„Starzy ludzie ciągle tylko narzekają. Obiecałam sobie, że taka nie będę. I słowa dotrzymam!”

kobieta którą denerwują równolatkowie fot. Adobe Stock, surkin_son
Starzy ludzie mają chyba za dużo czasu i dlatego wciąż marudzą. Ja taka nie jestem, choć mam już swoje lata.
/ 14.06.2021 14:52
kobieta którą denerwują równolatkowie fot. Adobe Stock, surkin_son

Od kiedy zmarł mój mąż, mieszkam samotnie. Nie przepadam za sąsiadami z mojej kamienicy, bo okropnie się zestarzeli. Za każdym razem, kiedy kogoś spotykam, muszę wysłuchiwać biadolenia na zdrowie, wysokie ceny i niskie emerytury. Moja sytuacja jest podobna, też mogłabym narzekać. Jednak ja z natury jestem pogodna i optymistyczna. Dlatego nie lubię słuchać nieustannego narzekania sąsiadów. Nikomu się jeszcze w życiu nie polepszyło od ciągłego zrzędzenia.

Pewnego razu, gdy wracałam ze spaceru, minął mnie na klatce schodowej jakiś młody człowiek. Potem usłyszałam, jak piętro wyżej otwiera drzwi kluczem. „Mieszka tutaj?” – zdziwiłam się. „Całe szczęście, że wprowadził się ktoś młody do tego domu starców. Może doda trochę życia temu ponuremu towarzystwu” – pomyślałam zadowolona.

Po około trzech tygodniach usłyszałam wieczorem głośną muzykę. Dobiegała z piętra, gdzie od niedawna mieszkał młodzieniec. Najwyraźniej zrobił imprezę. Trudno mi było zasnąć, ale nie interweniowałam. „W końcu młodość ma swoje prawa. A jedna noc to nie dramat ” – pomyślałam.

Jednak moi sąsiedzi, widać, ciężko to przeżyli, bo nazajutrz wybuchła afera. Co chwilę przychodził do mnie ktoś, skarżąc się na hałasy i szukając u mnie poparcia.
– Przecież to tylko jeden raz. Chłopak mieszka tu od trzech tygodni. Wcześniej nie przeszkadzał – tłumaczyłam.
Jak grochem o ścianę.
Starsi ludzie mają to do siebie, że ciągle na coś narzekają – powiedziałam w końcu Kowalskiej. – Więcej marudzenia niż cała historia jest warta.
– Ale on jest tak bezczelny, że nawet nie otwiera mi drzwi, kiedy do niego dzwonię – gorączkowała się sąsiadka.
– Może pracuje? Nie jest przecież emerytem jak my – broniłam chłopaka.
– Po takiej bibie nikt normalny nie miałby siły iść do pracy. Raczej leży pijany i ma nas w nosie.
– Może powinnaś zostać detektywem, skoro tak bardzo lubisz snuć domysły – zdenerwowałam się.
– Ciebie nigdy nic nie obchodzi i nic ci nie przeszkadza – syknęła Kowalska.
– To zupełnie odwrotnie niż u ciebie – odcięłam się.

Kilka dni później wybuchła kolejna afera związana z młodym człowiekiem. Z jego mieszkania zaczęło bowiem dobiegać szczekanie. Lubiłam zwierzęta. Sama chętnie wzięłabym psa, ale zdrowie mi nie dopisywało. Poza tym, kto by się nim zajął w razie mojej śmierci. Czworonóg młodzieńca ujadał jednak przez cały dzień – najwyraźniej z tęsknoty. To był powód do kolejnej serii skarg. W końcu zwołano zebranie lokatorów. Pomyślałam, że pójdę na nie, aby stanąć w obronie młodzieńca. Najwięcej do powiedzenia miała Kowalska:
– Ten pies jest nie do zniesienia. A gówniarz, który się do nas wprowadził udaje, że nie słyszy dzwonka. Na pewno jest w domu.
– Pies nie szczeka w nocy, chyba dlatego, że nie jest sam – zabrałam głos.
– Może w takim razie ktoś z nas weźmie go do siebie w ciągu dnia – zaproponowałam. – I tak nie mamy nic roboty.
– Ja mam dużo różnych zajęć – oburzyła się Kowalska. –  Zażądajmy od właściciela kamienicy, aby wyrzucił psa. Jedna osoba nie może zatruwać życia pozostałym.
– Życia?! Chyba pierdzenia w kanapę – wkurzyłam się. – A psa mogę wziąć ja.

Wieczorem, gdy ucichło szczekanie, poszłam w odwiedziny do nowego lokatora. Otworzył wyraźnie zmęczony.
Pana pies wyje z tęsknoty przez cały dzień. Może go pan zostawiać u mnie. Będę miała towarzystwo.
– Dziękuje bardzo. Znalazłem go błąkającego się po ulicy i nie miałem serca oddać do schroniska. Dużo pracuję i trudno mi się nim opiekować. Jestem Marcin. Proszę, niech pani wejdzie.

W ten sposób mam w domu towarzystwo psa w tygodniu. A w weekendy goszczę na obiedzie Marcina, który okazał się bardzo miły. Wystarczyła odrobina dobrej woli, by rozwiązać problem. Ale moi sąsiedzi zapewne znajdą sobie zaraz jakiś inny powód do narzekania.

Czytaj także:
„Przez pracę kuratora straciłem wiarę w młodzież. Nie chcę mieć własnych dzieci, bo boję się, że wyrosną na przestępców”
„Była żona porwała naszą 7-letnią córkę za granicę. Znalazła nowego gacha i postanowiła wykreślić mnie z jej życia”
„Szef ma mnie za idiotkę, którą można wykorzystać do wszystkiego. I chyba nią jestem, bo się na to zgadzam”

Redakcja poleca

REKLAMA