„Siostra zrobiła z komunii siostrzenicy festiwal tandety. Koronkowe suknie i piętrowe torty to część tej maskarady”

komunia dziewczynki fot. Adobe Stock, marcink3333
„Na początek wjechały piętrowe torty. Na każdym z nich stała figurka przypominająca Karinkę. Oczywiście w koronkowej sukni. Kiedy już pokrojono wypieki i każdy miał swój talerzyk z kawałkiem ciasta, Irka zarządziła uroczyste oglądanie prezentów”.
/ 21.05.2024 20:00
komunia dziewczynki fot. Adobe Stock, marcink3333

W naszym domu rodzinnym się nie przelewało. Żyliśmy skromnie, ale nie biednie, zupełnie tak samo, jak wiele rodzin wokół. Utrzymanie trójki dzieci oczywiście kosztowało, ale z moją rok starszą siostrą, Beatą, nie oczekiwaliśmy od rodziców zbyt wiele. Zadowalaliśmy się używanymi podręcznikami czy ubraniami z drugiej ręki. Nasza młodsza siostra, Irka, miała jednak zupełnie inny charakter, na dodatek mama zdecydowanie ją rozpieszczała.

Irka uważała, że wszystko jej się należy

Aby spełnić jej fanaberie, mama brała dodatkowe dyżury. Tata próbował wpływać na mamę, ale sam ulegał szantażom emocjonalnym naszej młodszej siostrzyczki. Początkowo próbowaliśmy z Beatą reagować, ale w końcu daliśmy sobie spokój. Jak mawiała moja mądra starsza siostra: „Nie nasze małpy, nie nasz cyrk. Jak sobie rodzice nawarzyli piwa, to niech je teraz piją”.

Beata zaraz po szkole średniej poszła do pracy, robiąc jednocześnie kursy doszkalające. Wyprowadziła się też do narzeczonego, nie obciążając swoją osobą budżetu domowego. Jakiś czas później wzięli z Tadkiem ślub. Skromną uroczystość zorganizowali na własny koszt, z niewielką pomocą finansową przyszłych teściów Beaty. Irka komentowała każdy szczegół, od zbyt skromnej, jej zdaniem, sukni panny młodej, przez niezbyt wyszukane, w jej opinii, jedzenie na weselu, po rozmiar parkietu do tańczenia. Nie wytrzymałem i wziąłem ją na stronę.

– Słuchaj, smarkulo, albo się zamkniesz, albo cię stąd wyprowadzę! – warknąłem.

– Jak śmiesz! Zaraz się poskarżę mamie, jak się do mnie odzywasz! – wykrzyknęła chodząca niewinność.

– A skarż się, proszę bardzo. Mamusia ci z pewnością podziękuje, jak zaraz obie w podskokach opuścicie lokal.

– Nie masz prawa!

– Mam, Beata to nasza siostra i nie pozwolę ci zepsuć jej najpiękniejszego momentu w życiu.

– Też mi piękny moment! – prychnęła. – W tandetnej kiecce i nędznej spelunie...

– Słuchaj, jak będziesz szła do ślubu, to możesz sobie nawet założyć suknię wysadzaną diamentami, a wesele wyprawić w Pałacu Buckingham. Ale od Beaty się odczep z łaski swojej.

Nie spodziewałem się, że Irka weźmie sobie moje słowa do serca aż tak...

Poszukiwała bogatego męża

Moja młodsza siostrzyczka doiła rodziców bez skrupułów. Na studia poszła na ich koszt i nawet przez myśl jej nie przeszło, że mogłaby pójść do jakiejś, choćby dorywczej, pracy. Była zajęta imprezowaniem i szukaniem bogatego kandydata na męża. Znając jej charakter, nie wróżyłem jej rychłego końca tych poszukiwań. A jednak udało jej się owinąć sobie wokół palca całkiem miłego młodego człowieka. Trochę mi go było żal, ale cóż.

Jacek miał bogatych rodziców i widoki na pracę w dobrze prosperującym rodzinnym biznesie. Irka się przy nim nawet nieco uspokoiła, pewnie po to, by zrobić na nim dobre wrażenie. Mama przyszłym zięciem była zachwycona, a moja siostra podobno również miała pracować w firmie rodziców Jacka. Nie za bardzo potrafiłem sobie wyobrazić, jak ta jej praca miałaby wyglądać, ale absolutnie nie zamierzałem się wtrącać.

Jak można się było spodziewać, Irka zapragnęła wesela na sto fajerek. Koszty ponosiły obie strony i o ile dla rodziców Jacka był to wydatek duży, ale w zasięgu ich możliwości, o tyle nasi rodzice musieli wziąć całkiem sporą pożyczkę w banku, by sprostać wszelkim fanaberiom swej ukochanej córeczki. Nawet nie próbowałem z nimi rozmawiać, choć wiedziałem, przez ile lat będą spłacać zaciągnięty dług. Irka też wiedziała, ale kompletnie się tym nie przejmowała.

W końcu sprowadzana z Paryża suknia od najlepszych projektantów, jedna z topowych orkiestr grająca podczas składania życzeń czy wynajęta na wesele sala balowa w pobliskim pałacu kosztowały i ktoś musiał za to zapłacić. Podobnie jak za wyżerkę dla 120 gości, których młodzi postanowili na swój ślub i wesele zaprosić. O wynagrodzeniu dla zespołu grającego do białego rana nawet nie wspomnę...

