Pewnego dnia na moim koncie społecznościowym pojawiła się prośba o dodanie do znajomych od kobiety, której nie znałem. Nie kojarzyłem jej nazwiska, więc zajrzałem na jej profil. Nic szczególnego nie przykuło mojej uwagi. Kliknąłem przycisk akceptacji. Jako autor książek często otrzymuję podobne zaproszenia od różnych ludzi. Zazwyczaj na tym kończy się cała historia – po prostu dodaję kogoś do znajomych i nic więcej się nie dzieje.
Nasz kontakt się odnowił
„Przepraszam Pana za kłopot, ale jestem córką Tatiany B. Mama prosiła, abym Pana poinformowała o zjeździe osób, które kończyły tę samą uczelnię co Pan” – otrzymałem taką zaskakującą wiadomość. Zastanawiałem się nad Tatianą. Nazwisko nic mi nie mówiło, ale imię wydawało się znajome. W końcu dotarło do mnie, że na uczelni miałem w grupie dziewczynę o tym imieniu. Wysłałem więc pytanie: „Czy przypadkiem Twoja mama za czasów panieńskich nie nazywała się M.?”. „Dokładnie tak – przyznała moja rozmówczyni – Przepraszam, że od razu tego nie wyjaśniłam”.
Ogarnęła mnie prawdziwa euforia. Prawdę mówiąc, planowałem odezwać się do Tatiany już jakiś czas temu. Znalazłem jej adres mailowy i wysłałem wiadomość, ale zero odzewu. Pomyślałem, że pewnie korzysta już z innej skrzynki. W końcu tak miła osoba na pewno by mnie nie olała, gdyby dostała wiadomość po tylu latach. Dałem więc jej córce mój numer telefonu. Tatiana odezwała się praktycznie od razu.
Ucieszyłem się
– Hej. Szmat czasu się nie widzieliśmy. Jakieś dwadzieścia lat, co?
– Właściwie to dwadzieścia trzy – poprawiłem ją. – Ostatni raz spotkaliśmy się na imprezie po obronie magisterki.
– Racja, teraz sobie przypominam – powiedziała. – Chcieliśmy się spotkać z całym rokiem na zjeździe absolwentów, ale niewiele osób się pojawiło…
– Wiem, jak to jest – westchnąłem. – W tym czasie miałem kilka spotkań autorskich do zaliczenia.
– No pewnie! – Zawołała entuzjastycznie. – Przecież zostałeś znanym pisarzem.
– Daj spokój z tą sławą – wymamrotałem nieśmiało.
Przesadziła z tą oceną. Do prawdziwych mistrzów słowa było mi jeszcze daleko.
– Organizujemy spotkanie wszystkich, którzy kończyli z nami studia, nie tylko z kierunku. Dasz radę się wyrwać?
Podała mi termin planowanej imprezy, a ja się przez moment zastanawiałem. Zbiegało się to z premierą mojej nowej książki.
– Najpierw muszę zerknąć w kalendarz i pogadać z działem marketingu w wydawnictwie – powiedziałem. – Odezwę się do ciebie z odpowiedzią najpóźniej w ciągu dwóch dni.
Pogawędziliśmy jeszcze chwilę, ale Tatiana wkrótce musiała uciekać. Kiedy studiowaliśmy razem, zawsze uważałem ją za niezwykłą dziewczynę. Nie dość, że piękna i inteligentna, to jeszcze niesamowicie miła.
Podobała mi się
To było coś więcej niż zwykła przyjaźń. Kłopot w tym, że ona już kogoś miała, a ja nigdy nie byłem typem gościa, który wchodzi między parę.
– Niestety, nie będę mógł się pojawić – powiedziałem ze smutkiem kilka godzin później. – W tę samą sobotę, kiedy jest zlot, będę akurat w Gdańsku. A potem muszę odwiedzić Warszawę, Poznań i Gniezno…
– Zaczekaj – przerwała mu. – A kiedy będziesz w Poznaniu?
