Moja starsza siostra zawsze była moim kompletnym przeciwieństwem i po cichu trochę jej tego zazdrościłam. Miała wszystko poukładane co do minuty, a ja byłam typem wiecznego bałaganiarza. Kochałam spontaniczność i nowe wyzwania, a ona wolała spokojną pracę przy cyferkach. W moim mieszkaniu można było co chwilę potykać się o porozrzucane rzeczy, podczas gdy ona wręcz chorobliwie dbała o czystość i porządek. Perfekcjonizm to było jej drugie imię.
Czyżby byli aż tak zdyscyplinowani?
Nie da się zaprzeczyć, że perfekcjonistyczne skłonności mojej siostrzyczki od dawna stanowiły pożywkę dla rodzinnych dowcipów. Szczególnie zapadł mi w pamięć pewien incydent, przy którym byłam obecna. Pewnego razu zapragnęłam sprawić siostrze radość niespodziewaną wizytą, więc zaopatrzyłam się w butelkę jej ulubionego wina i zapukałam do drzwi.
Ewa była przeszczęśliwa, kiedy do niej wpadłam, ale niestety trafiłam w środek porządków, więc musiałam zaczekać do końca. Właśnie kończyła myć korytarz, a dokładniej miejsce pod ścianą, gdzie leżał Pegaz – ich kudłaty czworonóg.
Skończyła mycie podłogi i raźno ruszyła dalej, wymachując mopem w pokoju dziennym. Akurat wtedy dostrzegłam, jak psina podnosi się, chwyta zębami swój kocyk i opuszcza posłanie. Ewa nie mogła tego zauważyć, bo była odwrócona do niego plecami.
– Pegaz! Jest mokro! Wiem, że się wygramoliłeś! – nagle zagrzmiała.
A psinka skuliła uszy i wycofała się do legowiska tyłem, wlokąc za sobą kocyk. Z rozbawieniem stwierdziłam, że nawet czworonóg obawia się narobić bałaganu.
Kiedyś musiałam skoczyć do męża mojej siostry, Andrzeja, bo coś miałam do załatwienia. Siedzieliśmy przy stole, popijając herbatkę i miło gawędząc. Nagle Andrzej zerknął na zegarek i zdębiał. Trwało to dosłownie ułamek sekundy. Zerwał się z kanapy jak poparzony i poleciał do łazienki.
– Mela, kurze! Toluś, zmywaj gary! Matka lada moment wpadnie!
I rozpętała się istna masakra
Mały Toluś, który miał zaledwie 9 lat, zawzięcie szorował gary, podczas gdy jego siostra Melka latała jak oszalała po całym domu, próbując pozbyć się kurzu z każdego zakamarka. W tym samym czasie Andrzej jak tornado wiał z mopem po podłodze. Tempo, w jakim to robili było wręcz nie do uwierzenia, a ja przyglądałam się temu wszystkiemu z kanapy, kompletnie oszołomiona.
Cały ten huragan trwał może z kwadrans, a potem cała trójka rozbiegła się na wszystkie strony świata, zupełnie jak karaluchy, gdy ktoś nagle zapali światło. I tak oto w mgnieniu oka znowu nastała błoga cisza.
„Ależ są zdyscyplinowani”, przemknęło mi przez głowę z mieszanką uznania i przerażenia. Tamtego dnia raz jeszcze zrozumiałam, czemu moja siostra tak rzadko zagląda do mojego mieszkania. Miałam czworonożnych pupili – pieska i kota, męża bałaganiarza oraz małe dziecko.
Mnie osobiście nie drażniło, że w zlewozmywaku piętrzą się gary, a mój maluch coś wylał. Nie irytowało mnie również, że gdy mój ukochany szykuje dla nas wieczorny kolację, aneks kuchenny przypomina istne pobojowisko. Mieszkanie to był azyl, miejsce, w którym powinnam czuć się swobodnie. W którym można nabrudzić. I się tym specjalnie nie zadręczać.
Ewa często zerkała z dezaprobatą na górę ciuchów piętrzących się w koszu na brudy, odciski palców zdobiące drzwi czy talerz z resztkami jedzenia, którego zmywarka nie dała rady doczyścić. Mimo to zazwyczaj grzecznie trzymała język za zębami i nie wygłaszała złośliwych komentarzy. Ja z kolei starałam się nie dogryzać jej z powodu obsesji na punkcie czystości i porządku.
Serio zawracałyśmy z takiego powodu?
Rok temu dostrzegłam u mojej siostry niepokojące zmiany... Po raz pierwszy coś mnie zaniepokoiło, kiedy planowałyśmy wspólnie udać się na cmentarz, żeby odwiedzić groby naszych dziadków. Podjechałam samochodem pod jej dom, zaczekałam aż wejdzie do środka i odjechałyśmy. Ledwo zdążyłyśmy pokonać dwa kilometry, a moja siostra już kazała mi wracać.
