Moja córka wychowuje syna sama. Tata Antosia zniknął z horyzontu, gdy syn jeszcze nawet nie chodził. Płaci alimenty, ale z dzieckiem nie chciał i nie chce mieć nic wspólnego. Ojcostwo okazało się „nie być jego rzeczą”. Pomagam Ani, jak mogę. Staram się zastąpić wnukowi ojca. To ja nauczyłem Antka jeździć rowerem, to ze mną kopał piłkę w parku i składał samoloty. Gdy się urodził, miałem 50 lat, byłem sprawny i zdrowy. Teraz Antek ma już 17 lat, i na szczęście do sportów i szaleństw ma kolegów.
Ze mnie już by nie miał pożytku
W krzyżu łupie, biodro boli… Szkoda słów. Od zawsze jednak mamy z wnukiem świetny kontakt. Udawało mi się z niego nieraz wydobyć to, czego Ania nie była w stanie. Gdy miał 12 lat i zaczął się dziwnie zachowywać (zamyślał się, nie słyszał, co się do niego mówi, a przed wyjściem do szkoły kwadrans wybierał koszulkę), to mnie się zwierzył, że zakochał się w pewnej Ninie. Trzy lata temu sprawa wydawała się poważniejsza. Antek wracał ze szkoły smutny, rano marudził, że jest chory. Gdy Ania zauważyła, że na przedramieniu ma siniaki, próbowała się dowiedzieć, czy ktoś go krzywdzi.
Antek nic nie chciał powiedzieć. Dopiero mnie się przyznał, że przed szkołą osiłki z osiedla zabierają dzieciakom pieniądze na obiad. Antek próbował się postawić, więc mu wykręcili ręce. Porozmawiałem z dyrektorem, pojawiły się przed szkołą policyjne patrole i zapanował spokój. Teraz Antek jest prawie dorosły. Nie możemy na niego narzekać. Uczy się całkiem dobrze, trenuje koszykówkę, jest dobrze wychowany, kłania się sąsiadom i przepuszcza w drzwiach kobiety. Nie upija się (ale piwko z dziadkiem czasem wypije), nie pali (albo nic o tym nie wiemy), nie rozrabia. Tyle że od kilku tygodni dzieje się z nim coś dziwnego. Mamie odpowiada monosylabami, wieczorami znika i wraca dużo później niż zwykle…
– Tata, nie wiem, co robić. Dziś jak sobie robił kanapki, zauważyłam, że mu się ręce trzęsą. Dzieje się coś złego, ale on nic nie chce mówić – skarżyła mi się córka w ubiegły weekend.
Zajrzałem do jego komórki, musiałem
Zabrałem Antka na sushi. Próbowałem coś z niego wyciągnąć. Bezskutecznie. Mówił, że się stresuje szkołą.
– Takie tam drobiazgi, nie martw się o mnie, dziadku – zbył mnie.
A kilka dni temu Ania zadzwoniła do mnie rano w histerii.
– Tata, on się w coś wplątał, mówię ci! Dziś w nocy ktoś do niego zadzwonił. Obudziłam się. Była trzecia nad ranem. I Antek gdzieś wyszedł. Wyjrzałam przez okno. Miał ze sobą plecak. Rano mi powiedział, że nie mógł spać i poszedł na spacer.
Postanowiłem zajrzeć na Facebooka wnuka. Antek założył sobie konto kilka lat temu. Bardzo chciał mieć znajomych, więc mi też założył konto. Miałem nadzieję, że o mnie zapomniał i nie odciął od swojego konta. Udało się. Ciągle miałem pełen dostęp. Jednak nic szczególnego tam nie znalazłem. Jakieś memy, filmiki, linki do piosenek… Znalazłem też zdjęcia z imprez. Dowiedziałem się, że Antek jednak popala papierosy, a może i trawkę. I że jednak zna różne tzw. brzydkie słowa… I tyle.
Poza tym normalnie. W sobotę wnuk miał u mnie nocować. Jak zwykle oglądaliśmy w nocy NBA, a on przez cały czas nerwowo patrzył w komórkę. Każde moje pytanie zbywał jakimś żartem. Ale ani razu nie spojrzał mi w oczy… Gdy poszedł się kąpać, zauważyłem, że komórka została na kanapie. Wiem, że nie powinienem tego robić, że naruszyłem jego prywatność. Ale byłem zdesperowany. Sięgnąłem po telefon. Najpierw zajrzałem do rejestru rozmów. Trzy dni temu o 2.55 zadzwonił do niego niejaki Robek. Wszedłem w SMS-y. Przez ostatnie dni Antek korespondował głównie z tym Robkiem. I jeszcze z Norbertem i niejakim Przemo. Zapisałem sobie ich numery. I zacząłem czytać.
„Przynieś dziś przesyłkę. Natychmiast”. „Przesyłkę nadaj do Przemo”. Trafiłem też na pogróżki: „Jak komuś piśniesz słowo, to wiesz co”. Więcej nie zdążyłem przeczytać, bo Antek wyszedł z łazienki. Ale zacząłem się bardzo niepokoić.
Czy mój wnuk handluje czymś nielegalnym?
Jeśli nie – to o co chodzi? Antka już o nic nie pytałem. Jednak w niedzielę o wszystkim opowiedziałem córce.
– Powinniśmy iść na policję? Co robić? – Ania zaczęła panikować.
– Na razie nic nie rób. Najpierw ja porozmawiam z Jarkiem. Pamiętasz, on był policjantem. Może coś doradzi – postanowiłem.
Kolega zgodził się ze mną, że sprawa wygląda poważnie.
– Obawiam się, że Antek wpadł w bardzo złe towarzystwo. Jakiś gang może? – zastanawiał się.
Wziął ode mnie numery telefonów Robka, Norberta i Przema.
