Anna, moja synowa, nigdy nie wydawała mi się typem orła. Raczej małego wróbelka o przeciętnej inteligencji i nikłym obyciu towarzyskim. Przeszkadzało mi, że syn znalazł sobie do życia taką lebiegę, która nie potrafiła poprawnie złożyć dłuższego zdania. Ale cóż...
Musiałam na to przystać. W końcu była żoną mojego dziecka. Ale tego, co się potem okazało, zupełnie się nie spodziewałam. Ta cwaniara owinęła sobie wszystkich wokół palca!
Była taka nijaka
Gdy pierwszy raz poznałam Annę, moją przyszłą synową, byłam daleka od entuzjazmu. Wydawała się być osobą, która nie miała zbyt wiele do powiedzenia i nie przyciągała mojej uwagi. Moje uprzedzenia wobec niej były głęboko zakorzenione, i z każdym dniem coraz bardziej się umacniały. Myślałam, że syn zasłużył na kogoś lepszego, kto będzie go wspierał i rozwijał, a nie na tępotę porównywalną do kilograma gwoździ.
Lata upływały, a nasza relacja nie zmieniała się zbytnio. Anna i mój syn byli już małżeństwem, mieli wspólne życie, a ja wciąż trzymałam się na dystans. Wydawało mi się, iż Anna zupełnie nie jest zainteresowana naszą rodziną. Poza tym bardzo przeszkadzało mi to, jak nieobyta jest, jak mało oczytana i nieciekawa pod względem osobowości.
W naszej rodzinie wszystkie kobiety kończyły studia, pracowały na wysokich stanowiskach. A ona, zdawało mi się, że nie ma kompletnie żadnych ambicji!
Mój mąż próbował mnie uspokoić, przekonywał, że nie zawsze można oceniać książkę po okładce, ale ja byłam zbyt uparta, by go posłuchać.
— Grażyna, daj spokój. Ania to miła dziewczyna, w każdym razie ja ją lubię. Czemu jesteś taka uparta i nieczuła? Co ona ci zrobiła?
— No tak, a ty jak zwykle jej bronisz — mówiłam w złości do męża. On ewidentnie miał do niej słabość. — Zawsze to ja jestem ta zła, a nikt nie widzi, jakiego konia trojańskiego wpuściliśmy do naszej rodziny. Zapamiętasz jeszcze moje słowa, Stefan. Intuicja nie kłamie.
Czułam do niej głęboką niechęć
Lata mijały, a ja wciąż nie mogłam się przekonać do synowej. Na każdym rodzinnym spotkaniu łypałam na nią spode łba i niechętnie podejmowałam z nią jakąkolwiek rozmowę. Czułam do niej niechęć, której nie potrafiłam przemóc. Zresztą już niebawem miało się okazać, że wszystkie moje obawy i odczucia okazały się w stu procentach zasadne.
Wraz z upływem czasu, Anna wydawała się coraz bardziej pewna siebie i wpływowa. Przekonała Jarka, mojego syna, a swojego męża, do kupienia działki w górach, mimo że te pieniądze miały iść na zupełnie inny cel. Mimo moich protestów Anna potrafiła przekonać syna do swojego pomysłu, a Jarek, jak zawsze, bezgranicznie wierzył w to, co mówiła. Właśnie to było dla mnie szczególnie bolesne, bo widziałam, jak mojego syna omamiają jej słowa, a on nie zważał na konsekwencje. Poza tym synowa potrafiła wydać pół wypłaty na kosmetyczkę.
Ale to nie wszystko. Zauważyłam, że zaczęła spędzać dużo czasu z moim mężem, Stefanem. Razem umawiali się pod pretekstem zakupów spożywczych lub przejażdżki rowerowej. Moje wątpliwości wobec niej tylko narastały. Dlaczego nagle tak zaciekle przyjaźni się z moim mężem? Czyżby między nimi coś było?
Jednak to, co nastąpiło pewnego dnia, było kulminacją wszystkich moich obaw. Zobaczyłam ich razem, w miejscu i sytuacji, która nie pozostawiała miejsca na żadne wątpliwości. To było jak uderzenie młotem.
