Pod koniec zeszłego roku nasza sytuacja uległa zmianie i niespodziewanie znaleźliśmy się na granicy bankructwa. Wystarczyło naprawdę niewiele – mój szef zdecydował się na obniżkę stawek za projekty, a jeden z klientów firmy mojego męża nie zapłacił faktury. Zastanawiałam się nad naszymi domowymi wydatkami, kiedy Marek oznajmił:
– Koniec żartów. Nadszedł czas, aby przypomnieć twojemu bratu o długu, który ma wobec nas.
To nie było takie proste
No tak. Dla Marka wszystko jest proste – wystarczy poprosić Jaśka o spłatę pożyczki i voila. Tymczasem to nie jest tak oczywiste, szczególnie gdy chodzi o rodzinę... To trudne. Niemniej jednak nie znalazłam innego rozwiązania, więc zdecydowałam się poczekać na właściwy moment, żeby sprytnie podejść brata. Musiałam załatwić to w sposób dyplomatyczny.
– Oczywiście – sarknął mąż. – Ty bawisz się w wielką dyplomację, a w międzyczasie komornik nas zlicytuje. Wydaje mi się, że nadszedł już czas, aby rodzina przestała nas traktować jak bogaczy. Czy oni nie słyszeli o kryzysie?!
Zapewne słyszeli, ale wszyscy pracowali w budżetówce, więc pewnie mało ich to obchodziło. Każdego miesiąca dostawali pensje i nie musieli się przejmować dodatkowymi zleceniami czy wzrostem podatków.
Jednak, gdy moja córka doznała podczas treningu niezbyt poważnej, ale kosztownej kontuzji, zebrałam się na odwagę.
Poprosiłam brata o zwrot kasy
Gdy w styczniu, spotkaliśmy się na urodzinach mamy, prosiłam Janka, aby nam zwrócił pieniądze, bo już prawie nie mamy, za co żyć. Mój brat patrzył na mnie jak na wariatkę:
– Ale co ty sobie Wanda myślisz? Że ja śpię na pieniądzach? Jak będę miał, to ci oddam.
No, i się wściekłam! Zaledwie trzydzieści minut temu jego małżonka przechwalała się, że kupili zestaw mebli do salonu!
– Przykro mi, ale nie mogę już dłużej czekać – powiedziałam stanowczo. – Dwa lata to chyba wystarczająco długi okres. Poza tym naprawdę mamy problemy.
– Och, wyluzuj, siostrzyczko. Przecież nie jestem czarodziejem! Do tej pory sobie radziłaś, więc i teraz sobie poradzisz. Głowa do góry – poklepał mnie serdecznie po ramieniu.
– Myślisz, że ja żartuję, tak?! – ciśnienie poszybowało mi w górę. – Mam komornika na karku! Marek nie ma nawet na opłacenie składek ZUS.
Szukał wymówek
Każda rozsądna osoba w jego sytuacji, przeprosiłaby za opóźnienie i przynajmniej podjęła próbę negocjacji warunków spłaty, na przykład ustalając wysokość rat. Jednak mój młodszy brat raczył jedynie stwierdzić, że nie powinnam liczyć na żadną pomoc, ponieważ w maju jego syn ma komunię, a to wiąże się z wieloma wydatkami. Nawet gdyby chciał, nie jest w stanie mi pomóc. A następnie jeszcze się obraził.
– Oczywiście, tak jest najłatwiej – zdenerwował się mój mąż. – Przemądrzały, rozpieszczony bachor!
Nie wstawiłam się za Jaśkiem, bo czy mój mąż nie miał racji? Naprawdę zachowywał się jak dziecko! Zignorował urodziny naszej córeczki, nie złożył jej nawet życzeń przez telefon, a kiedy ja trafiłam do szpitala, nawet nie zapytał, jak się czuję.
Marek w międzyczasie dostał całkiem dobre zlecenie, Anetka uzyskała zaś odszkodowanie za wypadek. To pozwoliło nam nieco ustabilizować naszą sytuację finansową. Na chwilę wszystko się uspokoiło. Ale tylko do wczoraj, kiedy to zadzwonił do mnie mój kuzyn z Karpacza, przypominając mi, że za miesiąc będzie komunia syna Jaśka, którego oboje jesteśmy chrzestnymi.
Byłam zaskoczona
Wygląda na to, że mój brat już wysłał mu zaproszenie na uroczystość, wraz z dołączoną informacją z propozycją prezentu.
– Wanda, nie stać mnie na laptopa – przyznał kuzyn. – Chyba że zdecydujemy się go kupić razem…
Zadeklarowałam, że oddzwonię do niego po konsultacji z małżonkiem. Nie wiedziałam co zrobić w tej sytuacji.
