„Rozwiodłam się już po roku, bo teściowa sterowała mężem jak marionetką. Zdanie mamusi było dla niego najważniejsze”

uśmiechnięta dziewczyna fot. Adobe Stock, Dzmitry
„Na samym początku odrzuciłam tych facetów, którzy za we wszystkim mi przytakiwali. Czułam, że robią to na pokaz. Tak samo podejrzani byli dla mnie ci, którzy zbyt dobrze znali romantyczne filmy i literaturę dla kobiet. Wyobrażałam sobie, jak oglądają znane seriale, siedząc przed telewizorem obok swojej mamy”.
/ 23.01.2024 07:15
uśmiechnięta dziewczyna fot. Adobe Stock, Dzmitry

„Może już czas się spotkać...” – przeczytałam. Serce zaczęło mi bić jak szalone. Muszę przyznać, że ta propozycja mnie przestraszyła, ale jednocześnie czułam, że na nią czekałam. Chciałam w końcu spotkać Damiana.

„Czy jest wysokim blondynem? A może raczej jest niski i ciemnowłosy? Ma zielone czy ciemne oczy?” – zastanawiałam się, choć prawda jest taka, że tak naprawdę nie miało to dla mnie znaczenia. Już raz zrobiłam błąd, zakochując się w chłopaku, który wyglądał jak z okładki, nie zwracając uwagi na to, jaki jest naprawdę. To była katastrofa...

Byłam idealną kandydatką

Dlaczego? Ponieważ atrakcyjna uroda maskowała brak dojrzałości i zależność od mamy. Mój były mąż zwyczajnie nie potrafił podjąć samodzielnie jakiejkolwiek decyzji. Jego matka wybrała dla niego kierunek studiów, była jego doradcą w kwestii ubioru i aranżacji jego mieszkania, a nawet wybrała mu żonę, czyli mnie.

Jak się później okazało, najpierw przeanalizowała całe grono kobiet ubiegających się o serce jej syna i w końcu doszła do wniosku, że to ja jestem tą idealną. Kiedy się o tym dowiedziałam, nie byłam zbyt zadowolona, że kiedyś zdobyłam jej aprobatę.

Klasyka – mama i jej dorosły synek, najbardziej oklepany duet na świecie, który potrafi rozłożyć na łopatki każde małżeństwo. Byłam wkurzona, kiedy zdałam sobie sprawę, że to ona podejmowała wszystkie decyzje w naszym związku.

Nie podobało mi się to

W efekcie mieszkała w domu, który ona mi pomogła urządzić. A ja, naiwna, byłam tak zadowolona, kiedy w sklepie z materiałami budowlanymi Janusz pewnym ruchem pokazywał płytki, które miały być na ścianach naszej łazienki lub wybierał dywany. W rzeczywistości to były jej wybory.

Zawsze ustępowałam mu, nawet jeśli to, co wybierał, nie odpowiadało mojemu gustowi. Czara goryczy przelała się, kiedy teściowa zaczęła się wpychać z butami w moje prywatne sprawy, np. ile zarabiam. W końcu doszło do tego, że zażądała, żebym urodziła dziecko i została w domu. Dlaczego? Bo wtedy nie będę wystawiona na pokusy i na pewno nie zdradzę jej synusia!

Kiedy Janusz przedstawił mi – rzekomo swoje własne – argumenty, we mnie wrzało. Miałam wrażenie, że nasz związek kieruje się prosto w ślepą uliczkę. Wiedziałam, że gdy tylko pojawi się dziecko, teściowa na pewno stwierdzi, że tylko ona wie, jak go wychować. A on na pewno jej przytaknie.

Było dla mnie jasne, że nie jestem w stanie tego zmienić. Po roku dałam za wygraną i poprosiłam o rozwód. Janusz przyjął to bez żadnych emocji i to chyba było dla mnie najbardziej bolesne. Że nie walczył, nie próbował mnie zatrzymać, nie starał się przekonać, że się zmieni.

Zaczęłam inne życie

Po rozwodzie przeprowadziłam się do innego miasteczka. Przez kolejny rok byłam singielką. Patrzyłam na różne pary, które znałam i z przerażeniem zauważyłam, jak często to matki facetów mają duży wpływ na ich decyzje. Bałam się, że następny mój partner będzie taki sam i że nie zauważę tego na początku, zaślepiona jego wyglądem, a potem już nic nie będzie można z tym zrobić. Dlatego postanowiłam poszukać kogoś przez internet.

Na samym początku odrzuciłam tych facetów, którzy za we wszystkim mi przytakiwali. Czułam, że robią to na pokaz. Tak samo podejrzani byli dla mnie ci, którzy zbyt dobrze znali romantyczne filmy i literaturę dla kobiet. Wyobrażałam sobie, jak oglądają znane seriale, siedząc przed telewizorem obok swojej mamy.

Umówiłam się na randkę

Damian okazał się inny. Analizowałam go dość długo. On też nie naciskał na spotkanie, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że nie zależy mu na jednorazowej przygodzie i jednak chodzi mu o coś więcej. Wiedziałam, że do końca studiów został mu jeszcze rok i że miał tyle samo lat co ja. Pracował i mieszkał sam.

Nie powiedział wiele o swojej rodzinie, tylko że jego tata nie żyje, a mama mieszka gdzieś daleko. „Bardzo ją kocham, ale to jest moje życie, nie jej” –napisał. Moje serce aż podskoczyło ze szczęścia. Po trzech miesiącach w końcu zdecydowałam się na spotkanie. Byłam trochę wystraszona, czy przypadniemy sobie do gustu, więc Damian zaproponował, żebyśmy z niczym się nie spieszyli.

