Postanowiłam schudnąć. Nie mam dużej nadwagi, jednak po zimie zawsze mi zostają okrągłe boczki i fałdki na brzuchu. Wściekam się wtedy, bo naprawdę nienawidzę tak wyglądać, ale cóż… Mam apetyt, a nie mam silnej woli! Potrzebuję wspomagania.
– Polecam ci moje tabletki – powiedziała Elka. – Trzy kilogramy w tydzień mam do tyłu! Bez żadnego wysiłku.
– To bezpieczne? – upewniłam się na wszelki wypadek.
– Popatrz na mnie – zaśmiała się. – Nie chce mi się jeść, a żyję, i do tego tryskam energią. Spróbuj sama…
Faktycznie. Nie chciało mi się jeść. Czułam tylko suchość w ustach, ale popijałam mineralną, tłumacząc sobie, że to zdrowo, bo dorosły człowiek powinien w siebie wlać dwa litry wody dziennie. Po południu tylko z rozsądku zamówiłam w bufecie małą sałatkę, kompletnie ignorując zapiekanki, frytki i fantastyczny sernik z polewą czekoladową. Normalnie za nic w świecie bym się nie oparła, więc pomyślałam, że tabletka naprawdę działa.
Do tego cały dzień pracowałam na wzmożonych obrotach! Podczas poprzednich diet i głodówek, bo oczywiście wielokrotnie próbowałam się odchudzać, czułam się senna, zmęczona, bolała mnie głowa i byłam bez życia. Teraz dosłownie fruwałam! Jedno kiwi wystarczało mi do obiadu, na łyżce brązowego ryżu z liściem sałaty dociągałam do wieczora. Byłam lekka, wesoła, chciało mi się tańczyć!
Zignorowałam niepokojące objawy
Po czterech dniach pierwszy raz zakręciło mi się w głowie, ale za to miałam już wyraźnie zarysowane kości policzkowe zamiast tych wstrętnych, tłustych pufek… Uczesałam się w kok, nareszcie mogłam na siebie patrzeć z uśmiechem! Waga leciała… Bardzo często chodziłam do toalety. Bez ciągłego nawilżania gardła i jamy ustnej nie mogłabym chyba słowa wykrztusić, taką saharę miałam w ustach, ale to było bez znaczenia, ponieważ nawet kozaki stały się luźne. Chudłam w oczach, Elka miała rację!
Do dwunastej było super, potem zaczynało ze mnie schodzić powietrze, wreszcie około osiemnastej wpadałam w straszną senność. Tak cyrklowałam, żeby być wtedy w domu – musiałam się zdrzemnąć, choćby tylko na dziesięć minut. Wstawałam jak nowo narodzona… Mogłam góry przenosić, tyle było we mnie siły!
O normalnym spaniu nie mogło być mowy. Ja, śpioch nad śpiochy, nagle zaczęłam prowadzić aktywne nocne życie. Siedziałam przy kompie do późnej nocy, sprzątałam, układałam książki i bieliznę… Byle tylko nie kłaść się do łóżka i nie liczyć baranów! W sen zapadałam dopiero nad ranem…
Rano z kolei bez mocnej kawy nie mogłam się uruchomić. Nikt mi nie powiedział, że nie powinno się łączyć kawy i tabletek odchudzających, dlatego uczucie nagłego dygotu i zawrotów głowy kojarzyłam tylko z tym, że zmieniłam dietę, jem niewiele, więc mam prawo być troszkę słabsza niż zwykle. Zaniepokoiła mnie dopiero bardzo obfita miesiączka, prawie krwotok; nigdy czegoś takiego nie miałam! Zadzwoniłam do Elki, pytając, czy u niej też tak było.
– Nie, u mnie wszystko w porządku z tymi sprawami – powiedziała. – Może masz źle dobraną antykoncepcję?
Oczywiście, teoretycznie wiedziałam, że wszystkie leki źle łączone mogą szkodzić, lecz kompletnie się tym nie przejmowałam. Chudłam w oczach, mogłam nosić fajne spodnie, zaczynałam mieć talię…Tylko to się liczyło. Miałam jeden problem: jak zdobyć następne opakowanie tabletek? Elka już nie miała zapasów, a moja pani doktor... nakrzyczała na mnie, kiedy próbowałam ją namówić na wypisanie recepty! Do tego w aptekach nie chcieli ze mną nawet rozmawiać.
– Jest tyle innych preparatów – słyszałam. – Ziołowych, mniej inwazyjnych… To, o co pani prosi, jest tylko na zalecenie lekarza, a ja jestem wrogiem takiej terapii!
