„Sąsiad zrobił sobie z mojej działki wysypisko śmieci. Sam za wywóz nie płacił, bo po co, skoro wywalał do mnie?”

Sąsiad wyrzucał śmieci do mojego ogrodu fot. Adobe Stock, caftor
„– Stary, tu by się przydała ciężarówka, a nie przyczepka! Mówiłeś, że to tylko kilka worków – wykrzyknął kumpel. – Bo było kilka jeszcze tydzień temu. A teraz zrobiło się… kilkanaście! – odpowiedziałem. Wściekły zacząłem się miotać po działce, wygrażając temu idiocie, co pomylił mój teren z wysypiskiem śmieci. Jak można być takim wieśniakiem?”.
/ 11.04.2023 20:30
Sąsiad wyrzucał śmieci do mojego ogrodu fot. Adobe Stock, caftor

O domku nad jeziorem moja żona marzyła latami i zawsze sądziliśmy, że są to marzenia nie do spełnienia. Do najbliższego jeziora jest od nas bowiem ponad dwieście kilometrów, kto by więc tam jeździł, nawet gdybyśmy taki domek mieli? W końcu człowiek pracuje. A poza tym kogo stać na kupienie działki nad jeziorem? Nagle jednak okazało się, że… nas! Zarząd przedsiębiorstwa, w którym pracowałem postanowił przeprowadzić restrukturyzację i pozwalniać takich pracowników jak ja, czyli tych, którym tylko trochę brakowało do emerytury. Ponieważ jest to państwowa spółka, wszystko odbyło się legalnie i z poszanowaniem prawa, a więc osoby zwolnione dostały odszkodowania.

Bagatela! Ponad trzydzieści tysięcy złotych

Moi koledzy od razu pokupowali sobie wypasione fury. Może i kilkuletnie, ale na pewno takie, na które ich nie było wcześniej stać. Ja natomiast postanowiłem spełnić marzenie swojej żony. Długo szukałem odpowiedniej działki, w końcu udało mi się ją znaleźć. Tysiąc metrów z własnym dojściem do jeziora. Po prostu bajka! Uradowani w pierwszej kolejności postawiliśmy z żoną na działce drewniany domek, ogrodzenie terenu zostawiając sobie na później. Doszliśmy bowiem do wniosku, że działka jest na wygwizdowie, więc po co ją grodzić? Tabuny ludzi przecież nie będą się przez nią przewalać, a jak już ktoś postanowi włamać się do naszego domku, to i tak się włamie mimo ogrodzenia. Nie przewidzieliśmy jednak, jacy bezczelni potrafią być ludzie. W tym roku posprzątałem domek po zimie i nie stwierdziłem żadnych szkód. Cieszyłem się, że wkrótce się tutaj przeprowadzę na lato.

„Będę sobie pływał, łowił rybki i wypoczywał, a żona będzie do mnie dojeżdżać na weekendy” – marzyłem. „No cóż, prawo emeryta! Zresztą, kiedy nie będzie mnie w domu, Julia także odpocznie. A jej urlop spędzimy cały, razem, w naszym raju nad jeziorem” – planowałem w myślach.

Kiedy jednak wybrałem się na działkę kolejny raz, zamiast zieleni cieszącej moje oczy zobaczyłem… górę worków ze śmieciami walającą się przed moim domkiem! Jakiś drań, nie zważając na to, że działka jest terenem prywatnym, zrobił sobie z niej śmietnisko! Usiłowałem podnieść worki, ale były napakowane jakimś gruzem. Wyglądało na to, że któryś z okolicznych mieszkańców robił w domu remont i postanowił uszczęśliwić mnie pozostałościami.

Wściekły byłem jak diabli

Tym bardziej, że sam nie mogłem sobie poradzić z tymi workami. Do bagażnika fabii ich przecież nie wsadzę. Musiałem poprosić kumpla, aby pojechał ze mną na działkę, bo on ma auto z hakiem i przyczepkę. Omamiłem go wizją grilla i się zgodził. Zajeżdżamy więc tydzień później nad jezioro, a tam…

Stary, tu by się przydała ciężarówka, a nie przyczepka! – wykrzyknął kumpel. – Mówiłeś, że to tylko kilka worków.

– Bo było kilka jeszcze tydzień temu. A teraz zrobiło się… kilkanaście!

Wściekły zacząłem się miotać po działce, wygrażając temu idiocie, co pomylił mój teren z wysypiskiem śmieci.

– Co ja mam zrobić? Widzisz, co się dzieje – skarżyłem się kumplowi.

Ten podrapał się po głowie.

Trzeba ogrodzić, inaczej nie da rady. A dla tych idiotów, których płot nie powstrzyma, zamontuj jeszcze kamerkę. To teraz naprawdę groszowa sprawa…

Westchnąłem. Sprawa ogrodzenia stała się paląca. Ale wcześniej trzeba było wywieźć te cholerne śmieci na najbliższe wysypisko. I zapłacić za to, a jakże! Zaczęliśmy z kumplem nosić worki na plecach i zwalać je na przyczepkę. Jeden być może został zbyt brutalnie potraktowany, bo tego nie wytrzymał i pękł z trzaskiem, a zawartość wysypała się z niego na trawę. Patrzyłem na to z wściekłością, gdy… wśród resztek gipsowej ściany i różowych kafelków mignęły mi jakieś charakterystyczne papiery.

Co to takiego?

Przyjrzałem się bliżej i już po chwili trzymałem w ręku… koperty! Zaadresowane do tego pacana, który wywalił mi na działkę swoje śmieci. Rycząc ze śmiechu, jakim to trzeba być idiotą, aby zostawić po sobie taki ślad, załadowaliśmy do końca worki. Potem, pod osłoną nocy, przewieźliśmy na dwie tury wszystkie śmieci i… ustawiliśmy je pod bramą wjazdową ich właściciela. Chciałbym zobaczyć jego minę, kiedy rano znalazł pod domem swój własny gruz! A swoją działkę ogrodziłem i mam nadzieję, że to odstraszy takich spryciarzy, co nie chcą płacić za wywóz odpadów. W każdym razie mogę się teraz cieszyć do woli zielenią na własnej działce, a moja ukochana żona ma swój upragniony raj.

Czytaj także:
„Mój sąsiad to burak. Zachowuje się, jakby cała ulica należała do niego. Człowiek ze wsi wyjdzie, ale wieś z człowieka nigdy”
„Złośliwy sąsiad uprzykrzał mi życie, lecz byłem sprytniejszy. Wredna menda uciekała w popłochu, a ja mam wreszcie święty spokój”
„Sąsiad to niezłe ciacho, ale nie ma podejścia do kobiet. Zamiast zaprosić mnie na randkę, robi podchody jak przedszkolak”

Redakcja poleca

REKLAMA