„Rodzice Ilony wstydzą się, że ich wnuk będzie bękartem i żyjemy na kocią łapę. Moja ukochana ma 35, a ja prawie 40 lat”

Zdradzona kobieta fot. Adobe Stock, fizkes
„– Będę musiała powiedzieć rodzicom. Nie śmiej się, zobaczysz, jak zareagują, bo pojedziesz ze mną. O matko, nie mam sił na tę przeprawę. Będą naciskali na ślub, teraz, zaraz, dopóki jeszcze nic nie widać. Jesteś na to gotowy?”.
/ 22.06.2022 05:00
Zdradzona kobieta fot. Adobe Stock, fizkes

Ilona wyszła z łazienki z miną, która nie wróżyła niczego dobrego. Przeleciałem w myśli listę zaniedbań, których mogłem się dopuścić – rozlana na podłodze woda, nieopuszczona deska klozetowa…

– Co się stało? – spytałem ostrożnie.

Mówiłem prawdę, byłem szczęśliwy

Bez słowa podała mi biały, plastikowy przedmiot. Test ciążowy! W okienku zobaczyłem dwie kreski.

– O rany, jesteś w ciąży? Siadaj, bo jeszcze zemdlejesz, strasznie zbladłaś. W pierwszym trymestrze mogą wystąpić zasłabnięcia, to reakcja na podwyższony estrogen, obciążenie organizmu i wiele innych czynników.

– Sławek!

– Możesz też odczuwać mdłości, i to nie tylko poranne. Różnie z tym bywa. Nieprzyjemne, ale przetrwamy to, potem będzie lepiej.

– Nie potrzebuję porady lekarza, ja to wszystko wiem.

– Wiem, że wiesz. Boisz się? Niepotrzebnie. Jesteś po trzydziestce, lata temu uważano, że to za późno na rodzenie dzieci, ale jeszcze wcześniej oskarżano kobiety o czary, więc się nie przejmuj. Będzie dobrze.

– Sławek, będziemy mieli dziecko.

– Jestem w szoku, ale bardzo się cieszę – zapewniłem. – Mam kolegę ginekologa, poprowadzi naszą ciążę.

Mówiłem prawdę, byłem szczęśliwy.

Dziecko! Fantastycznie

Tyle razy o tym rozmawialiśmy, ale Ilona odkładała zajście w ciążę, ciągle nie było dogodnego momentu. Oboje wiedzieliśmy, że z decyzją nie należy zwlekać, ja dobiegałem czterdziestki, ona niedawno świętowała 35. urodziny. Nie naciskałem jej, to musiało być wspólne postanowienie.

– O co chodzi, kochanie? – przytuliłem ją, ale się wyrwała i zaczęła nerwowo chodzić po pokoju.

– Będę musiała powiedzieć rodzicom. Nie śmiej się, zobaczysz, jak zareagują, bo pojedziesz ze mną. O matko, nie mam sił na tę przeprawę. Będą naciskali na ślub, teraz, zaraz, dopóki jeszcze nic nie widać. Jesteś na to gotowy?

Nie byłem. Po roku znajomości pojechaliśmy do jej rodzinnej wsi i już wtedy nie mówili o niczym innym, tylko o weselu. Miałem im powiedzieć, że nie wierzę w więzy małżeńskie?

Dość się napatrzyłem, jak to wyglądało w moim domu. Matka z ojcem całe życie skakali sobie do oczu, na zewnątrz zachowując pozory kochającej się pary. Co za hipokryzja. Nie chciałem powtórzyć ich błędów.

Długo stawiałem na przelotne związki, aż w końcu spotkałem właściwą kobietę. Prawie natychmiast poprosiłem, by wprowadziła się do mnie, co oznaczało, że albo zwariowałem, albo naprawdę się zakochałem.

Do tej pory chroniłem prywatną przestrzeń jak lew, jeśli chciałem dzielić ją z Iloną, to musiała być prawdziwa miłość. W dodatku trudna, bo ukochana kobieta nie zareagowała tak, jak się spodziewałem, długo musiałem ją namawiać. W końcu przyjęła klucze, zaznaczając, że na próbę. I tak już próbujemy dobre kilka lat.

