Zaczęło się od mojego nastoletniego syna, Gacka. Okazało się, że to, co braliśmy z mężem za zwykłe granie na komputerze, było uzależnieniem. Chciałam młodemu pomóc i… sama wpadłam! Na początku nie wiedziałam, że to możliwe. A jednak...
Komputer go wciągnął
Weszłam do domu i jak zwykle powitała mnie cisza. Oraz mokra plama na wykładzinie.
– Gacek! – krzyknęłam do syna, bo w przedpokoju stał jego plecak, więc wiedziałam, że już wrócił ze szkoły. – Dlaczego nie wyszedłeś z psem?!
Ignacy nie zareagował, więc sama zabrałam zawstydzoną Nunę na spacer. Chodziłam z nią kwadrans, myśląc, co zrobić z synem. To się już stawało niedorzeczne!
Gacek kompletnie nie brał udziału w życiu rodzinnym, zaniedbywał obowiązki, dwa dni wcześniej odkryłam, że chodzi spać w ubraniu i bez kąpieli. Całymi dniami siedział przed komputerem i grał. Nocami też.
Próbowaliśmy z mężem przemówić mu do rozsądku, ale nasze próby ograniczenia mu dostępu do internetu spotykały się z atakami wściekłości, zamykaniem się w sobie, a potem syn najzwyczajniej w świecie przestał wracać po szkole, bo szedł grać do kolegów.
Zrozumieliśmy, że siłowe rozwiązania tu nie pomogą. Kiedy ma się piętnaście lat, rodzice stanowią wrogą siłę, z którą należy walczyć. Dodatkowo, jeśli zabraniają czegoś, co młody człowiek uwielbia.
– Uwielbia czy jest uzależniony? – zapytała raz moja teściowa. – Ja rozumiem, że wy się najbardziej boicie alkoholu, narkotyków i dopalaczy, ale od gier komputerowych też się można uzależnić, nie wiecie? Zupełnie tak samo jak od kokainy!
– Oj, mamo! – żachnął się wtedy Emil. – Nie porównuj głupich gier do kokainy!
Do mnie jednak ta uwaga jakoś mocno trafiła. Czytałam, że można się uzależnić nie tylko od substancji, ale też od czynności: seksu, hazardu, zakupów, czy właśnie gier video. Zrozumiałam, że teściowa miała rację. Ignacy musiał przejść odwyk.
Musieliśmy zacząć działać
To było wyzwanie. Znaleźć coś, co będzie interesujące dla nastolatka
Decyzję pomogło nam podjąć wezwanie do szkoły syna. Jego wychowawca zasugerował, że dzieje się z nim coś złego.
– Na lekcjach albo przysypia, albo jest kompletnie nieprzytomny, nie może się skoncentrować. Dostaje jedynkę za jedynką, nie odrabia prac domowych. Niepokoi mnie też, że nie bierze udziału w życiu klasy. To, że nie był na dyskotece to w sumie jego sprawa, ale koleżanki i koledzy skarżą się, że nie można się z nim umówić, żeby po lekcjach zrobić projekt czy dekoracje w sali. Izoluje się, co mnie martwi. – po kolei wyliczał nam nauczyciel.
Byliśmy przerażeni. Nie zdawaliśmy sobie sprawy, że Gacek tak odstaje od klasy. Na dyskotekę nie poszedł, bo oczywiście wolał zostać w domu i grać, ale nie wiedziałam, że zawalał projekty i prace społeczne. Przecież on zawsze był taki towarzyski!
Jeszcze w podstawówce niemal codziennie zapraszał do domu kolegów, mnóstwo czasu spędzał też z nimi na rowerach i deskorolce. W pierwszej klasie gimnazjum miał nawet sympatię. Dawałam mu pieniądze na kino z dziewczyną.
A teraz słyszałam, że mój syn się alienuje, nie chce spotykać się z innymi, odsuwa dawnych przyjaciół… Zrozumiałam, że jedyne, na czym mu zależy, to żeby jak najszybciej po szkole zasiąść przed monitorem i zanurzyć się w fikcyjny świat gier.
