– Czy ja naprawdę nie mogę spotkać kogoś normalnego? – spojrzałem rozżalony na mojego przyjaciela Krzyśka. – Jakiejś miłej kobiety, która będzie chciała mieć normalną rodzinę?
– Nie przesadzaj. Baśka nie jest zła… Tak się jej życie ułożyło.
– Akurat. Każdy jest kowalem własnego losu. Przecież jej rodzice chcieli się opiekować tym dzieciakiem!
– Adaś, nikt cię nie zmusza, żebyś z nią był. Jak nie chcesz być tatusiem dzieciaka, to idź w swoją stronę. Ona to zrozumie.
Prawdy o Basi dowiadywałem się stopniowo
Na początek wiedziałem tylko, że jest miłą, sympatyczną dziewczyną, pracującą w dziale handlowym naszej firmy. Niektórzy mówili, że ma jakiegoś chłopaka, bo niechętnie brała udział w firmowych imprezach czy wyjazdach. Ale nikt nigdy nie widział jej z nikim, ani też nie słyszał, żeby słowem wspomniała o jakiejś sympatii. W wolnym czasie działała w fundacji ratującej stare konie i nieraz chodziła kwestować, żeby ktoś dał jakiś datek. Miała przy tym takie rozmarzone oczy, które wydawały się dostrzegać w innych tylko dobro. Właśnie chyba te jej oczy sprawiły, że zacząłem się nią bardziej interesować, dopytywać się, czy by jednak nie wybrała się na jakąś imprezę integracyjną. Zauważyła, że mi się podoba, ale miałem wrażenie, że dla niej raczej nie jest to powód zadowolenia.
Poczułem się urażony. Zdaję sobie sprawę, że na ogół podobam się kobietom i nigdy nie zauważyłem, żeby moje zaloty sprawiły którejś z nich przykrość. Dlatego po kilku jej unikach postanowiłem nie próbować dalej i dać Basi spokój. Łatwo to jednak powiedzieć, trudniej zrealizować. Im bardziej jej się przyglądałem, tym bardziej mnie fascynowała. Jakimś wewnętrznym spokojem, życzliwością dla innych. Nie było w niej odrobiny agresji i gdy nawet ktoś po raz dziesiąty odmawiał jej datku na ratowanie koni, wcale jej to nie denerwowało. A ponieważ często miałem do czynienia ze specyficznymi kobietami, angażującymi się bez reszty w różne akcje, wiedziałem, jakie to niezwykłe. Jeśli nie popierałem ich poglądów, reagowały z furią, co prowadziło do rozstań. Ale Baśka była inna.
Zapragnąłem dowiedzieć się o niej czegoś więcej
To zaprowadziło mnie do jej mieszkania. Wykorzystałem fakt, że kiedyś zapomniała z pracy torebki. Wziąłem z kadr jej adres i pojechałem ją oddać. Otworzyła mi nieco zdziwiona. Wyciągnąłem torebkę i… zamarłem zdziwiony. No i zachowałem się jak ostatni kretyn! Z pokoju wybiegł mały chłopiec, który krzyknął radośnie:
– Mama, mama, zobacz, co zrobiłem!
Baśka dostrzegła moje zdziwienie.
– Skoro już chciałeś mnie odwiedzić, to proszę – otworzyła szerzej drzwi.
– Nie, nie… Ja tylko chciałem odwieźć torebkę.
– Adam, torebka mogła na mnie spokojnie zaczekać w pracy do jutra…
– Mama, no zobacz! – chłopiec pociągnął nogawkę spodni Baśki.
– Ja… ja…
– Myślałam, że jesteś jednak odważniejszy. A ty, jak większość facetów, poległeś na progu moich drzwi, rażony przez moją tajną broń – zmierzwiła czuprynę chłopca.
– Chętnie was odwiedzę. Ale innym razem. Teraz się spieszę. Na razie – odwróciłem się i byłem już prawie na schodach, kiedy usłyszałem głos Baśki.
– Nie zapomnij przynieść mi jutro do pracy torebki. Dopiero wtedy zauważyłem, że z tego wszystkiego nie oddałem jej zguby.
Odwróciłem się, wcisnąłem jej torebkę i bez słowa poszedłem. Kiedy byłem już przed blokiem Basi, poczułem się jak skończony idiota.
Wyglądała na przyzwyczajoną do takich zachowań
Pewnie rzeczywiście większość facetów musiała tracić rezon na widok tego dzieciaka. Następnego dnia podszedłem do Basi w pracy i zapytałem, kiedy mogę odwiedzić ją i jej syna.
– Adaś, nie musisz się starać i udowadniać mi, że nie masz problemu z dzieckiem…
– Nie mam. Po prostu się tego nie spodziewałem…
Popatrzyła na mnie ironicznie.