Jej ojciec nie będzie zachwycony

Znając nastawienie rodziców Ilony, dyplomatycznie zaniechałem wizyt u prawie teściów, nie chciałem być namawiany do nałożenia obrączki. Dwie kreski na teście ciążowym znacząco zmieniły sytuację. Zwlekaliśmy, ile się dało, ale po dwóch miesiącach sprawa stała się nagląca.

– Teraz albo nigdy. Nie możesz pojawić się na wsi w widocznej ciąży, trzeba dać im czas, żeby przywykli do myśli, że zostaną dziadkami nieślubnego dziecka.

Kobieta mojego życia ma charakter ze stali, o czym wielokrotnie się przekonałem, ale teraz potrzebowała wsparcia. Męczyły ją mdłości, miała chwiejny nastrój, potrafiła znienacka rozpłakać się bez powodu.

Wsadziłem ją do samochodu i przez całą drogę myślałem, co zrobię każdemu, kto zechce ją zdenerwować. Na podwórko przyszłych dziadków wjechałem mocno nabuzowany.

– Ilona jest zmęczona, w drodze wymiotowała – oznajmiłem prosto z mostu. – Nie, nie jest chora, to normalna reakcja organizmu w pierwszym trymestrze ciąży.

– Sławek! – Ilona w jednej chwili się zreanimowała.

– Powinna odpocząć – ciągnąłem ze złością. Objąłem Ilonę i pociągnąłem ją w kierunku domu. Za nami szła jej matka wyglądająca, jakby miała za chwilę zemdleć, w otwartych drzwiach czekał ojciec.

– Dobrze słyszałem? Jesteś w ciąży? – spytał surowo.

– Jest i oboje bardzo się z tego cieszymy – odpowiedziałem za Ilonę. – Wpuści nas pan czy będziemy stać na dworze?

– Przesuń się, ojciec – matka Ilony odepchnęła energicznie męża, który zszedł z drogi, mamrocząc coś nieprzychylnie. – Chodźcie najpierw do kuchni, siadajcie, zaraz naleję rosołu, gospodarski z własnej kurki – zachwalała, krzątając się nerwowo.

Teść stanął nad nami jak gradowa chmura

Pociągnąłem z uznaniem nosem, uwielbiam dobre jedzenie. Ilona zrobiła to samo i zzieleniała na twarzy. Zakryła ręką usta i pobiegła do łazienki.

– Pójdę do niej – teściowa porzuciła chochlę i ruszyła śladem córki, ale ją zatrzymałem. Wolałem sam zająć się Iloną.

Spędziliśmy w łazience sporo czasu, zmoczyłem ręcznik, obmyłem biednej Ilonce twarz i wyprowadziłem na dwór, jak najdalej od kuchennych zapachów. Usiedliśmy na schodach. Po chwili dołączyła do nas teściowa, zaś jej mąż stanął nad nami jak gradowa chmura.

– Co zamierzasz? – zwrócił się wprost do mnie.

– Być dobrym ojcem – odparłem ze złością.

– Pytałem, kiedy ślub. Dzieciak nie może być…

– Bękartem? Tak pan myśli o własnym wnuczku?

– My wcale tak nie uważamy, ale ludzie we wsi będą gadać – odezwała się cicho teściowa.

– Czy to ważne? To nasze życie, nie ich.

– Ale my tu mieszkamy, to nasi sąsiedzi – powiedziała jeszcze ciszej matka Ilony.

Błędne koło. Najważniejsza była opinia wiejskich plotkarek. To, czego my chcieliśmy, zupełnie się nie liczyło.

Chyba mnie zaakceptowały…

– Dzień dobry, panie doktorze – na podwórko weszła starsza kobieta. – Jak to dobrze, że doktor przyjechał, do ośrodka zdrowia kawał drogi, a mnie tak pobolewa, że żyć się odechciewa.

Poszedłem do samochodu po lekarską walizkę, którą zawsze ze sobą woziłem. Do wieczora przebadałem pół wsi, bo wieść, że nieślubny zięć przyjechał, rozeszła się po okolicy lotem błyskawicy.

– Pan doktor jakoś rzadko do naszej wsi zajeżdża – odezwała się jedna z pacjentek, zezując na moją pozbawioną obrączki dłoń.

