„Sądziłam, że internetowe randki w ciemno są dobre dla desperatek. Do czasu aż sama uległam tej kuszącej gierce”

zakochana kobieta fot. iStock by Getty Images, Jovanmandic
„Zaskakiwało mnie, jak łatwo było się przed nim otworzyć. Opowiadałam mu o swojej pracy, rodzinie, o przeszłych związkach. On natomiast, choć chętnie słuchał, rzadko mówił o sobie”.
/ 27.09.2024 18:30
zakochana kobieta fot. iStock by Getty Images, Jovanmandic

Randki w ciemno zawsze wydawały mi się dość desperackim krokiem, ale Ania, moja najlepsza przyjaciółka, nie dawała za wygraną. „Olga, serio, musisz przestać się izolować! Znam świetnego faceta, Tomka. Jest idealny dla ciebie. Daj sobie szansę” – przekonywała mnie przez kilka tygodni, aż w końcu uległam. Pomyślałam, co mi szkodzi. To tylko jedna randka.

Mimo że nie wierzyłam, że spotkanie z nieznajomym może przynieść coś dobrego, poczułam lekkie ukłucie ekscytacji, kiedy weszłam do kawiarni. Z daleka zobaczyłam mężczyznę siedzącego przy stoliku, przystojnego, dobrze ubranego, z pewnym siebie uśmiechem. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, wstał i podszedł do mnie.

– Olga? Jestem Tomek – powiedział, podając mi rękę.

Uśmiechnęłam się lekko, choć w środku czułam, że to spotkanie jest zbyt idealne, by było prawdziwe.

Rozmawialiśmy jak starzy znajomi 

Jego pewność siebie i sposób, w jaki mówił, od razu mnie zaintrygowały. Przez kolejne godziny rozmawialiśmy jak starzy znajomi – o wszystkim i o niczym. Już wtedy coś mnie niepokoiło, ale postanowiłam zignorować ten głos w głowie. Może to jest to, czego szukałam?

Tomek był jak marzenie, które niespodziewanie zmaterializowało się w moim życiu. Od pierwszego spotkania w kawiarni czułam, że mamy niesamowitą więź. Był zabawny, inteligentny i pełen ciepła. Miał w sobie tę pewność siebie, która sprawiała, że czułam się przy nim bezpiecznie i swobodnie.

Rozmowy z nim były lekkie, pełne śmiechu, ale też głębokie – potrafił mnie wysłuchać, zrozumieć, a nawet doradzić. Zaskakiwało mnie, jak łatwo było się przed nim otworzyć. Opowiadałam mu o swojej pracy, rodzinie, o przeszłych związkach. On natomiast, choć chętnie słuchał, rzadko mówił o sobie.

Wszystko z Tomkiem było jak z bajki. Zapraszał mnie na kolacje, wysyłał czułe wiadomości, a każda randka była lepsza od poprzedniej. Poczułam, że moje serce zaczyna bić szybciej na jego widok, a myśli o nim towarzyszyły mi niemal cały dzień. Każde spotkanie tylko umacniało moją wiarę w to, że wreszcie trafiłam na kogoś, kto mógłby być kimś więcej. Kimś na dłużej.

Ale mimo to, gdzieś w głębi zaczynało mi coś nie pasować. Tomek nigdy nie mówił o swojej rodzinie, przyjaciołach ani o tym, gdzie mieszka. Kiedy pytałam, zawsze zmieniał temat lub udzielał wymijających odpowiedzi. „Nie chcę cię zanudzać szczegółami” – mówił z uśmiechem.

A ja odsuwałam od siebie niepokój, tłumacząc sobie, że może po prostu potrzebuje więcej czasu, by się przede mną otworzyć. W końcu każdy ma swoje tempo, prawda?

Jednak coraz bardziej czułam, że czegoś mi brakuje, że w jego historii są luki, które staram się ignorować. Mimo to pozwalałam sobie zakochiwać się w nim coraz bardziej.

Dostrzegłam niepokojące sygnały

Po kilku tygodniach spotkań z Tomkiem zaczęłam dostrzegać pewne niepokojące sygnały. Zawsze miał wytłumaczenie na to, dlaczego nie mógł spotkać się w weekend. „Zobowiązania służbowe” – powtarzał, a ja z początku nie wnikałam. Ale po pewnym czasie zaczęłam czuć, że te wymówki stają się zbyt regularne, a coś w jego zachowaniu wydaje się nienaturalne.

Pewnego dnia, po jednej z naszych randek, kiedy Tomek po raz kolejny odmówił spędzenia z nami weekendu, postanowiłam zapytać go wprost.

– Dlaczego nigdy nie masz czasu w soboty i niedziele? – zapytałam, starając się utrzymać lekki ton, choć w środku byłam coraz bardziej zaniepokojona.

– Wiesz, praca w mojej branży wymaga pełnego zaangażowania, zwłaszcza w weekendy. To nie jest łatwe, ale taka jest rzeczywistość – odpowiedział, uśmiechając się lekko, jakby chciał załagodzić moje wątpliwości.

Uśmiechnęłam się, ale w głębi serca poczułam ukłucie. Dlaczego wciąż unikał opowiadania o swojej pracy? Kiedy próbowałam dopytywać o szczegóły, znowu zmieniał temat. Zaczęłam zastanawiać się, co tak naprawdę ukrywa. Czy to możliwe, że Tomek nie jest tym, za kogo się podaje?

Wieczorem, kiedy wróciłam do domu, nie mogłam przestać o tym myśleć. Coś mi nie pasowało. Zaczęłam przypominać sobie drobne szczegóły z naszych rozmów, które wcześniej zignorowałam.