– Tydzień po zlocie, w piątek. Czemu pytasz?
– Bo ja teraz mieszkam w Poznaniu – oznajmiła.
– Myślałem że wróciłaś do siebie, do Tarnowa.
– Mój mąż jest z Poznania – wyjaśniła – więc musiałam się przeprowadzić… Może się spotkamy na kawę?
– Świetnie! Możemy gdzieś razem wyskoczyć.
Po sześciu tygodniach spotkaliśmy się w przytulnym lokalu przy poznańskim rynku. Zdziwiło mnie, że rozmowa z koleżanką ze studiów przebiegała tak swobodnie. Mimo że od naszej ostatniej rozmowy minęło dwadzieścia pięć lat, to patrząc na nią miałem wrażenie, że czas się dla niej zatrzymał.
Przyznałem jej się
Chociaż wkroczyła już w dojrzały wiek, wciąż emanowała pozytywną energią i zachowała swój naturalny urok. W trakcie naszej pogawędki poruszaliśmy różne wątki – od spraw związanych z ludźmi po bieżące wydarzenia. Nagle pomyślałem, aby opowiedzieć jej o moich uczuciach z okresu studiowania. Teraz, gdy oboje jesteśmy już dorośli, można szczerze rozmawiać o tym, co się naprawdę czuje.
– Wiesz co, na studiach kompletnie straciłem dla ciebie głowę.
Spojrzała na mnie zaskoczona i wybuchnęła śmiechem.
– Naprawdę? Nie przyszłoby mi to do głowy. Miałeś tę swoją warszawiankę, latałeś do niej w każdy weekend.
– Racja, byliśmy razem – potwierdziłem. – I wiesz co? Nawet się pobraliśmy.
– No widzisz. Więc chyba jednak nie zawróciłam ci aż tak w głowie.
Parsknąłem śmiechem.
– Jedno z drugim może iść w parze. Gdyby nie to, że Wojtek ciągle był w pobliżu, może odważyłbym się zawalczyć o twoje uczucia.
– Szkoda, że nie spróbowałeś – westchnęła z tęsknotą. – Wojtek bujał mnie przez prawie pięć lat, a na koniec zwiał do seminarium. Pomyśl tylko, odkrył w sobie duchowe powołanie!
Byliśmy samotni
Nie mogłem w to uwierzyć. Wojtek zawsze wydawał mi się raczej praktycznym człowiekiem, dalekim od spraw duchowych.
– Powiedz mi szczerze – przerwała milczenie Tatiana. – Czy małżeństwo daje ci satysfakcję?
– W tym momencie jak najbardziej – odparłem z przekornym uśmiechem. – Zwłaszcza że od dwóch lat jestem już po rozwodzie.
Na jej twarzy pojawił się wyraz zaskoczenia, ale nie skomentowała tego w żaden sposób. Mówiłem więc dalej:
– Według mnie związki na całe życie powinno się zawierać po czterdziestu latach, kiedy człowiek naprawdę wie, czego chce od życia. Niestety, natura tak nas zaprogramowała, że musimy robić to znacznie wcześniej, żeby ludzkość mogła się rozmnażać.
– Całkowicie się z tobą zgadzam – zaśmiała się. – Po czterdziestce albo nawet później. Chociaż niektórzy nawet w tym wieku zachowują się jak dzieci.
– A jak wygląda twoje życie małżeńskie? – spytałem niepewnie.
– W tej chwili przechodzę przez ciężki rozwód – odpowiedziała. – Mój mąż należy do tych osób, które nigdy nie wydoroślały. Dzieci są już samodzielne, więc postanowiłam wreszcie zakończyć tę szopkę, w którą zamieniło się nasze małżeństwo.
To były inne czasy
Patrzyłem na jej smutną twarz, zastanawiając się, czy inny bieg wydarzeń w moim życiu pozwoliłby nam być szczęśliwą parą. Chociaż kto wie, może mimo wszystko nasz związek nie przetrwałby próby czasu?