Teściowa miała rację: Gacek był uzależniony. Zaciągnęliśmy go do psychologa. Oczywiście był cały na „nie”. Nie zamierzał współpracować, na jego pytania odpowiadał ironicznie, uparcie utrzymywał, że to my się czepiamy, a granie to jego hobby. W końcu, kiedy zadała mu kolejne pytanie, nie wytrzymał:
– A co niby mam robić? Ciągle szkoła, lekcje, angielski, jakiś durny basen! Ja mam piętnaście lat! Mam chyba prawo do rozrywki, no nie? Ojciec ciągle w robocie, matka albo na zmianie, albo z koleżankami na telefonie, a ja co?! Mam pisać referaty i wkuwać non stop, tak?!
Na kolejną wizytę terapeuta zaprosił tylko męża i mnie. Chciał omówić sposób postępowania z dzieckiem.
– Syn czuje się samotny – podsumował. – W waszej rodzinie brakuje czasu, który państwo moglibyście spędzać wspólnie z dzieckiem. Dlatego Ignacy ucieka w świat gier, tam ma iluzorycznych przyjaciół, tam dzieją się interesujące rzeczy.
Terapeuta zaproponował by każde z nas znalazło jakąś ciekawą aktywność, do której zaprosi Ignacego. Może to być jazda na rowerze, jakieś wspólne hobby. Ważne, żeby to było ciekawe dla obu stron, syn nie może tego odbierać jako kary, tylko jako ciekawą alternatywę dla świata gier. Na początek można nawet obejrzeć wspólnie film, to też łączy.
Nie wiedzieliśmy, jak spędzać z nim czas
To było dla nas wyzwanie. Jak znaleźć coś, co jest interesujące dla piętnastolatka? Emil zaproponował młodemu wycieczkę nad jezioro rowerami i syn tylko się skrzywił, ja zaprosiłam go na pizzę i zrobił minę, jakby mi robił łaskę, że ze mną pójdzie. Zapytałam więc, czy obejrzymy razem film.
Natychmiast dowiedziałam się, że w telewizji nie ma nic wartego oglądania, ale jak wykupię pakiet na specjalnej platformie internetowej, gdzie można oglądać filmy i seriale, to Gacek chętnie by obejrzał jeden serial, który nakręcono na podstawie jego ulubionej gry. Stwierdziłam, że na początek dobre i to. Wykupiłam pakiet.
Emil wymiksował się z oglądania tych głupot po trzecim odcinku. Nie miałam do niego pretensji; sama ledwie wytrzymywałam przed telewizorem, i to tylko ze względu na syna. Ale zaczęłam zauważać pozytywne strony tego wspólnego oglądania. Syn zaczął ze mną rozmawiać! Wprawdzie tylko o serialu i kolejnych sezonach, ale jednak!
Któregoś piątku, nim nastała pora wieczornego oglądania, przejrzałam ofertę tej internetowej wypożyczalni i natrafiłam na serial o znanym tytule, obsypany licznymi nagrodami. Włączyłam pierwszy odcinek.
– Mamo, co oglądasz? – zapytał mnie Gacek trzy i pół godziny później. – O, słyszałem o tym serialu. Wszyscy go znają! Przesuniesz się?
Dalej oglądaliśmy razem. Po pierwszym sezonie natychmiast odpaliliśmy drugi, potem trzeci. W sumie przez jeden weekend obejrzeliśmy trzy sezony i dwa odcinki czwartego. Gdyby nie Emil, który w niedzielę po północy nakrzyczał na Ignacego, że ma rano szkołę, siedzielibyśmy do rana.
Wtedy udało mi się iść spać bez obejrzenia kolejnego odcinka. Ale w pracy nie mogłam myśleć o niczym innym, niż o dalszych losach bohaterów. Czy Ona się dowie, że On tylko udaje dobrego męża, a tak naprawdę handluje narkotykami? Czy ten policjant w końcu zorientuje się, że jego szwagier jest szefem mafii? Czy On wtedy będzie go musiał zabić?
Świat seriali mnie pochłonął
Pracowałam jako motornicza tramwaju, a w dzisiejszych czasach to niemal całkowicie zautomatyzowane zajęcie. Nie trzeba ręcznie przestawiać zwrotnic, więc przez wiele godzin siedzi się w nagrzanej kabinie i walczy ze znużeniem.
Ja jednak tego dnia nie czułam nudy. Przez cały dzień wymyślałam możliwe scenariusze dla bohaterów mojego serialu. Kiedy wreszcie dobiegłam do domu, natychmiast włączyłam trzeci odcinek czwartego sezonu.
