„Sądziłam, że to moja wina, że mąż zgotował mi piekło na ziemi. Byłam na tyle słaba, że nie umiałam nawet dać mu potomka”

Zraniona kobieta fot. Adobe Stock, dravinjo
„Dla mnie był jak książę z bajki. Markowe ciuchy, samochód, złoty zegarek. Byłam w siódmym niebie. Nawet nie wiem, kiedy zgodziłam się na randkę i pierwsze figle. Wtedy zrobiłabym wszystko, byle zobaczyć jego uśmiech. Nie przewidywałam, że ten sam człowiek zniszczy mi życie”.
/ 11.06.2022 13:30
Zraniona kobieta fot. Adobe Stock, dravinjo

Dziś w pracy wezwała mnie do siebie szefowa.

– Magda. Nie wiem, co się dzieje, ale tak dłużej być nie może. Weź wolne, uporządkuj swoje życie i dopiero wtedy wróć. Ale nie możesz tak się zachowywać.

Wiedziałam, o co jej chodzi. Warczałam na pacjentów, upuszczałam przedmioty, pokrzykiwałam na kolegów. Byłam nie do zniesienia.

– Masz rację. Wrócę za tydzień. Dziękuję – powiedziałam.

Poszłam do domu. Maćka nie było. Normalka

Ostatnio albo wracał w nocy, albo wcale. Spakowałam walizkę. Zabrałam głównie albumy rodzinne, parę książek i trochę ubrań. Reszty nie potrzebowałam. Klucz do mieszkania wrzuciłam do skrzynki. W końcu zrobiłam to, co powinnam prawie dekadę temu.

Maćka poznałam w studium rehabilitacji. Przyjechałam do Konstancina z małego miasta na wschodzie. Nie znałam tu nikogo. Maciek mieszkał w Warszawie. Do studium przyszedł, bo oblał egzaminy na medycynę. Wtedy jeszcze była obowiązkowa służba wojskowa.

Nie uczysz się – idziesz w kamasze. Ta medycyna to była ambicja rodziców Maćka. Dorobili się na sprzedaży farb. Pieniądze nie były problemem. Uznali, że dla prestiżu w rodzinie potrzebny jest lekarz.

Maciek jest jedynakiem, więc obowiązek spadł na niego. Ale siedzenie w książkach to nigdy nie była jego bajka. Okazało się, że egzaminy zdał tak źle, że nawet za łapówkę nie chcieli go przyjąć. Trafił do Konstancina.

Dla mnie, dziewczyny z prowincji, był jak książę z bajki. Markowe ciuchy, samochód, złoty zegarek. Przez kilka miesięcy Maciek nie zwracał na mnie uwagi. Dopiero gdy dostałam piątkę z anatomii, uznał, że mogę być przydatna. Zaczepił mnie na korytarzu, zaprosił na piwo.

Byłam w siódmym niebie. Nawet nie wiem, kiedy zgodziłam się odrabiać za niego zadania i pisać testy. Wtedy zrobiłabym wszystko, byle zobaczyć jego uśmiech.

Zabrał mnie ze sobą na złość byłej

Prawdziwą parą zostaliśmy dość przypadkowo. Tuż przed sylwestrem na drugim roku Maciek pokłócił się z dziewczyną. Żeby zrobić jej na złość, koniecznie chciał zabrać kogoś innego na imprezę. Ja byłam pod ręką.

Dwa dni się szykowałam. Poszłam do fryzjera, za wszystkie oszczędności kupiłam sukienkę. Opłaciło się. Gdy Maciek mnie zobaczył, aż zagwizdał.

– No proszę, jak się postarasz, to całkiem niezła z ciebie laska!

Gdy wybiła północ i wszyscy składali sobie życzenia, Maciek mnie pocałował. Najpierw delikatnie, ale po chwili już tak na poważnie. Byłam pewna, że to będzie cudowny rok! Nad ranem wylądowaliśmy w jego mieszkaniu.

Rodzice Maćka byli za granicą. Maciek nie zapytał, więc nic nie powiedziałam, i zorientował się, że to był mój pierwszy raz, dopiero po wszystkim.

