„Siostra karmi swoją córkę pizzą i chipsami. Kiedy zwracam jej uwagę słyszę, że mam się nie wtrącać, bo nie mam dzieci”

dziewczynka je pizzę fot. Adobe Stock, Geemly
„Niestety, powiedziałam prawdę i niechcący sprawiłam Natalce przykrość. Ale incydent na placu zabaw utwierdził mnie w przekonaniu, że mam rację. I to ja działałam dla dobra dziecka. Bo skoro już teraz dzieci śmiały się z Natalki, to co będzie, jak pójdzie do szkoły?!”.
/ 12.07.2022 09:15
dziewczynka je pizzę fot. Adobe Stock, Geemly

Nie mogę pojąć, jak to możliwe, że sensem życia mojej siostry stało się jedzenie. Niestety przekarmiała też swoją 6-letnią córkę. A ja... miałam się nie wtrącać! Monika jest ode mnie dziesięć lat starsza i to ustawiało naszą relację już od samego początku. Co oczywiste, pierwsza wyszła za mąż, a zaledwie kilka miesięcy po ślubie była już w ciąży.

– Zostaniesz ciocią, cieszysz się? – pytała, a ja radośnie kiwałam głową.

Pewnie, że się cieszyłam! Mnie nie spieszyło się jeszcze do ślubu, a dzieci uwielbiałam.

Kiedy urodziła się Natalka, wszyscy oszaleliśmy na jej punkcie.

– Posiedzę z nią trzy lata i wracam do pracy – zapowiadała Monika.

Wyszło inaczej… Ugrzęzła w kaszkach i pieluchach. Wszystko było na jej głowie. Mateusz, mój szwagier, po narodzinach córki zaczął jeszcze ciężej pracować. Brał nadgodziny, żeby niczego im nie brakowało. A siostra całe dnie spędzała w domu i… objadała się. Siedzenie przed telewizorem z czekoladkami stało się jej ulubioną rozrywką. Z roku na rok odkładała powrót do pracy.

– Przytyłaś? – odważyłam się spytać.

– A zauważyłaś może, że urodziłam dziecko?! – oburzyła się Monika.

– Ale Natalka ma już prawie 6 lat... W tym roku idzie do szkoły!

–  Jak zajdziesz w ciążę i posiedzisz kilka lat w pieluchach, to pogadamy! 

Z tym argumentem trudno było się nie zgodzić. Co ja mogłam wiedzieć o tyciu po ciąży? 

Dzieciaki na placu jej dokuczały

Zaczęłam się uważniej przyglądać Monice i wydało mi się, że za każdym razem, gdy ją widzę, jest grubsza. Ona i jej rodzina: Mateusz paradował z coraz większym brzuchem, a buzia Natki przypominała księżyc w pełni. Natalka coraz bardziej tyła, podobnie jak jej rodzice.

Kiedyś siostra zaprosiła mnie na obiad. Dawno nie byłam na takiej uczcie! Schabowe, karkówka, pieczone ziemniaki, kapusta ze skwarkami... Wszystko aż pływało w tłuszczu. Do tego deser – ciasto, czekoladki, lody... Monika podsuwała córce kolejne kąski, mimo że mała była już najedzona.

– Dzieci chyba nie powinny jeść tyle słodyczy… –  zaczęłam nieśmiało.

–  Słodycze są właśnie dla dzieci! – zaśmiał się mój szwagier.

Nazajutrz widziałam się z mamą. Chciałam porozmawiać o Monice.

–  Widzisz, jak wygląda Monika? Zawsze ważyła 60 kilo, a teraz? Na pewno przekroczyła setkę! Mateusz waży jeszcze więcej. A z Natalka... w tym wieku zdecydowanie nie powinno się tyle ważyć. dzieci jej będą dokuczać, wiadomo jakie potrafią być okrutne – powiedziałam, co leżało mi na sercu.

– Widzę – przyznała mama. –  Ale oni nie mają czasu biegać na aerobik. A ty lepiej za mężem byś się rozejrzała – docięła mi.

Zastanawiałam się, jak pomóc siostrzenicy. W końcu siostra i jej mąż byli dorośli i wiedzieli, co robią. Ale dziecko? To rodzice powinni zadbać o odpowiednią dietę dla córki!

