„Smród z podwórka był nie do wytrzymania. Sądziłam, że to niechlujny sąsiad, ale sprawa była bardziej śmierdząca”

kobieta wącha smród fot. „Smród z podwórka był nie do wytrzymania / Adobe Stock, Krakenimages.com
„– Proszę pana, niech wreszcie pan te śmieci ogarnie, bo przecież nie da się tu wytrzymać – skorzystałam z okazji, że spotkałam sąsiada. – Tak to pani przeszkadza? – burknął pod nosem. – Owszem i nie jestem w tym odosobniona”.
/ 19.03.2025 19:30
kobieta wącha smród fot. „Smród z podwórka był nie do wytrzymania / Adobe Stock, Krakenimages.com

To niedorzeczne, że we własnym domu nie mogę otworzyć okna w kuchni. Nie jest to możliwe ze względu na bardzo nieprzyjemny zapach dobiegający z sąsiedniego podwórka. Jest bardzo duszący i drażniący, po prostu nie do wytrzymania. Najwyższa pora coś z tym zrobić, bo nie da się już dłużej tak funkcjonować.

To pewnie wina sąsiada

Byłam święcie przekonana, że za smród uprzykrzający nie tylko moje życie odpowiedzialność ponosi pan Krzysztof. No cóż, to dość przykry typ – nie dość, że gburowaty i nieuprzejmy, to na dodatek będący z porządkiem mocno na bakier. Na jego podwórku zalega mnóstwo worków ze śmieciami – ciężko na to patrzeć.

Poza tym podejrzewam, że u siebie sąsiad ma totalny syf. Nigdy u niego nie byłam, ale taki wniosek nasuwa się sam. Sterta plastikowych worków zawierających Bóg wie co mówi sama za siebie. Kompletnie nie rozumiem takich ludzi. Im się chyba wydaje, że takie zachowanie jest okej i nie rzutuje na innych. Osobiście uważam, że w interesie wszystkich mieszkańców jest dbanie o estetykę osiedla. Jak jednak widać, nie każdy bierze to sobie do serca.

Utarczki z niechlujnym sąsiadem wydawały się nie mieć końca.

– Proszę pana, niech wreszcie pan te śmieci ogarnie, bo przecież nie da się tu wytrzymać – skorzystałam z okazji, że spotkałam sąsiada.

– Tak to pani przeszkadza? – burknął pod nosem.

– Owszem i nie jestem w tym odosobniona.

– Tylko się czepiacie – padło w odpowiedzi. – Niby co mi zrobicie?

– Wie pan, są różne rozwiązania takie jak policja czy straż miejska.

– A wzywajcie sobie i gwardię narodową, mam to gdzieś.

Miał to w nosie

Tak właśnie wyglądały próby porozmawiania z panem Krzysztofem. Zero konstruktywnego dialogu. Poza czubkiem własnego nosa niczego nie widział. Nikogo też do siebie nie wpuszczał. Co z tego, że policja przyjeżdżała do niego parę razy. Nawet nie otworzył funkcjonariuszom, więc nic nie mogli zrobić. Interweniowaliśmy również u administracji osiedla, ale i w tym przypadku przypominało to walenie grochem o ścianę. Sąsiad niczym się nie przejmował i tylko dorzucał kolejne worki.

– Ja się normalnie wykończę – skarżyłam się mężowi.

– Ręce opadają, to fakt.

Tomek niejednokrotnie chciał pogadać z panem Krzysztofem, ale bez skutku. Ilekroć się do niego wybrał, tylekroć pocałował klamkę. Przypuszczałam, że wszelakie urzędowe pisma lądowały w śmieciach i nigdy nie zostały przeczytane. Sąsiad najwyraźniej uważał siebie za kogoś, kto jest ponad prawem, pomijając już to, że pewne normy i zasady społeczne miał w bardzo głębokim poważaniu. Nie było na niego mocnych.

