„Randki przez internet są jak wrzód na tyłku. Straciłam nerwy na oszustów, napalonych osiłków i zdradzających mężów”

kobieta zmęczona randkami z internetu fot. Adobe Stock
Szukałam facetów wszędzie, nawet w internecie. A gdzie znalazłam? Najbliżej jak się da!
/ 12.04.2021 14:04
kobieta zmęczona randkami z internetu fot. Adobe Stock

Rozglądam się, szukając w tłumie restauracyjnych gości twarzy przystojnego bruneta. Nie ma! Ktoś stuka mnie z tyłu w ramię. Odwracam się. Kim jest ten łysiejący pan z wąsem? To niemożliwe. Z trudem rozpoznaję twarz przystojniaka ze zdjęcia. Sprzed dwudziestu lat!

– Hej. Ty jesteś Kate? – łysy wymienia mój nick z serwisu dla internetowych randkowiczów.
– Eeee… To ja. A ty jesteś Hiszpan? Ledwo cię poznałam. Na zdjęciu byłeś trochę… inny – dukam, odsuwając się na bezpieczną odległość. – Muszę do toalety! – wykrzykuję i pędzę w stronę drzwi.
– Jolka! Ten facet był koszmarny! – drę się w słuchawkę już po powrocie do domu.

To właśnie przyjaciółka namówiła mnie, żebym szukała miłości w necie. Zalogowałam się na portalu randkowym i… szok. Dostałam masę listów od mężczyzn. Wydawało się, że są fajni! Na przykład ten o nicku Hiszpan. Oliwkowa cera, czarne oczy. Fryzura trochę staromodna, ale poza tym w porządku. Po studiach, uprawia sporty, lubi zwierzątka i tak dalej. Umówiłam się i kto przyszedł? Łysy z wąsem!
– Oj, Kaśka, a ten drugi, Gustaw? Tak ciekawie pisał. I zdjęcia były współczesne, stał przed Złotymi Tarasami – Jolka nie odpuszcza. Spotykam się więc z Gustawem. Bingo! Podoba mi się! Jest inteligentny, sympatyczny, ma 29 lat. Umawiamy się ponownie. Do kina.
– Film super, tylko trochę przydługi – opowiadam Gustawowi, gdy odprowadza mnie do domu. „Jaki szarmancki” – myślę. – Może wstąpisz na kawę? – proponuję. Wstępuje i jest naprawdę miło.
– Strasznie tu u ciebie gorąco – mówi nagle Gustaw. – Nie będzie ci przeszkadzało, jeśli zmienię tylko koszulę na świeżą? – pyta.

Nie przeszkadza mi, choć dziwi, czemu nie udał się w tym celu do łazienki. Pręży muskuły podejrzanie długo. W końcu podchodzi i… rzuca się na mnie!
– Aaaa! – wrzeszczę, odpychając go i zalewając się resztkami kawy. – Zwariowałeś? Nie chodzę z facetami do łóżka na drugiej randce!
– To dlaczego mi tego nie powidziałaś, kiedy się przebierałem? Wydawało mi się, że jasne jest, w jakim celu to robię! – wścieka się.
– No… w celu odświeżenia, sam mówiłeś… – baranieję. Gustaw zbiera się, kręcąc z niedowierzaniem głową, a ja z ulgą wypuszczam kolejną miłosną klęskę za drzwi. W tej samej chwili na klatkę wychodzi facet z mieszkania obok. – Dobry wieczór – wita się miło.

O, jakiś nowy! Sąsiadka znów wynajęła mieszkanie – konstatuję.
Internet jednak wciąga. Postanawiam poznać jeszcze kilku wirtualnych randkowiczów. Krzychu odpadł – miał na serdecznym palcu wyraźny ślad po obrączce. Z kolejnym kandydatem umówiłam się w pubie. Siedział w kącie, za parawanem. Rany, ale on ma długie rzęsy! Też bym chciała takie mieć. Gadamy – o życiu, książkach, pasjach. Wychodzimy na ulicę. Opowiadam coś z zapałem, odwracam się do niego i w pełnym świetle odkrywam, że… ma wytuszowane rzęsy! W dodatku jest upudrowany! Matko jedyna! – Było bardzo miło, pa pa! – krzyczę i wskakuję do pierwszego autobusu. Oddycham z ulgą.
– Witam miłą sąsiadkę – dobiega mnie głos z boku. Z siedzenia podnosi się ten nowy, który mieszka obok. – Sąsiadka, jak widzę, prowadzi bogate życie towarzyskie – mówi, a ja wyczuwam w jego głosie przyganę. Co za typ, będzie mi się wtrącał w sprawy osobiste!

Wracam do domu po kolejnej nieudanej randce. Miesiąc spotkań i same klęski. Co jest ze mną nie tak? Po drodze, w cukierni,  kupuję wielką tacę słodkości. Przynajmniej poprawię sobie humor! Z zadumy pod windą wyrywa mnie miły baryton.
– A sąsiadka znowu szykuje jakąś imprezę? Lubię ciastka, może mógłbym się wprosić? – mówi Nowy. – Jestem Michał – wyciąga dłoń.
– Kasia. Wiesz co, możesz się wprosić. Chyba wzięłam tych ciastek za dużo, zdecydowanie potrzebuję pomocy – uśmiecham się.

Dwa tygodnie później siedzimy z Michałem na ławce w parku.
– A wiesz… Nie mówiłem ci tego jeszcze, ale odkąd cię zobaczyłem, pomyślałem: to dziewczyna dla mnie – mruczy mi w ucho.
– Ty też jesteś w moim typie… – mówię, czule tarmosząc jego kędzierzawą czuprynę. „Od dwóch tygodni” – dodaję w myślach. Chciałam wysokiego przystojniaka o urodzie południowca, a mam szatyna. Ale dziś wiem, że liczy się coś zupełnie innego!

Więcej prawdziwych historii:
„Prawie straciłam miłość, ale zyskałam przyjaciela na całe życie. I wiecie co? Nigdy tego nie żałowałam”
„Nie wiem, jakim cudem zaszłam w ciążę, ale nie mogę urodzić. Nie nadaję się na matkę. Zniszczę temu dziecku życie”
„Po adopcji Bartusia nie planowaliśmy kolejnego dziecka. Musieliśmy zmienić zdanie, bo ciągle szukał swojej siostry”

Redakcja poleca

REKLAMA