Moje życie na pozór było idealne. Byłam żoną Marka, z którym tworzyliśmy zgrany duet od ponad dziesięciu lat, i matką wspaniałej, dziesięcioletniej Kasi. Nasze dni mijały w rutynie, ale było to przyjemne – dom, praca, szkoła, wspólne kolacje.
Jednak gdzieś w głębi serca czułam, że coś mi umyka. Moje życie stało się monotonne, przewidywalne. Wszystko zmieniło się, gdy pojawił się Marcin – mój nowy szef. Miał 42 lata i był mężczyzną o niebywałym uroku osobistym. Zaczęło się niewinnie – od długich rozmów przy kawie, wspólnych obiadów, aż po wieczorne spotkania, które stopniowo przekształciły się w coś więcej.
Każdego dnia balansowałam między dwoma światami – tym rodzinnym, pełnym miłości i ciepła, i tym pełnym namiętności i emocji, które dawał mi Marcin. Wiedziałam, że to, co robię, jest złe, ale nie potrafiłam się oprzeć. W Marcinie znalazłam to, czego brakowało mi w codziennym życiu – ekscytację, adrenalinę, uczucie, że jestem wyjątkowa.
Dałam się skusić na weekend
Pewnego dnia Marcin zaproponował mi wspólny weekend w jego domku letniskowym. Byłam rozdarta – z jednej strony pragnęłam spędzić z nim czas, z drugiej bałam się, że Marek i Kasia coś zauważą. Mimo to zgodziłam się. Nie wiedziałam jednak, że ten wyjazd przyniesie ze sobą więcej komplikacji, niż mogłam sobie wyobrazić.
– No, kochanie, czy wszystko spakowane? – zapytał Marek, niosąc kolejną walizkę do samochodu. Jego uśmiech był tak szczery i pełen ciepła, że aż miałam poczucie winy.
Kasia, nasza dziesięcioletnia córka, kręciła się wokół nas, podekscytowana nadchodzącymi wakacjami. Wciąż dopytywała, czy na pewno zabraliśmy wszystkie jej ulubione zabawki i kapelusze.
– Mamo, nie zapomniałaś o mojej lalce? – dopytywała, ciągnąc mnie za rękaw.
– Spokojnie, Kasieńko, wszystko jest spakowane – odpowiedziałam z uśmiechem, choć w środku czułam narastające napięcie.
Właśnie wtedy mój telefon zawibrował. Spoglądając na ekran, zobaczyłam wiadomość od Marcina: „Gotowa na weekend? Nie mogę się doczekać, żeby cię zobaczyć”. Serce zaczęło mi bić szybciej, a kąciki ust uniosły się nieznacznie.
– Wszystko w porządku, Aniu? – zapytał Marek, zauważając moją chwilową dekoncentrację.
– Tak, oczywiście – skłamałam, starając się, by mój głos brzmiał pewnie. – To tylko wiadomość z pracy.
Wieczorem, po spakowaniu ostatnich rzeczy, usiedliśmy razem przy kolacji. Marek opowiadał o swoich planach na wakacje, a Kasia radośnie wtrącała swoje pomysły. Starałam się uczestniczyć w rozmowie, ale myślami byłam już przy Marcinie i nadchodzącym weekendzie.
Kiedy Kasia poszła spać, Marek zwrócił się do mnie poważnym tonem:
– Aniu, chciałem porozmawiać o tym szkoleniu, które masz w weekend. Czy to naprawdę konieczne?
Wstrzymałam oddech na chwilę, a potem skinęłam głową.
– Niestety tak. To ważne dla mojej pracy. Nie martw się, to tylko kilka dni.
Marek westchnął, ale uśmiechnął się do mnie ciepło.
– Rozumiem. Będziemy tęsknić, ale wiem, że to dla ciebie ważne.
Gdy leżałam później w łóżku, słysząc spokojny oddech śpiącego Marka, czułam, jak wyrzuty sumienia ściskają moje serce. Wiedziałam, że podejmuję ryzyko, ale jednocześnie nie mogłam oprzeć się pokusie..