– Ale proszę, pozwól mi odwiedzić ciebie i synka…
– Filip nie jest moim synem. Tylko go wychowuję. A wpaść możesz, kiedy chcesz. Nawet dziś.
Tego wieczoru odwiedziłem Baśkę. Dla niej przyniosłem kwiaty, a dla Filipa zabawkę. Ponieważ pamiętałem, jak zgubne efekty przyniosła moja poprzednia ciekawość, nie dopytywałem się Basi, jak to się stało, że właśnie ona została matką Filipa. Tydzień po tej wizycie poszliśmy wszyscy do kina, potem pojechaliśmy razem na akcję ratowania koni. Stałem się dość częstym gościem w domu Basi, a w pracy zaczęto nas uważać za parę, lecz nie było to prawdą. Mimo naszych spotkań Basia zachowywała wobec mnie dystans. Choć robiliśmy wspólnie wiele rzeczy, nie było między nami żadnych czułości. Ba, nigdy nawet nie trzymaliśmy się za ręce! Raz tylko, szczęśliwa z powodu uratowania jakiegoś konia, przytuliła się do mnie na moment. Ale po chwili, jakby wstydząc się tego, odsunęła się. Sam powoli zacząłem się zastanawiać, co jest między nami i do czego to prowadzi. Dzieliłem się tymi wątpliwościami z Krzyśkiem, który zawsze „towarzyszył” mi w moich burzliwych związkach, najczęściej zresztą doradzając szybkie rozstanie.
O dziwo, w tym wypadku był raczej na „tak”…
Któregoś wieczoru Filip, zmęczony wspólnymi szaleństwami, usnął trochę wcześniej. My jeszcze zjedliśmy kolację i chciałem pomóc Basi zmywać. Nagle znaleźliśmy się blisko siebie. Poczułem, jakby przeskoczyła między nami jakaś iskra, a nasze usta połączyły się. Przez moment zapomnieliśmy, że tuż obok śpi mały chłopiec i daliśmy się ponieść namiętności. Jednak Basia w pewnym momencie odwróciła głowę i odsunęła moje ręce.
– Nie chcesz? – zapytałem. – To dlatego, że Filip…
– Nie, nie o to chodzi. To zaszło już trochę za daleko.
– Za daleko? – spojrzałem na nią zdziwiony. – Przecież pocałowałem cię dopiero pierwszy raz.
– Dla ciebie wyznacznikiem związku jest seks?! – wyglądała na zdenerwowaną, co zdziwiło mnie jeszcze bardziej, bo nigdy jej takiej nie widziałem
– Nie, to nie o to chodzi.
– A o co ci chodzi? Jakie masz plany wobec nas, poza tym, żeby mnie… – urwała znacząco.
– Basiu, jesteś niesprawiedliwa. Przychodzę tu już pół roku, o nic nie pytam, nic nie wymagam, do niczego cię nie zmuszam…
– Tak najłatwiej, bo to nie rodzi żadnych zobowiązań. Ale ja muszę wiedzieć, co ty naprawdę myślisz! Jestem odpowiedzialna nie tylko za siebie, ale i za Filipa. I nie mogę go narażać na to, że wujek się trochę pobawi mamusią i zniknie. Czy ty nie czujesz, jaki się stajesz dla niego ważny?
Czułem się oszołomiony tym, co usłyszałem. Do tej pory nie zastanawiałem się nad takimi rzeczami. Starałem się bronić przed oskarżeniami, mówić, że ja go bardzo lubię, ale przecież nawet nie wiem, kto jest jego ojcem i matką.
Wtedy poznałem historię Filipa
Chłopiec był synem młodszej siostry Basi, Agaty. Dziewczyna była w ostatniej klasie liceum, gdy Basia zabrała ją na jakąś imprezę charytatywną, gdzie zbierano środki dla głodującej Afryki. Tam Agata poznała obrońcę praw człowieka. Zaszła z nim w ciążę, urodził się Filip. W międzyczasie facet wyjechał do Stanów i zamierzał osiąść na stałe w Nowym Jorku, gdzie miał dostać pracę w jakiejś organizacji przy ONZ. Agata postanowiła pojechać za nim, zostawiając Filipa swoim rodzicom. Wtedy Basia zdecydowała się wziąć dziecko do siebie i otoczyć opieką, bo czuła się odpowiedzialna za całą sytuację.
– No i czego ona, według ciebie, chce? – zapytał Krzysiek.
– Chyba… no chyba chce, żebym się jej oświadczył.
– Przesadzasz. Ona po prostu chce od ciebie jasnej deklaracji, że jesteś w stanie zaakceptować fakt, że na stałe będzie z wami Filip i że będziesz się potrafił odnaleźć w roli jego ojca.