– Czyli mówisz, że darzyłeś mnie uczuciem… – powiedziała cicho.
– Przecież musiałaś to widzieć – odpowiedziałem z lekkim uśmiechem. – To było oczywiste dla wszystkich dookoła.
Tatiana wreszcie parsknęła śmiechem. Od razu zrobiła się bardziej sympatyczna niż gdy siedziała z tą ponurą miną.
– Po co w ogóle o tym gadamy? Ale skoro tak bardzo chcesz wiedzieć: tak, doskonale zdawałam sobie z tego sprawę. Tak samo jak z tego, że Gośka się w tobie zadurzyła. Nigdy nie kusiło cię, żeby spróbować z nią być?
– Z Gośką to by nie wypaliło, kompletnie różniliśmy się charakterami. A sama wiesz, nie ma sensu zaczynać związku, który i tak nie da szczęścia żadnej ze stron.
– Dobre sobie! Pierwszy raz słyszę takie powiedzenie.
Mówiła szczerze
Tatiana spoważniała, choć jej twarz nie wyrażała przygnębienia.
– W czasach studenckich, gdybyś zrobił jakiś krok w moją stronę… Szczerze mówiąc, byłabym całkiem zadowolona. Właściwie to Wojtek mnie zmusił do związku, ale zostałam z nim, bo jakoś nie czułam się źle. Dzisiaj wiem, że samotne życie byłoby znacznie lepsze niż mieszkanie z kimś takim głupim.
Wzięła niewielki łyk wina, chwilę odczekała i mówiła dalej:
– W tej chwili nie zaprzątam sobie głowy miłostkami. Jednak gdy już uporam się ze wszystkim… Naprawdę świetnie się czuję, kiedy jesteśmy razem. Przy tobie mam wrażenie, że znów jestem młodsza.
– Kiedy już zamkniesz temat rozwodu i trochę odetchniesz, chętnie się z tobą zobaczę. Wiem, że teraz masz urwanie głowy.
– Cieszę się, że to widzisz. Dam ci znać, gdy już ogarnę ten chaos w moim życiu. Oczywiście nie czuj się do niczego zmuszony.
– Wiem, wiem – pokiwałem głową. – Ale będzie fajnie się spotkać. Przecież z Wrocławia do Poznania to naprawdę niedaleko.
Odezwała się
Byłem zaskoczony, że tak otwarcie ze sobą rozmawialiśmy. Przez pewien czas zastanawiałem się, czy Tatiana naprawdę poważnie myślała o swojej propozycji, czy może po prostu miła atmosfera i wypite wino wprawiły ją w taki przyjemny nastrój. W końcu odpuściłem sobie gdybanie, czy da znać – sprawy dnia codziennego zaprzątały mi głowę i skupiłem się na nich.
Byłem kompletnie zaskoczony, kiedy któregoś dnia po kilku miesiącach odezwał się mój telefon.
– Cześć! – Usłyszałem jej głos. – Nareszcie jestem wolna i strasznie się z tego powodu cieszę. Powiedz, chciałbyś się spotkać, czy może już masz kogoś na oku?
– Jak najbardziej jestem chętny! – powiedziałem z radością.
Właśnie wtedy wszystko ruszyło. A ja do dziś nie mogę się z tego powodu nacieszyć.
Zbigniew, 51 lat
Czytaj także:
„Dowiedziałam się o ciąży mając 44 lata i od 3 miesięcy będąc wdową. Nie wiedziałam, czy się śmiać, czy płakać”
„Mąż zrujnował 15 lat naszego małżeństwa, a ja w zamian zabiorę mu wszystko inne. To uczciwa wymiana za zdradę”
„Pomiędzy piżamami męża znalazłam niespodziankę. Najpierw się ucieszyłam, ale później sięgnęłam po papiery rozwodowe”