Nie ma idealnych facetów. A mój Maciek jest właśnie idealnym potwierdzeniem tej prawdy. Gdy mnie odwiedza, rzuca swoje rzeczy gdzie popadnie, rano z łóżka go trudno ściągnąć, a jak ma mi w czymś pomóc, od razu melduje, że się spieszy lub bardzo boli go głowa. Wkurzające?
Pewnie, że tak, ale jeszcze do zniesienia. Mój ojciec też jest taki, a matka trwa przy nim nieprzerwanie od ponad 20 lat. I mówi, że ciągle go kocha. Jak widać, można się przyzwyczaić… Ja też jestem gotowa wybaczyć mojemu ukochanemu wiele. Tylko z jednym coraz trudniej mi się pogodzić: z tym, że słucha disco polo. Dla was może to śmieszne, ale dla mnie to prawdziwy dramat. Bo nie dość, że mi od tej muzyki uszy puchną, to jeszcze nieraz najadłam się przez nią wstydu! Ot, choćby na początku naszej znajomości…
Postanowiłam przedstawić Maćka siostrze
Patrycja zawsze uważała, że to ona ma większe szczęście do fajnych facetów, a ja spotykam na swojej drodze tylko przeciętniaków. Chciałam jej udowodnić, że bardzo się myli. Mój chłopak na głowę bije jej obecnego. Jest dużo przystojniejszy, weselszy, studiuje i pracuje, a na dodatek szaleńczo mnie kocha. A ten jej? Jest łysy, niski, w żadnej firmie dłużej miejsca nie może zagrzać i widzi tylko czubek własnego nosa.
Tragedia! Pomyślałam więc, że zaproszę ją z tym jej Arturem na wycieczkę za miasto, żeby mogła sobie porównać, która z nas wybrała sobie lepszego chłopaka… Na początku wszystko układało się po mojej myśli. Podjechaliśmy po nich ekstra furą Maćka. Jak Patrycja nas zobaczyła, to omal nie zemdlała z wrażenia. Na zmianę gapiła się to na Maćka, to na samochód.
– No i co powiesz, jakie wrażenie zrobił na tobie mój chłopak? Może być? – dopytywałam się z niewinną minką.
– Co? A chłopak? No tak, tak… – wykrztusiła, ale widziałam, że z zazdrości aż ją skręca.
– Też mi się tak wydaje – rzuciłam, udając obojętność, choć w duchu cieszyłam się jak wariatka, że wreszcie utarłam jej nosa.
Czar prysnął, gdy wyjechaliśmy kilka kilometrów za miasto. Maciek postanowił włączyć muzykę. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że jest takim fanem disco polo, więc nie próbowałam nawet go powstrzymać. Ale jak z głośników ryknęło coś w stylu: „Widzę twoją piękną twarz, widzę to, co w sercu masz…”, a potem: „Umba bumba, sexy bomba”, to aż mnie w fotel wbiło. Nie to, żebym w ogóle nie tolerowała disco polo. Na wiejskim weselu można się pobawić przy takich kawałkach. Albo na zabawie w remizie. Ale puszczać w samochodzie? Nie zastanawiając się długo, wyłączyłam odtwarzacz.
– O rany, pomyliłeś płyty? Co to było? – spojrzałam na Maćka.
– „Adonis” – odparł.
– Adonis? Z tego co pamiętam to chyba taki grecki bóg? Prawda? – usłyszałam za plecami głos siostry.
– Nie, taki zespół – tłumaczył Maciek.
– Pati, daj spokój, on to puścił dla jaj – wtrąciłam się, bo chciałam zapobiec kompromitacji.
– Wcale nie! – obruszył się Maciek.
– Tak? To ty lubisz takie zespoły? – ciągnęła Patrycja.
– Jasne! Grają naprawdę ekstra muzę! Lekką, przyjemną, wpadającą w ucho – odparł, ponownie włączając sprzęt.
Męczył nas tym cholernym disco polo przez całą drogę.
Myślałam, że się pod ziemię
Natomiast moja siostrzyczka triumfowała. Parę razy zerknęłam we wsteczne lusterko i widziałam jej minę. Gdy dotarliśmy na miejsce, natychmiast odciągnęła mnie na bok.
– Wiesz, ten twój facet może i dobrze wygląda, ale upodobania muzyczne ma, delikatnie mówiąc, dziwne – uśmiechała się złośliwie.
– Nie rozumiem, o co ci chodzi. Muzyka jak każda inna – wzięłam Maćka w obronę.
– Niekoniecznie… Nie chcę być złym prorokiem, ale jak on dalej będzie się tak afiszował z tą miłością do disco polo, to ludzie wezmą go za buraka. I ciebie przy okazji też… – nie odpuszczała.
– Wiesz co, mam to gdzieś! Nie przejmuję się głupim gadaniem. Maciek ma tyle zalet, że jestem w stanie mu wybaczyć tę drobną słabostkę – wzruszyłam ramionami.
Tak naprawdę jednak byłam tak wściekła i rozżalona, że aż zbierało mi się na płacz. Raz, że Patrycja miała rację z tymi burakami, dwa, mój plan, by utrzeć jej nosa, nie wypalił. Po powrocie z wycieczki postanowiłam pogadać z Maćkiem. Powiedziałam, że jak jesteśmy tylko we dwoje, to może słuchać sobie tego disco polo, ile chce. Ale w towarzystwie to niech się raczej ogranicza. A najlepiej, żeby w ogóle nie przyznawał się do swoich upodobań.
