Rodzice zawsze rozpieszczali Ulkę. Pozwalali jej na wszystko, nigdy za nic nie karali. Nic dziwnego, że wyrosła z niej egoistka.
Jedynaczce nie jest łatwo pogodzić się z przyjściem na świat młodszej siostry. Ja sama bardzo to przeżyłam. Pewnie byłoby mi łatwiej, gdyby moja siostra była inna: mniej despotyczna, mniej żądająca dla siebie, bardziej… siostrzana. Nie każdej kobiecie rodzona siostra aż tak zalazła za skórę jak mnie moja. To, że w rodzinie uważali ją za pępek świata, spowodowane było faktem, że urodziła się sina, przyduszona. Rodzice się o nią bali. Matka od niej nie odchodziła. Ojciec też. Jak poczuła się lepiej i trochę podrosła, okazało się, że jest złośnicą: cały czas wrzeszczała i biła nas po twarzach.
Rodzice kazali mi się nadstawiać do bicia, bo podobno lekarka stwierdziła, że moją siostrę trzeba uspokajać za wszelką cenę. Jej ataki furii były tak gwałtowne, że mogła wpaść w konwulsje, takie jak przy padaczce. Pokornie się więc godziliśmy, żeby ta mała tyranka nas terroryzowała.
Kolejne niańki odchodziły, byliśmy skazani na własne siły. W końcu już nawet babcia nie chciała zostawać z Ulką. Wtedy rodzice kazali mi przejąć opiekę nad „malutką”. To mnie dobiło do reszty... Moja młodsza siostra była od małego krańcowo samowolna i robiła, co chciała. Po prostu czuła się bezkarna. Kłamała i o swoje błędy obwiniała innych, najczęściej mnie. A rodzice zawsze, ale to zawsze brali jej stronę i jej wierzyli. A może po prostu nie chcieli Ulki denerwować?
Ukrywałam przed nią narzeczonego
Gdy podrosła, podkradała im pieniądze i papierosy. Kiedy raz ojciec przyłapał ją na gorącym uczynku, powiedziała, że to dla mnie. Oczywiście tata uwierzył i oberwało mi się. Mama też nie chciała mnie słuchać, jak mówiłam, że Ulka kłamie. A przecież musiała o tym wiedzieć.
Kiedyś babcia, gdy poszłyśmy same na spacer, tłumaczyła mi, że rodzice tak bardzo martwią się o Ulę, bo jest słabsza fizycznie, brzydsza niż ja, gorzej się uczy, a oni chcą ją wzmocnić psychicznie. Już wtedy wydawało mi się to bzdurą. Bardzo cierpiałam. Te wyjaśnienia nic nie pomogły. Czułam się mniej kochana, niepotrzebna. W domu nikt poza babcią nie przejmował się moimi uczuciami.
Kiedyś siedziałam cały tydzień i robiłam sweter na drutach. W niedzielny wieczór skończyłam i byłam z siebie bardzo dumna. Ale w poniedziałek, gdy wyciągnęłam sweterek z szafy, moja siostra zaczęła histeryzować, że musi się w nim pokazać w szkole. Mama wydarła mi go z rąk!
– Daj, Uleńka pójdzie w nim dzisiaj, a ty go włożysz jutro – powiedziała głosem nieznoszącym sprzeciwu.
Zaczęłam głośno płakać, jednak na nikim nie zrobiło to wrażenia. Pamiętam tylko chytry uśmieszek mojej siostry. Sweter nie był wcale jej marzeniem. Zrobiła to tylko po to, żebym wiedziała, kto w domu rządzi. „Mama mnie skrzywdziła – uznałam rozżalona. – A co by było, gdyby Ulka kazała jej pozbyć się mnie z domu? Na pewno natychmiast by mnie odesłali do krewnych albo do sierocińca!”.
Mijały lata, a sytuacja w naszym domu wciąż była nie do zniesienia. Każdy chłopak, który się mną zainteresował, od razu wzbudzał entuzjazm mojej siostry i szybko zostawał jej chłopakiem. Dlatego gdy poznałam Karola i zakochałam się do szaleństwa, przezornie nie wspomniałam o nim nikomu. Ukrywałam go.