– O co chodzi? – spytałam zaskoczona.
– Zapomniałam czegoś zrobić...
Skręciłam na pierwszym możliwym skrzyżowaniu. Dotarłyśmy z powrotem pod dom Ewki i przekroczyłyśmy próg jej lokum. Ona udała się prosto do kuchni, gdzie włożyła do lodówki słoik dżemu. Następnie wróciła do korytarza, wsunęła stopy w obuwie i oświadczyła, że jesteśmy gotowe do drogi. Spojrzałam na nią szeroko otwartymi ze zdumienia oczami, nie mogąc uwierzyć w to, co widzę.
– Dżem miałaś schować do lodówki i po to kazałaś mi zawrócić?!
– Rozumiesz… Żeby nie zaczął pleśnieć. Przez te wszystkie drobnoustroje. Przed wyjściem wyleciało mi z głowy. Sama nie wiem, jak to możliwe, że zapomniałam.
Innym sygnałem alarmowym było to, jak Ewa się zachowywała, gdy planowałyśmy razem pójść na ślub dzieci naszych znajomych. Powiedziała, że ona zajmie się kwiatami dla młodej, a ja miałam zająć się prezentem.
To było naprawdę straszne
Zupełnie niespodziewanie trafiłam na idealny upominek, dlatego bez wahania pognałam do mojej siostry Ewy, aby pochwalić się znaleziskiem. Weszłam do środka, używając zapasowych kluczy. Zastałam ją, gdy w płaczu podcinała bukiet. Wyrównywała końce łodyg, a łzy spływały jej po policzkach. Pod blatem stołu, w koszu na śmieci, piętrzyła się pokaźna sterta odrzuconych roślin.
– Nic mi nie idzie, dostałam jakieś pechowe kwiaty... Są takie nierówne, nie sposób ułożyć ich symetrycznie, spójrz tylko! – poskarżyła się, dostrzegając mnie w drzwiach.
Kiedy spojrzałam za nią, dostrzegłam jeszcze trzy prześliczne, już ukończone wiązanki kwiatów.
– Ewa, te bukiety są po prostu przepiękne, przebiłaś samą siebie! Ale do czego ci następny… Przecież masz już trzy!
– No ale żaden z nich nie jest doskonały! Brzmisz zupełnie jak Andrzej – rozpłakała się. – Nie możemy iść do ślubu z byle jaką wiązanką!
W tym momencie doszłam do wniosku, że sytuacja przestała być śmieszna czy dziwaczna.
Zaczęłam poważnie martwić się o moją ukochaną siostrę. Razem z moim mężem uznaliśmy, że musimy pogadać z jej małżonkiem na ten temat. W końcu to on spędzał z nią każdy dzień.
– Mówiłem jej, żeby poszła do jakiegoś lekarza. Wyczytałem gdzieś, że to, co wyrabia, to jakieś zaburzenie. No i się na mnie obraziła – powiedział Andrzej wyraźnie zaniepokojony.
– To znaczy, że jej stan się pogarsza? Od dawna tak się dziwnie zachowuje? – chciałam wiedzieć.
Mąż mojej siostry opuścił wzrok i zaczął wyliczać, co uległo zmianie w postępowaniu małżonki. Wytłumaczył, że przez ostatnie miesiące Ewka zrobiła się okropnie zestresowana, drażliwa i często płakała. Jakby tego było mało, dopadła ją jakaś mania porządkowania…
Szorowała szyby, prała zasłony, czyściła półki, segregowała papiery i składała ciuchy, chociaż wczoraj to wszystko zrobiła. I tak za każdym razem, gdy miała chwilę wolnego...
– Od zawsze miała fioła na punkcie porządków. Ale teraz to już przesada... Niedawno w środku nocy mnie obudziła, bo zostawiłem odkręconą pastę! – przyznał zdenerwowany. – Odkąd usłyszała, że może stracić pracę, to jeszcze się jej pogorszyło.
Zawarliśmy tajemny układ
Doszliśmy do wniosku, że jeśli Ewa nie chce słuchać swojego męża, to może nas wysłucha. Na początek przeszukałam sieć. Faktycznie Andrzej miał rację, eksperci twierdzili, że takie zachowanie nie jest normalne. Każdy szczegół pasował.