No cóż, pozostał mi niezawodny internet. Przez ten czas, kiedy nie miałam moich tabletek, czułam się dziwnie; byłam ospała, zmęczona, przygnębiona, nie do życia… Kiedy wreszcie listonosz przyniósł przesyłkę z lekiem i połknęłam pierwszą tabletkę, wrócił mi wigor i dobry humor. Jednak nadal w mojej głowie nie zapaliła się żadna ostrzegawcza lampka.
– Wszyscy twierdzą, że tusza jest szkodliwa, obciąża serce, stawy… Nawet jeśli te tabletki maja skutki uboczne, to i tak bardziej sobie pomagam niż szkodzę – mówiłam sobie.
Nie robiłam żadnych badań. Nie miałam pojęcia, że w moim organizmie czai się śmiertelne niebezpieczeństwo: zator spowodowany oderwaną skrzepliną powstałą na skutek zmian w krzepliwości krwi spowodowanych pigułkami na odchudzanie.
Zaczęło mi być niedobrze. Mdłości najpierw delikatne, potem coraz bardziej dokuczliwe męczyły mnie nieustannie. Nagła zmiana pozycji, na przykład wstanie z krzesła lub kanapy kończyło się mroczkami w oczach i wirowaniem w głowie. Miałam lodowate stopy i dłonie, pociłam się, wydawało mi się, że umieram…
Pewnego dnia ledwo się dowlokłam do pracy… Włączyłam komputer, sięgnęłam po skoroszyty i zemdlałam. Pogotowie zabrało mnie do szpitala.
Zapłaciłam wysoką cenę za bezmyślność
Uciekłam grabarzowi spod łopaty – tak się podobno mówi o tych, którym się udało przechytrzyć los. Lekarze rozpuścili mi tę skrzeplinę, poszerzyli tętnicę, wstawili stent… Mogłam wracać do domu. Niestety, to nie był koniec leczenia! Ta nieustająca suchość w ustach była zwiastunem poważnej choroby; do tego doszedł opasujący ból i ciągłe bieganie do WC…
– Polekowe zapalenie trzustki – brzmiała diagnoza lekarska. – Rzadko się zdarza, ale jak się ktoś bez opamiętania karmi takim świństwem, sam sobie robi kuku!
Minęło kilka miesięcy… Nadal się średnio czuję, ale mam nadzieję, że pomalutku wszystko się polepszy. Jestem na diecie, muszę bardzo uważać, co jem, bo natychmiast pojawiają się sensacje żołądkowe. Biorę leki na serce, ciśnienie, krzepliwość, pracę trzustki i wątroby. Jak na moje trzydzieści lat sporo tego…
Jeszcze jedno zmieniłam w swoim życiu; rzuciłam faceta, który skutecznie mi wmawiał, że mam „tyłek jak gdańska szafa”, i że „muszę coś z tym zrobić”! Wiem, że to, co się stało, nie jest wyłącznie jego winą, ale gdyby mi nie dokuczał, może nigdy nie sięgnęłabym po te pigułki nieszczęścia…
Najgorsze, że jak przyszedł do szpitala – martwił się tylko o to, żebym przypadkiem nie wróciła do dawnej figury!
– Nie obżeraj się – przestrzegał. – Dopadnie cię efekt jo-jo i już po tobie!
Leżałam popodłączana do kroplówek, zmaltretowana zabiegami, bólem i strachem, a ten dureń, zamiast mi współczuć i mnie wesprzeć, znowu mnie pakował w kompleksy! Tak go pogoniłam, że poszedł jak zmyty! Nie chcę go widzieć!
Przyznaję, drogo zapłaciłam za moją głupotę.
– Przesadzasz – mówi Elka. – Mnie nic nie było! Znam jeszcze parę dziewczyn, które schudły dokładnie na tym samym i czują się okej.
– Dziewięć osób przejdzie po lodzie, a skąpie się ta dziesiąta – odpowiadam.
– Ale tłuszczu się pozbyłaś… Tak? – dopytuje.
– Tak. I mam plastikową rurkę w tętnicy, rozwaloną wątrobę i trzustkę, rozregulowaną miesiączkę i skaczące ciśnienie! Naprawdę nie było warto!
Czytaj także:
„Tylko ja widziałam twarz bandziora, który napadł na sklep. Zgodziłam się zeznawać, chociaż drań groził mi śmiercią”
„Teściowie zawsze żyli na pokaz. Nie moja sprawa, dopóki wydawali swoje pieniądze. Ale oni postanowili sięgnąć po nasze”
„Nie przejmowałam się rodziną, liczyła się tylko praca. Musiałam zajrzeć w oczy śmierci, żeby przewartościować życie”