– Nie zrobimy nic – oznajmił zdecydowanie Marek, wracając z pracy.
– Nawet nie dostaliśmy zaproszenia, a ty się tym martwisz?
– Może listonosz je zgubił? – nie mogłam zrozumieć, jak to możliwe, że mój brat pominął mnie w tak istotnej sprawie.
– No pewnie.
– A może Jaś nie pamiętał, żeby je wysłać... – zastanawiałam się.
– Nie nazywaj go "Jaś", na miłość boską! To już dorosły facet!
Rzeczywiście. No więc, co mogłam powiedzieć kuzynowi? Odczekałam jeszcze parę dni, ale żadne zaproszenie na komunię nie przyszło.
Było mi żal chrześniaka
– Co my teraz zrobimy? – zapytałam w końcu męża.
– Chyba nie zamierzasz się tam wpraszać? – odparł pytaniem na pytanie.
Nie zamierzam się wpychać nigdzie na siłę, ale chyba nie mogę zignorować faktu, że to komunia, prawda? Co by pomyślał biedny Bartuś, gdyby jego chrzestna nie przyszła do kościoła? W końcu ten dzieciak jest niewinny w całej tej sytuacji! Nie jego wina, że ma lekkomyślnego tatę. Jedno było pewne: nie będzie żadnej zbiórki na laptopa. Ja już wpłaciłam swoją część, wygląda na to, że bez możliwości zwrotu, a jeżeli brat zdecydował się zainwestować te pieniądze w coś innego – to jest jego decyzja. Dodatkowo nie mam pieniędzy na kolejny prezent. Taka jest prawda.
Zatelefonowałam do kuzyna, ponieważ wiedziałam, że denerwuje się całą sprawą, i przekazałam mu moją decyzję. Nie było łatwo, ponieważ chyba szukał inspiracji i bardzo chciał wiedzieć, co kupimy dziecku. Odprawiłam go z kwitkiem, starając się, aby sprawa nieporozumienia z bratem nie wyszła poza nasze grono. Nie rozmawialiśmy zbyt długo.
Mąż się złościł
– Czemu na miłość boską, kryjesz tego nieudacznika? – z kuchni Marek podsłuchiwał naszą rozmowę. – Ja bym powiedział, że nie otrzymałem zaproszenia. Nawet, jeśli się tam nie pojawisz, i tak cię obgada przed rodziną. Przecież jakoś będzie musiał wyjaśnić brak chrzestnej na ceremonii, prawda? Nie sądzisz, chyba że przyzna się do błędu, deklarując publicznie, że zerwał kontakt z jedyną siostrą, tylko po to, żeby nie zwracać jej kasy?
– Nie wiem, co mam myśleć – te uwagi Marka zaczęły mnie irytować. – Zwłaszcza, że i tak musimy iść na tę komunię.
– Ja na pewno tam nie pójdę – zdecydowanie oznajmił mój mąż. – Masz to, jak w banku. Nie zamierzam się pchać tam, gdzie mnie nie chcą.
– Pomyśl o Bartku – zaapelowałam. – To naprawdę fajny chłopiec. Nie zasługuje na to, abyśmy mu psuli humor w tak ważnym dla niego dniu.
– Oczywiście, że nie – przyznał Marek. – Dlatego właśnie nie rozumiem, dlaczego jego rodzice próbują to zrobić. Może to jakaś nowa strategia wychowawcza? To już ich problem...
– Też wymyśliłeś – westchnęłam, czując się bezradna.
Musiałam to zrobić
Uwielbiam mojego męża, to na ogół świetny facet, ale kiedy się na coś uprze, to nie ma zmiłuj. Nie było sensu nawet próbować go przekonać.
Mimo to chciałam pojechać na komunię w ciemno, bo przecież nie mogę tak po prostu odpuścić! Przyjęłam rolę chrzestnej mojego siostrzeńca, co wiąże się z pewnymi obowiązkami!
– No nie wierzę – mój mąż był nieugięty. – Ty, Wanda, zdecyduj sama, jesteś przecież dorosła.
Dorosła, dorosła, łatwo mu tak mówić! Ale co mam zrobić, aby moje sumienie było czyste? Jestem zła na brata, ale czy powinnam karać za to jego dziecko? To nie jest fair.
Czytaj także: „Szef całkowicie zmienił moje życie. Najpierw wylądowaliśmy w łóżku, a potem zatrudnił mnie jako żonę”
„Córka męża myśli, że jestem z nim dla kasy. Nie wierzy, że nie jestem pazerna jak jej matka”
„Oddałam mężowi serce, a on wyczyścił mi konto i zwiał. Już od dawna grzał sobie miejsce w łóżku kochanki”