Miałam wyrzuty sumienia przy rodzinie
Piątkowy poranek rozpoczął się od pośpiechu i zamieszania. Marek i Kasia byli podekscytowani wyjazdem, a ja starałam się zachować spokój, mimo że w środku byłam rozedrgana. Gdy pakowaliśmy ostatnie torby do samochodu, telefon zawibrował ponownie. Szybko zerknęłam na ekran – wiadomość od Marcina: „Już nie mogę się doczekać. Do zobaczenia wieczorem”.
– Mamo, kiedy wreszcie ruszamy? – zapytała niecierpliwie Kasia, ciągnąc mnie za rękaw.
– Już niedługo, skarbie – uśmiechnęłam się do niej, starając się, by mój głos brzmiał spokojnie. – Pamiętaj, że ja nie jadę z wami. Muszę zostać na szkolenie z pracy.
Kasia zrobiła smutną minę, ale Marek, widząc moje zmartwienie, pochylił się i pocałował mnie w czoło.
– Rozumiem, kochanie. Damy sobie radę – powiedział, próbując dodać mi otuchy.
Gdy tylko odjechali, dom stał się dziwnie cichy. Spakowałam małą torbę z najpotrzebniejszymi rzeczami i usiadłam na kanapie, próbując zebrać myśli. Telefon zawibrował ponownie – to była kolejna wiadomość od Marcina: „Jestem już na dworcu, czekam na ciebie”.
Podniosłam się z kanapy i wzięłam głęboki oddech. Dobrze wiedziałam, że to, co robię, jest ryzykowne, ale pragnienie przeżycia czegoś ekscytującego było silniejsze. Zamknęłam dom i ruszyłam w stronę dworca.
Na dworcu czekał na mnie Marcin. Gdy tylko mnie zobaczył, uśmiechnął się szeroko i objął mnie ramieniem.
– Cześć, piękna. Gotowa na niezapomniany weekend?
– Tak, choć jestem trochę zdenerwowana – przyznałam, czując jego ciepło.
– Nie martw się. Wszystko będzie dobrze – powiedział, a jego pewność siebie dodała mi otuchy.
Razem wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w stronę jego domku letniskowego. Gdy dotarliśmy na miejsce, byłam zaskoczona – domek był piękny, nowoczesny, otoczony malowniczym krajobrazem.
Gdy rozpakowywaliśmy się, Marcin przytulił mnie mocno i spojrzał mi głęboko w oczy.
– Czekałem na ten weekend od dawna. Cieszę się, że jesteś tutaj ze mną – a potem zaczął mnie rozbierać.
Czułam, jak napięcie z całego dnia powoli opuszcza moje ciało, a jego obecność dodawała mi siły. Wiedziałam, że ten weekend będzie dla nas obojga wyjątkowy, ale jednocześnie bałam się, co przyniesie przyszłość.
Przy nim czułam, że żyję
Sobota zaczęła się słonecznie, a ja poczułam, że naprawdę mogę się zrelaksować. Marcin przygotował pyszne śniadanie, a ja patrzyłam na niego z mieszanką podziwu i radości.
– Co planujesz na dzisiaj? – zapytałam, próbując ukryć niepokój.
– Chciałbym, żebyśmy pojechali na wycieczkę łódką po jeziorze. Zrobiłem kanapki i mamy wino – odpowiedział, uśmiechając się tajemniczo.
Czułam, jak moje serce bije szybciej. Ta perspektywa była kusząca, ale jednocześnie bałam się, że ktoś nas zobaczy.
– To brzmi wspaniale – powiedziałam, starając się nie okazywać swojego niepokoju.
Zabraliśmy nasze rzeczy i ruszyliśmy w stronę jeziora. Łódka była mała, ale wygodna. Gdy tylko odpłynęliśmy od brzegu, poczułam, jak napięcie zaczyna mnie opuszczać. Słońce świeciło jasno, a woda lśniła w jego promieniach. Marcin usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem.