Jakiś czas później Monika i Mateusz świętowali rocznicę ślubu. Chcieli wyjechać na weekend, a ja miałam się zająć Natalką.

– Mała jest po obiedzie – powiedziała siostra, gdy ją przywiozła w piątek po południu.

Zaprowadziłam siostrzenicę na plac zabaw,  a sama usiadłam z książką na ławce.

– Ciociu, nudzi mi się – usłyszałam od niej już po kwadransie, podczas gdy inne dzieci bawiły się w najlepsze.

– Kochanie, idź jeszcze pobawić się z dziećmi. Za godzinę wracamy do domu.

–  I będzie pizza? –  spytała Natalka.

Na kolację zaplanowałam kanapki z razowego chleba z chudym twarożkiem…

– Coś innego, ale równie pysznego – odpowiedziałam jej z uśmiechem.

– Ja chcę pizzę!

– Kochanie, idź i pobaw się jeszcze!

Znów zajęłam się czytaniem, rozmyślając jednocześnie, jak tu przekonać 6-latkę, że chudy twaróg jest tak dobry jak pizza. 

Dzieci się ze mnie śmieją! – wyrwała mnie z rozmyślań zalana łzami Natalka.

– Co się stało? – pytałam.

– Ona powiedziała, że jestem gruba! – i wskazała dziewczynkę na zjeżdżalni.

– Zaraz sobie z nią porozmawiam – zdenerwowałam się.

–  Nie, nie! Ja chcę wracać! – zaczęła rozpaczliwie zawodzić moja siostrzenica.

To nie była miła rozmowa

Natalka przepłakała całą drogę do domu. Humor poprawił jej się dopiero, gdy weszłyśmy do środka.

–  Ciociu, ja chcę pizzę! Zjemy? – patrzyła na mnie z nadzieją w głosie.

–  Natalko, ja nie mam pizzy – powiedziałam.

–  Ale mama zawsze dzwoni po pizzę i potem taki pan przynosi… – nie zamierzała dać za wygraną.

–  Natalko… – zastanawiałam się naprędce, jak na poważne tematy rozmawiać z sześciolatką. – Pamiętasz, że dzieci śmiały się dziś z ciebie? Nie powinny, ale… jesteś większa od nich, bo zajadasz się takim niezdrowymi rzeczami. Pizza, chipsy, czekolada… Tego nie można jeść tak dużo ani zbyt często!

Natalka zaczynała pociągać nosem. Widziałam, że jeszcze chwila i znów zacznie płakać. Było mi trochę głupio, że wtrąciłam się w wychowywanie siostrzenicy, która przecież nie była moim dzieckiem, a na domiar złego niechcący sprawiłam Natalce przykrość. Ale incydent na placu zabaw utwierdził mnie w przekonaniu, że mam rację. I to ja działałam dla dobra dziecka. Bo skoro już teraz dzieci śmiały się z Natalki, to co będzie, jak pójdzie do szkoły?! I jak będzie dalej tyła?

–  Kochanie, chodź, zrobimy kanapki z twarożkiem – zaproponowałam.

O dziwo, Natalka mnie posłuchała. Pozwoliłam jej pomóc mi w szykowaniu kolacji.

– Ciociu… – zagadnęła mnie, kiedy już leżała w łóżku gotowa do snu – dzieci już się kiedyś tak samo ze mnie śmiały…

– Jesteś śliczną dziewczynką. Musisz tylko poprosić mamę, żeby gotowała ci inne obiadki. No i częściej chodzić na plac zabaw. Zobaczysz, że zanim pójdziesz do szkoły, wszystko się zmieni... – zapewniłam ją.

Następnego dnia nadal zachęcałam Natalkę do zdrowego jedzenia. Zamiast dawać jej słodycze, przekonywałam do jedzenia owoców. Nie chciałam, żeby powtórzyła się sytuacja z placu zabaw, więc pojechałyśmy na wycieczkę do lasu. Chciałam, żeby Natalka pospacerowała. I miałam gwarancję, że tam przynajmniej nie będą nas kusić budki z lodami czy hamburgerami. W niedzielne popołudnie po małą przyjechała Monika z Mateuszem. Właśnie kończyłam gotować zupę jarzynową.