– Mam jeszcze paru kolegów, poproszę, żeby je sprawdzili.
Zadzwonił wieczorem.
– Nie mam dobrych wiadomości. Ten Robek to złodziej samochodów. Odsiedział już jeden wyrok. Po wyjściu zniknął z radarów policji, ale chłopcy nie wierzą w jego resocjalizację. Tylko jest dużo ostrożniejszy. Ta sprawa chyba jest poważna. Dla dobra Antka powinieneś go nakłonić, żeby porozmawiał z policją. Bo to się może dla niego źle skończyć.
Rany, miałem się przyznać wnukowi, że grzebałem w jego telefonie? Straci do mnie zaufanie, to pewne. Lecz nie miałem innego pomysłu. Za bardzo się o niego bałem. Pojechałem do mieszkania córki i wnuka. Zamknąłem się z Antkiem w pokoju. Wszystko mu powiedziałem. Spojrzał na mnie z wyrzutem.
– Jak mogłeś, dziadku – westchnął, a po chwili… popłakał się.
Zawołałem Anię.
– Antek, musimy iść na policję. Jarek dał mi kontakt do swojego kolegi. Nie wiem jak, nawet nie wiem, w co się wmieszałeś, ale na pewno jeszcze nie jest za późno!
– Dziadku, ja nie mogę. Oni skrzywdzą Asię… Oni nie mają sumienia – Antek nie przestawał łkać.
– Asia to przyjaciółka z klasy – wyjaśniła mi Ania. – Oni mają jej zdjęcie. Takie prywatne. Wykradli je. Zapowiedzieli, że jak pisnę słówko, to je roześlą do wszystkich w szkole i wrzucą do netu. Szantażują mnie, bo myślą, że jesteśmy parą. To nie tak, ale ja… ja bardzo ją lubię. Nie mogę jej tego zrobić.
– Antek, słuchaj. Powiedz, co oni planują, a policja sobie z nimi poradzi. Zabierze im telefony, komputery – nic nie będą w stanie zrobić. Tylko musisz wszystko opowiedzieć.
Antek w końcu dał się przekonać
Pojechaliśmy do kolegi Jarka do domu. Zaparzył nam herbatę i poprosił, żeby Antek na spokojnie, wszystko po kolei opowiedział.
– Tego Roberta znałem z widzenia. Mieszkał na naszym osiedlu, zanim go wsadzili. Potem zniknął. Miesiąc temu urządziliśmy sobie imprezę na działce rodziców Maćka. Ognisko, grill, piwko. Nagle zjawił się Robek z kolegami. Wyglądali tak, że nikt nie miał odwagi ich pogonić. Rozwalili nam imprezę. Asia wyjęła telefon, żeby zadzwonić po taksówkę. Nie zdążyła. Telefon wyrwał jej jeden z tych gości. Rechocząc, zaczął przeglądać jej zdjęcia. Aśka chciała mu wyrwać telefon, ale Robek ją przytrzymał. Stanąłem w jej obronie, ale nie miałem szans. Wziąłem ją za rękę i odciągnąłem na bok. Kolesie nagle zaczęli rechotać głośniej i coś sobie pokazywać.
Zbladłem. Naprawdę dzieciaki robią takie rzeczy...?
– Wtedy nie wiedziałem, o co chodzi. Tydzień później przed blokiem zaczepił mnie Robek. Pokazał mi zdjęcie, które zgrał z telefonu Asi. Selfie zrobione w łazience. Tłumaczyła mi potem, że nie wie, co jej strzeliło do głowy… „Jak nie chcesz, żeby fotka twojej dziewczyny trafiła do sieci, to musisz nam pomóc”. Okazało się, że Robert i jego kumple ciągle trudnią się kradzieżą samochodów. Ale wyraźnie znudziły im się metody na koło czy wypadek. Postanowili uprościć swój biznes. Robek zdobył gdzieś pistolet. Przykładali go ofierze do głowy, grzecznie prosili o kluczyki i dokumenty, i po sprawie. Policja ma jednak Robka ciągle na oku. Wolał nie ryzykować. I do tego byłem mu potrzebny ja. Miałem przechowywać pistolet u siebie i dostarczać im, jak tylko poproszą. Tak dziadku, ta „przesyłka” z SMS-ów to pistolet. Mogę powiedzieć, gdzie zawsze kazali mi go przynosić. Potem czekałem tam. Gdy wracali, zabierałem broń znowu do domu.
Nie wiedziałem, śmiać się czy płakać
Mój wnuk trzymał w domu pistolet. Prawdziwy. Aż mi ciarki przechodziły na samą myśl o tym. Ale nie był przestępcą. Nie kradł, nie sprzedawał narkotyków, nikogo nie skrzywdził. A tego bałem się najbardziej. Policjant obiecał, że jeżeli Antek pomoże rozbić szajkę, nie grozi mu żadna kara.
– I nie martw się o Asię. Będziemy mieć nakazy rewizji. Gdy tylko nakryjemy ich na gorącym uczynku, zabezpieczymy telefony, komputery. Zresztą nie będą mieć czasu zajmować się wysyłaniem fotek. Będą mieć poważniejsze sprawy na głowie.
Antek dał się przekonać. Kilka dni później dostał znowu polecenie dostarczenia broni i zawiadomił policję. Sprawy potoczyły się szybko. Policjanci śledzili złodziei. Zatrzymali wszystkich w czasie napadu z bronią w ręce. Panowie raczej prędko nie wyjdą na wolność. Antek mówi, że nie ma do mnie żalu. Nawet mi podziękował, że pomogłem mu się wyplątać z tego ambarasu… Czuję jednak, że stworzył się między nami dystans. Ale wiem, że było warto. Zdążyłem.
Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”