Pierwszy raz odwiedził mnie w domu, żeby się oświadczyć. Ulce zabrakło tchu, gdy Karol wkroczył pięknie ubrany, z bukietem róż. Rodzice nie wiedzieli, co zrobić. Byli tak zaskoczeni, że od razu zgodzili się na nasz ślub. Ja zaś nie czekałam na chwilę, gdy moja siostra oprzytomnieje i znowu zacznie swoje gierki – od razu wyjechałam z narzeczonym.
Zamieszkaliśmy u niego. Na ślub pojechałam prosto do kościoła. Byłam najszczęśliwszą panną młodą, choć małym zgrzytem było niezadowolenie rodziców, że nie widzieli mnie wcześniej. Bałam się Ulki i tego, co może zrobić z zawiści. Nie chciałam stracić Karola, więc całą swoją rodzinę trzymałam na dystans. Miesiąc miodowy minął błyskawicznie. Ja wróciłam na studia, mąż do pracy.
Rok później Karol został oddelegowany do oddziału firmy znajdującego się w innym mieście. O codziennych dojazdach do pracy nie było mowy. I tak zostałam sama, z mężem widywałam się tylko w weekendy.
Jakim cudem Ulka wylądowała u mnie? Jak mnie przekonała? Nie wiem. Chyba uznałam, że pora zakończyć kłótnie. Najpierw mama zaczęła opowiadać, jak to ona się zmieniła, jakie ma wyrzuty sumienia, że mnie nie szanowała. I tak sączyła mi do ucha, aż pomyślałam: „Może to i prawda. Może warto naprawić nasze stosunki. W końcu to moja siostra”.
Zaraz potem rodzice zaproponowali, żeby w tygodniu siostra pomieszkiwała u nas, bo właśnie dostała się na studia w mieście, w którym mieszkaliśmy z Karolem. Argumentem rodziców było też to, że nieco zaoszczędzą na utrzymaniu młodszej córki. Nie chciałam, by Karol łożył na nas obie, więc uzależniłam zgodę od jego decyzji. Po czasie zorientowałam się, że to ja powinnam była ją podjąć, bo on po prostu nie znał chorych relacji w naszej rodzinie. Nie miał też pojęcia o dziwacznym charakterze mojej siostry i jej talentu do manipulowania ludźmi. Nigdy nie powinnam była się na to godzić!
Ulka zamieszkała z nami i na początku dotrzymywała słowa: wyjeżdżała w piątek wieczorem, abyśmy z Karolem mogli się nacieszyć sobą. Jednak po dwóch czy trzech miesiącach nagle w piątek oznajmiła nam, że jest chora. Zamiast się spakować, położyła się do łóżka.
Karol zrozumiał to – w końcu każdy może dostać grypy. Ja jednak miałam złe przeczucia. Ulka latami szantażowała rodzinę swoim wątłym zdrowiem. Gdy tylko coś jej nie wychodziło, natychmiast biegła do lekarza i kładła się na podłodze z „bólem kręgosłupa” albo czymś w tym stylu. Nie wiem, czy na zawołanie dostawała nerwobólów, czy tak świetnie symulowała, ale jej niedyspozycje zawsze pojawiały się, gdy tego potrzebowała. Tak było i tym razem.
Postarała się nie wyzdrowieć do następnego weekendu i w zasadzie od tego dnia mieszkaliśmy już razem, w trójkę. Nie czułam się z tym komfortowo. Mówiłam Ulce, żeby dała nam trochę oddechu, a ona się śmiała i zbywała mnie.
– No co ty, zazdrosna jesteś? Chyba muszę porozmawiać sobie o tym z Karolem w cztery oczy! – drażniła się ze mną.
Ta małpa wiedziała doskonale, że właśnie tego się boję najbardziej – że się zanadto zbliży do mojego męża. On zresztą był tak poczciwy, że nie podejrzewał ze strony szwagierki niczego złego. A ja wychodziłam na paranoiczkę z obsesją na punkcie młodszej siostry.
Z czasem Ulka zaczęła sprowadzać do domu swoje towarzystwo ze studiów i organizować u nas huczne imprezy. Starałam się nie brać w nich udziału, ale w końcu odbywały się u mnie w domu, więc trudno, żebym wynosiła się do parku. O wszystkim, co działo się w naszym mieszkaniu, mówiłam przez telefon Karolowi, a on tylko wzruszał ramionami. Czułam, że powoli oddalamy się od siebie.
