„Przystojny prawnik ze sprawy rozwodowej skradł moje serce. Nie sądziłam, że prywatnie będzie brakowało mu moralności”

kobieta rozmawia przez telefon fot. Adobe Stock, Miljan Živković
„Mariusz opuścił głowę, milcząc. W tej chwili wszystko stało się jasne. Mężczyzna, któremu ufałam, który miał być moim nowym początkiem, prowadził podwójne życie. Nie wiedziałam, co robić, jak reagować. Tylko jedno było pewne: on nie był tym, za kogo go uważałam”.
/ 27.09.2024 19:00
kobieta rozmawia przez telefon fot. Adobe Stock, Miljan Živković

Moje życie obecnie przypomina emocjonalny rollercoaster. Jestem w trakcie rozwodu z Tobiaszem, z którym byłam związana przez prawie dwanaście lat. Mamy dwójkę cudownych dzieci, Anię i Jakuba, które są całym moim światem. Ale Tobiasz i ja przestaliśmy się dogadywać. Nasze małżeństwo rozpadło się na kawałki, a każda rozmowa kończyła się awanturą.

Wszystko zaczęło się pogarszać, gdy mąż zaczął więcej pracować i wracał późno do domu. Czułam się zaniedbana i samotna, a on wydawał się być zupełnie obojętny na nasze potrzeby. Ostatecznie podjęliśmy decyzję o rozwodzie, co było bolesne, ale chyba konieczne. Musiałam walczyć o opiekę nad dziećmi i jakoś zorganizować nasze życie na nowo.

Stał się moim wsparciem

W tym trudnym czasie poznałam Mariusza, trzy lata starszego prawnika. Pomagał mi uzyskać opiekę nad dziećmi, ale nasze relacje szybko nabrały bardziej osobistego charakteru. Był przystojny, inteligentny, a co najważniejsze, wydawał się naprawdę rozumieć moje problemy i potrzeby. Kiedy Tobiasz i ja podpisaliśmy papiery rozwodowe, Mariusz stał się moim wsparciem. Spędzaliśmy razem coraz więcej czasu.

Pewnego zimowego wieczoru, kiedy śnieg delikatnie opadał na miasto, spotkałam go po raz pierwszy. Byłam w kancelarii prawniczej, zestresowana i zmęczona, czekając na spotkanie z prawnikiem, który miał mi pomóc w sprawie rozwodowej. Kiedy wszedł do pokoju, od razu zwrócił moją uwagę.

Był przystojny, o nienagannej aparycji i spokojnym, pewnym siebie wyrazie twarzy. Wstałam, a on wyciągnął do mnie rękę, przedstawiając się.

– Dzień dobry, nazywam się Mariusz. Będę zajmował się pani sprawą – powiedział, uśmiechając się delikatnie.

– Katarzyna – odpowiedziałam, starając się ukryć moje nerwy. – Dziękuję, że znalazł pan czas, by się ze mną spotkać.

Usiedliśmy przy dużym drewnianym stole, a Mariusz szybko przystąpił do pracy. Wysłuchał mojej historii z cierpliwością i empatią, notując najważniejsze szczegóły.

– Rozumiem, że walczy pani o opiekę nad dziećmi – powiedział, spoglądając na mnie z powagą. – To będzie trudna sprawa, ale zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby pani pomóc.

Czułam, jak opada ze mnie ciężar, kiedy mówił. Jego pewność siebie i profesjonalizm sprawiły, że poczułam się bezpieczna.

– Dziękuję, naprawdę to dla mnie wiele znaczy – odpowiedziałam, czując, jak łzy napływają mi do oczu.

W ciągu kolejnych tygodni nasze spotkania stawały się coraz bardziej intymne. Zaczęliśmy rozmawiać nie tylko o sprawach prawniczych, ale także o życiu, naszych marzeniach i lękach. Mariusz był nie tylko doskonałym prawnikiem, ale również wrażliwym człowiekiem, który potrafił słuchać i zrozumieć.

Nie mogłam się oprzeć

Pewnego dnia, po jednym z dłuższych spotkań, Mariusz zaproponował, abyśmy poszli na kawę.

– Myślę, że zasługujesz na chwilę relaksu po tym wszystkim, co przeszłaś – powiedział z uśmiechem. –Chodźmy na kawę, jest tu niedaleko świetna kawiarnia.