– Będziemy częściej tu zaglądać, jak tylko Ilonka lepiej się poczuje – obiecałem. – Spodziewamy się dziecka.

Wśród oczekujących swojej kolejki gospodyń zrobił się ruch.

– Wy? To chyba Ilona jest w ciąży – zaśmiała się nieprzyjemnie któraś z pań.

– Ze mną. Moje dziecko, więc i ciąża moja – odparłem wesoło.

– Mój tak nie mówił, twierdził, że to babskie sprawy – powiedziała pacjentka. – Ilona ma szczęście, że trafił jej się taki… mąż.

– Oj tak, tak – przytaknęły sąsiadki.

– Czyżbym został zaakceptowany mimo braku ślubu? – wyszczerzyłem zęby.

– No jak, co pan doktor mówi, my wcale… – odezwał się chór głosów.

– Będziemy z małym przyjeżdżać tu jak najczęściej. Chcemy, żeby wiedział gdzie jego korzenie.

– Słusznie, słusznie – przytaknęły zadowolone gospodynie. – A to już wiadomo, że będzie syn?

– Nie, tak mi się tylko powiedziało. Powiem paniom po cichu, że nawet wolałbym córeczkę, mógłbym ją bezkarnie rozpieszczać.

– Uważaj, zaraz wybiorą cię na sołtysa – parsknęła Ilona, wchodząc z poczęstunkiem dla sąsiadek.

Zasnąłem na kanapie, obudziła mnie Ilona

Wyglądała kwitnąco. Ze wszystkich stron posypały się gratulacje i dobre rady, rodzice Ilony wyprostowali się i jakby odżyli. Poważna rozmowa z teściem jednak mnie nie ominęła.

Kiedy Ilona zasnęła, a ostatnio potrafiła położyć się już po dwudziestej, zawołał mnie do pokoju. Postawił na stole męski poczęstunek, rozlał, wypiliśmy. Mam dość mocną głowę, ale tej nocy poległem. Zasnąłem na kanapie, obudziła mnie Ilona.

– Żyjesz? – spytała wesoło.

– Strasznie mnie mdli – jęknąłem.

– To przez ojcową krzakówkę, trzeba być do niej przyzwyczajonym, było tyle nie pić.

– Spróbowałbym – znów jęknąłem.

– A gdzie teść?

– Mama suszy mu głowę w kuchni, że cię struł – zaśmiała się Ilona.

– Chodzi o własnych siłach? – zdziwiłem się.

– No pewnie. Wypij to, pomoże – włożyła mi w rękę podejrzanie wyglądającą ciecz.

Wypiłem. Uch, nie chcę o tym pamiętać. 

Ilona urodziła synka, nazwaliśmy go Julian

Dwa miesiące później kupiłem pierścionek zaręczynowy.

– Śliczny, dziękuję – Ilona założyła go na palec i pocałowała mnie z uczuciem. – Przewiń Julka, muszę go nakarmić.

– To znaczy, że się pobieramy? – zmieniłem pieluchę i podałem Ilonie synka.

– Jak to widzisz? Na skromną uroczystość nie licz, cała wieś przyjdzie na wesele. Wiesz, ile to będzie kosztowało?

No i teraz mamy kolejny problem, a właściwie ma go Ilona. Często jeździmy z Julkiem na wieś i wtedy ona zostaje wysłuchać, co rodzice mają do powiedzenia na temat ślubu, a ja idę z synkiem na spacer.

Przystaję przy każdym ogrodzeniu, sąsiadki wychodzą do nas, zachwycają się urodą i krzepą Julka. Lubię tu przyjeżdżać. A ślub? Czy to ważne? Chyba będzie.

Czytaj także:
„Pozwoliłam córce jechać na casting, choć wiedziałam, że to głupota. But ma więcej talentu aktorskiego niż ona”
„Miałem >>alergię<< na kobiety. Gdy tylko na horyzoncie pojawiała się gadająca o sobie kreatura, zaczynałem się dusić”
„Mąż zrobił ze mnie podwładną. Zabronił pracować, upokarzał przy synach. Mówił, że nie mam w jego domu żadnych praw”

Redakcja poleca

REKLAMA