„Romans z przystojnym Grekiem miał ukoić ból po rozwodzie. Kostas był jak senne marzenie”

Romans z Grekiem fot. Adobe Stock, starsstudio
Niby jestem dorosła i mam przecież spore doświadczenie z mężczyznami, a gdy poznałam tego czarującego Greka, wykazałam się naiwnością niczym głupiutka nastolatka.
/ 12.05.2021 17:59
Romans z Grekiem fot. Adobe Stock, starsstudio

Odkąd się rozwiodłam, nie poznałam żadnego ciekawego mężczyzny. Nawet mnie to zbytnio nie dziwiło.

Po pierwsze byłam już koło czterdziestki, a w tym wieku trudno poznać kogoś wolnego. Po drugie rzadko bywałam w miejscach, gdzie się kogoś poznaje. Jeżeli już gdzieś wychodziłam, to do pobliskiego pubu i to z własną siostrą, a tam nigdy nikogo ciekawego jeszcze nie zauważyłam. Po trzecie, widocznie nie był mi nikt pisany, skoro od mojego rozstania z mężem minęły ponad dwa lata, a ja nadal byłam sama.

Chyba się już nawet z tym pogodziłam...

Stałam tak i rozmyślałam przed wejściem do pubu, zaciągając się co chwilę papierosem. I wtedy...

– Muszę w końcu to rzucić – niezbyt wysoki mężczyzna uśmiechnął się do mnie i po chwili z niesmakiem popatrzył na swojego papierosa.

– Ja też – odpowiedziałam, bo byłam głęboko przekonana, że ten nałóg nie dodaje mi seksapilu.

– Kostas – przedstawił się mężczyzna i wyciągnął do mnie rękę.

– Sylwia.

– Jestem Grekiem, w Chorzowie prowadzę firmę motoryzacyjną – próbował chyba wytłumaczyć w ten sposób, dlaczego ma takie oryginalne imię i czemu zabawnie przekręca niektóre wyrazy.

– A ja uczę plastyki w gimnazjum – powiedziałam w rewanżu.

Staliśmy tak może kwadrans i bardzo miło nam się rozmawiało, ale w pewnym momencie przypomniałam sobie, że przecież wyszłam tylko na papierosa, a przy stoliku została Anka, moja siostra, której obiecałam, że za pięć minut wrócę.

– Wiesz, przepraszam, muszę iść do siostry... Albo jak chcesz… chodź ze mną – zaproponowałam nagle.

Nie wiem, co we mnie wstąpiło, że zaprosiłam tego mężczyznę do naszego stolika, bo z natury jestem raczej nieśmiała. Ale odkąd jakiś czas temu pogodziłam się z myślą, że zestarzeję się samotnie, wszelkie kontakty damsko-męskie postanowiłam wreszcie traktować z humorem i dystansem. Ta znajomość miała być tego najlepszym przykładem.

– To jest Kostas, a to Anka – dokonałam szybkiej prezentacji. Nieźle zaskoczyłam tym moją siostrę. Odzwyczaiła się już od takich sytuacji, że po chwilowej nieobecności, którą z reguły wykorzystywałam jak nie na szybkiego dymka, to na poprawienie makijażu, przyprowadzam do stolika jakiegoś mężczyznę. Kiedy byłam młodsza, nieraz tak bywało, nie mogę zaprzeczyć, miałam powodzenie, jednak im byłam starsza, tym rzadziej doświadczałam męskiej adoracji.

Anka wiecznie nad tym ubolewała, bo uważała, że jestem jeszcze całkiem atrakcyjna i szkoda, żebym marnowała się sama. Na nic zdały się tłumaczenia, że to nie kwestia mojego świadomego wyboru, lecz okoliczności, z którymi przyszło mi się pogodzić. Anka była nieugięta:

– Gadasz głupoty, jakbyś chciała z kimś być, już byś była – uważała.

Postanowiłam jej dzisiaj udowodnić, że nie jest ze mną jeszcze tak najgorzej, skoro ten przystojny Grek przyszedł niczym pokorne cielę za mną do stolika. Okazało się, że Kostas jest bardzo rozmowny, żeby nie powiedzieć... gadatliwy. W ciągu paru chwil opowiedział nam, jak nurkuje się po ośmiornice, jak przyrządza je potem na grillu, gdzie na wybrzeżu są najlepsze tawerny i co koniecznie trzeba zobaczyć w Atenach, skąd pochodził.

– Pozwolisz zaprosić się na kolację? – zapytał tak samo bezpośrednio, jak chwilę wcześniej zaczepił mnie przed wejściem do pubu. Milczałam, bo jakoś nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Od tak dawna nikt mnie nigdzie nie zapraszał, że odzwyczaiłam się od tego. „Zgodzić się, czy nie?”. – Pomyśl – powiedział tajemniczo Kostas, po czym pożegnał się i zniknął pozostawiając za sobą zapach drogiej wody toaletowej.