– Niby jak? Przecież nawet ona formalnie zajmuje się nim w zastępstwie siostry. Ten obrońca praw człowieka wprawdzie się tu raczej nie pokaże, ale Agata może wrócić. I co wtedy?
Na to pytanie Krzysiek nie potrafił mi odpowiedzieć. A takich niewiadomych było znacznie więcej. Filip przecież zawsze będzie wiedział, że to nie ja jestem tatą. Na dodatek zawsze będzie czuł się inny od przytłaczającej większości. I przez to będą musieli mu pomóc przejść jego rodzice. Czyli również ja.
Nie wiedziałem, czy byłem na to gotowy
Z trudem wyobrażałem sobie siebie samego w roli ojca w ogóle, a już w roli ojca Filipa w szczególności. Od czasu tamtej sceny w kuchni przestałem odwiedzać Basię w domu. W pracy kiwaliśmy sobie tylko zdawkowo głową na powitanie. Zresztą, przyznam szczerze, trochę jej unikałem. I byłem szczęśliwy, że nie widziałem jej przez dwa tygodnie. Do czasu, aż przyszedł do mnie Krzysiek…
– Wiedziałeś, że Baśka się zwolniła?
– Nie… Jesteś pewien?
– Tak. Rozmawiałem z kadrową.
Na początku nie łączyłem jej zwolnienia z naszym rozstaniem. Pomyślałem, że Basia musiała po prostu dostać lepszą propozycję od konkurencji i z niej skorzystała. Dopiero gdy miesiąc później usłyszałem przypadkiem w firmie, że Basia wciąż szuka pracy, zrozumiałem, że to ja jestem winny jej decyzji. W pierwszej chwili chciałem od razu do niej jechać. Tylko co miałem jej powiedzieć? Gdybym nawet zadeklarował, że wszystko przemyślałem, że chce być razem z nimi, nie uwierzyłaby. Pomyślałaby na pewno, że robię to z litości. I miałaby trochę racji… Dlatego musiałem się poważnie zastanowić nad tym, co naprawdę czuję. Postanowiłem zrobić pewien test. Pojechałem po pracy do mieszkania Basi. Kiedy zadzwoniłem, długo spoglądała przez wizjer, zapewne zastanawiając się, czy mi otworzyć.
Drzwi się jednak uchyliły
– Po co przyjechałeś?
– Ja…
– Wujek przyjechał! Wujek! – Filip minął Basię i mocno się do mnie przytulił. – Zostaniesz dzisiaj?
– Jeśli twoja mama się nie sprzeciwi – spojrzałem pytająco na Basię.
Otworzyła szerzej drzwi, nic nie mówiąc. Chłopiec to wykorzystał i niemal siłą wciągnął mnie do mieszkania. Przez kolejną godzinę Filip opowiedział mi, co robił w ciągu ostatniego miesiąca. Buzia mu się właściwie nie zamykała. Potem pograliśmy razem na konsoli w jakąś najnowszą grę. W końcu Basia stwierdziła, że już późno i Filip powinien się położyć spać. Chłopak nie protestował, tylko zażądał, żebym mu przeczytał bajkę na dobranoc. Kiedy zasnął, wszedłem do kuchni, gdzie czekała na mnie Basia z kolacją. Zjadłem ją w milczeniu. Gdy skończyłem, zapytała:
– I co teraz?
– Dużo o nas myślałem… – zacząłem.
– I coś wymyśliłeś?
– Nie, nic. Dlatego tu przyszedłem. Ale kiedy zobaczyłem Filipa, zrozumiałem, że już wiem. Chcę być z wami, bo ten chłopak jest mi po prostu bliski, jak… własny syn.
Basia dość długo milczała po mojej deklaracji. W końcu zapytała:
– Jesteś tego pewien?
– Jak cholera.
– A na długo będziesz taki pewien?
– Myślę, Basiu, że na zawsze. W każdym razie bardzo chcę zrobić wszystko, żeby tak było, bo czuję, że świat bez was już po prostu nie istnieje.
Niedługo potem zamieszkaliśmy we trójkę. A w maju ubiegłego roku Filip miał komunię. Ślicznie wyglądał w białym garniturku. Zaadoptowaliśmy go. Teraz do mnie mówi już „tato”. Jak to w normalnej rodzinie…
Czytaj także:
„Działałam jak lep na nieudaczników, którzy bawili się moim kosztem. Dopiero, gdy jeden wrobił mnie w dziecko, otrzeźwiałam"
„Zaszłam w ciążę w wieku 15 lat. Liczyłam, że mama pomoże mi wychować dziecko. Jej propozycja mnie przeraziła”
„Niczego nie pragnęłam bardziej niż macierzyństwa. Gdy moja siostra urodziła, uknułam plan, żeby odebrać jej syna”