„Sąsiadkę potrącił samochód, a sprawca uciekł. Życzyłam mu wszystkiego co najgorsze, dopóki nie odkryłam, kto to”

rodzice, którzy odkryli tajemnicę dziecka fot. Adobe Stock, Prostock-studio
„Kiedy zaczęła mówić, chciałam jej przerwać, krzyknąć, że to nieprawda, żeby przestała, ale nie mogłam. Dałabym wiele, żeby okazało się to tylko koszmarem sennym, żeby dało się cofnąć czas. Ale to już nie było możliwe. Trzeba było powiedzieć o wszystkim policji”.
/ 23.04.2022 05:47
rodzice, którzy odkryli tajemnicę dziecka fot. Adobe Stock, Prostock-studio

– Wiadomo coś nowego? – z mocniej bijącym sercem zapytałam Staszka, gdy skończył rozmowę telefoniczną z sąsiadem, jednak mój mąż tylko pokręcił głową i spojrzał za okno.

– Wiesz, jakim trzeba być draniem, żeby potrącić człowieka i uciec, nie udzielając pomocy? Przecież to nieludzkie! – skrzywił się i westchnął z dezaprobatą.

– Wiem. Oby z tego wyszła. Złoży zeznania i zamkną tego łajdaka – powiedziałam z niezachwianą pewnością w głosie.

Wypadek córki sąsiadów wstrząsnął całym osiedlem. Monika wracała z imprezy. Była już bardzo blisko w domu, gdy potrącił ją samochód. Najgorsze jednak, że sprawca uciekł z miejsca wypadku i zostawił ją nieprzytomną! Biedną dziewczynę znalazł dopiero inny sąsiad, idący rano do pracy. Żyła, ale jej stan był bardzo poważny. Ratownicy mówili, że gdyby pomoc przyszła wcześniej, pewnie byłoby z nią lepiej. A tak – minęło kilka dni, a ona nie odzyskiwała przytomności, miała rozległe urazy wewnętrzne, walczyła o życie. W dodatku lekarze mówili, że nawet jeśli odzyska przytomność, to nie wiadomo, czy mózg nie został uszkodzony.

To było jak koszmarny sen. Wszyscy czuliśmy się zdruzgotani. Jej rodzice wyglądali tak, jakby im obojgu nagle przybyło dwadzieścia lat. Serce ściskał mi żal, gdy myślałam, przez co musi przechodzić jej matka. Przyjaźniłyśmy się z Marią od lat i jej krzywda bolała mnie tak jak moja własna. Zresztą, nasze córki także od zawsze się przyjaźniły. Moja Kasia spędzała przy łóżku przyjaciółki każdą wolną chwilę, chodziła zapłakana. Nie miałam pojęcia, jak jej pomóc.

 – Staszek, może pojedziemy do szpitala i dowiemy się czegoś nowego? Może da się im jakoś pomóc? Poza tym pewnie Maria i Jurek nie mają głowy, żeby przygotować sobie coś do jedzenia. Może zawieziemy im obiad? – gadałam jak najęta, chyba chcąc zagłuszyć to okropne kołatanie serca, które czułam, gdy tylko pomyślałam o stanie Moniki. Nie mogłam i nie umiałam siedzieć bezczynnie.

– Dobra myśl – Staszek zebrał się z fotela.

Gdyby to była moja córka...

Jak automat wstałam i zaczęłam szykować posiłek dla sąsiadów, pakować owoce i napoje. „A może akurat dziś Monika się obudzi?” – myślałam z nadzieją. Gdy dotarliśmy do szpitala i zobaczyłam przyjaciół, poczułam się ucisk za mostkiem. Ich twarze były szare, zmęczone i pełne lęku.

Na myśl o tym, że coś takiego mogłoby się stać mojej Kasi, przeszedł mnie dreszcz. Weszliśmy do sali. Spojrzałam na śpiącą Monikę. Nie przypominała tej dziewczyny pełnej życia i radości, która mówiła do mnie „ciociu”. Przy jej łóżku w milczeniu siedziała moja córka. Położyłam jej rękę na ramieniu.

– Nie martw się, kochanie, ona z tego wyjdzie – powiedziałam, starając się, by mój głos zabrzmiał pewnie, chociaż z każdym dniem nadzieja ustępowała miejsca lękowi.

Gdybym tylko dorwał tego drania… Przecież mógł jej pomóc, wezwać karetkę, cokolwiek! – rzucił Jurek i zacisnął pięść tak mocno, że zbielały mu wszystkie kości.

Poczułam, jak Kasia drgnęła...

