„Rodzina kpi, że mój narzeczony to śmieciarz. Przecież żadna praca nie hańbi. Wolą byłego zięcia-alimenciarza?”

Narzeczony nie rozumiał, dlaczego oddałam dziecko do adopcji fot. Adobe Stock, fizkes
„Wszyscy odradzali mi związek ze Staszkiem z tych samych powodów. Bo rozwodnik z trojgiem dzieci, bo bez porządnej roboty, bo w długach tonie i alimentów nie płaci, bo była żona komornika na niego nasłała… Sama nieraz myślałam, że ładuję się w niezły kanał, ale uważałam Staszka za dobrego człowieka”.
/ 31.01.2023 16:30
Narzeczony nie rozumiał, dlaczego oddałam dziecko do adopcji fot. Adobe Stock, fizkes

– Ależ zapachy! Pewnie pan kierownik autobusu zawita dzisiaj do nas na obiad – zaśmiał się Irek, wchodząc do kuchni. – Tyle serca wkładasz w ten placek – rechotał. – Dla rodzonego brata byś się tak nie starała, no nie?

Skąd w tobie tyle złości? – pokręciłam głową, wyjmując ciasto z piekarnika. – To zresztą nie twoja sprawa, Staszek przychodzi do mnie.

Brat był wyjątkowo złośliwy

– Jasne – parsknął mój brat. – Ja sobie trochę lepiej panienki wybieram, niż ty swoich narzeczonych, Anna aplikację robi na radcę prawnego – znowu ten ironiczny śmiech. – Ale ten twój fagas nie zje chyba wszystkiego, zostanie kawałek dla mnie?

Dlaczego ty go tak nie lubisz? – popatrzyłam na Irka uważnie. – Nic ci przecież złego nie zrobił.

– Bo nie mogę spokojnie patrzeć, jak moja jedyna siostra daje się opętać dzieciorobowi, który nawet nie potrafi zapracować na swoje bachory – spojrzał na mnie ze złością. – Co za przyszłość cię z nim czeka?

– Martw się o swoje sprawy – odburknęłam, wychodząc z kuchni. – Staszek to porządny facet i to normalne, że każde z nas ma jakąś przeszłość za sobą, nie mamy po 20 lat.

– Tylko że to jemu, a nie tobie komornik dobija się do drzwi – usłyszałam już w korytarzu.

Wiedziałam, że w tym, co mówi Irek, jest sporo prawdy. Zresztą wszyscy odradzali mi związek ze Staszkiem z tych samych powodów. Bo rozwodnik z trojgiem dzieci, bo bez porządnej roboty, bo w długach tonie i alimentów nie płaci, bo była żona komornika na niego nasłała… Sama nieraz myślałam, że ładuję się w niezły kanał. Jakby nie patrzeć, rzeczywiście przyszłość z nim rysowała się raczej czarno. Mieszkanie zostawił dzieciom i byłej, sam wynajmował jakąś klitkę za ostatnie pieniądze, ledwie wiązał koniec z końcem. Znalazł w końcu robotę w miejskiej komunikacji, ale średnio płatną. A chociaż czasu miał sporo, nie mógł brać dodatkowych godzin, żeby dorobić, bo mieli tam dobowy limit do przejechania i ani minuty więcej. Ja sama nie byłam w dużo lepszej sytuacji, nie zarabiałam wiele, a po rozwodzie wróciłam z córeczką do rodziców.

Gdyby nie oni, nie wiem, jak bym sobie poradziła

Nieregularne alimenty, jakie dostawałam od byłego męża, nie wystarczały. A ponadto od jakiegoś czasu mój były pracował wyłącznie na czarno, głównie chyba dlatego, żeby nie było mu z czego ściągać pieniędzy na dziecko. Dostawałam więc marne grosze z funduszu i jakoś wystarczało do następnego pierwszego. Dom rodziców jest mały, nie ma więc raczej możliwości, żebym zamieszkała u nich razem z partnerem. Co prawda za kilka tygodni mój brat przeprowadza się na stałe za granicę, do Anny, swojej narzeczonej, może więc byłaby dla mnie jakaś szansa, gdyby nie to, że wszyscy w rodzinie byli przeciwni Staszkowi.

To nie jest mężczyzna dla ciebie – powiedział kiedyś mój ojciec, gdy napomknęłam mu o swoich planach. – Mam znajomego w komunikacji miejskiej. Powiedział mi, że komornik już dawno siadł mu na pensji i ściąga więcej niż połowę na alimenty. Z takim kimś chcesz się wiązać?

