„Spotykam się z wieloma facetami na raz i nie mam wyrzutów sumienia. Przecież nikomu niczego nie obiecuję”

trakcyjna kobieta fot. Spotykam się z wieloma facetami na raz / Adobe Stock, Yuliia
„Spotykanie się z pięcioma facetami naraz wymaga trochę kreatywności. Muzyk idzie obecnie w odstawkę i umawiam się z nim tylko wtedy, gdy zatęskni wystarczająco, by wykazać się w łóżku i nie płakać. Instruktor–szkoleniowiec często wyjeżdża, więc łapię go akurat wtedy, gdy jest na miejscu”.
/ 14.03.2025 21:15
trakcyjna kobieta fot. Spotykam się z wieloma facetami na raz / Adobe Stock, Yuliia

Lubię niezależność i nie zamierzam się do nikogo przywiązywać. Mimo to kocham towarzystwo facetów, a sprawne ubieranie myśli w słowa pozwala mi bajerować kilku mężczyzn naraz. Nie zamierzam zmieniać swojego życia!

Facet myślał, że wezmę z nim ślub

Drobnego oszukiwania między wierszami nauczyłam się w pracy: jeśli ktoś jeszcze uważa, że praca nie ma wpływu na życie prywatne, lepiej, żeby zmienił zdanie! Od 10 lat pracuję bowiem w firmie pożyczkowej, gdzie ważne zapisy zaserwowane małym druczkiem to norma.

Oszukujesz w pracy i w życiu – mówił zawsze mój tata, niezadowolony ze stylu życia, jaki obrałam.

– Ludzie sami się oszukują, nie czytając dobrze słów – odpierałam jego zarzuty.

Taka prawda, a ja, nawet mimo pracy, od zawsze byłam dobra w nazywaniu rzeczy we właściwy sposób. Mój pierwszy długoletni chłopak próbował mi wmówić, że zgodziłam się na ślub, kiedy ja tylko przyznawałam, że zawsze marzyłam o białej sukni.

– Wiesz, kotek, różnica polega na tym, że białą suknię mogę iść i sobie po prostu przymierzyć. Nie muszę od razu wychodzić w niej przed ołtarz. Mówiłam, że marzę o białej sukni, a nie o ślubie.

– W odwracaniu kota ogonem jesteś najlepsza. Szkoda tylko, że w nadziei na wspólną przyszłość straciłem tyle kasy i czasu – wyrzuciło mi biedaczysko. Trudno. Sam był sobie winny.

Wspominał o ślubie tysiąc razy, a ja nie potwierdzałam nigdy swoich zamiarów i zainteresowania tym tematem. Wiecznie tylko gadka o tym, że dobrze mi w białym i że w pięknej sukni czułabym się, jak księżniczka. Samo takie gadanie jeszcze przecież do niczego nie zobowiązuje. Jego wina, że źle słuchał!

Nie używam słów „chłopak” czy „partner”

Po związku z nieszczęsnym Dominikiem postanowiłam w ogóle unikać jakichkolwiek deklaracji. I tak nikt nie zaciągnie mnie do urzędu stanu cywilnego, ba, nie wybieram się nawet na obiadek u mamusi. Sęk w tym, że wciąż muszę używać odpowiednich słów, żeby facet oczekujący poważnego związku w ogóle się ze mną spotykał. No i nic prostszego!

– Kim ja dla ciebie jestem? – pytał zapatrzony we mnie Szymon, lekarz rezydent, a taki głupi.

– Wyjątkowym facetem – odpowiadałam zgrabnie.

– No, ale jak określiłabyś naszą relację?

– Jest jedyna w swoim rodzaju.

– Beata, do rzeczy... Jesteśmy w związku, czy nie? – facet zaczął się niecierpliwić.

– Jest między nami związek dusz i serc – mówiąc to, zaczęłam go całować.

Słowo „związek” się zgadzał, ale nic poza tym. Na szczęście, otumaniony namiętnością facet nie przeprowadza tak dogłębnych analiz.

– Masz jakiegoś faceta? – pytają mnie czasem mężczyźni. I na to da się łatwo odpowiedzieć.

– Masz? Przecież facet nie jest moją własnością i nie lubię tak mówić. Może chodzi o umawianie się? Umawiam się głównie z koleżankami.

W odpowiedzi często słyszę śmiech, potem ktoś stawia mi drinka. W ten sposób nawiązuje multum niezobowiązujących relacji, w których nikomu nic nie obiecuję. Nawet gdy zwierzam się koleżankom, nigdy nie używam słów „chłopak” czy „partner”. Po prostu opisuję facetów po imionach lub cechach – „ten blondyn”, „kierowca tira”.

Szukam głównie wolnych duchów

Już kilka lat temu zauważyłam, że najwięcej facetów na raz mogę upolować, gdy ostrożnie wybieram cel. Najrzadziej w związki chcą angażować się artyści. Zwykle sami nie wiedzą, w jakim miejscu w życiu chcą znaleźć się za kilka lat i po prostu żyją chwilą.

– A więc jestem twoją muzą. I mnie to odpowiada – mówiłam gitarzyście, z którym spotykałam się kilka miesięcy temu.

– Ja mam inspirację, a ty dużo przyjemności – mówiąc to, namiętnie mnie całował.

Niestety. Podobnie, jak malarz, którego widywałam jeszcze na studiach, w końcu zapragnął mieć mnie tylko dla siebie.

– Beatko, na początku chodziło mi tylko o jedno, ale chyba naprawdę się zakochałem... I myślę, że możemy stworzyć najpiękniejszy związek, bo to jest takie szczere, oboje nie mieliśmy wobec siebie żadnych oczekiwań, a miłość pojawiła się sama.

