"Skończyłam dwa kierunki artystyczne, pracuje na pół etatu w kwiaciarni, 8 zł za godzinę, bez umowy, bez świadczeń, jak zachoruję i nie przyjdę do pracy to nie zarabiam i nie mamy za co żyć. Rok temu zachorowałam, od tego czasu odwlekam operacje, bo boję się, że pobyt w szpitalu się przedłuży, a ja nie będę zarabiać.
Pracuje chora, z gorączką i glutami po pachy, kiedy tylko chcą żebym przyszła, bo przeliczam sobie każde 8 zł i co mogłabym za to kupić. Mąż jest po technikum, pracuje w fabryce mebli na magazynie, zarabia ok. 1600 zł miesięcznie, minus alimenty na córkę z poprzedniego małżeństwa 500 zł, dostajemy 500 +, którym łatamy dziury z całego miesiąca lub oddajemy długi, po dwóch dniach pieniędzy nie ma.
Po opłaceniu rachunków, ustalamy domowy budżet: 100 zł tygodniowo na jedzenie, po 50 zł na dojazdy do pracy i 50 zł na rozrywki. "Rozrywki" to kosmetyki, ubrania, fryzjer, witaminy. Dzięki Bogu synek uwielbia zupy, bo spróbujcie za 100 zł tygodniowo wyczarować super dania, żeby było zdrowo, smacznie, kolorowo!
W kinie byłam 8 lat temu, ubieramy się wyłącznie w ciucholandach, oprócz butów. Największym szaleństwem, na jakie od czasu do czasu sobie pozwalamy, to kupno ubrań w Lidlu, to są nasze rzeczy na niedzielę. Moją największa rozrywką jest czytanie książek, które wypożyczam w bibliotece, raz na kilka miesięcy jeździmy z synkiem na kulki.
Od listopada wybieram się do dentysty, to miał być TEN miesiąc. Niestety, synek zniszczył buty, których już nie da się naprawić, to znowu nie jest mój miesiąc na wyleczenie zęba, może w kwietniu? Jeśli już nie jest do wyrwania...
Od trzech lat marzę o rowerze, używanym, takim do 300 zł, 300 zł dzieli mnie od spełnienia swojego marzenia, ale gdzie rower, jak nie stać mnie na wyleczenie zęba. Na święta dostałam od męża książkę mojej ulubionej pisarki, byłam na niego wściekła, bo przecież mogę wypożyczyć, ja mu dałam dwie pary skarpetek, jak co roku... Nie jesteśmy patologią, nie palimy, nie pijemy, żyjemy skromnie, jak większość moich sąsiadów z bloku. Koleżance wczoraj urwał się pasek od torebki, rozpłakała się na środku chodnika, bo za co ona kupi nową. Nie ma mowy o zachciankach!
Największy luksus na jaki sobie pozwalamy to prywatny pediatra dla synka, bo zdrowie jest bezcenne, jak jest za co oczywiście. Mama ma do mnie żal, że obydwoje mamy internet w telefonach, że to zbędny luksus, a przecież mamy XXI wiek, ludzie wykupują sobie gwiazdy dla swojego widzimisię, a ja mam wyrzuty sumienia z powodu internetu w telefonie.
Kawa na wynos? Dobry żart. Ostatnio jak byliśmy na pizzy, dwa miesiące temu, to nie braliśmy nic do picia żeby było taniej. Czasem się z tej naszej biedy śmiejemy, że mamy dwudziestoletni telewizor, który dali nam rodzice, pralkę jeszcze starszą od dalszej rodziny, że wszystkie ubrania ze szmateksów, ale jak przychodzi wieczór i widzę wpisy znajomych z egzotycznych wakacji, czy zdjęcia dzieci z dodatkowych zajęć to chce mi się płakać, że moje dziecko tego nie ma i mieć nie będzie. Przynajmniej nieprędko."
Magda
Polecamy!Wychowujesz samotnie dziecko? Możesz stracić ulgę podatkow
O zarabianiu, utrzymywaniu rodziny i oszczędzaniu. Dlaczego jednym starcza do pierwszego, a innym nie?