„Rodzina i przyjaciele mieli mnie za biedaczkę. Przemycali mi nowe ubrania i wciskali w dłonie zakupy. To było upokarzające”

Zadłużałam się, żeby żyć bogato fot. Adobe Stock, Anna
„Marlena chwyciła swoje torby z zakupami i pożegnała się. Dopiero po chwili, kiedy już ruszyłam, zobaczyłam, że o jednej zapomniała. Od razu napisałam jej, że zostawiła u mnie piżamę. Na pewno będzie jej szukać, nie była tania. Po chwili dostałam odpowiedź: >>Doszłam do wniosku, że to nie mój kolor. Weź ją sobie<<. Zdziwiłam się”.
/ 30.01.2023 18:30
Zadłużałam się, żeby żyć bogato fot. Adobe Stock, Anna

Łubudu! Punkt szósta synek władował mi się na brzuch. To święta prawda, że dzieci zawsze marudzą, gdy muszą wstać do przedszkola, a kiedy nadchodzi weekend i domownicy mogą dłużej pospać, one są na nogach od bladego świtu, radosne jak te skowronki…

Zaprowadziłam Michasia do pokoju i posadziłam przed telewizorem, mając nadzieję, że może da mi jeszcze chociaż pół godzinki snu.

Nic z tego

Bajki zaraz mu się znudziły i znowu przybiegł do sypialni. Klnąc w duchu, że Marcin jest akurat w delegacji, i nie może się nim zająć, wygrzebałam się spod cudownie ciepłej kołdry i ruszyłam do kuchni, by zrobić nam śniadanie. Michaś wyglądał słodko, od razu zrobiłam mu zdjęcie

O, k… anapka – w ostatniej chwili ugryzłam się w język.

Co za pech! Zaczepiłam spodniami od piżamy za klamkę, drąc je dokładnie na pupie. Co prawda, były już stare i wiele żywota im nie zostało, ale z czasem zrobiły się mięciutkie jak chusteczki do nosa i bardzo je lubiłam. No cóż, najwyraźniej nadeszła ich ostatnia godzina.

– Po śniadaniu przebiorę się i je wyrzucę – postanowiłam pod nosem.

Tymczasem nie wiedziałam, w co ręce włożyć. Chciałam zrobić sobie kawę, ale oczywiście nie było żadnego czystego kubka, więc przy okazji umyłam cały stos naczyń. Potem okazało się, że nie ma ukochanych czekoladowych płatków Michasia, musiałam zatem przygotować naleśniki w zastępstwie. W tym czasie mój synek układał puzzle na stole kuchennym. Złote dziecko! W końcu poleciłam mu, żeby poszedł do łazienki i umył ręce. Wtedy zadzwonił mąż i ucięliśmy sobie krótką pogawędkę. Nagle dobiegły mnie krzyki z łazienki.

Marcin, muszę kończyć, Michaś mnie woła – rzuciłam do słuchawki i pożegnałam się pośpiesznie.

Na widok tego, co zmalował (dosłownie) Michaś, na chwilę tchu mi zabrakło. Nieco zbyt późno przypomniałam sobie, że na pralce zostały wszystkie moje kosmetyki, kiedy malowałam się wczoraj do pracy. Teraz szminki, cienie, róże, tusze były… no cóż, wszędzie. Całe ściany w łazience pokryte są lustrami, które teraz mieniły się wszystkimi kolorami tęczy.

Buzia Michasia też była udekorowana

Oczy pomalował sobie na żółto, policzki umazał szminką. Wyglądał tak słodko, że najpierw zrobiłam mu zdjęcie i wysłałam je do męża, teściów i przyjaciółki, a dopiero potem zaczęłam na niego krzyczeć. Przedpołudnie spędziliśmy na szorowaniu luster. A i tak się cieszyłam, że to nie są zwykłe ściany, bo czekałoby nas malowanie… Po południu zadzwoniła teściowa, chciała zabrać Michasia do zoo. Z przyjemnością się zgodziłam, postanawiając w duchu, że sama wyciągnę swoją przyjaciółkę na zakupy do nowo otwartej galerii. Wybierałam właśnie numer Marleny, gdy telefon zadzwonił mi w ręce. 

– O, właśnie miałam do ciebie dzwonić – powiedziałam wesoło, widząc numer Marleny na wyświetlaczu. – Może wybierzemy się na zakupy? Mam wolne popołudnie…

– A wiesz, że to samo chciałam ci zaproponować? – roześmiała się.

Podrzuciłam synka do teściów. Teściowa była czymś zmartwiona, ale nie chciała mi powiedzieć, o co chodzi. Pocałowałam więc Michasia w czoło i ruszyłam do centrum. Marlena już czekała na mnie pod jednym z butików.