–  Specjalnie zrobiłam więcej, zjemy razem? – zaproponowałam.

– A co to takiego? – siostra z dezaprobatą zajrzała do garnka.

–  Zupa jarzynowa. Dobra i zdrowa…

– Ja się tym nie najem. A już na pewno nie Mateusz. Nie gniewaj się! – zaśmiała się.

„Zaraz będzie pizza i chipsy na deser...” –  pomyślałam, kiedy wyszli.

Dopiero choroba ją otrzeźwiła

Wieczorem zadzwoniła Monika.

–  Natalka o wszystkim mi opowiedziała! – zaczęła ostro.

– O co ci chodzi?

– Dzieci się z niej śmiały, a ty nic nie zrobiłaś! – wykrzyczała moja siostra.

– Śmiały się, bo waży za dużo! I to nie jest jej wina, tylko twoja. Dobrze o tym wiesz!

– Mówiłam ci, żebyś się nie wtrącała. Mama też ci to mówiła. Odczep się wreszcie!

– Monika, przestań! Wiem, że to twoje dziecko, ale robisz jej krzywdę. Ona jest coraz większa!

– Powtarzam ci raz jeszcze! Moje dziecko, moja sprawa. Natalka pójdzie niedługo do szkoły, będzie chodziła na wuef, podrośnie, to i kilogramy zrzuci!

– Co pomoże wuef, jak będzie jadła pizzę na kolację?! – odparowałam, bo postanowiłam już nie gryźć się w język.

Monika się rozłączyła. Zrobiło mi się głupio. Bałam się, że przez tę kłótnię nie będę mogła widywać się z Natalką. Sytuacja przybrała jednak nieoczekiwany obrót… Przez miesiąc, który minął od tej rozmowy z Moniką, nie wysłałyśmy do siebie ani jednego SMS-a. Tak źle między nami nigdy nie było. Nie miałam pojęcia, co się u nich dzieje – aż pewnego dnia zadzwoniła mama.

– Mateusz jest w szpitalu! – powiedziała.

– Co się stało?!

– Jakiś wypadek w pracy, sama nie wiem! Monika jest u niego.

Mateusz pracował w warsztacie samochodowym. Gorączkowo rozmyślałam, co mogło się wydarzyć. Lubiłam swojego szwagra i postanowiłam do niego pojechać. W szpitalnym korytarzu zobaczyłam Monikę i Natalkę. Siedziały zestresowane, dawne urazy poszły w niepamięć.

– Co się stało? – rzuciłam się do nich bez tchu. – Co to za wypadek?!

– Żaden wypadek! Po prostu zasłabł i go tu przywieźli… Ostatnio coraz gorzej się czuł. Boję się, że to coś poważnego! – łkała Monika, a razem z nią Natalka.

– Daj spokój, to młody facet! Może zwyczajnie był przemęczony – pocieszałam ją.

Mateusz przeszedł szereg badań, zanim lekarza postawili diagnozę, która była dla nas jak grom z jasnego nieba… Cukrzyca typu drugiego! To dlatego od dość dawna był w takiej kiepskiej formie…

Ma pan dużą nadwagę. Nic dziwnego, że tak to się skończyło – powiedziała Mateuszowi pielęgniarka podczas odwiedzin, a przy okazji wymownie spojrzała na Monikę i Natalkę, które siedziały na jego łóżku.

Moja siostra spłonęła rumieńcem...

Tydzień później Monika przyszła do mnie na pogaduchy.

Odchudzamy się. Wszyscy troje! Choroba Mateusza uświadomiła mi, że dodatkowe kilogramy mogą się okazać zabójcze – powiedziała, a ja uściskałam ją z radości.

Czytaj także:
„Miałam być prawniczką i zarabiać kokosy, ale wypadek rodziców pokrzyżował mi plany. Na dobre utknęłam z chorą matką”
„Mój brat na starość kompletnie zwariował! Wydał majątek swojego życia na dziewczynę, która nie wie o jego istnieniu!”
„Facet rzucił mnie dla młodszej, bo stwierdził, że się zaniedbałam. Powiedział mi, że jestem >>przechodzonym towarem<<”

Redakcja poleca

REKLAMA