– Na pewno policja go namierzy i ukarze – powiedziałam ze złością, bo myśl o tym bydlaku też budziła we mnie agresję. – Ten człowiek prędzej czy później poniesie karę!

– To nie jest człowiek – dodała zamyślona Kasia, Maria przytaknęła, a Staszek w milczeniu patrzył za okno.

Trwaliśmy tak w ciszy dobrych kilka minut. Bo czy jakiekolwiek słowa są w stanie ukoić taki strach i ból? Bezsilność, która nas  ogarniała, była nie do zniesienia.

Tej nocy nie zmrużyłam oka. Myślałam o tym, jak kruche jest ludzkie zdrowie i życie.  Zaledwie dzień wcześniej Monika zwierzyła mi się, że poznała na koncercie bardzo sympatycznego chłopaka i ma nadzieję, że ta znajomość się rozwinie. Przyszła wtedy co prawda do córki, ale Kasia była wtedy daleko, na jakimś szkoleniu. Monika wpadła spontanicznie, bez uprzedzenia; chciała się podzielić wrażeniami, i córki nie zastała.

Kasia wróciła tej nocy, której potrącono Monikę, i rano usłyszała te hiobowe wieści...Nie zapomnę jej miny, pełnej przerażenia, gdy wstrząśnięci jej o tym mówiliśmy.

Teraz usłyszałam, jak Kasia chodzi po kuchni. Pewnie też nie mogła spać... Pomyślałam, że we dwie będzie nam raźniej. Wstałam po cichu, żeby nie zbudzić Staszka, i poszłam do kuchni. Córka stała z kubkiem herbaty w ręku i patrzyła za okno. Nawet nie zauważyła, że weszłam... Po jej policzkach płynęły łzy. Objęłam ją ramieniem.

– Wszystko będzie dobrze, obiecuję!

Pogłaskałam ją po głowie jak małą dziewczynkę, a ona rozszlochała się jeszcze bardziej. Wczepiła się we mnie i łkała rozpaczliwie. Serce pękało mi na kawałeczki.

– Przepraszam… – wyjąkała w końcu.

– Dziecko, za co ty przepraszasz? – nic nie rozumiałam, ale ona tylko patrzyła na mnie przeraźliwie smutnymi oczami.

Przeszył mnie dreszcz niepokoju.

– Ja chyba wiem... – niepostrzeżenie w kuchni pojawił się Staszek, podszedł do Kasi i pogłaskał ją po policzku. – Wiesz, co musisz zrobić, prawda? – zapytał.

– Tak – wychlipała.

– Czy tylko ja nic nie rozumiem? – zaczęłam się naprawdę denerwować.

Kasia wzięła bardzo głęboki oddech.

Chciałabym móc cofnąć czas

– Byłam wtedy strasznie zmęczona, nie powinnam siadać za kółko, ale bardzo chciałam być szybciej w domu – zaczęła mówić, a ja poczułam, że nie chcę słyszeć ciągu dalszego. – Padało, było ciemno. Tak strasznie chciało mi się spać… Myślałam tylko o tym, że zaraz będę w domu. I wtedy ona się pojawiła! Znikąd! – wstrząsnął nią dreszcz, a mnie wmurowało w posadzkę kuchni.

Chciałam jej przerwać, krzyknąć, że to nieprawda, żeby przestała, ale nie mogłam.

– Nawet nie wiedziałam, że to ona, zawróciłam i uciekłam – córka mówiła dalej. – Nie pytajcie, dlaczego nie wezwałam pomocy. Nie wiem, chyba za bardzo się bałam. Chciałam udawać, że nic się nie stało. Łudziłam się, że ta dziewczyna zaraz wstanie i pójdzie do domu, że nie zrobiłam jej krzywdy. Dopiero rano dowiedziałam się, że to była Monika, i jak poważny jest jej stan. Mój świat runął.  A potem było za późno... Nie miałam odwagi się przyznać. Co ze mnie za człowiek? Prawie zabiłam swoją przyjaciółkę… Zresztą, czy to ważne kogo? – wyrzucała z siebie potok słów, a ja czułam, że ziemia usuwa mi się spod nóg.

Dałabym wiele, żeby okazało się to tylko koszmarem sennym, żeby dało się cofnąć czas. Chciałam wrócić do łóżka, zasnąć i obudzić się w takim świecie, w jakim wczoraj zasypiałam... Ale to już nie było możliwe.

– Dziecko – wyszeptałam tylko bezradnie, przytulając ją mocniej. – Dziecko!

A po chwili zapytałam Staszka z nutką pretensji w głosie:

– Jak się domyśliłeś?