Kilka razy opowiadał o swojej pracy w zupełnie inny sposób, jakby zapominał, co wcześniej mówił. Przypadek? Może po prostu nie pamiętał, co mówił. Ale może jednak coś przede mną ukrywał?
Postanowiłam poszukać więcej informacji na własną rękę.

Znalazłam jego zdjęcie

Zaczęłam od przeszukiwania mediów społecznościowych. Na początku nie wiedziałam, czego konkretnie szukam. Wydawało się to absurdalne – Tomek nie miał swojego konta na Facebooku ani Instagramie, przynajmniej tak mi powiedział. Ale po kilku godzinach wyszukiwania w Internecie natrafiłam na coś, co zmroziło mi krew w żyłach.

Znalazłam jego zdjęcie na profilu kobiety. Trzymali się za ręce, uśmiechnięci, w różnych miejscach – nad morzem, w górach, a nawet na weselu jakichś znajomych. Było to zdjęcie zaledwie sprzed kilku miesięcy. Podpis? „Z moim ukochanym mężem”. Mężem.

Serce mi zamarło. To nie był przypadek, to był Tomek. Mój Tomek. Z każdą chwilą czułam, jak grunt usuwa mi się spod nóg. Jak mogłam być tak ślepa? Przecież wszystko wydawało się idealne. Z każdą sekundą patrzenia na te zdjęcia, coraz bardziej uświadamiałam sobie, że byłam oszukiwana przez cały ten czas. Nie tylko Tomek był żonaty, ale... nawet nie nazywał się Tomek. Odkryłam, że nazwisko, którym się posługiwał, również było fałszywe.

Siedziałam na kanapie, wpatrując się w ekran komputera, próbując pojąć, co się właściwie stało. Jak mogłam tak dać się oszukać? Jak mogłam nie zauważyć wcześniej, że coś było nie tak? W jednej chwili cała nasza relacja stała się dla mnie jedną wielką iluzją.

Wiedziałam, że muszę się z nim skonfrontować. Nie mogłam pozwolić, żeby dalej mnie oszukiwał. Chciałam usłyszeć prawdę – tym razem z jego ust.

Następnego dnia umówiłam się z Tomkiem w tej samej kawiarni, w której poznaliśmy się po raz pierwszy. Przyszedł uśmiechnięty, jak zwykle pewny siebie, nieświadomy, że wiem już o wszystkim.

Byłam wściekła, ale starałam się zachować spokój. Chciałam, żeby przyznał się do wszystkiego, zanim powiem mu, co odkryłam.

– Musimy porozmawiać – powiedziałam, kiedy tylko usiadł przy stoliku.

Tomek spojrzał na mnie z zaskoczeniem, ale nie stracił jeszcze swojej pewności siebie.

– Coś się stało? – zapytał, starając się brzmieć beztrosko, ale ja widziałam, że coś w jego spojrzeniu zaczyna się zmieniać.

Wyjęłam z torebki wydrukowane zdjęcia, które znalazłam w Internecie, i rzuciłam je na stół. Jego uśmiech natychmiast zniknął, a twarz przybrała wyraz zdumienia i przerażenia. Przez chwilę wydawało się, że nie wie, co powiedzieć.

Był świetnym manipulatorem

– Kim naprawdę jesteś? A może powinno być: Jakubie? – zapytałam chłodno, próbując opanować drżenie w głosie.

Tomek – albo raczej Jakub – siedział bez ruchu, wpatrując się w zdjęcia. Wiedziałam, że teraz nie ma już odwrotu. Cała prawda wyszła na jaw.

– Olga, to nie tak, jak myślisz... – zaczął, ale nie pozwoliłam mu dokończyć.

– Nie tak, jak myślę? Jesteś żonaty, oszukiwałeś mnie od samego początku! Cała ta relacja była jednym wielkim kłamstwem! – Mój głos drżał ze złości, ale czułam, że muszę to z siebie wyrzucić.

Tomek próbował się tłumaczyć, mówił, że jego małżeństwo przechodzi kryzys, że nie wiedział, jak sobie z tym poradzić, ale dla mnie te słowa były bez znaczenia. Nie zamierzałam tego dłużej znosić.

Kiedy wyszłam z kawiarni, byłam wściekła na siebie, że nie zauważyłam wcześniej tych drobnych sygnałów ostrzegawczych. Jak mogłam być tak ślepa? Myślałam, że znalazłam kogoś wyjątkowego, a tymczasem... wszystko było fałszem.

Przez kolejne dni próbowałam dojść do siebie, ale to nie było łatwe. Czułam się zdradzona, zraniona, a jednocześnie zła na siebie, że tak łatwo dałam się zmanipulować.

Zastanawiałam się, jak mogłam tego nie dostrzec. Ale im dłużej nad tym myślałam, tym bardziej dochodziłam do wniosku, że to nie była moja wina. Jakub był świetnym manipulatorem. Był w stanie tak dobrze odegrać swoją rolę, że nie miałam szans zobaczyć prawdy.

Mimo wszystko nie zamierzałam zamykać się na ludzi. Wiedziałam, że prawdziwa miłość istnieje, ale teraz byłam bardziej ostrożna. Czasem to, co wydaje się nam idealne, ukrywa mroczne sekrety. I choć tym razem zostałam oszukana, wiedziałam, że z czasem stanę na nogi.

Olga, 29 lat

Czytaj także:
„Po stracie żony zaszyłem się w leśnej chacie. Z dala od ludzi chciałem na nowo ułożyć swoje życie”
„Choć jestem weganką to matka obrzuca mnie mięsem. Od 24 lat codziennie karze mnie za to, że mnie urodziła”
„Po rozwodzie zwaliłam się z dziećmi do rodziców. Układ był idealny, bo miałam darmową opiekę, wikt i opierunek”

Redakcja poleca

REKLAMA