– Cieszę się, że jesteś tutaj ze mną – powiedział cicho, patrząc mi prosto w oczy.
– Ja też – odpowiedziałam, wtulając się w niego.
Spędziliśmy resztę dnia na jeziorze, rozmawiając, całująć się, tuląc i śmiejąc. To było dokładnie to, czego potrzebowałam – chwila zapomnienia, bez trosk i zmartwień. Gdy wróciliśmy do domku, zmęczeni, ale szczęśliwi, Marcin przygotował kolację. Siedzieliśmy przy stole, rozmawiając o wszystkim i o niczym.
– Dlaczego czasem jesteś taka smutna? – zapytał nagle, patrząc na mnie z troską.
Westchnęłam, czując, jak łzy napływają mi do oczu.
– To wszystko jest takie trudne. Kocham swoją rodzinę, ale... czuję, że coś mi umyka. Że czegoś mi brakuje.
Marcin wstał i podszedł do mnie, klękając przed moim krzesłem.
– Aniu, jesteś wspaniałą kobietą. Zasługujesz na szczęście. Wiem, że to, co robimy, jest skomplikowane, ale chcę, żebyś wiedziała, że jestem tu dla ciebie – powiedział, patrząc mi prosto w oczy.
Marcin wstał i objął mnie mocno, a ja pozwoliłam sobie na chwilę słabości, wiedząc, że choć na chwilę mogę być sobą, bez ukrywania swoich uczuć.
Gdy później zasypialiśmy, trzymając się za ręce, czułam, że ten weekend zmienił wszystko. Wiedziałam, że muszę podjąć decyzję, ale nie wiedziałam, jaką.
Nagle zrozumiałam, że popełniam błąd
Następnego ranka, gdy obudziłam się obok Marcina, poczułam nagły przypływ paniki. Wiedziałam, że muszę wrócić do rzeczywistości, do Marka i Kasi. Ubrałam się szybko i zaczęłam pakować swoje rzeczy. Marcin obudził się, widząc moje nerwowe ruchy.
– Ania, co się dzieje? – zapytał, zaskoczony.
– Wracam do siebie. Marek i Kasia mnie potrzebują – powiedziałam, czując ciężar decyzji, którą muszę podjąć.
Marcin wstał i podszedł do mnie, łapiąc mnie za rękę.
– Rozumiem. Chcę, żebyś była szczęśliwa, bez względu na to, co zdecydujesz – powiedział cicho.
Wróciłam do miasta z mieszanymi uczuciami. Wiedziałam, że ten weekend z Marcinem był czymś, czego pragnęłam, ale teraz musiałam zmierzyć się z rzeczywistością.
Po powrocie do mieszkania poczułam mieszaninę ulgi i napięcia. Marek i Kasia byli już w domku letniskowym, więc dom był cichy i pusty. Z jednej strony brakowało mi ich, z drugiej – miałam chwilę na przemyślenia. Zadzwoniłam do Marka, by upewnić się, że wszystko u nich w porządku.
– Hej, kochanie. Jak tam u was? – zapytałam, starając się, by mój głos brzmiał beztrosko.
– Cześć, Aniu! Wszystko świetnie. Kasia bawi się na całego, a ja odpoczywam. Jak twoje szkolenie? – odpowiedział Marek.
– Dobrze, całkiem intensywne – skłamałam, czując się winna. – Tęsknię za wami.
– My też tęsknimy, kochanie. Ale wkrótce będziemy z powrotem razem. Trzymaj się tam – powiedział Marek, kończąc rozmowę.
Westchnęłam ciężko, odkładając telefon. Czułam, że balansuję na cienkiej linii między dwoma światami. W ten weekend z Marcinem zrozumiałam, jak bardzo brakuje mi namiętności i ekscytacji, ale wiedziałam też, że muszę wrócić do rzeczywistości.
W poniedziałek rano obudziłam się wcześniej niż zwykle. Miałam wrócić do pracy, gdzie czekały mnie nowe wyzwania i spotkanie z Marcinem. Próbowałam przygotować się psychicznie na to, co mnie czekało, ale gdy tylko przekroczyłam próg biura, zobaczyłam go, stojącego przy moim biurku.