Rozmawiałam wtedy ze Staszkiem o moich obawach. Według jego słów dług wziął się stąd, że przez dłuższy czas nie mógł znaleźć pracy. Wtedy też ostatecznie rozszedł się z żoną. Ona od dawna miała kogoś, więc załamał się zupełnie. Nie pracował, żył z części odprawy, resztę oddał na dzieci. To trwało prawie rok, ale potem pozbierał się jakoś, skończył kurs zawodowego kierowcy. Jakimś cudem udało mu się wynająć tanio pokój, zaczął pracować w komunikacji. Ale dług miał spory, byłej żony nie interesowały jego kłopoty finansowe, oddała sprawę do komornika.

– On zabiera dużą część mojej pensji. Mówię ci, Jagoda, jak jest, nie chcę cię okłamywać – westchnął Staszek. – Szukam dodatkowej roboty, ale sama wiesz, jak u nas z tym ciężko.

Pewnie, że wiedziałam

Przecież sama też dostałam swoją posadę tylko dlatego, że poleciła mnie bliska koleżanka. Zresztą to, że Staszek był zupełnym golcem, jak go nieustannie nazywał mój brat, z każdym dniem przeszkadzało mi coraz mniej. Zwyczajnie się w nim zakochałam i żadna siła nie była w stanie mnie do niego zniechęcić. Serce podpowiadało mi, że to porządny człowiek i że poradzi sobie z problemami i brakiem pieniędzy. Co dzień się modliłam, aby mój ukochany znalazł jakąś dodatkową robotę i w końcu moje prośby zostały wysłuchane. Staszek zadzwonił do mnie z tą nowiną, ale nie chciał na razie powiedzieć, cóż to za wspaniały interes.

– Jeśli wypali, to pierwsza się o tym dowiesz – w jego głosie słyszałam entuzjazm. – Myślę, że dam radę z tego wyciągnąć sporo kasy, tylko że zabierze mi to masę czasu, przynajmniej na początku. Nie będziemy się więc mogli zbyt często spotykać, ale bądź cierpliwa, proszę cię.

– A co z niedzielą? Miałeś wpaść do mnie po południu – spytałam. – Specjalnie upiekę ciasto ze śliwkami, jak lubisz, uczcimy tę twoją nową fuchę.

– Będę na pewno – odparł.

Przyszedł późnym popołudniem. Z niepokojem patrzyłam na jego zmęczoną twarz. Nie wyglądał dobrze. Ale oczy błyszczały mu radością, gdy wręczył mi butelkę włoskiego wina i słodycze dla małej.

– Niepotrzebnie robisz sobie wydatki, przecież nie masz pieniędzy – powiedziałam z wyrzutem.

Mam dla ciebie coś ekstra – sięgnął jeszcze raz do torby. – Wiem, że lubisz takie rzeczy, a to jest wydanie z pięćdziesiątego trzeciego roku, z ilustracjami Kostrzewskiego.

– Przecież musiała kosztować masę pieniędzy – ze zdumieniem patrzyłam na dwa grube tomy „Lalki” Prusa, oprawione w niebieskie płótno. – To niepoważne wydawać taką kasę! – gderałam jeszcze, ale serce zabiło mi mocniej z radości.

Uwielbiałam stare książki z ilustracjami, kolekcjonowałam je, w miarę swoich możliwości finansowych.

– Nie dałem za nie ani złotówki, zapewniam cię – odparł Staszek. – Miałem farta i w ogóle to był dobry tydzień, gotówka wpadała prawie codziennie.

Powiesz mi w końcu, co ty właściwie robisz? – spytałam.

– Powiem, ale chyba obiecałaś mi moje ciasto? – pocałował mnie.

W korytarzu minął nas Irek

Jak zwykle obrzucił Staszka wrogim spojrzeniem, ale tym razem powstrzymał się od złośliwości. Spędziliśmy z ukochanym przyjemne popołudnie, poszliśmy na spacer, razem z moją córeczką. Ola lubiła Staszka, chyba jako jedyna w rodzinie. Zmierzchało już, gdy wróciliśmy. Pożegnaliśmy się przed domem. Mojego faceta czekała nazajutrz ranna zmiana, musiał wstać o trzeciej. Zadowolona z miło spędzonego dnia, wchodziłam już do siebie, gdy zawołał mnie z korytarza Irek.

– Siostra, widziałaś, jakie ten twój kochaś miał łapska? – spytał.

– Normalne chyba, tyle, że spracowane, ale co tobie do jego dłoni? – Jest chyba kierowcą autobusu, no nie? – parsknął mój brat.