Postanowiłam wykonać pewien ruch, który zapewne zostałby skrytykowany przez każdego psychologa. Zwróciłam się do najbliższych – rodziców, małżonka, szwagra oraz jego pociech, aby wypisali na kartkach, z czym kojarzy im się Ewa. Minęło parę dni, aż w końcu zebrałam wszystkie zapiski i zaprosiłam bliskich mojej siostry na kolację. Rzecz jasna, wcześniej dopięłam na ostatni guzik porządki w mieszkaniu, żeby dodatkowo nie wzmagać złości Ewy, gdy tylko dowie się o naszej konspiracji.
– Mmm, to danie było wyśmienite! – stwierdził Andrzej. – A jaki tu porządek, no no!
– No wiesz, spodziewaliśmy się, że Ewa zrobi nam kontrolę – odparłam, sięgając po przygotowaną wcześniej ripostę.
Siostra przewróciła oczami, dając do zrozumienia, że takie drobiazgi nie mają dla niej znaczenia. Pomyślałam sobie, że nadszedł moment, by wyciągnąć asa z rękawa. Podsunęłam jej pod nos plik kartek, prosząc, aby je przejrzała. Z początku sprawiała wrażenie ukontentowanej, zapewne odbierając słowa bliskich jako pochwałę, jednak po kilku chwilach uśmiech powoli zaczął znikać z jej oblicza.
– Serio macie mnie za kogoś takiego? – jej głos zadrżał. – Jakbym była tylko pokojówką, a nie normalną osobą?!
– Skarbie, zależy nam na tym, żeby postrzegać cię w jak najlepszym świetle, ale ten reżim, który wprowadzasz… Poza tym, że oczekujesz od nas… Nikt nie da rady dotrzymać ci kroku, sprostać tym twoim wygórowanym oczekiwaniom. Nawet ty nie jesteś w stanie! – Andrzej nie wytrzymał i wyrzucił z siebie te słowa.
Ewa płakała jak bóbr
Doskonale zdawałam sobie sprawę, co tak bardzo zraniło Ewę, gdy czytała nasze komentarze. W notatkach raz za razem przewijały się wyrażenia typu: schludność, uporządkowanie, nieskazitelność, precyzja, doskonałość, zorganizowanie i przemyślane działanie. Jedna osoba napisała nawet: ściereczka i szczotka. Rzecz jasna, pojawiły się również określenia w rodzaju: sympatyczna, inteligentna, błyskotliwa czy atrakcyjna, ale dopiero na szarym końcu.
Gdy moja siostra, do głębi dotknięta, z załzawionymi oczami siedziała na krześle, wręczyłam jej dwie karteczki, które zostały. Były to liściki od jej męża i dzieci. One też wspominały o dbaniu o porządek... Jednak dzieciaki napisały takie słowa: „Nasza mamusia jest bardzo kochana. Nawet kiedy na nas krzyczy i stale robi porządki”, a jej mąż pod spisem dopisał zdanie: „Kocham cię z całego serca, taką jaka jesteś. Dla mnie już osiągnęłaś perfekcję”.
– Ale ja daję z siebie wszystko, naprawdę…
– Ewa, nie wkładaj w to tyle wysiłku, bo tylko sobie zaszkodzisz. Rozumiemy, że się denerwujesz, bo za kilka tygodni kończysz pracę…
– No tak, bo nic nie potrafię!
– Nieprawda! Zmiana pracy to nic nadzwyczajnego, ludzie ciągle to robią. Z twoimi umiejętnościami i doświadczeniem błyskawicznie znajdziesz coś nowego. Teraz po prostu daj sobie luz. Zrelaksuj się trochę. I przemyśl to… Może warto pójść do psychologa? Martwi nas to, co się z tobą dzieje, mówimy to, bo nam na tobie zależy – dorzucił mój małżonek.
Wszystko zaczęło się od małej zmiany w życiu Ewy. To nie było coś, co wywróciło jej świat do góry nogami z dnia na dzień. Ona po prostu postawiła pierwsze kroki. Wzięła wolne w pracy. Terapię rozpoczęła całkiem niedawno. Zależało nam, aby to była jej własna decyzja. Jestem bardzo szczęśliwa, że zdecydowała się na taki ruch. Moja siostra to naprawdę wyjątkowa osoba. Nie mogę się doczekać momentu, kiedy znowu będzie cieszyć się pełnią zdrowia i tryskać radością.
Maria, 36 lat
Czytaj także:
„Mąż zgubił obrączkę. Szybko odkryłam, w czyim łóżku ją zostawił i się zemściłam. Zapamięta mnie na zawsze”
„Gdy mąż zaczął dawać mi kwiaty, wiedziałam, że ma coś na sumieniu. Byłam pewna, że mnie zdradza”
„Zięć lubi wypić, więc córka chce rozwodu. Kazałam jej się nie wygłupiać, bo małżeństwo to świętość”