„Siostra zrobiła ze mnie opiekunkę na pełny etat. Zmieniam jej dzieciakom pieluchy, a ona lata do kosmetyczki”

dzieci fot. iStock by Getty Images, Halfpoint Images
„Dzieciaki przez jakiś czas siedziały chicho. Potem się zaczęło. Jedno chciało do toalety, drugie miało ochotę na soczek, ale ten, który miałam, okazał się niewłaściwy, bo mama daje im inny”.
/ 27.06.2024 19:30
dzieci fot. iStock by Getty Images, Halfpoint Images

Kiedy moja starsza siostra zaszła w ciążę, wszyscy byliśmy bardzo podekscytowani. W naszej rodzinie nie ma więcej dzieci, więc z tym większą niecierpliwością oczekiwaliśmy pojawienia się na świecie malucha. Kiedy urodził się Tomek, nasza mama straciła dla niego głowę. Niemal zamieszkała u Doroty, żeby jej pomagać w opiece nad maluchem. Jej mąż Wiktor pracował na dwa etaty, żeby wykończyć dom, który zbudowali, więc ciągle go nie było.

Były oczkiem w głowie rodziny

Rok później urodziła się Dominika. Również przy niej mama bardzo pomagała Dorocie, choć nie miała już tylu sił co wcześniej. Kiedy Dominika skończyła dwa lata, mama odeszła. Wszyscy byliśmy pogrążeni w żałobie. Tęskniłam za mamą, podobnie jak moja siostra, choć jej chyba bardziej brakowało darmowej opieki nad maluchami.

– Słuchaj, muszę dziś jechać do miasta załatwić coś w banku. Posiedziałabyś z Tomkiem i Dominiką? Tylko ze dwie godzinki.

Mieszkam sama i pracuję zdalnie, więc moje siostra doskonale wiedziała, że nie odmówię. Zresztą dwie godziny to znowu nie tak dużo. Zgodziłam się więc.

Trzy dni później znów poprosiła mnie o podobną przysługę, tym razem na cztery godzinki.

– Mam wizytę u kosmetyczki, a potem fryzjera. Sama rozumiesz, w weekend jedziemy z Wiktorem do jego kuzynów na obiad.

Zgodziłam się i tym razem. Opieka nad maluchami nie wydawała mi się męcząca, w każdym razie tych kilka godzin była w stanie z nimi posiedzieć.

Podrzucała mi dzieciaki przy każdej okazji

W kolejnym tygodniu moja siostra postanowiła, że musi wreszcie zacząć wykańczanie strychu, na którym chcieli z Wiktorem zrobić bawialnię dla dzieci.

– Sama rozumiesz, farby, rozpuszczalniki i inne świństwa. Nie mogę narażać dzieci na wdychanie takich rzeczy.

Zgodziłam się więc by zostawiła maluchy na cały dzień u mnie. Dzieciaki na początku trochę marudziły, ale włączyłam im jakąś bajkę na komputerze i przez jakiś czas siedziały chicho. Potem się zaczęło. Jedno chciało do toalety, drugie miało ochotę na soczek, ale ten, który miałam, okazał się niewłaściwy, bo mama daje im inny. Musiałam więc ubrać tę rozkapryszoną dwójkę i pójść z nimi do sklepu po upragniony soczek. Gdy wróciliśmy okazało się, że Tomek już nie chce soczku, ale jest głodny.

Na szczęście Dorota wraz z dzieciakami przywiozła wałówkę, nie musiałam więc się martwić czym ich nakarmić. Potem udało mi się uśpić ich oboje i wreszcie miałam trochę czasu żeby usiąść do pracy.
Wieczorem zjawiła się Dorota. Rozpromieniona i jakaś taka wesoła. Chyba posłużył jej dzień bez tych dwóch małych marud. Zabrała dzieciaki i pojechała, a ja nareszcie miałam mieszkanie tylko dla siebie.

Zadzwoniła dwa dni później

Była bardzo zadowolona.

– Maluchy były zachwycone wizytą u ciebie – jakoś nie chciało mi się w to wierzyć. Czułam, że to jakiś podstęp. – Może wzięłabyś je na najbliższy weekend? Jedziemy z Wiktorem na obiad do jego rodziny, nie chcemy ciągnąć dzieciaków. Wiesz, nudne pogaduchy przy stole, dzieci zawsze się potwornie nudzą.

