Opiekowałam się wieloma pacjentami, ale nie wszystkich z nich wspominam z wdzięcznością. Rozumiem, że ludzie skupieni na swoich dolegliwościach mogą nie zawsze być przyjaźni, ale nie znoszę bezpodstawnego złośliwego zachowania i usilnego dążenia do dokuczania innym. Kazimierz był mistrzem w obu tych dziedzinach, a jego ulubionym hobby było psucie życia swojej rodzinie.
Nie rozumiałam jego złości
– Wiem, że umie pan być sympatyczny, gdy tylko się pan postara –mówiłam mu, zwracając mu uwagę raz za razem. – Czy nie obawia się pan, że zniechęci pan rodzinę do pomocy?
– Są w stanie znieść wszystko, bo obliczyli, że niebawem skończy się mój czas, i chcą po prostu to przeczekać – odparł z przekąsem Kazimierz. – Więc niech mi siostra nie odbiera tej ostatniej formy rozrywki, jaką jest dla mnie boksowanie się z nimi.
Kazimierz, będący pacjentem o skomplikowanej sytuacji zdrowotnej, miał na swoim koncie 85 lat i sporo dolegliwości, w tym ostatnio alergiczne. Nie byliśmy jednak w stanie zidentyfikować, co wywoływało u niego reakcje alergiczne, ponieważ odmawiał poddania się badaniom. Ignorował symptomy, które napawały strachem jego bliskich.
– Staram się kontrolować to, co je, ale on potajemnie coś zawsze przekąsi – opowiadała znużona nieustającym konfliktem z wujkiem siostrzenica. – Proszę, niech pani mu przemówi do rozsądku, bo słucha jedynie pielęgniarek.
Powinien trochę docenić ich wysiłki
Każdorazowo, kiedy odwiedzałam Kazimierza, starałam się mu uświadamiać, jakie skutki może przynieść zignorowanie choroby.
–Której choroby? –odpowiadał Kazimierz z nutą ironii, obserwując niezadowolonym wzrokiem siostrzenicę, która krzątała się po pokoju. –Czy siostra zauważyła, jak bardzo Kaśka się stara? Nawet moja skóra na plecach reaguje na to. Zawsze mam tak, kiedy wyczuwam fałsz. Stała się tak opiekuńcza, kiedy moje zdrowie się pogorszyło. Adam, mój siostrzeniec, nagle zaczął mnie zauważać i często do mnie wpada, czasem z dziećmi, których nie potrafię odróżnić, odkąd dorosły. Wcześniej praktycznie ich nie widziałem. Nicponie!
– Kazimierzu, to nie jest w porządku – wyraziłam swoje oburzenie. –Ma pan cudowną rodzinę, która troszczy się o pana na każdym kroku. Rzadko spotykam wśród moich pacjentów tak oddanych członków rodziny.
– Rozbawiła mnie pani. Zawsze byliśmy rodziną, która funkcjonowała na zasadzie wzajemnej obojętności. Spotykałem się z nimi tylko na weselach i pogrzebach. Nie tęskniliśmy za sobą, teraz też nie darzymy się szczególnym uczuciem. Gdyby to od nich zależało, dawno już by mnie oddali do domu opieki.
– Przypisuje pan swoim krewnym tylko złe zamiary – spojrzałam na niego z niechęcią. – Gdyby naprawdę chcieli się pana pozbyć, nie odwiedzaliby pana tak często, nie troszczyli się o pana sprawy.
– Nawzajem się kontrolują i boją się, że jeden z nich zyska przewagę.
– O czym pan mówi? – zapytałam.
Widział tylko podstęp
– To są dwie rywalizujące ze sobą strony, Katarzyna, córka mojej siostry, i Adam, syn brata –rzucił sarkastycznie Kazimierz. – Dostaną po równo po mojej śmierci, ale każde z nich obserwuje drugie, bojąc się, że zdecyduję się na któregoś z nich i obdaruję go jeszcze za mojego życia.
– Nie można tak generalizować, trzeba wierzyć, że ludzie są bezinteresowni – zwróciłam mu uwagę.
– Proszę siostry, nie moralizujmy. Nie jesteśmy w końcu na lekcji religii. Siostra nie zna wszystkich faktów. Ciągle starają się pozyskać moją sympatię, żebym zapisał im jak najwięcej w testamencie. Jeszcze wczoraj siostrzeniec próbował mi wmówić, dlaczego to właśnie on powinien być moim spadkobiercą – powiedział zirytowany Kazimierz, brzmiąc jak zagniewany kot. – Odpędziłem go, więc na razie jest spokój, ale wiem, że to tylko kwestia czasu. On nie ustąpi.
– Faktycznie, musiała to być dla pana nieprzyjemna sytuacja, ale proszę, niech pan już o tym nie myśli – pocieszałam go, delikatnie poklepując po ręce.
– A znowu Kaśka chce mnie wziąć na litość – kontynuował Kazimierz, ignorując moje słowa. – „Proszę wujka, ja ledwo ciągnę od pierwszego do pierwszego” –naśladował dramatyczny ton siostrzenicy z zadziwiającą dokładnością.
Miał spory majątek
– A o co tak zaciekle walczy pańska rodzina? – zapytałam, choć pytanie było nieco nietaktowne. W końcu Kazimierz mógł zdecydować, czy chce odpowiedzieć.
– No dobrze, powiem siostrze, czemu nie – zawołał i zaczął wymieniać powody.
W jego posiadaniu znajdowały się dwa duże apartamenty, trzy działki budowlane, kilka hektarów gruntów i gromadzone na koncie bankowym oszczędności. Zamurowało mnie. Nie wyglądał na tak majętnego.