Nie mogłam się oprzeć. Zgodziłam się, a nasza kawa przerodziła się w długą rozmowę o życiu, miłości i przyszłości. Z każdą minutą czułam, że zaczynam czuć coś więcej do Mariusza. Wewnętrznie czułam, że znalazłam w nim nie tylko sojusznika, ale i potencjalnego partnera.

Mariusz był dla mnie jak promyk nadziei w ciemnym tunelu mojego rozwodu. Jednak w głowie cały czas pojawiały się wątpliwości. Czy to, co czuję, jest prawdziwe? Czy mogę mu zaufać? I czy tak wypada...?

Niewinne spotkania z czasem przerodziły się w namiętny romans. Spędzaliśmy razem każdą wolną chwilę, a ja czułam się jak w bajce. Mariusz zabierał mnie na romantyczne kolacje, spacerowaliśmy po parku i spędzaliśmy wieczory rozmawiając o wszystkim i o niczym. Nasza bliskość rosła z dnia na dzień.

Pewnego dnia, podczas jednego z naszych spotkań, poczułam się dziwnie. Mdłości i zawroty głowy sprawiły, że postanowiłam zrobić test ciążowy. Wynik był pozytywny. Podzieliłam się tą nowiną podczas kolacji w jego mieszkaniu. Mariusz zamarł na chwilę, po czym uśmiechnął się szeroko.

– To niesamowita wiadomość, Kasiu – powiedział, choć w jego oczach widziałam lekki cień niepokoju.

Byłam zachwycona jego reakcją. Czułam, że to jest początek czegoś wspaniałego. Nasza miłość miała teraz nowy wymiar, a ja marzyłam o wspólnej przyszłości. 

Na ekranie pojawiło się imię

Pewnego dnia, podczas gdy byłam u Mariusza, zauważyłam, że jego telefon ciągle dzwonił. Zwykle nie zwracałam na to uwagi, ale tym razem coś mnie tknęło. Gdy wyszedł na chwilę do łazienki, zobaczyłam, że na ekranie pojawiło się jakieś imię. Kim była Marianna? Serce zaczęło mi bić szybciej.

Gdy Mariusz wrócił, odebrał telefon i wyszedł na balkon. Chwilę później usłyszałam jego głos, choć mówił cicho.

– Marianna, tak, wiem, przepraszam... Muszę jeszcze trochę popracować... Tak, wrócę później...

To, co usłyszałam, było jak uderzenie w twarz. Poczułam, jak ziemia usuwa mi się spod nóg. Po chwili Mariusz wrócił do pokoju, a ja spojrzałam na niego z mieszanką złości i bólu.

– Kim jest Marianna? – zapytałam, starając się ukryć drżenie w głosie.

Mariusz zamarł, a jego twarz pobladła.

– Kasiu, to nie tak, jak myślisz... – zaczął, ale nie pozwoliłam mu dokończyć.

– Jesteś żonaty, prawda? – wyrzuciłam z siebie, nie mogąc uwierzyć w to, co się dzieje.

Mariusz opuścił głowę, milcząc. W tej chwili wszystko stało się jasne. Mężczyzna, któremu ufałam, który miał być moim nowym początkiem, prowadził podwójne życie. Nie wiedziałam, co robić, jak reagować. Tylko jedno było pewne: on nie był tym, za kogo go uważałam.

Wróciłam do domu cała w szoku. Myśli kłębiły się w mojej głowie, a emocje były nie do opanowania.

Byłam taka naiwna

Zadzwoniłam do mojej najlepszej przyjaciółki, która zawsze była dla mnie wsparciem.

– Ewa, musimy się spotkać. To pilne – powiedziałam drżącym głosem.

Spotkałyśmy się w kawiarni. Ewa od razu zauważyła, że coś jest nie tak.

– Co się stało, Kasiu? – zapytała z troską.

Opowiedziałam jej wszystko. O Mariuszu, naszym romansie, ciąży i w końcu o Mariannie. Ewa słuchała mnie w skupieniu, a potem przytuliła.

– To straszne, co się stało, ale musisz teraz pomyśleć o sobie i dziecku – powiedziała cicho.

– Nie wiem, co robić. Czuję się oszukana i zdradzona... – wyznałam, czując, że łzy napływają mi do oczu.

– Musisz zastanowić się nad przyszłością. Nie możesz mu ufać, skoro okłamał cię w tak ważnej sprawie. Teraz najważniejsze jest dobro twoje i twojego dziecka.

