Mój dziadek ma sześćdziesiąt sześć lat, od roku cieszy się zasłużoną emeryturą. Razem z babcią, emerytowaną przedszkolanką, mieszkają w niewielkim domku z ogródkiem, który dotąd oboje pielęgnowali z pasją. Jednak w tym roku dziadek zamiast zabrać się do wiosennych porządków, zaczął „znikać” – tak twierdziła babcia.
Oczywiście babcia wszystko wie najlepiej!
– Już zimą zdarzało mu się wyjść z domu koło południa i wrócić wieczorem – opowiadała przez telefon. – Ale zawsze mówił, że był u Romana w stolarni, więc nie miałam pretensji. Lepiej, jak pomaga koledze, a nie siedzi przed telewizorem, prawda?
– No oczywiście. Więc w czym problem, babciu? – dopytywałam.
– Ano jest wiosna, w ogrodzie huk roboty, a dziadek dalej przepada na całe dnie. Prawie go nie widuję!
– Może odkrył swoją pasję? Dziadek zawsze lubił stolarkę…
– Tak, tyle że od sklepowej się dowiedziałam, że od marca stolarnia zamknięta, bo Roman do Płocka, do syna wyjechał! Dlatego myślę, Teresko, że dziadek ma jakąś babę!
– Co?! – parsknęłam śmiechem.
– Uważasz, że to zabawne? – nabzdyczyła się babcia. – On zawsze oglądał się za spódniczkami!
– Ale przecież dziadek niedługo skończy siedemdziesiąt lat!
– Jeszcze mu trochę brakuje, zresztą ciągle jest niczego sobie. Ma postawę, zdrowie lepsze niż ja, zęby sobie zimą nowe zrobił… – głos babci się załamał. – Kochanie, tylko nic nie mów swojej mamie, ona od razu zacznie panikować.
– Dobrze, nic nie powiem. A w połowie tygodnia do was po szkole wpadnę, dobrze? Może dziadka jakoś podejdę, spróbuję się czegoś dowiedzieć.
– Na to nie licz, pewnie ci powie, że chodzi na spacery z kijkami, tak jak mnie. Jeśli w ogóle go zastaniesz! W środę, koło osiemnastej, zapukałam do domu dziadków.
Ledwo babcia otworzyła drzwi, mina mi zrzedła
Z pokoju dochodził głos jednej z jej najbliższych przyjaciółek, niejakiej Celiny. Znana z zamiłowania do plotek i wtrącania się w cudze sprawy baba rozsiadła się już wygodnie na kanapie i władczym tonem dyrygowała babcią:
– Nie możesz tak tego zostawić, Wandeczko! Musisz działać!
– Mam dowody… – babcia ze smutną miną zwróciła się do mnie.
– Dowody? Jakie „dowody”?!
– Wczoraj dziadek wybrał się na nordic walking. Z kijkami. A wrócił bez nich! Kiedy zapytałam, gdzie się podziały, okropnie się zaczerwienił!
Była bliska płaczu, ale usiłowała nad sobą zapanować. Gdyby nie obecność Celiny, przytuliłabym ją, pocieszyła i spróbowała jakoś zracjonalizować tę idiotyczną sytuację.
– Zostawił je wczoraj u niej! To jasne! – wtrąciła Celina z miną prokuratora.
W jej głosie wyczuwało się niemal satysfakcję. I nic dziwnego, przecież właśnie rozstała się z trzecim mężem. Z drugiej strony fakty przemawiały przeciwko dziadkowi! Zapomniał? Nigdy nie był roztargniony. I pięć godzin, na kijkach? Przecież wczoraj padał deszcz, prawie bez przerwy! Coś tu było nie tak… Ale co?
– Celinka mi pomoże! Rozumie mnie jak nikt inny! – babcia patrzyła na mnie z wyrzutem (pewnie miała żal za tamten chichot). – Dała mi już kontakt do świetnej kancelarii…
– Kancelarii?! Babciu, o czym ty mówisz?! Zastanów się!
Wiedziałam jednak, że dalsze rozmowy, przynajmniej w tym momencie, nie mają sensu. Babcia zarzucała panikowanie mojej mamie, ale sama też była w gorącej wodzie kąpana.
„Muszę natychmiast sprowadzić dziadka – pomyślałam. – Niech to wyjaśni! Sprawy zaszły stanowczo za daleko!”.
Pożegnałam się szybko, a kiedy tylko dom dziadków zniknął mi z pola widzenia, wyjęłam komórkę… Ale dziadek nie odebrał telefonu.
Teraz zaczęłam się niepokoić
Teorii kochanki w ogóle nie brałam pod uwagę. Choć chyba wolałabym to niż na przykład poważną chorobę, którą dziadek ukrywa przed rodziną. Już wybierałam numer telefonu mojej mamy, gdy nagle zobaczyłam go. Wychodził właśnie z... klubu jazzowego. Uderzył mnie wyraz twarzy dziadka: było to przerażenie połączone jakby z… determinacją.
– O, Tereska, właśnie wybierałem się do was – podszedł do mnie. – Wiesz, mam dzienny limit na karcie, a potrzebuję trochę gotówki. Mama w domu?
– Dziadku – ze zdumienia nie mogłam wymówić słowa. – Ty tutaj?!
Wziął mnie pod rękę:
– Wiesz, wnusiu, całe życie mi przeszło bez większych emocji. A podczas ostatniego wyjazdu służbowego (pamiętałam, dziadek wtedy był w Paryżu) po południu nie było co robić, więc poszliśmy do klubu muzycznego. Nigdy nie zapomnę tego wieczoru! Wciągnęło mnie! Przez pewien czas chodziłem do tego w Warszawie po powrocie. Ale na emeryturze z kasą krucho, więc teraz ciągle przychodzę tutaj… Wiesz – ożywił się nagle – jestem bliski rozpoczęcia nauki gry na saksofonie! Babcia pewnie pomyślałaby, że mi się w głowie poprzewracało...
Nie wierzyłam własnym uszom i nie wiedziałam, czy się śmiać czy płakać. No coż, nawet jeśli uzna, że mu się w głowie poprzewracało, to przynajmniej pozostał wierny...
Czytaj także:
„Rozwiodłem się po 8 miesiącach małżeństwa. Teraz ta zołza chce 50 tysięcy złotych za wesele, którego nie chciałem”
„Rozwiodłam się z mężem, by szukać przygód i szybko tego pożałowałam. Znalazł sobie młodą lafiryndę, a mnie zakłuła zazdrość”
„Zaledwie pół roku po swoim ślubie, mój brat wdał się w romans z moją przyjaciółką. Szybko uznał, że nie kocha żony”