– Mają, o co walczyć – przyznałam.
– Czasami wolałbym nie mieć tych wszystkich bogactw i nie musieć obserwować swoich chciwych krewnych.
– Może pan powinien zatrudnić opiekunkę? Wtedy nie odwiedzaliby pana tak często – zasugerowałam.
– Nieznajoma kobieta w moim domu? – Kazimierz skrzywił się.
Pozostawiłam go z tym problemem, ponieważ czekali na mnie inni pacjenci.
Znalazł sobie opiekunkę
W trakcie intensywnej pracy kompletnie zapomniałam o Kazimierzu, więc było dla mnie wielkim zaskoczeniem, kiedy podczas kolejnej wizyty drzwi jego mieszkania otworzyła mi miła pani. Chciałam się jej przedstawić, ale powiedziała, że już wszystko o mnie wie.
– Nazywam się Anita, opiekuję się panem Kazimierzem – podała mi swoją dłoń. – Poleciła mnie znajoma, przyszłam i tu zostałam –powiesiła mój płaszcz i zaprowadziła mnie do wnętrza. – Pan Kazimierz to czarujący staruszek, bardzo zdyscyplinowany pacjent. Przyjemnie się dla niego pracuje, dużo rozmawiamy, gramy wieczorami w karty, oglądamy filmy.
– Z panem Kazimierzem? – zapytałam, nie kryjąc zaskoczenia.
– No tak...
– Niech siostra w końcu wejdzie, bo od podsłuchiwania zaraz mi się baterie w aparacie słuchowym rozładują – odgłos z salonu zdradzał, że to Kazimierz.
– Widzę, że przyjął pan moją radę i zatrudnił profesjonalną pomoc – wyciągnęłam z torby ciśnieniomierz. –A jak na to zareagowała pańska rodzina?
– Nazwali mnie niewdzięcznym i byli oburzeni, ale szybko zrozumieli, że to nie jest dla nich korzystne. Przyznali się do błędu i wszystko wróciło do normy. Anitka to prawdziwy anioł, przywróciła mi radość życia –dodał z uczuciem.
Rodzina wszystko kontrolowała
Dźwięk obracającego się klucza w zamku przerwał naszą konwersację. Do pokoju weszła siostrzenica, Katarzyna.
– Przyszłam sprawdzić, czy wszystko jest jak należy – spojrzała podejrzliwie na opiekunkę. – Zaraz wracam.
– Pewnie poszła upewnić się, czy pieniądze nie zniknęły z szuflady biurka –ironicznie skomentował Kazimierz.
Opiekunka zaczerpnęła głęboko powietrza, a jej twarz przybrała odcień czerwieni.
– Zaraz zaparzę herbatę – wybełkotała i jak najszybciej udała się do kuchni.
– Widzisz, jak Kaśka tu u mnie kombinuje? To, jak traktuje Anitę, jest absolutnie nie do przyjęcia – szeptem skarżył się Kazimierz.
Próbowałam go ostrzec
– Dobrze, że ma pan wsparcie rodziny – odpowiedziałam, choć sama nie byłam tego pewna. – Proszę tylko nie zapominać o sytuacji. Łatwo jest się pomylić i... dać się wykorzystać. Nie znam osoby opiekuńczej na tyle, aby ją podejrzewać o nieuczciwość, ale pan może zbyt szybko zaufał Anicie.
Zaczerwienił się i zaczął się denerwować.
– Siostra się nie cieszy, że polubiłem Anitę? Dawno nie miałem z kimś tak dobrego kontaktu, a jej obecność sprawia mi przyjemność. Tak czy inaczej, nie muszę nikomu tłumaczyć swoich wyborów, to jest moja sprawa.
– Zgadza się, przepraszam – ustąpiłam. – Po prostu się martwię. Pracuję jako pielęgniarka od 30 lat, widziałam już wiele.
– Czyli mówimy o niebezpiecznych związkach, tak? – Kazimierz uśmiechnął się do mnie kokieteryjnie. – Bez obaw, nie jestem bezradnym i głupim staruszkiem, nawet jeśli na takiego wyglądam. Poradzę sobie.
Dał rodzinie popalić
Zrobił dokładnie to, co obiecał, a nawet więcej, bo pod nadzorem Anity udało mu się solidnie zadbać o zdrowie. Następne dwa lata spędził w dobrym nastroju i kondycji. Dzięki Anicie utrzymał kontakt z siostrzenicą i bratankiem, akceptując ich obecność aż do swoich ostatnich dni.
Kazimierz zaskoczył swoich bliskich niespodzianką po swojej śmierci. Sporządził testament, który przechowywał u swojego prawnika, a po jego odczytaniu w rodzinie wybuchł chaos. Jak można było przewidzieć, starszy mężczyzna podzielił swoje dobra na dwie części, ale nierówne. Anita otrzymała 3/4 majątku, a resztę – pozostali krewni. Słyszałam plotki, że próbowali zakwestionować testament, ale Kazimierz zadbał o to, aby jego decyzje były niepodważalne. W ostatnią grę w życiu zagrał z dużą precyzją.
Joanna, 55 lat
Czytaj także: „Moja siostra trzymała się męża, który miał słabość do kieliszka i ciężką rękę. Nikt się nie spodziewał tego, co w końcu zrobiła”
„Mój teść patrzy na mnie z góry, bo jestem sierotą. Postanowiłam z nim walczyć jego własną bronią”
„Z taką rodziną jak moja nawet na zdjęciu nie wychodzi się dobrze. Musiałam wziąć się w garść i wiać, gdzie pieprz rośnie”