„Skończyłam studia, ale moje powołanie okazało się zupełnie inne. Zawiodłam rodziców, ale znalazłam pomysł na życie”

szczęśliwa kobieta fot. Adobe Stock, Rido
„Zapisałam się na specjalistyczny kurs i po kilku tygodniach ukończyłam go z wyróżnieniem, otrzymując upragniony tytuł specjalistki. Mój pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę. Już po pewnym czasie mały sklepik, który otworzyłam przy rynku, pełen był klientek. Sama też skorzystałam z własnej wiedzy”.
/ 16.05.2023 12:30
szczęśliwa kobieta fot. Adobe Stock, Rido

Chociaż skończyłam szkołę ekonomiczną, długo nie mogłam znaleźć pracy w moim małym mieście na Śląsku. Wysyłałam życiorysy i listy motywacyjne, ale bez skutku. Żaden z pracodawców nie był mną zainteresowany. Na szczęście pewnego dnia usłyszałam, że znajoma mamy, która prowadziła sklepik z bielizną, akurat rozgląda się za ekspedientką.

– Praca nie jest ciężka, a parę groszy wpadnie – mówiła.

Nie byłam zachwycona, bo nie po to się uczyłam, żeby sprzedawać fatałaszki, jednak zgodziłam się, bo lepiej robić cokolwiek, niż siedzieć bezczynnie w domu.

To była dobra decyzja

Za ladą od razu poczułam się jak ryba w wodzie, a klientki chyba też mnie polubiły, bo wpadały nie tylko po nowy biustonosz, majteczki czy piżamę, ale też żeby po prostu pogadać. Czułam, że powoli odżywam i nabieram wiary w siebie, którą nieomal zupełnie straciłam, nie mogąc długo znaleźć pracy.

Pewnego razu, kiedy już podliczałam dzienny utarg, jedna z klientek zapytała mnie o biustonosz w dość nietypowym rozmiarze.

– Mamy różne staniki, ale standardowe: głównie 75 B i C, bo te schodzą najlepiej – powiedziałam zaskoczona jej pytaniem.

Chociaż w branży bieliźnianej pracowałam już od jakiegoś czasu, o takim rozmiarze, o jaki pytała, nigdy nie słyszałam. Miseczka wydawała się zarezerwowana dla kobiet o naprawdę dużych piersiach.

Sama miałam spory biust, a nosiłam „ledwie” 75 D, tymczasem pani miała raczej mały, a pytała o miskę w rozmiarze J! To dało mi do myślenia. Jeszcze tego samego wieczoru usiadłam przed komputerem i zaczęłam szukać informacji w internecie o nietypowych rozmiarach bielizny.

Okazało się, że na przykład w Anglii kobiety mają do dyspozycji miseczki od A do K i obwody od 60 cm pod biustem. Dowiedziałam się też, że miseczka J przy niewielkim obwodzie pasuje na dużo mniejsze piersi niż te, na które jest dobra ta sama miska, ale przy większym obwodzie.

Natychmiast wyczułam w tym… pomysł na biznes!

Tym bardziej że w mieście nie było sklepu oferującego takie rozmiary.

– Chcę otworzyć własny sklep z bielizną  – zakomunikowałam zaskoczonej mamie, która myślała, że ta praca to dla mnie epizod. – Zajmę się uczeniem kobiet, że dobrze dobrany biustonosz to nie tylko ładna sylwetka, ale też zdrowie – wyjaśniłam mamie. – Wyczytałam ostatnio, że bóle barków i kręgosłupa często biorą się ze źle dobranej bielizny.

Zapisałam się na specjalistyczny kurs i po kilku tygodniach ukończyłam go z wyróżnieniem, otrzymując tytuł brafiterki, czyli specjalistki od dobierania bielizny. Mój pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę. Już po pewnym czasie mały sklepik, który otworzyłam przy rynku, pełen był klientek, które od dawna szukały biustonosza jakby uszytego na miarę: wąskiego w obwodzie i z odpowiednią miseczką. 

Takie właśnie sprzedawałam, w dodatku w pełnej gamie kolorów, fasonów i rozmiarów. I w przystępnej cenie, bo panie w moim mieście nie mają grubych portfeli.

Sama też skorzystałam z własnej wiedzy

Wreszcie dobrałam sobie odpowiednią bieliznę. Kiedy byłam nastolatką, a sklepy świeciły pustkami – zanim weszłam do sali gimnastycznej, przechodziłam katusze. Chłopcy złośliwie żartowali z mojego dużego, podskakującego biustu, a ja garbiłam się, żeby jakoś go ukryć.

Staniki, które nosiłam, nie za bardzo radziły sobie z moimi piersiami. Ramiączka wbijały mi się w ciało, a taśma pod biustem była zawsze zbyt luźna. Dzisiaj noszę biustonosz, który nawet wtedy, kiedy jestem aktywna fizycznie, unieruchamia i utrzymuje mój biust na odpowiedniej wysokości.

Dobrałam też bieliznę dla mojej mamy, która zawsze narzekała na bóle pleców. Odkąd go nosi, na nic się nie skarży! Ale chyba najważniejsze jest to, że teraz wyglądam dużo szczuplej! Wcześniej nosiłam duże swetry i szerokie spódnice.

Wydawało mi się, że w ten sposób ukryję dodatkowe kilogramy, których nie potrafiłam się pozbyć. To jednak sprawiało, że wydawałam się jeszcze większa. Dobry stanik bardzo mi pomógł – w sam raz na lato.

Podobnie jak innym paniom. Pamiętam, jak zajrzała do sklepu kobieta ze sporą nadwagą i zapytała, czy dla kogoś o jej figurze mogę dobrać stanik. Podałam jej kilka modeli. Szczególnie w jednym wyglądała dobrze. Kupiła go. Następnego dnia przyszły jej dwie koleżanki, prosząc o… wyszczuplające biustonosze!

Klientki śmieją się, że dzięki mnie beż żadnej diety i bez wyczerpującej gimnastyki gubią co najmniej 5 kilogramów. W moim sklepiku żaden kobiecy temat nie jest tabu. W rogu ustawiłam stolik i dwa fotele, na których można przysiąść i spokojnie pogadać o wszystkim.

Ostatnio na przykład dużo mówię klientkom o konieczności badania piersi. Wiem, że to idealna okazja do takiej nauki.

Czytaj także:
„Teść opowiada wnukowi bzdury, że oceny nie są ważne. Pewnie, niech nie idzie na studia i haruje za średnią krajową”
„Na śluby chodzę w dresie i bez prezentów. Chyba liczy się obecność, a nie kiecka i kasa. Nie będę wspierać tego cyrku”
„Oszukało mnie zwierzę! Wydałam fortunę na weterynarza, a ten złośliwy sierściuch zwyczajnie udawał”

Redakcja poleca

REKLAMA