– Trzeba było powiedzieć, jakiś ręcznik bym położył. A tak będę musiał chyba wyrzucić to prześcieradło – narzekał.

Nie była to najbardziej romantyczna chwila, ale wmówiłam sobie, że to moja wina. Zaczęłam nawet go przepraszać. Przez kilka kolejnych miesięcy sypialiśmy ze sobą. W szkole Maciek nigdy nie okazywał mi czułości, nikt nie wiedział, że jesteśmy parą. Dziś jestem pewna, że zaraz po uzyskaniu dyplomu miał zamiar mnie zostawić. Ale zaszłam w ciążę.

Modliłam się, żeby nic nie stało się dziecku

Gdy zdecydowanie odmówiłam usunięcia, Maciek mi się oświadczył. Poznałam jego rodziców. Nie byli zachwyceni kandydatką na synową, ale wesele wyprawili nam z rozmachem. Z mojej rodziny byli tylko moi rodzice i brat. Siedzieli gdzieś w kącie, teściowa traktowała ich obecność jako zło konieczne.

Po ślubie zamieszkaliśmy z rodzicami Maćka w ich wielkiej willi. Nie miałam nic do roboty, do sprzątania przychodziła jedna pani, do gotowania druga. Teść cały dzień spędzał w pracy, a teściowa na zakupach, w salonach urody lub spotkaniach z przyjaciółkami. Co robił Maciek, nie wiedziałam.

Tamtego dnia nie było nawet pani Marysi, gosposi. Zeszłam do kuchni i nagle poczułam okropny ból w podbrzuszu. Zobaczyłam, że po nogach leci mi krew. Zwinęłam się na podłodze, nie miałam nawet siły dojść do telefonu. Modliłam się, żeby nic nie stało się mojemu dziecku.

Kilka godzin później znalazł mnie Maciek. Pamiętam, że obudziłam się w szpitalu. To był jeden z niewielu momentów w naszym życiu, w którym byliśmy blisko. Maciek trzymał mnie za rękę i płakał. Spojrzałam mu w oczy. Powoli pokręcił głową. Zrozumiałam. Maciek przytulił mnie i płakaliśmy razem przez kilkadziesiąt minut.

Dzięki teściowi zaczęliśmy od nowa

Po poronieniu zbierałam się kilka miesięcy. Depresja, pustka, brak sensu. Nie pomagała teściowa, która uważała, że poronienie to moja wina.

– Miała jedno zadanie – zadbać o to dziecko! I co? Wspaniałą sobie znalazłeś żonę – wbijała do głowy Maćkowi.

Teść nie mówił nic. Ale to on któregoś dnia oświadczył, że najwyższa pora, żebyśmy zaczęli samodzielne życie, i wręczył nam klucze do mieszkania. Byłam mu wdzięczna. Wierzyłam, że z dala od teściowej jeszcze możemy być szczęśliwi.

Maciek zaczął pracować u ojca. A ja poszłam do pracy i na studia zaoczne. Przez dwa lata wszystko się jakoś układało. Maciek czasem pytał, co tam na uczelni, i żartował, że przecież ja już to wszystko wiem.

Nie sądziłam, że jest z tego powodu sfrustrowany. Aż do momentu, kiedy po suto zakrapianej rodzinnej imprezie Maciek wybuchł. Kłótnia zaczęła się od jakiegoś drobiazgu. Maciek zapytał, czy gdzieś go rano zawiozę, bo za dużo wypił.

Odpowiedziałam, że mam od 9 zajęcia na uczelni. I wtedy się zaczęło. Maciek zaczął krzyczeć, że mi się w głowie przewróciło, że mi się studiów zachciało, że pewnie myślę, że dzięki temu jestem od niego lepsza.

Zrobiło mi się ciemno przed oczami

– To ja ci zapewniam dach nad głową i dobre życie, rozumiesz? Z tej twojej pracy to by ci nawet na czynsz nie starczyło! I po co mi taka żona? Nawet dziecka nie umiałaś utrzymać, choć taka uczona jesteś…

Boże, jak on mógł… Złapałam kluczyki do samochodu i wybiegłam z domu. Całą noc jeździłam po ulicach. Nie miałam do kogo pojechać. Rano wróciłam do domu. Nie doczekałam się przeprosin, Maciek nie wrócił już nigdy do tematu.