Ocknęłam się, kiedy Emil zapytał, gdzie jest Gacek. Była dwudziesta pierwsza, a syna nie było w domu.
– Nie dzwonił? – dociekał mąż. – Gdzie masz komórkę?
– W torebce, w przedpokoju – odpowiedziałam, marząc, żeby sobie poszedł, bo główny bohater właśnie konfrontował się z uzbrojonymi przeciwnikami. – Nie wiem, czy dzwonił, mam wyciszony.
Okazało się, że syn dzwonił siedem razy. Nagrał też wiadomość, że musi iść robić projekt do koleżanki i będzie późno.
– No to super, przynajmniej robi projekt, a nie gra – mruknęłam, sięgając po chipsy z barku.
Byłam głodna, ale nie zamierzałam stopować akcji na ekranie. Nie miałam pojęcia, o której Gacek wrócił, ani jak mu poszedł projekt. Musiałam dokończyć czwarty sezon.
„Idę spać, jak tylko skończę tę serię” – myślałam. Piątą będę oglądała w weekend, razem z Gackiem. Bo to w końcu o niego tu chodzi.
Ale syn był rozczarowany, że obejrzałam tyle odcinków bez niego i nie chciał kontynuować. Uznał jednak, że jak skończę ten serial, możemy rzucić okiem na inny.
– „Gra o tron” – wybrał, a ja przypomniałam sobie, że wiele razy słyszałam o tej produkcji. Podobno była genialna!
W weekend moi panowie pojechali na rowery. Ja się wykręciłam bólem w kolanie. W końcu skończyłam swój serial i przez dwa dni nic nie oglądałam. Ciągle myślałam o zakończeniu ostatniego odcinka. Czy to było nieuniknione? Co czuła Jego żona? Co będzie z nią i ich dziećmi?
W pracy złapałam się na tym, że jestem przygnębiona jak po śmierci kolegi z pracy. Nie był bliską mi osobą, ale świadomość, że już nigdy z nim nie porozmawiam, nie pośmieję się, mnie dołowała. I dokładnie to samo czułam po zakończeniu serialu. Jakby ktoś mi umarł…
Odkryłam, że mogę oglądać seriale także na telefonie. Co za radość! Do oglądania „Gry o tron” zasiedliśmy we troje. Na początku było świetnie, wszyscy się wciągnęliśmy w akcję. Przy posiłkach Gacek rozmawiał z ojcem o tym, czy jeden z głównych bohaterów podjął dobrą decyzję czy złą. Ja krytykowałam wredną królową, oni jej bronili.
Wywiązała się z tego żywiołowa dyskusja i to było cudowne! Terapeuta miał rację: pokazanie synowi czegoś innego niż gry pomogło mu wyjść z uzależnienia. Na początku marudził, że w grze może decydować o losach bohaterów, a jako bierny widz – nie, ale z czasem wciągnęły go przygody ludzi na ekranie.
Chyba też podobało mu się, że robi to wspólnie z nami. Naprawdę fajnie było mieć tematy do ożywionej rozmowy w rodzinie.
Tyle że ja nie byłam w stanie zaczekać, aż mąż i syn uporają się ze swoimi obowiązkami i będziemy mogli zasiąść do kolejnego odcinka. Sama puściłam sobie dalszy ciąg, tak bardzo nie mogłam się doczekać.
– Mamo, jak mogłaś?! – syn oczywiście miał pretensje. – Mieliśmy oglądać razem!
Próbowałam się wytłumaczyć, ale prawda była taka, że chciałam jak najszybciej zakończyć tę rozmowę. Właśnie ginął mój ukochany bohater! Nie mogłam usiedzieć z niepewności, czy uda mu się przeżyć!
Najważniejsze były kolejne odcinki
Nie pamiętam momentu, w którym mąż i syn przestali ze mną oglądać. W gruncie rzeczy było mi to na rękę. Mogłam to robić kiedy chciałam.
Przestałam też sypiać z Emilem.
– Przyjdę do łóżka później – mówiłam, moszcząc się na kanapie w dużym pokoju.
Owszem, czasem naprawdę przychodziłam i kładłam się obok niego, ale coraz częściej zdarzało mi się, że wyłączałam telewizor i po prostu zasypiałam pod kocem, bywało, że w ubraniach.
