Rozglądam się, szukając w tłumie restauracyjnych gości twarzy przystojnego bruneta. Nie ma! Ktoś stuka mnie z tyłu w ramię. Odwracam się. Kim jest ten łysiejący pan z wąsem? To niemożliwe. Z trudem rozpoznaję twarz przystojniaka ze zdjęcia. Sprzed dwudziestu lat!
– Hej. Ty jesteś Kate? – łysy wymienia mój nick z serwisu dla internetowych randkowiczów.
– Eeee… To ja. A ty jesteś Hiszpan? Ledwo cię poznałam. Na zdjęciu byłeś trochę… inny – dukam, odsuwając się na bezpieczną odległość. – Muszę do toalety! – wykrzykuję i pędzę w stronę drzwi.
– Jolka! Ten facet był koszmarny! – drę się w słuchawkę już po powrocie do domu.
To właśnie przyjaciółka namówiła mnie, żebym szukała miłości w necie. Zalogowałam się na portalu randkowym i… szok. Dostałam masę listów od mężczyzn. Wydawało się, że są fajni! Na przykład ten o nicku Hiszpan. Oliwkowa cera, czarne oczy. Fryzura trochę staromodna, ale poza tym w porządku. Po studiach, uprawia sporty, lubi zwierzątka i tak dalej. Umówiłam się i kto przyszedł? Łysy z wąsem!
– Oj, Kaśka, a ten drugi, Gustaw? Tak ciekawie pisał. I zdjęcia były współczesne, stał przed Złotymi Tarasami – Jolka nie odpuszcza. Spotykam się więc z Gustawem. Bingo! Podoba mi się! Jest inteligentny, sympatyczny, ma 29 lat. Umawiamy się ponownie. Do kina.
– Film super, tylko trochę przydługi – opowiadam Gustawowi, gdy odprowadza mnie do domu. „Jaki szarmancki” – myślę. – Może wstąpisz na kawę? – proponuję. Wstępuje i jest naprawdę miło.
– Strasznie tu u ciebie gorąco – mówi nagle Gustaw. – Nie będzie ci przeszkadzało, jeśli zmienię tylko koszulę na świeżą? – pyta.
Nie przeszkadza mi, choć dziwi, czemu nie udał się w tym celu do łazienki. Pręży muskuły podejrzanie długo. W końcu podchodzi i… rzuca się na mnie!
– Aaaa! – wrzeszczę, odpychając go i zalewając się resztkami kawy. – Zwariowałeś? Nie chodzę z facetami do łóżka na drugiej randce!
– To dlaczego mi tego nie powidziałaś, kiedy się przebierałem? Wydawało mi się, że jasne jest, w jakim celu to robię! – wścieka się.
– No… w celu odświeżenia, sam mówiłeś… – baranieję. Gustaw zbiera się, kręcąc z niedowierzaniem głową, a ja z ulgą wypuszczam kolejną miłosną klęskę za drzwi. W tej samej chwili na klatkę wychodzi facet z mieszkania obok. – Dobry wieczór – wita się miło.
O, jakiś nowy! Sąsiadka znów wynajęła mieszkanie – konstatuję.
Internet jednak wciąga. Postanawiam poznać jeszcze kilku wirtualnych randkowiczów. Krzychu odpadł – miał na serdecznym palcu wyraźny ślad po obrączce. Z kolejnym kandydatem umówiłam się w pubie. Siedział w kącie, za parawanem. Rany, ale on ma długie rzęsy! Też bym chciała takie mieć. Gadamy – o życiu, książkach, pasjach. Wychodzimy na ulicę. Opowiadam coś z zapałem, odwracam się do niego i w pełnym świetle odkrywam, że… ma wytuszowane rzęsy! W dodatku jest upudrowany! Matko jedyna! – Było bardzo miło, pa pa! – krzyczę i wskakuję do pierwszego autobusu. Oddycham z ulgą.
– Witam miłą sąsiadkę – dobiega mnie głos z boku. Z siedzenia podnosi się ten nowy, który mieszka obok. – Sąsiadka, jak widzę, prowadzi bogate życie towarzyskie – mówi, a ja wyczuwam w jego głosie przyganę. Co za typ, będzie mi się wtrącał w sprawy osobiste!
Wracam do domu po kolejnej nieudanej randce. Miesiąc spotkań i same klęski. Co jest ze mną nie tak? Po drodze, w cukierni, kupuję wielką tacę słodkości. Przynajmniej poprawię sobie humor! Z zadumy pod windą wyrywa mnie miły baryton.
– A sąsiadka znowu szykuje jakąś imprezę? Lubię ciastka, może mógłbym się wprosić? – mówi Nowy. – Jestem Michał – wyciąga dłoń.
– Kasia. Wiesz co, możesz się wprosić. Chyba wzięłam tych ciastek za dużo, zdecydowanie potrzebuję pomocy – uśmiecham się.
Dwa tygodnie później siedzimy z Michałem na ławce w parku.
– A wiesz… Nie mówiłem ci tego jeszcze, ale odkąd cię zobaczyłem, pomyślałem: to dziewczyna dla mnie – mruczy mi w ucho.
– Ty też jesteś w moim typie… – mówię, czule tarmosząc jego kędzierzawą czuprynę. „Od dwóch tygodni” – dodaję w myślach. Chciałam wysokiego przystojniaka o urodzie południowca, a mam szatyna. Ale dziś wiem, że liczy się coś zupełnie innego!
Więcej prawdziwych historii:
„Prawie straciłam miłość, ale zyskałam przyjaciela na całe życie. I wiecie co? Nigdy tego nie żałowałam”
„Nie wiem, jakim cudem zaszłam w ciążę, ale nie mogę urodzić. Nie nadaję się na matkę. Zniszczę temu dziecku życie”
„Po adopcji Bartusia nie planowaliśmy kolejnego dziecka. Musieliśmy zmienić zdanie, bo ciągle szukał swojej siostry”