W pracy znów mnie kusił
– Cześć, Aniu. Jak się czujesz? – zapytał, jego głos pełen troski.
– Cześć. Wszystko w porządku – odpowiedziałam, starając się uśmiechnąć.
Marcin spojrzał na mnie uważnie.
– Musimy porozmawiać. Może po pracy? – zaproponował.
Skinęłam głową, czując, że nie mogę unikać tej rozmowy. Przez cały dzień starałam się skupić na pracy, ale myśli ciągle krążyły wokół Marcina i tego, co wydarzyło się w weekend.
Gdy dzień pracy dobiegł końca, a wszyscy wyszli, Marcin zaprosił mnie do swojego biura. Usiadłam naprzeciwko niego, czując narastające napięcie.
– Wiem, że to, co się wydarzyło, było dla ciebie trudne – zaczął Marcin. – Ale chcę, żebyś wiedziała, że cię rozumiem i szanuję twoje uczucia.
Westchnęłam, czując łzy napływające mi do oczu.
– Marcin, ja... nie wiem, co mam zrobić... – urwałam, nie wiedząc, jak dokończyć zdanie.
Marcin wstał i podszedł do mnie, delikatnie kładąc rękę na moim ramieniu.
– Ania, nie oszukujmy się. Wiem, że kochasz Marka i Kasię, ale czy oni dają ci to, czego naprawdę pragniesz? – Jego głos był łagodny, ale pełen determinacji. – Zasługujesz na coś więcej niż tylko rutynę i obowiązki. Zasługujesz na prawdziwą namiętność i szczęście.
– To nie jest takie proste. Nie mogę tak po prostu zostawić swojej rodziny – powiedziałam, czując ciężar tych słów.
Marcin usiadł obok mnie, trzymając moją rękę.
– Pomyśl o sobie. Jak długo jeszcze chcesz żyć w kłamstwie? Każdy dzień spędzony z Markiem, kiedy twoje serce jest ze mną, to kolejny dzień stracony. Czy naprawdę chcesz spędzić resztę życia, żałując, że nie miałaś odwagi zrobić kroku ku prawdziwemu szczęściu? – Jego słowa były jak miód, ale kryły w sobie gorzką prawdę.
– Ale co z Kasią? Ona mnie potrzebuje – wyszeptałam, czując, jak walczę z własnymi uczuciami.
– Twoja córka będzie szczęśliwa, gdy zobaczy, że ty jesteś szczęśliwa. Dzieci wyczuwają nasze emocje. Jeśli zobaczy, że jesteś spełniona, ona też będzie. Możesz mieć nowe życie, pełne miłości i pasji, ale musisz zrobić pierwszy krok – mówił, patrząc mi prosto w oczy.
Poczułam, jak napięcie zaczyna mnie opuszczać. Marcin zawsze potrafił mnie uspokoić, ale teraz musiałam skupić się na sobie i swojej rodzinie.
– Dziękuję, ale potrzebuję trochę czasu, żeby wszystko przemyśleć – odpowiedziałam, wstając.
Pożegnałam się z Marcinem i wróciłam do domu. Wiedziałam, że muszę porozmawiać z Markiem, ale nie byłam pewna, jak to zrobić. Gdy tylko wrócił z Kasią, czułam, że coś jest nie tak.
– Kochanie, możemy porozmawiać? – zapytał Marek, gdy Kasia poszła spać.
– Oczywiście. Co się stało? – odpowiedziałam, czując, jak serce bije mi szybciej.
– Kasia powiedziała mi, że widziała cię z jakimś mężczyzną. Także to ja chciałabym zapytać, co się dzieje? – zapytał, patrząc mi prosto w oczy.
Czułam, jak ziemia usuwa mi się spod nóg. Wiedziałam, że nie mogę już dłużej ukrywać prawdy.