Prawda o smrodzie wyszła na jaw

Wracałam z pracy, było późne popołudnie. Już z daleka dostrzegłam smugę dymu, co mnie bardzo zaniepokoiło. Kiedy dotarłam na miejsce, okazało się, że pożar wybuchł na naszym osiedlu. Nie dowierzałam własnym oczom. Przyjechało kilka wozów strażackich. Sytuacja była poważna, zwłaszcza że nie brakowało także policji. Dookoła panował straszliwy chaos.

Dowiedziałam się, że to nie śmieci na podwórku pana Krzysztofa były przyczyną smrodu zatruwającego nam życie, aczkolwiek bez wątpienia miały w tym swój udział. Otóż sąsiedzi, na co dzień miłe i sympatyczne małżeństwo, trzymali w swojej piwnicy takie rzeczy, że ludzkie pojęcie przechodzi. Flejtuchy i tyle. To one wydzielały przykre zapachy.

Gaszenie pożaru zajęło kilka godzin. Na szczęście nasze osiedle nie ucierpiało na tym w większym stopniu, ponieważ ogień nie zdążył się rozprzestrzenić na duży obszar. 

– Jak można być tak nieodpowiedzialnym? – zastanawiałam się na głos.

– No właśnie – przytaknął mąż. 

Autentycznie trudno mi niekiedy pojąć, dlaczego ludzie postępują w określony sposób

Pożar ujawnił jeszcze jedną tajemnicę

Przy okazji pożaru jeszcze jedna tajemnica ujrzała światło dzienne. Dotyczyła pana Krzysztofa i jego bałaganu na podwórku. Przez przypadek usłyszałam, jak poprosił jednego ze strażaków o pomoc przy ogarnięciu śmieci, bo sam ze względu na zły stan zdrowia nie jest w stanie tego uczynić. Zaryzykowałam i podeszłam do sąsiada, zaintrygowana tym, czego się przed chwilą dowiedziałam.

– Jest pan chory? – zapytałam.

– Nic pani do tego – fuknął, jak to miał w zwyczaju.

– Proszę wybaczyć, ale niechcący usłyszałam, co mówił pan strażakowi – nie zamierzałam ustąpić.

– Tak, mam problemy ze zdrowiem – przyznał niechętnie.

– Poważne?

Przytaknął skinięciem głowy. Zaczęłam ciągnąć go za język, żeby dowiedzieć się czegoś więcej. Wyjawił, że cierpi na zwyrodnienie kręgosłupa. Nie ma kim polegać. Jego żona od dawna nie żyje, a córka nie chce mieć z nim żadnego kontaktu.

– Wie pani, w przeszłości popełniłem sporo błędów, piłem i rodzinę zaniedbywałem, no to teraz jestem sam.

Zrobiło mi się go szkoda. Nie miałam zielonego pojęcia, że jego sytuacja jest taka nieciekawa. Postanowiłam zapewnić mu chociaż odrobinę wsparcia. Powiedziałam mężowi i jeszcze kilu osobom, jak przedstawia się sytuacja i że trzeba się tym człowiekiem trochę zaopiekować. Początkowo protestował, ale dał sobie pomóc. Posprzątaliśmy mu dom, zrobiliśmy zakupy.

Obiecałam, że będę do niego zaglądać, aby sprawdzić, czy czegoś nie potrzebuje. Jedna z sąsiadek wpadła na pomysł zorganizowania zbiórki na leczenie. Gdyby nie ten przeklęty pożar, nikt by o niczym nie wiedział. Pan Krzysztof nie prosił nikogo o pomoc, gdyż obawiał się odrzucenia. Poniekąd go rozumiałam. Dla mnie była to niezwykle cenna lekcja. Nigdy nie wolno oceniać książki po okładce, bo na tej podstawie nie da się ocenić, z jakimi trudnościami życiowymi ktoś się zmaga.

Agata, 45 lat

Czytaj także:
„Marzyłam o dużej rodzinie i mam 5 dzieci. Sąsiedzi śmieją się ze mnie za plecami, że przewijanie to moje hobby”
„To 1 zdanie zmieniło całe moje życie. Przez bezmyślność straciłem szansę na miłość i rodzinę”
„Miałam męża za świętego, aż wpadł mi w ręce jego telefon. Teraz wiem, czemu godzinami siedział w łazience”

Redakcja poleca

REKLAMA