– Może tutaj skoczymy? – zapytała. – Przydałaby mi się piżama…

Zgodziłam się i już po chwili buszowałyśmy między wieszakami.

– Co sądzisz o tym? – zapytała, pokazując mi atłasową koszulkę.

Całkiem ładna – przyznałam.

– A wiesz… – zaczęła niepewnie Marlena – może kupię ci taką? Taki wcześniejszy prezent na urodziny?

– Nie, no coś ty – zaprotestowałam. – Lepiej zbieraj kasę na te czerwone szpileczki, które ci się tak podobały – poradziłam jej żartobliwie.

Pochodziłyśmy jeszcze chwilkę po sklepach, ale nie znalazłam niczego godnego uwagi.

Wreszcie usiadłyśmy w kawiarni

– To co zwykle? – zapytała Marlena, mając na myśli podwójną porcję wuzetki, ale ja pokręciłam głową.

– Nie jestem głodna. Tylko pić mi się chce. Wezmę samą wodę.

Marlena spojrzała na mnie dziwnie, jakby z niepokojem. Zazwyczaj nie mogłam sobie odmówić co najmniej kawałka tego specjału. Cóż, prawdę mówiąc, ostatnio przytyłam trzy kilo, jednak nie chciałam się tym chwalić, nawet przyjaciółce. W drodze powrotnej podwiozłam Marlenę pod dom.

– Cholera, chyba w końcu przerzucę się na komunikację miejską! – powiedziałam, z trudem znajdując miejsce parkingowe.

Marlena chwyciła swoje torby z zakupami i pożegnała się. Dopiero po chwili, kiedy już ruszyłam, zobaczyłam, że o jednej zapomniała.

„Zostawiłaś u mnie tę twoją seksowną piżamkę” – wystukałam, wbrew przepisom, SMS-a.

Po chwili dostałam odpowiedź:

„Doszłam do wniosku, że to nie mój kolor. Weź ją sobie”.

Zdziwiłam się. Dlaczego tak się uparła na tę koszulkę? Michaś przywitał mnie, opowiadając ze szczegółami, jakie to zwierzęta widział w zoo. Potem teściowa, odprowadzając nas do auta, dała mi torbę pełną zakupów. To już było za wiele! Poczułam się upokorzona. Czy im się wydaje, że ja nie mam własnych pieniędzy?!

Dlaczego mnie tak obdarowują?

– Mamo, ale nie trzeba… – próbowałam protestować, jednak się uparła.

– Bierz, bierz, wiem, jakie wszystko dziś jest drogie! – machnęła ręką.

W domu, przy kolacji, Michaś przyznał, że powiedział babci o tym, jak to na śniadanie zabrakło jego ulubionych płatków. Ha! To tłumaczyło zakupy żywnościowe, ale dlaczego na dnie reklamówki znalazłam nową… piżamę? Przecież teściowa nie mogła wiedzieć, że rozdarłam dziś starą! Wieczorem, gdy synek poszedł już spać, czekałam na Marcina. Wreszcie się pojawił, koło północy.

– Niespodzianka – uśmiechnął się, wręczając mi sporą paczuszkę.

W środku była… jakżeby inaczej, śliczna, koronkowa piżamka.

Czy wy wszyscy dzisiaj powariowaliście z tymi piżamami? – zapytałam ze złością.

– A czy ty przyjrzałaś się dobrze temu zdjęciu, które dziś wysłałaś? – odpowiedział pytaniem.

Wtedy sięgnęłam po komórkę i w galerii zdjęć wyszukałam to poranne. No cóż, rzeczywiście, było dość niefortunne. Na zdjęciu widać było nie tylko Michasia, ale również moje odbicie w lustrze. I mojej rozdartej, porozciąganej piżamy!

– O Boże, i Marlena, i mama myślały, że mnie nie stać na nową – sama nie wiedziałam, czy mam się z tego śmiać, czy płakać. – Jak ja się im pokażę na oczy? Taki wstyd!

– Nie przejmuj się – roześmiał się Marcin. – Wszystko im wyjaśnisz. A ten zapas piżam starczy ci na długie lata!

– Tak – przyznałam. – Szczególnie ta z flaneli od twojej mamy jest nie do zdarcia! 

Czytaj także:
„Miałam jedną zasadę: nigdy nikomu nie pożyczam pieniędzy. Złamałam ją raz. Straciłam kasę i przyjaciółkę”
„Mąż dawał mi 200 zł miesięcznie, a resztę pieniędzy wydawał na kochankę. Nie pracowałam, więc nie miałam głosu”
„Koleżanka zazdrościła mi pieniędzy i pozycji. Sama nie umiała zapracować na swój sukces, więc odebrała wszystko mnie”

Redakcja poleca

REKLAMA