Nakryłam ich razem
Widok mojego męża i mojej synowej w intymnej chwili był szokiem, który ciężko mi było ogarnąć umysłem. To nie do przyjęcia, że osoba, którą uważałam za członka swojej rodziny, mogła zdradzić mnie i mojego syna w tak haniebny sposób. Moje serce pękło na kawałki, a wściekłość wypełniła każdą cząstkę mojego ciała. Jak mogła zdradzić mojego syna i mnie? Jak mogła zrujnować naszą rodzinę?
Wściekłość, ból i zawód wypełniły mnie kompletnie. Czułam się zdradzona nie tylko przez Annę, ale także przez mojego męża, który dał się wciągnąć w tę zakazaną relację. W tej jednej chwili fundamenty mojej rodziny rozpadły się w drobny mak. Oczywiście mój mąż próbował jeszcze ratować sytuację i jakoś ze mną rozmawiać, ale ja byłam zamknięta na jakiekolwiek próby porozumienia. Dla mnie sprawa była skończona. Jedyne, czego chciałam, to szybkiego rozwodu.
— Wiem, że to, co się stało, cię zraniło, ale naprawdę chciałbym wyjaśnić… — zaczął mój mąż.
— Wyjaśnić? Czy ty naprawdę myślisz, że jest coś do wyjaśnienia? Widziałam was oboje razem, nie trzeba mi niczego tłumaczyć.
— Rozumiem, że to wygląda fatalnie. Ale chciałabym cię przekonać, że to nie było tak, jak myślisz. Może jeszcze da się to jakoś naprawić. Grażynko... Tyle lat razem... Głupstwo, zwykłe głupstwo.
— Głupia to byłam ja, że ci ufałam. Od początku wiedziałam, że Anna jest tępa, ale że takie z niej niezłe ziółko, to się nie spodziewałam! Dość tego. Nie chcę cię znać, nie chcę cię widzieć, Stefan. Znikaj z mojego życia.
Mąż z trudem, ale jednak zaakceptował moją decyzję o rozstaniu. Tego samego wieczora spakował walizki i wyprowadził się do hotelu. Oczywiście o wszystkim poinformowałam mojego syna, Jarka. Dla niego to także był szok. Wyglądało na to, że on również nie był w stanie wybaczyć zdrady. Trochę dłużej zajęło mu dojrzewanie do decyzji o rozwodzie, ale po jakimś czasie również ją podjął. Dwa rozwody w jednakowym czasie, i to w tak bliskiej rodzinie? Wszystko na to wskazywało.
Oplotła sobie wszystkich wokół palca
Obydwie sprawy trochę się przeciągały, ale ostatecznie sąd zawyrokował. Miałam podzielić się ze Stefanem majątkiem. Na początku sądziłam, że to sprawiedliwe. W końcu razem budowaliśmy nasze wspólne życie, a ja przez długi czas nie mogłam pracować z powodu opieki nad Jarkiem, a potem z uwagi na wyczerpujący tryb zawodowy męża. Dlatego majątek był wspólny, nie tylko mój.
Niestety z czasem okazało się, że Stefan postanowił kontynuować swój romans z Anną. Ta żmija naprawdę działała mi na nerwy! Po czasie okazało się, że Anna oplotła sobie wszystkich wokół palca. Mojego syna, który jej zaufał i przystawał na każdą jej życiową decyzję. Mojego męża, który na stare lata kompletnie stracił dla niej głowę. No i mnie, bo to ja straciłam za jej przyczyną wspólnie budowany dorobek życia, z jakiego ona teraz pośrednio korzystała.
Z tych wszystkich wydarzeń wyciągam jedną cenną lekcję: zawsze warto ufać swojej intuicji. Jeśli żołądek podpowiada mi, że coś jest nie tak, to trzeba temu ufać. Ja już wiem, co straciłam i bardzo tego żałuję. Ale co się stało, to się nie odstanie. Nie mogę jedynie uwierzyć, że jedna osoba może tak doszczętnie zniszczyć szczęście rodzinne i małżeńskie. W przyszłości będę się trzymać na baczności. A dziś... Próbuję żyć na nowo.
Czytaj także:
„Synowa trzepała kasę na swoim dziecku i ani śmiała się podzielić. Zamiast odłożyć na jego przyszłość, inwestowała w nowe szpilki”
„Nigdy nie zaakceptuję swojej synowej. To babsko przyniesie wstyd naszej rodzinie, a mój syn tego nie widzi”
„Syn straszył mnie, że zamieszkam z nim i synową, jeśli nie będę dbać o zdrowie. Z tą bezczelną kwoką? Nigdy!”