– Ale dlaczego? – zdziwił się.
– No bo w pewnych kręgach panuje przekonanie, że takiej muzyki słuchają tylko prostaki i głąby – odparłam.
– Ty też tak uważasz? – wpatrywał się we mnie.
– No, nie… Przecież cię znam i wiem, że nie jesteś ani jednym, ani drugim… Ale faktycznie, jak się posłucha niektórych tekstów i tej prostej muzyczki, to niedobrze się robi. Ums ums, lalala, ja kocham ją, ona mnie… Nie rozumiem, jak ci się to może podobać – pokręciłam głową.
– Doprawdy? Myślałem że jesteś bardziej pojętna – skrzywił się.
A potem zaraz dodał, że jak się kogoś kocha, to nie krytykuje się jego upodobań, nie próbuje się zmieniać go na siłę. I że dla mojego widzimisię nie będzie udawał kogoś innego.
– Jak ci nie odpowiada związek z prostakiem, to poszukaj sobie innego chłopaka – powiedział na koniec.
Tak się nadąsał, że potem musiałam go ze dwie godziny przepraszać. A na dodatek niczego nie uzyskałam.
Wręcz przeciwnie
Jak ktoś z moich znajomych wpadał do nas w odwiedziny lub wsiadał do samochodu, to Maciek od razu puszczał disco polo. Jakby chciał mi zrobić na złość. Rumieniłam się ze wstydu, bo wiedziałam, że przez tę durną muzykę śmieją się z nas za plecami, ale jakoś to znosiłam. Jednak po jego ostatnim „występie” moja cierpliwość jest na wyczerpaniu… Przez tę głupią muzykę straciliśmy znajomych! Wypoczywaliśmy nad morzem. Cieszyłam się, bo już pierwszego dnia poznaliśmy fajne towarzystwo. Marek, Kaśka, Andżelika, Konrad, Milena, Robert… Młodzi ludzie, ale ustawieni: prawnicy, menadżerowie, szychy z korporacji… Wieczorem chodziliśmy razem do modnego klubu, a w dzień opalaliśmy się na plaży. Było super! Niestety chyba czwartego dnia rozłożyła się obok nas nieciekawa parka. Ledwie posadzili tyłki na leżakach od razu, włączyli muzykę na cały regulator. Co? Oczywiście disco polo. Nasi nowi znajomi natychmiast spiorunowali ich wzrokiem.
– Rany boskie, chodźcie stąd, bo zaraz zwariuję… Jak można słuchać takiego badziewia – odezwała się Kaśka.
– O Boże, co za buraki… – zawtórował jej Robert.
Spojrzałam na Maćka. Szczęka mu niebezpiecznie drżała. Czułam, że zaraz wybuchnie. Kopnęłam go w kostkę, ale chyba już nie poczuł. Nabrał powietrza i…
– Co wy gadacie? Muzyka jest w porządku. Nie rozumiem, dlaczego się czepiacie – wypalił i zaczął podśpiewywać pod nosem piosenkę.
Wszyscy spojrzeli na niego z niedowierzaniem.
– Żartujesz, prawda? – spytała Milena.
– Jasne, że żartuje! Zbierajmy się stąd! – próbowałam ratować sytuację, ale było już za późno.
– Nie, nie żartuję. Bardzo lubię disco polo i wcale się tego nie wstydzę – nastroszył się Maciek.
Przez chwilę panowało milczenie.
– Hm, naprawdę? Nie wyglądasz na takiego… – odezwał się Konrad.
Maciek aż poczerwieniał.
– Na kogo nie wyglądam? Na buraka? A wy kim jesteście? Inteligenciki! Udajecie, że tylko do filharmonii i opery chodzicie, a pewnie nie odróżniacie Bacha od Beethovena. Naprawdę mądry człowiek potrafi bawić się przy każdej muzyce! – wypalił.
Pewnie się domyślacie, co było potem
Nasi nowi znajomi zebrali swoje rzeczy i przenieśli się na drugi koniec plaży.
– No i widzisz, co zrobiłeś? Przez ciebie straciliśmy fajnych znajomych – napadłam na Maćka.
– Fajnych? Chyba żartujesz! Nie lubię ludzi, którzy uważają się za lepszych od innych – odparł.
– Ale oni tylko powiedzieli, że nie lubią disco polo. Przecież im wolno – jęknęłam.
– Nie tylko. Nazwali tamtą parę burakami – upierał się.
Nie próbowałam z nim dłużej dyskutować, wiedziałam, że go nie przekonam. Nie wiem już, co robić. Nie mam ochoty znosić zachowania Maćka. Może kochać disco polo, ale to nie oznacza, że musi raczyć tą muzyką wszystkich dookoła i obnosić się z tą miłością. Tylko jak mam mu to powiedzieć?
Czytaj także:
„Rozwiodłem się po 8 miesiącach małżeństwa. Teraz ta zołza chce 50 tysięcy złotych za wesele, którego nie chciałem”
„Rozwiodłam się z mężem, by szukać przygód i szybko tego pożałowałam. Znalazł sobie młodą lafiryndę, a mnie zakłuła zazdrość”
„Zaledwie pół roku po swoim ślubie, mój brat wdał się w romans z moją przyjaciółką. Szybko uznał, że nie kocha żony”