Wszystko wyszło na jaw
Staliśmy naprzeciwko siebie w cichym salonie, w którym unosiła się napięta atmosfera. Marek patrzył na mnie z napięciem, a ja czułam, jak moje serce wali jak oszalałe.
– Ania, co się z tobą dzieje? – powtórzył Marek, a jego głos był teraz twardszy.
Wzięłam głęboki oddech, starając się zebrać myśli. Wiedziałam, że muszę to powiedzieć, ale słowa nie chciały przejść mi przez gardło.
– Marek, ja... – zaczęłam, ale przerwał mi gwałtownie.
Zacisnęłam dłonie w pięści, próbując powstrzymać łzy.
– To nie jest tak, jak myślisz... – próbowałam wyjaśnić, ale jego twarz wykrzywiła się w złości.
– Od kilku miesięcy zachowujesz się dziwnie. A teraz dowiaduję się, że spotykasz się z kimś za moimi plecami! – krzyknął, podchodząc bliżej.
– Proszę, daj mi wyjaśnić... – próbowałam mówić, ale jego gniew nie dawał mi szansy.
– Co tu wyjaśniać?! Zdradzasz mnie! To prawda? – jego słowa były jak ciosy, które trafiały prosto w serce.
Łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Nie mogłam już dłużej udawać.
– Tak! Mam romans! – krzyknęłam, czując, jak emocje wybuchają we mnie. – Ale to nie jest takie proste. Czułam się samotna i nieszczęśliwa. Marcin daje mi coś, czego od dawna mi brakowało!
Jego twarz zmieniła się, jakby nagle zrozumiał całą sytuację. W jego oczach pojawił się ból.
– Marcin... – wyszeptał, jakby smakując to imię. – Twój szef? Cały czas chodziło o niego?
Zrobił krok do tyłu, a ja widziałam, jak walczy ze sobą, próbując opanować gniew.
– Jak mogłaś? – zapytał cicho, a jego głos był teraz pełen rozpaczy. – Jak mogłaś nam to zrobić?
– Nie rozumiesz, jak bardzo czułam się samotna! – wybuchłam. – W domu było tylko rutyna i obowiązki. Z Marcinem czuję, że żyję!
Marek spojrzał na mnie, a jego twarz wykrzywiła się w złośliwym uśmiechu.
– A co z nami? Co z Kasią? Co z naszym życiem? – syknął.
Mąż odwrócił się i wziął głęboki oddech, próbując się uspokoić. Gdy ponownie na mnie spojrzał, jego oczy były zimne. Stałam tam, drżąca, nie wiedząc, co zrobić. Wiedziałam, że muszę podjąć decyzję, ale nie byłam pewna, jaką.
– Marek, proszę... – zaczęłam, ale on przerwał mi, machając ręką.
Następne dni były jak koszmar
Marek unikał mnie, a ja starałam się normalnie funkcjonować, choć wiedziałam, że nic już nie będzie takie samo. Kasia, mimo swojej niewinności, wyczuwała napięcie między nami i często pytała, dlaczego tata jest taki smutny.
– Mamo, czy tata jest na ciebie zły? – zapytała pewnego wieczoru, gdy siedziałyśmy razem w jej pokoju.
– Nie, kochanie, tata jest po prostu zmęczony – skłamałam, starając się uśmiechnąć.
Kiedy Kasia zasnęła, poszłam do sypialni, gdzie Marek siedział przy biurku, udając, że czyta. Wiedziałam, że to był moment, w którym musieliśmy porozmawiać.
– Marek, nie chcę cię zranić, ale muszę być szczera. Potrzebuję przestrzeni, żeby zrozumieć, czego naprawdę chcę – powiedziałam cicho.
Jego twarz wykrzywiła się w złości.
– Przestrzeni? Masz już wszystko, czego potrzebujesz. Masz rodzinę, która cię kocha. A ty to wszystko niszczysz! – krzyknął, a jego słowa były jak ostrze.