– Zobaczyłem, że po powrocie Kasi na zderzaku jej samochodu pojawiło się wgniecenie. Zacząłem się domyślać, że ona mogła być sprawcą wypadku, ale chyba bałem się zapytać. Wolałem nie wiedzieć – powiedział stłumionym głosem.

Tamtej nocy już nie zasnęliśmy. Długo rozmawialiśmy o tym, co się teraz stanie, i chociaż serce mi pękało, a w zakamarkach duszy czaiła się pretensja do Kasi o to, co zrobiła – wiedziałam, że musimy stawić temu czoło. Wspólnie, bo kto ma przy niej być w takiej chwili, jeśli nie rodzice?

Najpierw pojechaliśmy do szpitala i tam zostawiliśmy Kasię sam na sam z Moniką. Nie wiedzieliśmy, czy przyjaciółka ją słyszała, ale nasza córka bardzo chciała najpierw wyznać całą prawdę właśnie jej. Potem trzeba było zrealizować najtrudniejszą część planu. Kasia trzęsącym się głosem, trzymając mnie kurczowo za rękę, tak jak mała dziewczynka, w chwili gdy dopada ją paniczny lęk – opowiedziała Marii i Jurkowi o swoim udziale w tragicznych wydarzeniach tamtej nocy.

Najpierw nie chcieli uwierzyć, później każde ich spojrzenie było jak nóż wbijany w nasze serca. Jurek wstał i przez chwilę miałam wrażenie, że uderzy Kasię, ale wycedził tylko:

– Wynoście się wszyscy!

To było straszne. Wiedziałam, że choć ja cierpię, ich ból jest znacznie gorszy. 

Potem zawieźliśmy córkę na komisariat. Miałam ochotę zawrócić, tak strasznie się bałam, że moje dziecko wyląduje w więzieniu, ale czy miała całe życie uciekać? Czekał już tam na nas przyjaciel męża, adwokat, w towarzystwie którego Kasia opowiedziała wszystko policjantom. Nie pominęła niczego i wzięła na siebie całą odpowiedzialność. Łzy ciekły mi po policzkach, gdy siedziałam na korytarzu. Nie sądziłam, że dożyję momentu, w którym moje ukochane dziecko zostanie aresztowane...

Kolejne dni były okropne. Byłam jak robot, nie jadłam, spałam tylko po proszkach. Na szczęście od znajomych dowiedzieliśmy się, że Monika się obudziła i, co zakrawa na cud, po rehabilitacji powinna wrócić do pełnej sprawności. Przyjaciele się do nas nie odzywali, więc tylko wysłałam im wiadomość, że się cieszę. To nie był łatwy czas, ludzie wytykali nas palcami, rozmowy cichły na nasz widok. Rozprawa ciągnęła się długo, walczyliśmy o wyrok w zawieszeniu, ale prokurator starał się przekonać sąd, że Kasia celowo nie wezwała pomocy, a jej skrucha jest udawana. Nie mogłam tego słuchać.

Niespodzianie na pomoc przyszła jej… Monika! Pojawiła się w sali sądowej na wózku inwalidzkim, wychudzona i zmizerniała; jej widok łamał mi serce. Zeznała, że tamtej nocy była nieostrożna, wracała rozbawiona i zamyślona i nie rozejrzała się, zanim weszła na jezdnię. Powiedziała, że nie wierzy, że Kasia chciałaby zrobić jej lub komukolwiek krzywdę. Tak bardzo byłam jej wdzięczna!

Gdy córka dostała wyrok w zawieszeniu, płakaliśmy się ze szczęścia. Wiemy, że Kasia wyciągnie wnioski z tych wydarzeń.

Gdy po rozprawie podeszli do nas Maria i Jurek, wstrzymaliśmy oddech.

– Wiemy, że to był wypadek – powiedziała Maria, patrząc w stronę Kasi. – Postaramy się ci wybaczyć, chociaż nie wiem, czy w ogóle, i jak szybko będzie to możliwe…

Znów wszyscy płakali. Wierzę, że wszystkie rany się zagoją i jeszcze będzie jak dawniej. Muszę wierzyć.

Czytaj także:
„Po 10 latach małżeństwa zdradziłem żonę. Kochanka zniszczyła mi życie, bo myślała, że rozwiodę się dla niej”
„Remont rodzinnego grobu skończył się tragedią. Ciotka dostała zawału z nerwów, kiedy zobaczyła swoje imię na nagrobku”
„Chcę uczyć córkę gospodarowania pieniędzmi, ale teściowa mi to utrudnia. Sypie kasą z rękawa przy każdej jej zachciance”

Redakcja poleca

REKLAMA