Nie mogłam w to uwierzyć...
Pewnego dnia w listopadzie, gdy wróciłam do domu, ze zdziwieniem ujrzałam kuzynkę, której nie widziałam od lat. Siedziała na stołku w kuchni i płakała. Razem z nią płakała Ulka. Sparaliżował mnie strach: coś złego stało się z mamą lub tatą! Tymczasem, ku mojemu zdumieniu, kuzynka rzuciła mi się na szyję z okrzykiem:
– Moje biedactwo! Moje biedactwo…
Zanim zdążyłam zareagować, Ulka chwyciła kuzynkę za rękę i oznajmiła jej:
– Lepiej cię odprowadzę, chodź.
Wyszły z mieszkania, wciąż pochlipując. Dopiero gdy moja siostra wróciła po paru minutach, zapytałam:
– O co chodzi?
– A wiesz… głupia sprawa – stwierdziła, siląc się na smutną minę. – Nie wiem, jak ci to powiedzieć… Asia przyjechała nas obie uprzedzić, że Karol cię zdradza.
Oniemiałam. Co takiego?!
Historia, którą usłyszałam po chwili, brzmiała tak: nasza kuzynka Asia – mieszkanka tego samego miasta, w którym pracuje Karol – zauważyła przypadkiem, że mój mąż odwiedza jej sąsiadkę. Co więcej, regularnie u niej nocuje. Długo dusiła to w sobie, ale w końcu nie wytrzymała i postanowiła mi o wszystkim powiedzieć. Aż się we mnie zagotowało… Od razu chwyciłam za telefon, żeby zadzwonić do męża, ale Ulka złapała mnie za rękę.
– Po co go uprzedzasz? Jedźmy tam! Przekonamy się, czy to wszystko prawda. A tak go strzegłaś przede mną… – dodała, nie kryjąc satysfakcji.
Byłam załamana. Pozwoliłam, by wywlokła mnie z domu. Wsiadłam do jej samochodu, ona prowadziła. Drogi nawet nie pamiętam. Przez głowę przelatywały mi tysiące myśli. Między innymi, że to wszystko moja wina. Nie powinnam była zgodzić się, by u nas zamieszkała moja siostra, dobra czy zła. Młode małżeństwo potrzebuje spokoju, intymności. I jeszcze ta praca Karola – daleko, w innym mieście. Nasze drogi wyraźnie się rozeszły… Nawet nie miałam siły obwiniać męża.
Zaczęłam cicho płakać.
– Uspokój się! Zaraz mu nagadamy do słuchu – Ulka była w swoim żywiole, bo mogła znów decydować za mnie.
Pod blokiem Asi było dość ciemno. Zaparkowałyśmy za śmietnikiem, ale tak, by widzieć drzwi do klatki schodowej. Nie czekałyśmy długo. Wkrótce pojawił się Karol z jakąś kobietą. Nieśli torby z zakupami. „To jednak prawda!” – jęknęłam w duchu. Wyraźnie mój mąż wiódł podwójne życie: w tygodniu z tą panią, w weekendy ze mną. Moje małżeństwo legło w gruzach.
– Wracajmy – poprosiłam.
– O nie! – krzyknęła Ulka, wyskoczyła z auta i rzuciła się w kierunku bloku.
Zobaczyłam zaskoczoną twarz Karola i zatkałam uszy. Zamknęłam oczy. Nie chciałam niczego widzieć ani słyszeć. Nie chciałam tu być. Dochodziły mnie tylko stłumione pokrzykiwania mojej siostry. Wreszcie nastała cisza. Ulka wróciła do auta zadowolona i ruszyła z piskiem opon.
– Powiedziałam mu, co o nim myślę. I żeby wynosił się z twojego życia!
– Jak to?! – przeraziłam się.
– Przecież nie chcesz go znać, no nie?
– Ulka, coś ty narobiła? Wysadź mnie natychmiast! Mam dość tych intryg. O co tu chodzi?! Zatrzymaj się!
– Ani myślę! – warknęła. – Zaraz popędzisz do niego i się z nim pogodzisz. Jesteś taka głupia… Znaczy, taka dobra!