Grunt to rodzina

Irka szybko stała się oczkiem w głowie swoich teściów. Jacek był jedynakiem, toteż przyjęli ją do rodziny jak córkę, której zawsze pragnęli, a której się nie doczekali. Młody małżonek został wiceprezesem firmy. Moja siostra natomiast dostała posadę asystentki. Do jej obowiązków należało głównie pilnowanie terminów, dopinanie grafiku i parzenie kawy, więc była szansa, że będzie się z nich wywiązywać wystarczająco dobrze i nie uzna tego za zbyt ciężką orkę na ugorze.

Kiedy jednak Irka zaszła w ciążę, dość szybko poszła na zwolnienie. Gdy urodziła się Karinka, wszyscy zwariowali na jej punkcie: i młodzi rodzice, i jej dziadkowie z obu stron. Irka poszła na macierzyński, a po nim wykorzystała wszelkie inne możliwości urlopowe, by jak najdłużej pozostać w domu z córeczką. Moja siostrzenica była uroczym dzieckiem, rozpieszczanym przez wszystkich jeszcze bardziej, niż niegdyś jej mamusia. W odróżnieniu od Irki nie była jednak roszczeniowa i wszystko przyjmowała z ogromną wdzięcznością.

Matką chrzestną Karinki została kuzynka Jacka, a ojcem chrzestnym ja. Czym sobie zasłużyłem, dostępując tego zaszczytu? Jestem dziwnie spokojny, że moja siostra uznała, iż jako dobrze prosperujący przedsiębiorca budowlany będę wystarczająco hojny dla swojej siostrzenicy. Oczywiście, nie zamierzałem dziecku niczego żałować, choć w granicach rozsądku. Kilka lat później miałem przekonać się, że granice te mam w zupełnie innym miejscu niż moja młodsza siostra.

Istny festiwal żenady

Gdy Karinka poszła do trzeciej klasy, jak wielu jej rówieśników, przygotowywała się do pierwszej komunii świętej. Uczyła się modlitw, pieśni, chodziła na próby do kościoła... Do komunii przygotowywała się jednak także jej mama. Pewnego dnia zaprosiła mnie na kawę.

– Pamiętasz, że Karinka idzie w tym roku do komunii? – zaczęła bez wstępów.

– Oczywiście. Może nie zauważyłaś, ale kocham swoją siostrzenicę i mam z nią bardzo dobry kontakt.

– Zauważyłam. I bardzo mnie to cieszy, bo pomożesz mi sprawić, by ten dzień był dla Karinki wyjątkowy.

– Co masz na myśli konkretnie?

– Przygotowałam listę prezentów komunijnych. Chciałabym, żebyś jako chrzestny Karinki wybrał jedną z pierwszych pozycji na liście. – powiedziała, przesuwając w moją stronę długą listę.

– Konto oszczędnościowe... polisa... fortepian... Zwariowałaś?! – nie wierzyłem własnym oczom.

Muszę zadbać o przyszłość mojego dziecka! – wykrzyknęła.

– Ale chyba trochę przesadziłaś tym razem. Najtańszy prezent na tej liście kosztuje pięć tysięcy!

– Żal ci pieniędzy dla własnej siostrzenicy? – próbowała grać na moich emocjach.

– Przestań stosować te swoje sztuczki, wiesz przecież, że na mnie nie działają. Karinka dostanie ode mnie na komunię to, o czym marzy. Na pewno nie będzie to konto oszczędnościowe.

Okazało się, że ta lista prezentów to dopiero wstęp. Jakiś czas później moja siostrzenica przysłała mi zdjęcie z przymiarki sukienki komunijnej. Oniemiałem. Gęste koronki przywodziły bardziej na myśl suknię ślubną i to taką kiepsko świadczącą o guście osoby, która ją wybrała. Karinka powiedziała mi zresztą, że jej mama będzie miała podobną kreację, tylko w innym kolorze. Z trudem powstrzymałem się od komentarza.

Dalej było tylko ciekawiej. Podczas komunii w kościele oczywiście grał kwartet smyczkowy oraz śpiewała jedna ze wziętych śpiewaczek operowych. Z kościoła na przyjęcie moja siostrzenica wraz z rodzicami udała się bryczką zaprzężoną w konie. Przyjęcie komunijne odbywało się w największej sali weselnej kilkanaście kilometrów od miasta. To dopiero był festiwal żenady!

Na początek wjechały piętrowe torty. Na każdym z nich stała figurka przypominająca Karinkę. Oczywiście w koronkowej sukni. Kiedy już pokrojono wypieki i każdy miał swój talerzyk z kawałkiem ciasta, Irka zarządziła uroczyste oglądanie prezentów. Moja siostrzenica, kochane dziecko, cieszyła się z każdego upominku. Jej mama nie potrafiła powstrzymać się od kąśliwych komentarzy pod adresem ofiarodawców...

Później nie zabrakło pieczonego dzika, owoców morza, kawioru i innych wyszukanych potraw. Toasty wznoszone były przy akompaniamencie muzyki na żywo, w wykonaniu topowego zespołu. Dalszą część imprezy poprowadził zawodowy wodzirej, zupełnie niczym na weselu. Patrzyłem na to wszystko i nie mogłem przestać kręcić głową. I tak się zastanawiam: jak będzie wyglądało wesele mojej siostrzenicy? Strach się bać...

Jerzy, 38 lat

Czytaj także:
„Dla rodziców jestem powodem do wstydu, bo nie mam męża, dzieci i sensownej pracy. Mnie jest dobrze tak, jak jest”
„Gdy ja miałem pusty portfel, moja żona szastała pieniędzmi. Kupowała ciuchy za 1000 zł., a metki pokazywała sąsiadkom”
„Mój wakacyjny romans słono mnie kosztował. Na urlopie boski Hiszpan skradł mi serce, a przy okazji wyczyścił konto”

Redakcja poleca

REKLAMA