– Co za facet! Niesamowity! – powiedziałam do siostry, a ta porozumiewawczo się do mnie uśmiechnęła. Kusząca i przecież nie zdarzająca się komuś takiemu jak ja zbyt często propozycja nie dawała mi spokoju.

Nie byłam jakimś ósmym cudem świata, a tu zupełnie przystojny mężczyzna zaprasza mnie na kolację! Byłam oszołomiona!

– Umówić się z nim, czy nie? – radziłam się mojej najlepszej przyjaciółki. – Trochę się boję...

– Pewnie, że umówić, łap byka za rogi – powiedziała Kaśka. – Trzeba korzystać z tego, co przynosi los. Postanowiłam skorzystać z rady przyjaciółki, tym bardziej że wieki całe nie byłam na żadnej randce i, znając moje szczęście, kolejna szybko mogłaby mi się nie zdarzyć. Tydzień później wybrałam się więc znowu do tego samego pubu, gdzie poznałam Kostasa. Tym razem oprócz mojej siostry towarzyszyła mi też Kaśka, która koniecznie chciała zobaczyć i „ocenić tego mojego Greka” – jak się wyraziła.

Gdy tylko go zobaczyłam, uśmiechnęłam się najpromienniej, jak umiałam. On odwzajemnił uśmiech, i mimo że przyszedł tu oglądać mecz, dosiadł się do nas w przerwie rozgrywek i tego wieczoru nie wrócił już do kibicowania. Jak zwykle był towarzyski i rozgadany, no i znowu opowiadał nam o swojej Grecji, a że mówił interesująco, słuchałyśmy go z wielkim zainteresowaniem.

W pewnym momencie jednak Kaśka, słynąca z ostrego języka, przerwała mu i powiedziała:

– Nie wierzę! Zupełnie nas zagadał! Kostas chyba nie za bardzo zrozumiał, o co jej chodzi, bo patrzył zdezorientowany to na mnie, to na moją siostrę Ankę, aż w końcu na dłuższą chwilę zatrzymał wzrok na Kaśce. Podobała się mężczyznom, chociaż szczerze powiedziawszy, nigdy nie miałam zielonego pojęcia, dlaczego. Moim zdaniem ma zdecydowanie za duży nos, a poza tym kobiety z tak ostrymi rysami powinny raczej zapuszczać włosy, by wyglądać bardziej uwodzicielsko, niż obcinać się tak jak ona – po męsku.

Jednak prawda była taka: Kaśka zawsze miała spore powodzenie. Na szczęście była ironiczna, cyniczna i ostra, co nie każdemu mężczyźnie się podobało. Byłam pewna, że kto jak kto, ale prawdziwy Grek lubi delikatne i eteryczne kobiety – takie jak ja... Tymczasem on patrzył na nią jak zahipnotyzowany, co chyba mile łechtało jej próżność i czuła się niczym ryba w wodzie.

– Świat się kończy! – przewracała oczami. – Żeby trzy super babki siedziały z jednym facetem! Dajcie nam tu jeszcze co najmniej dwóch przystojniaków.

Myślałam, że ten Grek ostudzi moją przyjaciółkę

Tymczasem on jakby zupełnie nic nie robiąc sobie z tego, że i ja jestem przy tym stoliku, zapytał ją:

– Pójdziesz ze mną na kolację? Poczułam się jak ostatnia idiotka. W końcu parę dni wcześniej to samo proponował mnie, w dodatku przyznałam się Ance i Kaśce, że zamierzam skorzystać z jego zaproszenia. W ich oczach musiałam być żałosna, biadoliłam nad sobą i przeklinałam chwilę, w której uznałam, że ten grecki podrywacz myśli o mnie poważnie.

„Ależ jestem naiwna!” – rugałam się w myślach, bliska płaczu, bo w tym momencie zdałam sobie sprawę, że Kostas, którego miałam za jakiegoś wyjątkowego mężczyznę, to zwyczajny Don Juan, jakich wielu. Na szczęście Kaśka nie straciła zimnej krwi i powiedziała z tym swoim uśmiechem Giocondy:

– Mój drogi, musimy już lecieć. Trzech supermenów czeka na nas w centrum Katowic – i posławszy mu całusa skierowała się do wyjścia, a ja i Anka za nią.

Do dzisiaj jestem bardzo wdzięczna mojej przyjaciółce, że wtedy uratowała mnie z tej niezwykle niezręcznej sytuacji, ale i za to, że nigdy więcej nie wróciła do tego tematu i nawet w żartach nie wspomniała o „moim” przystojnym amancie z pięknej Grecji.

Czytaj także:
„Mój narzeczony zawsze robił straszne prezenty. Nie sądziłam jednak, że przez jeden z nich stracę sprawność”
„Liczyłem na to, że się pobierzemy, będziemy mieć dzieci. Ona bez słowa spakowała swoje rzeczy i się wyprowadziła”
„Okazało się, że mój ukochany ma… żonę. Chociaż byłam z nim w ciąży, postanowiłam z nim skończyć”

Redakcja poleca

REKLAMA