam męża. Wnuków nie ma i raczej nie będzie, a dodatkowo zniszczyłam nasze wspólne relacje.

Czytaj także:
„Macocha bez naszej zgody skremowała ojca, bo podobno taką miał wolę. Jestem pewna, że chciała w ten sposób coś ukryć”
„Matka to kobieta z piekła rodem. Była zazdrosna o moją dziewczynę i chciała się jej pozbyć”
„Córka chce prosić przyjaciółkę, by była urodziła jej dziecko. Jestem pewna, że zięć maczał w tym palce”

Redakcja poleca

REKLAMA