– Ma czystą robotę, a jego łapska wyglądają, jakby las karczował albo w ziemi grzebał… No to, co on robi? Łopatą gdzieś macha, może grabarzem na cmentarzu jest? – znowu się zaśmiał.

Trochę mnie zatkało, zupełnie nie wiedziałam, co mam mu odpowiedzieć. Właśnie sobie uświadomiłam, że miałam zapytać Staszka o tę jego nową fuchę, ale rozmowa zeszła na inny temat i zapomniałam. Nie zdążyłam jeszcze pogadać z moim facetem, gdy sprawa się wyjaśniła. Brat zaatakował mnie następnego dnia przy kolacji.

– Moje gratulacje, siostra – zaśmiał się kpiąco. – Nie sądziłem, że będę miał za szwagra śmieciarza.

– Nie rozumiem – spojrzałam na niego szczerze zdumiona.

Twój pan kierowca złom i makulaturę zbiera – śmiał się. – Wracałem dzisiaj z roboty, stałem pod światłami i zobaczyłem, jak twój kochaś z takim drugim ze starej kamienicy żelastwo jakieś wynoszą, gazety, sterty starych książek… Nieźle, siostrzyczko, może zacznę mu odkładać puszki po piwie, albo przeczytane gazety – drwił Irek. – A może on jakimś bibliofilem się zrobił pod twoim wpływem i dzięki nowej robocie prezenty dla ciebie znajduje…

Nie odezwałam się, bo zabrakło mi słów

Natychmiast przypomniałam sobie to stare wydanie „Lalki”, z którego tak się ucieszyłam. I nagle zrobiło mi się wstyd. Nigdy bym nie sądziła, że mój ukochany tak będzie zarabiać na nasze wspólne życie… A potem naszła mnie złość. Narzeczony śmieciarz… Przecież to upokarzające! Już nie stać go na nic lepszego? Postanowiłam, przy najbliższym spotkaniu poinformować go, że spodziewałam się po nim czegoś dużo bardziej ambitnego. Staszek jednak przerwał mi już po pierwszym zdaniu i zaprotestował:

Żaden śmieciarz, co ty wygadujesz?! Posłuchaj, na zachodzie to jest niezła fucha. Razem z kumplem założyliśmy firmę, zajmującą się porządkowaniem strychów i piwnic. Jak ktoś chce się pozbyć starych gratów, rupieci, książek, gazet, a nie chce mu się robić tego samemu, wkraczamy my. Zabieramy te rupiecie za darmo, oczywiście zleceniodawca zatrzymuje, co chce, a resztę segregujemy. Część na złom, część na makulaturę, część na wysypisko, no i na pchli targ. A że przy tym tyle różnych książek się u ludzi poniewiera, niektóre w dobrym stanie, stare wydania, więc założyliśmy też antykwariat internetowy i nawet nieźle nam idzie – uśmiechnął się. – Ale najlepsze egzemplarze odłożyłem dla ciebie, to miała być niespodzianka…

Patrzyłam w granatowe oczy Staszka i sama nie wiedziałam, co mam powiedzieć na to wszystko.

– Wiesz, zabieramy to, co jest nikomu niepotrzebne i zamieniamy na pieniądze – zamilkł na chwilę. – Nie będę tego robił wiecznie, tylko dokąd nie spłacę długu komornikowi. To dla moich dzieci. A potem będę miał wreszcie całą pensję… – zawahał się na moment. – Ale może tobie nie podoba się to, co robię?

– Coś ty! – oparłam szybko, myśląc o moim byłym, który zwolnił się z pracy, żeby nie płacić na nasze dziecko. – A poza tym, strasznie jestem ciekawa tych książek, które dla mnie odłożyłeś, pokażesz mi je?

Nawet dziś, jeśli tylko zechcesz do mnie wpaść – zawołał uradowany.

Byłam dumna ze Staszka i w nosie miałam, co powiedzą na to inni. 

Czytaj także:
„Miałam jedną zasadę: nigdy nikomu nie pożyczam pieniędzy. Złamałam ją raz. Straciłam kasę i przyjaciółkę”
„Mąż dawał mi 200 zł miesięcznie, a resztę pieniędzy wydawał na kochankę. Nie pracowałam, więc nie miałam głosu”
„Koleżanka zazdrościła mi pieniędzy i pozycji. Sama nie umiała zapracować na swój sukces, więc odebrała wszystko mnie”

Redakcja poleca

REKLAMA