Wariowałam, kiedy nie miałam dostępu do telewizora. Roznosiło mnie z irytacji, myślałam tylko o tym, żeby jak najszybciej dorwać się do kolejnego odcinka.
Wtedy odkryłam, że moja wypożyczalnia działa także na telefonie! To był najcudowniejszy dzień w moim życiu! Nie musiałam już czekać, aż wrócę do domu! Mogłam założyć słuchawki już w drodze do pracy i na małym ekranie śledzić losy bohaterów. Robiłam to też wychodząc z Nuną i doprowadzało mnie do szału, że nie mogę oglądać przy posiłkach.
– Agata, kiedy ty kończysz ten swój serial? – zapytał w końcu Emil. – Ignacy poprawił oceny, ale potrzebuje korepetycji z matematyki…
– No to mu załatw! – warknęłam, wciskając pranie do pralki. – Dlaczego ja to w ogóle muszę robić?! I pranie też?! Czy wy nie możecie sami sobie prać ciuchów?! Ciągle tylko oglądacie się na mnie! Ze wszystkim!
Emil był zszokowany moim wybuchem.
– Właśnie chciałem ci powiedzieć, że mu załatwiam te korki – odparł lekko obrażonym tonem. – Pranie sam zamierzałem wstawić, bo ty ostatnio nie robisz, więc…
Nie mam pojęcia, dlaczego tak na niego naskoczyłam. W sumie miał rację, od dawna nie robiłam prania, nie zmywałam, a kiedy wylała mi się zupa w mikrofalówce, przez trzy dni jej nie wyczyściłam. Nie miałam czasu ani ochoty na takie przyziemne czynności.
Każde wciśnięcie pauzy na pilocie było dla mnie trudną decyzją, robiłam to wyłącznie, kiedy musiałam skorzystać z toalety albo po prostu oczy same zamykały mi się ze zmęczenia.
Dawno już skończyłam „Grę o tron”, teraz przerabiałam kolejne sezony serialu o pewnej prawniczce, której mąż był skorumpowanym politykiem. Do tego zakochała się w koledze z kancelarii, a on ukrywał przed nią swoje ciemne interesy. Nie mogłam się doczekać, co będzie dalej, to było takie wciągające!
Ciągle żądania! Ciągle roszczenia!
Serial prawniczy oglądałam w zasadzie bez przerwy: w domu, w drodze do i z pracy, w kolejce w aptece. Ale człowiek musi spać, korzystać z toalety i czasami odrywać wzrok od ekranu, bo żąda tego poirytowany mąż albo namolny syn.
– Agata, ty jesteś uzależniona od tych cholernych seriali! – wyrzucał mi Emil. – Myślałem, że jak dokończysz jeden czy drugi, to odpuścisz, ale to się nigdy nie kończy. Sprawdzałem, tam jest kilkaset pozycji, ponad sześć i pół tysiąca odcinków! Czy ty zamierzasz obejrzeć je wszystkie? Bo to naprawdę robi się już bardziej chore niż ta mania grania Gacka!
Syn z kolei ciągle czegoś ode mnie chciał. A to wyprasuj mu koszulę, a to wytłumacz zadanie, a to zrób wałówkę na wycieczkę szkolną.
Właśnie przez tę jego wycieczkę musiałam przerwać ostatni sezon serialu o mojej ulubionej prawniczce. Bo trzeba mu znaleźć plecak w pawlaczu, kupić spray na komary, zrobić kanapki i upewnić się, że się dobrze spakował.
Robiłam to wszystko z myślą, że zaraz uda mi się skończyć i będę mogła oddać się mojej pasji. Ale Emil postanowił mi to uniemożliwić.
– Zmieniłem hasło do wi-fi – oznajmił. – Musisz się oderwać od tych seriali, bo ja już mam dość! Z tobą jest gorzej niż z Gackiem. On już umie ograniczać granie, wiesz w ogóle o tym?
Powiedział, że praktycznie nie ma ze mną kontaktu.
– Albo siedzisz przed kolejnym serialem, albo jesteś nieobecna, albo wkurzona, kiedy ktoś coś do ciebie mówi. Agata, teraz ty potrzebujesz terapii… – wykrzyczał na koniec.
Rodzina zauważyła mój problem
Kiedy na to patrzę z dzisiejszej perspektywy, widzę, że to był ostatni moment na otrzeźwienie. Emil miał rację, powinnam była zadzwonić do psychologa. Ale dla mnie była to… strata czasu. Ja musiałam dokończyć ostatni sezon!