Nie mogłam już dłużej tego wytrzymać. Zbiegłam po schodach i wybiegłam z domu, czując, jak łzy zalewają mi oczy. Biegłam, nie wiedząc dokąd, aż znalazłam się na ławce w pobliskim parku. Usiadłam, zasłaniając twarz dłońmi, i zaczęłam płakać.
Gdy wróciłam do domu, czułam się jak wrak człowieka. Gdy otworzyłam drzwi, pierwsze co zobaczyłam, to moje walizki ustawione przy wejściu. Serce zamarło mi w piersi.
Marek stał w korytarzu, jego twarz była wykrzywiona gniewem.
– Co to ma znaczyć? – zapytałam, próbując zapanować nad drżeniem głosu.
Marek spojrzał na mnie zimnym wzrokiem.
– Wynoś się stąd. Nie chcę cię więcej widzieć – powiedział, a jego głos był lodowaty.
Poczułam, jak ziemia usuwa mi się spod nóg. Podbiegłam do niego, próbując go chwycić za ręce.
– Marek, proszę, nie rób tego. Porozmawiajmy jeszcze raz. Przepraszam, błagam cię, nie wyrzucaj mnie – płakałam, trzymając się jego ramienia.
Odsunął mnie bez cienia uczucia.
– Nie ma już nic do rozmowy. Zdradziłaś mnie, zdradziłaś Kasię. Jak mogłaś nam to zrobić? – powiedział, a jego słowa były jak ciosy.
Kasia się obudziła i zaczęła płakać w progu swojego pokoju. Podbiegłam do niej, próbując ją przytulić, ale odsunęła się ode mnie.
– Mamusiu, dlaczego odchodzisz? – płakała, jej małe ciało drżące od szlochu.
– Kasieńko, proszę, nie płacz. Wszystko się ułoży – mówiłam, choć sama nie wierzyłam w te słowa.
Marek stanął za nią, obejmując ją ochronnym ramieniem.
– Wyjdź. Już i tak wystarczająco nas skrzywdziłaś – powiedział, a jego głos był pełen jadu.
Czułam, że nie mam już siły walczyć. Wiedziałam, że przegrałam. Podniosłam się powoli, biorąc walizki i kierując się w stronę drzwi.
– Marek, proszę, przemyśl to jeszcze. Dla Kasi – powiedziałam, próbując ostatni raz.
– Nie ma już czego przemyśleć. Wynoś się – odpowiedział, a jego słowa były jak zimny prysznic.
Zostałam sama i załamana
Wyszłam z domu, łzy płynęły mi po policzkach. Drzwi zamknęły się za mną z hukiem, a ja poczułam, jak całe moje życie rozpadło się na kawałki.
Stałam na chodniku, trzymając walizki, nie wiedząc, dokąd się udać. Cała ta sytuacja wydawała się nierealna, jak koszmar, z którego nie mogłam się obudzić.
Z trudem zaczęłam iść przed siebie, nie wiedząc, dokąd prowadzą mnie nogi. Czułam, jak łzy nadal płyną mi po policzkach, a moje serce pęka z bólu. W głowie brzmiały mi słowa Marka: „Zdradziłaś mnie, zdradziłaś Kasię”. Wiedziałam, że nigdy nie będę mogła tego naprawić.
Kiedy doszłam do przystanku autobusowego, usiadłam na ławce, wciąż płacząc. Telefon zawibrował w kieszeni – to była wiadomość od Marcina. Nie miałam siły jej przeczytać.
Wiedziałam, że muszę zacząć od nowa, ale nie wiedziałam, jak znaleźć siłę, by to zrobić. Moją jedyną myślą było to, że straciłam wszystko, co było dla mnie najważniejsze.
Anna, 37 lat
Czytaj także:
„Narzeczona pojechała na emigracje, by zarobić na wesele. Zamiast kasy, przywiozła nową rodzinę”
„Chciałam zrobić mężowi oryginalny prezent urodzinowy. Zamiast okrzyków radości była dzika awantura i wstyd na pół wsi”
„Córka stała się fanką wakacyjnych wyjazdów na wieś. Spędzała je na nocnym kotłowaniu się na sianie z synem rolnika”