– Ale w weekend będzie u mnie Paweł… – planowaliśmy z moim chłopakiem słodkie weekendowe lenistwo przy serialach, wspólne gotowanie obiadu i wieczorny spacer.

– Świetnie, on na pewno też chętnie zajmie się dzieciakami! – wykrzyknęła moja siostra z entuzjazmem i odłożyła słuchawkę.

Jasne, już widzę jak Paweł szura po podłodze na czworakach z czterolatkiem, jeżdżąc resorakami po dywanie, albo jak pomaga mi wysadzić na nocnik małą Dominikę. Nie miała jednak wyjścia.

Dorota przywiozła dzieci w sobotę z samego rana. Miałam nadzieję pospać, ale moje plany runęły jak domek z kart. Musiałam zorganizować jakoś czas dzieciakom.

– Nie mam tym razem dla nich obiadu, ale na pewno chętnie zjedzą to, co wy – powiedziała Dorota wręczając mi torbę z rzeczami dzieci i szybko się ulatniając. Przez kolejny kwadrans znosiłam dziką bieganinę wokół kanapy w moim salonie, aż Tomek i Dominika padli zmęczeni na kanapę. Wykorzystałam moment i włączyłam im bajki. Przynajmniej na godzinę mam ich z głowy.

Spędziliśmy wspaniałą sobotę

Paweł rzeczywiście nie był zachwycony wizją spędzenia soboty z dziećmi mojej siostry. Uznał jednak, że damy sobie radę. Postanowiliśmy nie rezygnować z naszych planów i razem z dzieciakami ugotować obiad.

Okazało się, że mój chłopak błyskawicznie znalazł nić porozumienia z czteroletnim Tomkiem. Opowiadał mu historie o zwierzętach, jako że pracuje w klinice weterynaryjnej, a mały słuchał go jak zaklęty.

Potem usadziliśmy maluchy w kuchni i wzięliśmy się za gotowanie. Również tu Paweł popisał się elokwencją, opowiadając czterolatkowi i trzylatce o tajnikach diety wegańskiej. Dawał im do spróbowania każde warzywo, które miało być składnikiem jego popisowego gulaszu. Pozwolił im nawet mieszać danie w garnku, dzięki czemu dzieciaki czuły się jak prawdziwi mistrzowie kuchni.

Wegański gulasz został spałaszowany z apetytem. Tomek chciał nawet dokładkę, ale już nic nie zostało. Potem rozsiedliśmy się w salonie i włączyliśmy film familijny. Wspólna sobota okazała się całkiem przyjemna, nawet nie zorientowaliśmy się, kiedy nadszedł wieczór i Dorota przyjechała żeby odebrać Tomka i Dominikę.

Skończyło się niańczenie

Dwa dni później zadzwoniła do mnie Dorota. Odebrałam z pewnym wahaniem, bo mimo że ostatni raz z dzieciakami był bardzo miły, miałam już trochę dość niańczenia jej pociech. Tym razem jednak jej głos nie brzmiał tak entuzjastycznie jak zwykle.

– Nie wiem, co zrobiłaś moim dzieciom, ale bądź pewna, że już nigdy nie przestąpią progu twojego domu! Odmawiają jedzenia czegokolwiek co nie jest wegańskie. Tomek ciągle dopomina się o tofu, a Dominika jadłaby wyłącznie awokado. Nie chcą nawet patrzeć na mięso, mimo że wcześniej bez problemu jedli – w głosie siostry wyczułam wrogość.

Od tamtej pory, czyli od miesiące, nie odezwała się do mnie ani razu. Nie prosi, żebym wzięła jej dzieci, widocznie przypomniała sobie o istnieniu teściowej albo zatrudniła opiekunkę. Cóż, przynajmniej mam święty spokój. A świadomość tego, co jest dobre dla zdrowia na pewno się przyda jej dzieciom.

Klaudia, 33 lata

Czytaj także:
„Studia namieszały córce w głowie. Każe mi jeść wegański majonez i uprawia wygibasy z materacem na oczach sąsiadów”
„Chciałam ojca dla mojego syna, więc złapałam pierwszego faceta, który się nawinął. Wpadłam jak z deszczu pod rynnę”
„Córka to straszna flirciara, zmienia facetów jak skarpety. Jak któryś zostawi ją z brzuchem, ja wózka pchać nie będę”

Redakcja poleca

REKLAMA