„Rodzina wciskała mi ciepłą posadkę w urzędzie, a ja miałam dość bycia córeczką rodziców, którzy wszystko mi załatwiają”

Chciałam zrobić wrażenie na swoich teściach fot. Adobe Stock, michaeljung
„– Nie wybrzydzaj – nie chciał mnie słuchać. – Zachciało ci się tej chemii, choć ci odradzaliśmy! – Mogłabym znaleźć pracę w jakimś laboratorium w innym mieście. – Chyba zwariowałaś! Córka pana sędziego i pani doktor, moja siostra, miałaby pracować na jakimś podrzędnym stanowisku? A od czego moje znajomości?”.
/ 31.05.2023 18:30
Chciałam zrobić wrażenie na swoich teściach fot. Adobe Stock, michaeljung

Skończyłam układać książki. Rozejrzałam się po przytulnym mieszkanku, do którego wprowadziłam się przed miesiącem, ale dopiero dzisiaj skończyłam się wreszcie urządzać. Było już dość późno, a ja przecież jutro miałam mieć swoją pierwszą prezentację. Westchnęłam ciężko.

Byłam zmęczona porządkami, a poza tym trochę się bałam, jak sobie poradzę. Po paru minutach jednak otrząsnęłam się z lęków. Przecież zaszłam tak daleko! Fakt, zaczynałam wszystko od nowa, ale doszłam do tego sama, zupełnie sama. Żebyście zrozumieli, jakie to dla mnie ważne, muszę wam opowiedzieć, jak to się stało, że jestem tu i teraz. Pochodzę z niewielkiego miasta, w którym mój tato jest sędzią w sądzie okręgowym, starszy brat ważną personą w Urzędzie Miasta, a mama znaną lekarką.

Nic dziwnego, że nie miałam problemu z pracą

Jestem wprawdzie inżynierem-chemikiem, ale brat umieścił mnie na dobrze płatnym stanowisku w Urzędzie Pracy. Kiedy mi powiedział, gdzie mam pracować, zaprotestowałam:

– Olek! No co ty, przecież ja nie mam zielonego pojęcia o pracy w urzędzie!

– Nie wybrzydzaj – nie chciał mnie słuchać. – Zachciało ci się tej chemii, choć ci odradzaliśmy! Gdzie ja ci znajdę u nas jakąś fabrykę? Przyuczysz się i po problemie.

– Mogłabym znaleźć pracę w jakimś laboratorium w innym mieście. Taki zresztą mam zamiar – odparłam.

– Chyba zwariowałaś! Córka pana sędziego i pani doktor, moja siostra, miałaby pracować na jakimś podrzędnym stanowisku? A od czego moje znajomości? Rodzina powinna trzymać się razem! Zresztą wszystko już załatwiłem, więc nie rób ze mnie idioty przed ludźmi.

W końcu skapitulowałam. Tym bardziej, że na liczne aplikacje, które rozsyłałam po różnych firmach, nie dostałam nawet odpowiedzi. W końcu pogodziłam się więc z tym, że będę pracowała w zawodzie dalekim od mojej specjalizacji i zainteresowań. W dodatku zatrudniona po znajomości. Cóż! Nie ja pierwsza i nie ostatnia… Byłam beznadziejną urzędniczką. Po prostu nie miałam do tego ani przygotowania, ani żadnych predyspozycji. Męczyłam się ja i męczyli się ze mną inni. Czułam niechęć współpracowników i podwładnych, ale nie można mnie było przecież zwolnić.

Chemia nadal była moją pasją

Starałam się być na bieżąco, niczego nie zapomnieć. Kryłam się przed rodziną, która uważała, że praca na urzędniczym stanowisku to szczyt ambicji i sposób na ustawienie się w życiu. Nie chciałam słuchać sarkania, że podano mi pracę na tacy, a ja sama nie wiem, czego chcę. Wieczorami uczyłam się w moim pokoju, a za dnia męczyłam się w urzędzie.

Trwałoby to tak pewnie latami, aż zgorzkniałabym albo popadła w wygodny konformizm, gdyby nie pewna interesantka, która żaliła się, że starała się o pracę w firmie produkującej kosmetyki, ale nie dostała jej.

Trzeba mieć jakieś specjalistyczne studia, czy coś. A przecież ja skończyłam kosmetologię. Ale to mało! Trzeba być chemikiem!

Wieczorem usiadłam przed komputerem i wkrótce znalazłam dość szeroką ofertę studiów podyplomowych z chemii kosmetycznej. Spodziewałam się, że rodzina będzie protestować, gdy wyjawię swoje zamiary. Dlatego postanowiłam działać w tajemnicy. Z pomocą przyszedł mi szczęśliwy przypadek. Siostra mamy wyjeżdżała do Szwajcarii, by zająć się wnukiem. Nie chciała jednak wynajmować swojego mieszkania. Zaproponowałam więc, że zaopiekuję się nim, będę robiła opłaty, sprzątała, a ona spokojnie wyjedzie do córki.