Było tajemniczo

Kiedy przyszedł dzień spotkania, stanęłam przed klubem, którego nazwa nic mi nie mówiła. W środku było tak ciemno jak w nocy.

Twój towarzysz już czeka, zapraszam do stolika – tak mnie przywitał kelner mający na głowie jakiś dziwny przedmiot.

Okazało się, że to były jakieś specjalne okulary do widzenia w nocy. Ale mi takich nie założył, tylko zaprowadził do stolika. Usiadłam, ale moje oczy nie potrafiły przyzwyczaić się do panującej dookoła ciemności. Dotknęłam dłońmi stołu, żeby poczuć jego kształt i żeby trochę oswoić się z otoczeniem.

Znalazłam przed sobą sztućce – ostry nóż i ząbkowany widelec. Słyszałam dźwięki jedzenia dobiegające z każdej strony. Brzęk sztućców mieszał się z cichym gwarem rozmów. Czułam też, że przy moim stoliku nie jestem sama...

– Hej, Monika – usłyszałam.

Jego głos był miły i niski, coś mi mówiło, że już go gdzieś słyszałam. „Chyba dlatego, że go nie widzę, mam wrażenie, że znam go od zawsze– pomyślałam.

Czułam się niepewnie

Kelner przyniósł coś do jedzenia i musieliśmy się skupić na posiłku. Próbowałam dwa razy nabić coś na widelec, ale mi nie wyszło, więc zamiast się denerwować, zaczęłam jeść rękami, śmiejąc się.

„Sałata, salami...” –pomyślałam, rozpoznając znajome składniki. Wtedy moja ręka dotknęła czegoś niepokojącego. Było to śliskie i okrągłe, jak... oko!

Wrzasnęłam ze zdumienia. Ale w tym samym momencie, w ciemności, dłoń Damiana znalazła moją i delikatnie ją pogłaskała. Odczułam miły dreszcz emocji i pewność, że przy nim nic złego mi nie grozi. Szybko włożyłam to „coś”  do ust. To był pomidor koktajlowy. Zaczęłam się śmiać i w końcu zrelaksowana spokojnie zjadłam zupę, całe drugie danie i deser.

Rozmawiałam ze swoim niewidzialnym towarzyszem, jakbyśmy się znali od zawsze. Był takim człowiekiem, jakiego pamiętałam z naszych wcześniejszych rozmów online – zdecydowanym i wiedzącym, czego chce od życia. Zupełnie inny niż mój były mąż. Miał jednak równie miły głos jak Janusz, a może nawet trochę podobny. Gdy spytał, czy jestem gotowa na to, żebyśmy się w końcu zobaczyli, zgodziłam się. To jak wygląda, nie miało już dla mnie żadnego znaczenia.

Kelner zaprowadził nas do wyjścia. Szłam pierwsza, czując za sobą obecność Damiana. „Na pewno jest teraz zdenerwowany. Zastanawia się pewnie, jak wyglądam. Mam nadzieję, że się nie rozczaruje–rozmyślałam. Drzwi restauracji otworzyły się. Zmrużyłam oczy, wychodząc na ulicę. Zatrzymałam się na chodniku i zaintrygowana spojrzałam w stronę Damiana.

Nie mogłam w to uwierzyć

– Janusz? – wrzasnęłam, całkowicie zaskoczona.

Tuż przede mną stał mój były mąż. Wyglądał jak on, ale jakoś inaczej... Wydawał się bardziej męski, dojrzalszy, a z jego oczu emanowała pewność siebie przełamana odrobiną niepokoju, jak zareaguję na jego obecność.

– Tak, to ja – odparł. – Przykro mi, że skrywałem się pod tym imieniem. Czułem, że tylko w ten sposób mogę cię do siebie przekonać.

– Ale skąd wiedziałeś, że to ja? –byłam kompletnie zszokowana.

Uśmiechnął się tylko. Wtedy zdałam sobie sprawę, że jedynie on mógł znać prawdziwą tożsamość „Wiatru z Księżyca”. Przecież to była moja ulubiona książka z dzieciństwa!

– Czy wszystko, co mi napisałeś, to prawda? – chciałam się upewnić.

– Tak – odparł zdecydowanie. – Rzeczywiście kończę studia, na które sam się zdecydowałem. Wyprowadziłem się daleko od mamy i teraz sam rządzę swoim życiem. Po rozwodzie zrozumiałem, że miałaś wiele racji. Zdecydowałem się walczyć z samym sobą i się zmienić, a następnie odzyskać jedyną kobietę, która dla mnie coś znaczyła i którą kochałem, czyli ciebie.

Byłam w szoku. Niespodziewanie poczułam ogromną dumę z Janusza, że zdołał aż tak się zmienić. A także szczęście, że zdecydował się na te zmiany specjalnie dla mnie, mimo iż wiedział, że go skreśliłam. Zdałam sobie sprawę, że obydwoje zasługujemy na kolejną szansę. Miesiąc temu ponownie wzięliśmy ślub. Tym razem był to spokojny ślub, bez obecności rodziny.

Czytaj także: „Mama pojechała do Włoch, żeby zarobić na moją edukację. Na emigracji wdała się w romans i zapomniała o mnie”
„Nie planowałam być wredną teściową, ale z taką synową nie da się inaczej. Jest upartą, leniwą i bezmyślną dziewczyną”
„Mąż nie uwzględnił mnie w testamencie. Majątek przepisał jakiejś Zofii, a mi ledwie starcza do pierwszego”

Redakcja poleca

REKLAMA