Kolejnych kilka lat żyliśmy w miarę spokojnie, ale obok siebie. Pewnego dnia po raz pierwszy od bardzo dawna mąż zabrał mnie do restauracji na kolację. Czułam, że chce mi coś powiedzieć.

– Magda. Wiem, że między nami było różnie. Ale chciałbym spróbować jeszcze raz. Żebyśmy byli prawdziwym małżeństwem. Rodziną… Chciałbym mieć dzieci.

Jeszcze wtedy byłam w Maćku zakochana. Bardzo mnie ucieszyły jego słowa, bo już zaczęłam tracić nadzieję, że kiedyś je usłyszę. Zgodziłam się. Maciek zaczął wcześniej wracać do domu. Rozmawialiśmy. I zaczęliśmy się starać o dziecko.

I nagle znowu wszystko się zawaliło

Trochę nam to zajęło. Byliśmy nawet u lekarza, bo już zaczęliśmy się martwić, że któreś z nas nie może być rodzicem. Ale w końcu test ciążowy pokazał wynik, na który czekaliśmy. Byłam w ciąży! Wierzyłam, że tym razem wszystko pójdzie dobrze. Maciek też był zachwycony. Dawno nie widziałam go tak szczęśliwego. Przestał balować, prawie nie pił.

Tak jak dziesięć lat temu… Tym razem, gdy się ocknęłam w szpitalu, Maćka przy mnie nie było. Od lekarza dowiedziałam się, że jest jeszcze gorzej, niż myślałam. Nie tylko po raz kolejny straciłam dziecko, ale także szansę, żeby kiedykolwiek zostać matką. W wyniku komplikacji, żeby ratować moje życie, lekarze musieli usunąć mi macicę.

Maciek nie przyjechał po mnie do szpitala. Potem dowiedziałam się, że pił non stop przez tydzień.
Gdy wrócił do domu, był już zupełnie innym człowiekiem. Zamienił się w zgorzkniałego, złośliwego aroganta. I choć wiem, że to nieprawda, to czasem w głębi duszy sama siebie za to winiłam. Bo nie
dałam mu dziecka, którego pragnął, przeze mnie nie będzie miał dużej rodziny…

I tak zaczęło się moje piekło

Tysiące razy obiecywałam sobie, że odejdę, ale zostawałam. Maciek zaczął ostro pić. Z mojego punktu widzenia im bardziej pijany wracał do domu, tym lepiej. Wtedy dręczył mnie tylko chwilę, bo zaraz potem zasypiał na podłodze, fotelu albo na kanapie.

Gorzej było, gdy Maciek wypił za mało. Niedopity, wściekły, zły na cały świat wyżywał się na mnie. Czasami żałuję, że nigdy mnie nie uderzył. Bo myślę, że wtedy podjęłabym decyzję od razu i bym od niego odeszła.

Ale Maciek nigdy nie podniósł na mnie ręki. Obrażał mnie, wyzywał, przygadywał. Każdy pretekst był dobry. Tysiące drobnych złośliwości, które sprawiały, że moje życie stało się nieznośne.

Te ostatnie tygodnie nie były ani gorsze, ani lepsze. Po prostu coś musiało we mnie pęknąć, bo przestałam być sobą. Cieszę się, że moja szefowa nie udawała, że tego nie widzi. Teraz spróbuję zacząć wszystko do nowa.

Czytaj także:
„Miałem 2 żony i 2 dzieci, każde w innym mieście. Czy jest mi wstyd? Ani trochę, żyję jak pączek w maśle”
„Mąż zostawił mnie, gdy byłam w ciąży. Potem ten drań rzucił ciężarną kochankę, ale ona straciła swoje dziecko”
„Stałam się matką dla chłopca, który mnie okradł. To matka nauczyła go >>przerabiać<< ludzi na kasę”

Redakcja poleca

REKLAMA