Nagle zostałam sama. Bez rodziny, pracy, żadnej pasji…
Awanturą i szantażem odzyskałam hasło i zamknęłam się z laptopem w pokoju. Od jakiegoś czasu nie oglądałam już na telewizorze, bo rodzina jeździła mi po głowie, że oni też mają prawo do rozrywki. Ale laptop był w porządku.
Nie przeszkadzał mi mniejszy ekran, ważne były emocje, jakie odczuwałam podczas oglądania, to całkowite zostawienie za sobą świata zewnętrznego, ta adrenalina towarzysząca każdej przygodzie moich wirtualnych ulubieńców.
Po tamtej awanturze z mężem oglądałam do rana. Nie miałam ochoty wyłączać laptopa i musieć zastanawiać się, czy Emil wciąż jest na mnie zły. Kiedy zadzwonił budzik, ja wciąż byłam we wczorajszych ciuchach i makijażu. Zamiast jednak wziąć prysznic i się przebrać, ucieszyłam się, że już jestem ubrana i umalowana. Zaoszczędziłam pół godziny. Mogłam je więc poświęcić na kolejny odcinek.
Kiedy dojechałam do zajezdni, zaczął mi opadać poziom adrenaliny. Byłam nieziemsko śpiąca. Usiadłam na fotelu motorniczego z uczuciem, że zaraz odetnie mi zasilanie. Siłą woli jednak dotrwałam do dziesiątej.
O dziesiątej siedem zderzyłam się z furgonetką na skrzyżowaniu. To jej kierowca miał pierwszeństwo… Potem był koszmar. Policja, badanie alkomatem, telefony od szefostwa, nadzór ruchu…
Cudem nikt nie ucierpiał, ale zniszczenia były spore. Wiedziałam, że mnie zawieszą albo jeszcze gorzej – stracę pracę, ale było mi wszystko jedno. Po prostu chciałam się przespać…
Nawet nie wiem, jak to się stało, ale po prostu zasnęłam podczas rozmowy z jakimś funkcjonariuszem. Uznano najwyraźniej, że straciłam przytomność na skutek urazu i wsadzono mnie do karetki.
Teraz ja potrzebowałam terapii
Nie miałam wstrząśnienia mózgu, więc po badaniach wypuszczono mnie do domu. Emil i Gacek czekali na mnie. W przedpokoju stał plecak syna i spora walizka męża.
– Dzwoniła Alina – powiedział Emil, mając na myśli moją koleżankę z pracy.
– Powiedziała, że zasnęłaś, prowadząc tramwaj… Agata… masz problem… Próbowałem ci pomóc, ale bez twojej współpracy nic nie zrobię. Zabieram Gacka do moich rodziców. Zadzwoń, kiedy jakoś to wszystko naprawisz… Aha, wypowiedziałem naszą umowę na internet i odwiozłem im modem. Mówię poważnie: idź do lekarza!
Poszłam. Miałam w końcu sporo wolnego czasu, bo zawieszono mnie w obowiązkach służbowych. Nagle zostałam sama. Bez rodziny, pracy, bez żadnej pasji. Od śmieciowego żarcia przegryzanego w trakcie oglądania seriali przytyłam osiem kilo, moje paznokcie były połamane i niezdrowe, bolał mnie kręgosłup.
– Oglądanie seriali może uzależnić tak samo jak hazard albo alkohol – przyznał terapeuta. – Musi pani zrobić ogromny wysiłek, by odzyskać swoje życie. Czy jest pani gotowa?
Przytaknęłam potulnie, ale prawda jest taka, że nie wiem… Tak naprawdę myślę tylko o tym, że chciałabym owinąć się kocem na kanapie i zanurzyć się w świat kolejnego serialu…
Czytaj także:
„Mam 58 lat i uzależniłam się od internetu. Mąż powiedział, że albo się opanuję, albo mnie zostawi”
„Mój nastoletni syn uzależnił się od gier komputerowych. Gra dniami i nocami, a gdy zabieram mu laptopa, reaguje agresją”
„Mąż zagroził, że odejdzie, jeśli nie skończę z oglądaniem seriali. Otrzeźwiałam, gdy spakował walizki i zabrał dziecko”