I wtedy nagle poczułam, że niezależnie od tego, czy to koniec mojego małżeństwa – dłużej już nie zniosę obecności mojej siostry. Że mam serdecznie dość zastanawiania się, o co jej chodzi, co knuje, jakie ma plany i na ile skomplikuje to moje życie. Chyba to przekonanie dojrzewało we mnie od dłuższego czasu, ale odpychałam je od siebie, bojąc się, co pomyśli rodzina. Teraz już wiedziałam na pewno – jeśli chcę zachować zdrowie psychiczne, muszę się całkowicie odizolować od Ulki. To nasza ostatnia wspólna podróż…
Ta myśl mnie trochę uspokoiła. Przez resztę trasy do domu nie odezwałam się do siostry ani słowem. Ona zresztą też nie. Może wyczuła, że tym razem przesadziła… A może nie. Już mnie to nie obchodziło. Sprawy między mną a Karolem postanowiłam rozwikłać sama. „Jeśli kogoś ma, rozwiodę się z nim i już. Ale to nie Ulka o tym zdecyduje” – uznałam.
Następnego ranka, a był to piątek, poprosiłam siostrę, żeby się wyprowadziła. Najpierw nie chciała uwierzyć w to, co usłyszała. Próbowała szantażu. Byłam nieugięta. Poradziłam jej, żeby pojechała do rodziców, u których miała mieszkać w weekendy, i zastanowiła się nad sobą. Wściekła wyszła, a ja poprosiłam sąsiada, żeby zamontował dodatkowy zamek. Od razu poczułam się bezpieczniej. Byłam wyczerpana… Zasnęłam.
Obudziło mnie stłumione chrobotanie od drzwi. „Ulka wróciła!” – pomyślałam w panice i zerwałam się na równe nogi. Spojrzałam przez wizjer. To był Karol. Wpuściłam go.
– Nie byłem pewny, czy cię tu zastanę... – zaczął niepewnym głosem.
– Dlaczego mnie zdradzasz? – zapytałam prosto z mostu. – Nie kochasz mnie?
– Marysiu, co ty mówisz?!
– Co to za kobieta, z którą mieszkasz?
– Jak to mieszkam? No tak, mieszkam, ale to nasza koleżanka, ona wynajmuje pokoje całej ekipie. Mieszkamy u niej wszyscy czterej. Nic mnie z nią nie łączy… To znaczy, praca – tak, ale nic więcej. Skąd ten pomysł? Nic nie rozumiem...
– Asia mi powiedziała. Ta kuzynka.
– To jakaś bzdura! Przecież Asia doskonale wie, że to jest lokum służbowe! – krzyknął mój mąż, szczerze oburzony.
Postanowiłam zadzwonić do Aśki.
– Skąd wiesz, że Karol mnie zdradza z twoją sąsiadką? – zapytałam wprost.
– Jak to? Ula powiedziała, że on ma romans, i w zasadzie wszystko się zgadzało, bo przecież mieszka razem z…
– Ale inni pracownicy też tam nocują?
– No tak, ale Ula…
Zdenerwowałam się.
– Przyjechałaś specjalnie, żeby mnie ostrzec, to chyba więcej wiesz niż Ula?!
– Co ty opowiadasz?! – prychnęła Asia. – Byłam u was akurat na zakupach i na ulicy wpadłam na twoją siostrę, a ona zaprosiła mnie na kawę, i tak od słowa do słowa wyszło nam, że…
Zdegustowana odłożyłam słuchawkę. Karol wyciągnął do mnie rękę.
Od tamtych wydarzeń minęło kilka lat. I w sumie dobrze wyszło. Inaczej nigdy nie wyrzuciłabym Ulki z naszego domu. Bez niej jestem znacznie spokojniejsza. Widujemy się wyłącznie na dużych rodzinnych imprezach. Choć mama co jakiś czas napomyka, że Uleńka bardzo dojrzała, że małżeństwo i macierzyństwo ją zmieniło – nie chcę sprawdzać, czy to prawda.
Czytaj także:
„Odwołałam ślub 2 godziny przed ceremonią i porzuciłam narzeczonego, ale dzięki temu poznałam miłość życia”
„Wpadłam jako 16-latka i urodziłam syna, ale oddałam go siostrze. To do niej mówił >>mamo<<. Żyłyśmy w tym kłamstwie 20 lat”
„Była Wiktora zniszczyła mi małżeństwo. Dosłownie wpędziła męża do grobu. Zemściłam się na niej i uwiodłam jej syna”