Zgodziła się. Miałam zająć jeden pokój, pozostałe pozostawiając do jej dyspozycji, gdyby chciała przyjechać na trochę. W ten sposób ona była spokojna i zadowolona, a ja miałam warunki, żeby się swobodnie uczyć. Z mieszkania ciotki łatwiej mi było wyjeżdżać na zajęcia, kiedy podjęłam studia podyplomowe. Po pracy siadałam do podręczników i wkuwałam z pasją. Po studiach zaczęłam szukać zatrudnienia. Na własną rękę. Bez znajomości. Miałam już dość bycia córeczką swoich rodziców, siostrą ważniaka z Urzędu Miasta! No i tej koszmarnie nudnej pracy załatwionej po znajomości. Chciałam udowodnić sobie i innym, że moje studia nie były jedynie kaprysem i że jestem w stanie realizować się w swoim zawodzie.

Nie było łatwo

Przecież wśród osób aplikujących na posady, które i mnie interesowały, były takie z wieloletnim doświadczeniem w przemyśle chemicznym. A ja? Studia, dwa dyplomy i co? Kilka lat pracy w urzędzie. Też mi doświadczenie! Żeby coś osiągnąć, trzeba o to walczyć! Byłam już bliska załamania, gdy znalazłam ofertę moich marzeń. Wysłałam tam dokumenty, ale na tym nie poprzestałam. Postanowiłam jakoś dostać się do prezesa firmy i porozmawiać z nim. Działałam spontanicznie, choć plan miałam z grubsza przemyślany.

Firma znajdowała się na drugim końcu Polski. Znalazłam tam ośrodek SPA, do którego pojechałam, wziąwszy kilka dni urlopu, żeby mieć „przykrywkę” dla rodzinki. Już pierwszego dnia pobytu zaczaiłam się przed wejściem do firmy. Wiedziałam, jak wygląda prezes, bo oglądałam jego zdjęcia w internecie. Ułożyłam sobie, co mu powiem, ale kiedy zobaczyłam człowieka, który miał zadecydować o moim losie, wszystko zapomniałam. Podbiegłam tylko do niego szybciutko i oznajmiłam:

– Dzień dobry, panie prezesie! Nazywam się Gabriela i marzę o tym, by pracować w pana firmie. Przyjechałam tu specjalnie, aby z panem porozmawiać. Wiem, że nie mam doświadczenia, ale nadrobię to zapałem! – urwałam, bo poczułam, że się wygłupiłam.

Miałam już wyjąkać jakieś przeprosiny, kiedy pan prezes gestem wskazał mi drzwi do firmy.

Wejdźmy i porozmawiajmy.

Ścisnęłam mocno teczkę z dokumentami. Po kwadransie rozmowy w gabinecie prezesa, gdy opowiedziałam mu już o swojej pasji, odważyłam się zapytać:

– Czy mam chociaż cień szansy na rozmowę kwalifikacyjną?

Prezes roześmiał się serdecznie

– Ależ właśnie pani ją odbyła!

Teraz zaniemówiłam i z drżeniem serca czekałam na wyrok.

– Istotnie, o to samo stanowisko stara się wiele osób z ogromnym doświadczeniem, ale tylko pani zadała sobie trud, żeby tu przyjechać i porozmawiać ze mną. To znaczy, że pani naprawdę zależy na tej pracy.

Przez następne tygodnie uzgodniłam szczegóły umowy, wynajęłam kawalerkę, przygotowałam przeprowadzkę. Oczywiście rodzinka potępiła mój pomysł.

– Wywalą cię po okresie próbnym i skończą się twoje mrzonki! – prorokowała matka, a ojciec jej potakiwał.

– Tylko nie myśl sobie, że jak ci się noga powinie, to znajdę ci następną ciepłą posadkę w urzędzie! – obraził się brat.

Na szczęście nie spełniły się ich proroctwa. Przełożeni chwalą mnie. Kończę okres próbny i za dwa tygodnie podpiszę stałą umowę. Jestem dumna z tego, że do wszystkiego doszłam sama!

Czytaj także:
„Wiedziałam, że szef jest humorzasty, ale teraz przeciągał strunę. Chciałam mu pomóc, ale takiej odpowiedzi się nie spodziewałam”
„Wdałam się w romans z szefem wszystkich szefów. Czuję się jak Kopciuszek, który wreszcie spotkał swojego księcia”
„Szef dyskryminował mnie w pracy, bo jestem kobietą. Zaciągnęłam drania do łóżka, żeby dopiąć swego i dostać awans”

Redakcja poleca

REKLAMA