– Ja nadal nie mam oczekiwań. I w moim przypadku nie pojawiła się miłość – odpowiedziałam chłodno.

– Ale... Możemy nadal się widywać? – biedak zrobił oczy, jak zbity pies.

Zgodziłam się, ale ponętne spotkania zastąpiło szybko gapienie się w sufit. Facet nie mógł nawet zmusić się do zbliżeń, bo odczuwał ciągłą presję. Czuł, że musi przeboleć i poczekać, aż sama się w nim zakocham i zapragnę stabilizacji. Po czasie poczuł jednak, że to i tak nie nastąpi i całkiem się wypalił.

– Ty nie masz ochoty, to idę do Dawida – wyszczebiotałam.

– Spotykasz się z kimś jeszcze? – jego głos brzmiał tak, jak gdyby zaraz miał się rozpłakać.

Brzmiało to śmiesznie z ust faceta, na którego po każdym koncercie lecą napalone fanki.

– A mówiłam kiedyś, że nie? – odparłam zgodnie z prawdą.

Wyszłam, z impetem zatrzaskując za sobą hotelowe drzwi.

Owinęłam sobie wokół palca 5 mężczyzn

Spotykając się z gitarzystą, mydliłam oczy również trenerowi personalnemu i ambitnemu piłkarzowi. Żeby nie znudzić się nadto umięśnionymi mężczyznami, na boku zaczęłam bajerować też instruktora kosmetycznego. Wyjątkowo doceniał moje poczucie estetyki. Po czasie do puli dołączył ambitny, młody kucharz. Zawsze lubiłam młodszych mężczyzn.

– Czyli w sumie o sobie nie wiedzą, poza tym gitarzystą? – dopytywała koleżanka, która nie rozumie mojej sytuacji, ale przynajmniej jej nie potępia.

– Nic, ale nie pytają, a zatajenie to nie to samo, co kłamstwo.

– Moralnie jest dość podobne, ale mówię ze swojej perspektywy.

Zaciągnęłam się dymem. Jeden z wielu plusów relacji bez zobowiązań: nikt już nigdy nie będzie przekonywał mnie do rzucenia palenia. Do posiadania dzieci. Do zmiany pracy. Do niczego, na co nie mam ochotę.

– Ja lubię ten styl życia i doskonale o tym wiesz. Mam ochotę iść do kina, to biorę Gabriela, bo z nim najłatwiej się rozerwać. Masaż zapewnia mi ten trener. Wyjazd w góry najłatwiej odbębnić z Markiem, bo zna szlaki i jest wytrzymały. Mógłby znieść mnie ze szczytu na rękach.

Sylwia tylko porozumiewawczo odpaliła następnego papierosa. Phi. Ona nie może powiedzieć swojemu facetowi, że idzie do innego, gdy komentuje, że niedługo dostanie raka.

Harmonogram spotkań wygląda ciekawie

Spotykanie się z pięcioma facetami naraz wymaga trochę kreatywności. Muzyk idzie obecnie w odstawkę i umawiam się z nim tylko wtedy, gdy zatęskni wystarczająco, by wykazać się w łóżku i nie płakać. Instruktor–szkoleniowiec często wyjeżdża, więc łapię go akurat wtedy, gdy jest na miejscu. Kiedy go nie ma, manewruję pozostałą trójką. Pomaga mi Sylwia.

– Skarbie, wiesz, że dziś nie mogę. Sylwia ma urodziny – urabiam ich przez telefon.

– Czy ostatnio jakaś Sylwia nie miała urodzin?

Cholera.

– To inna Sylwia. Jak chcesz, dam ci ją do telefonu. Sylwia!

Mówiąc to, na drugim smartfonie dzwonię do koleżanki i proszę ją o kilka słów do słuchawki. Nic prostszego. Nieco ciężej jest z Markiem, który jest dość kochliwy i spędzałby ze mną cały czas, pod warunkiem że nie gra akurat meczu. I na to znajdzie się sposób. Spędzam z nim 2–3 w tygodniu, po czym mówię, że muszę wrócić do swoich obowiązków. W podobny sposób zapełniam swój grafik, zawsze tłumacząc się facetom tym, że jestem niezależna i potrzebuję wolności pomiędzy spotkaniami.

– Ty po prostu boisz się związku. Uważasz, że ktoś cię zrani, dlatego odpierasz atak, którego nie ma i krzywdzisz tych kolesi – wmawia mi przyjaciółka.

– Może, no i co? – nie zamierzam tłumaczyć się nikomu z mojego życia.

– Nie masz wyrzutów sumienia, ale pewnie jest ci smutno, że nie możesz się z nikim związać.

W odpowiedzi tylko prycham. Nie sądzę, że w życiu czegoś mi brakuje: jeśli mam związać się z kimś na stałe, zrobię to mocno po 30-tce. Póki co w głowie mi tylko korzystanie z życia i nie uważam, żebym musiała się komuś z tego tłumaczyć. Oni wszyscy pewnie włożyliby mi kuchenny fartuch i kazali gotować obiadki – takie życie nie jest i prawdopodobnie nigdy nie będzie dla mnie!

Beata, 28 lat

Czytaj także:
„Synowa kupiła dom z ogrodem, a nie wie, kiedy przycinać hortensje. Teraz muszę tę paniusię wszystkiego nauczyć”
„Odkładałam każdy grosz na wyprawę dookoła świata, lecz narzeczony pozbawił mnie złudzeń. Jedyną podróż odbyłam do sądu”
„Tegoroczna wiosna rozkwitła nie tylko krokusami i bratkami. Ta miłość uleciała mi jednak szybciej niż zapach perfum”

Redakcja poleca

REKLAMA