Całą noc spędziłam na rozmyślaniach. Czułam się rozdarta. Z jednej strony kochałam Mariusza, z drugiej strony wiedziałam, że nie mogę być z kimś, kto mnie oszukiwał. Mój wewnętrzny monolog był pełen wątpliwości. Czy powinnam dać mu szansę na wytłumaczenie? I czy w ogóle chcę, aby był częścią życia mojego dziecka? W głębi serca wiedziałam, że odpowiedzi nie będą łatwe.

Mariusz odwiedził mnie kilka dni później. Widać było, że jest zdenerwowany. Usiadł na kanapie, a ja usiadłam naprzeciwko niego, starając się zachować spokój.

– Wiem, że to, co zrobiłem, było niewybaczalne, ale chciałbym to wyjaśnić. Marianna i ja byliśmy w separacji od dłuższego czasu. Nie potrafiłem znaleźć odpowiedniego momentu, żeby ci o tym powiedzieć. Bałem się, że cię stracę – mówił, patrząc mi prosto w oczy.

Moje serce było rozdarte

– Mariusz, to nie zmienia faktu, że mnie oszukałeś. Jesteśmy w związku, spodziewamy się dziecka, a ty ukrywałeś przede mną prawdę. Jak mogę ci teraz zaufać? – odpowiedziałam z żalem w głosie.

Mariusz westchnął i spuścił głowę.

– Rozumiem, że cię zraniłem. Ale chcę naprawić to wszystko. Marianna i ja rozwiedziemy się, obiecuję. Chcę być z tobą i naszym dzieckiem – mówił z determinacją.

Moje serce było rozdarte. Czułam miłość do niego, ale jednocześnie ogromny ból i rozczarowanie. Przez chwilę panowała cisza, przerywana tylko oddechami pełnymi emocji.

– Mariusz, to nie jest takie proste. Nie mogę zignorować tego, co się stało. Potrzebuję czasu, żeby to przemyśleć – powiedziałam, czując, że za chwilę się rozkleję.

– Proszę, daj mi szansę, Kasiu. Zrobię wszystko, żeby udowodnić ci, że jestem godny twojego zaufania – błagał, zbliżając się do mnie.

Patrzyłam na niego, widząc jego szczerość i desperację. Ale mimo wszystko, wiedziałam, że muszę podjąć decyzję, która będzie najlepsza dla mnie i mojego dziecka.

– Muszę to przemyśleć sama. Nie mogę teraz podjąć decyzji – odpowiedziałam, odwracając wzrok.

Zrozumiał to. Po chwili wstał i wyszedł, zostawiając mnie samą z moimi myślami. Wiedziałam, że podjęłam trudną, ale konieczną decyzję. Musiałam nauczyć się żyć z bólem i zdradą, a jednocześnie znaleźć siłę, by dać moim dzieciom szczęśliwe życie.

Minęły tygodnie, a ja nadal zmagałam się z emocjami, które przyniosły mi odkrycia związane z Mariuszem. Czułam się oszukana i zraniona, ale z każdą chwilą zyskiwałam też nową siłę. Wiedziałam, że muszę być silna dla moich dzieci i nienarodzonego dziecka. Znalazłam wsparcie w mojej przyjaciółce Ewie, która była przy mnie na każdym kroku.

Codziennie rozmyślałam nad moją przyszłością. Wiedziałam, że Mariusz chciał naprawić swoje błędy, ale zaufanie, które zostało naruszone, nie wróci tak łatwo. Bycie samotną matką wydawało mi się trudnym wyzwaniem, ale nie niemożliwym do pokonania.

Mariusz próbował kilka razy nawiązać kontakt, ale za każdym razem uprzejmie odmawiałam. Z każdym dniem czułam się coraz silniejsza. 

Moje dzieci były dla mnie największym skarbem i motywacją. Wiedziałam, że muszę być dla nich przykładem, że można przezwyciężyć trudności i odnaleźć szczęście, nawet w najtrudniejszych chwilach.

Katarzyna, 35 lat

Czytaj także:
„Mąż pakował w siłowni i narzekał, że nie mam figury modelki. Instruktor jogi szybko jednak docenił moje wdzięki”
„Marzyłam o wielkiej karierze i uciekłam z wioski zabitej dechami. Pech chciał, że trafiłam do jeszcze większej dziury”
„Po stracie żony zaszyłem się w leśnej chacie. Z dala od ludzi chciałem na nowo ułożyć swoje życie”

Redakcja poleca

REKLAMA