Kiedy poznałam Patryka, moje małżeństwo przechodziło kryzys. Utknęło w martwym punkcie i byłam przekonana, że już nic nie uda się z niego wykrzesać. Nie zauważyłam, aby Arek był zainteresowany naprawianiem tego stanu rzeczy – co więcej, odnosiłam wrażenie, że odpowiada mu, jak jest. Jego obojętność przelała kielich goryczy i popchnęła mnie w ramiona młodszego kochanka.
Ja i Arek małżeństwem byliśmy od dwunastu lat. Jak to zwykle bywa, na początku układało się fantastycznie – z łóżka mogliśmy praktycznie nie wychodzić. Potem w nasze życie wkradła się rutyna. Pojawiły się dzieci, codziennych obowiązków przybyło, a my coraz bardziej przypominaliśmy parę zaprzyjaźnionych współlokatorów, niż partnerów i kochanków.
W naszej sypialni wiało chłodem
Chyba każdej kobiecie z dłuższym stażem małżeńskim prędzej czy później przychodzi do głowy myśl, że w oczach swego faceta straciła na atrakcyjności. Takie przemyślenia dopadły również i mnie. Cóż, latka leciały, niemniej wcale nie uważałam, żebym wyglądała na kogoś, komu właśnie przybył czwarty krzyżyk. Zawsze dbałam o siebie, zdrowo się odżywiałam, chodziłam na siłownię, biegałam. Co prawda przy dzieciach utrzymanie ładnej sylwetki okazało się wyzwaniem, ale w mojej opinii radziłam z nim sobie całkiem nieźle.
Niewykluczone, że Arek myślał inaczej. W każdym wieku można prezentować się znakomicie, ale upływającego czasu nie da się oszukać. Powiew świeżości i charakterystyczny blask są przywilejem młodości – niestety bardzo ulotnym. Wszyscy muszą pogodzić się z tą stratą, aczkolwiek uważam, że kobietom przychodzi to znacznie trudniej, aniżeli mężczyznom.
– Najdroższa, wszystko jest w porządku – zapewniał mnie Arek gorliwie. Rozczulało mnie to, że wciąż mnie tak nazywał. – Kocham cię taką, jaką jesteś.
– Ja ciebie też kocham – odpowiadałam mu niezmiennie w ten sam sposób, ale czy wierzyłam w te słowa? Zaczynałam powoli w nie wątpić.
Nie kłóciliśmy się, niby wszystko było w porządku, ale brakowało mi wspólnej intymności. Nie mówię już tylko o seksie, lecz o bliskości i czułości. Wyparowały nie wiadomo gdzie – czułam się z tego powodu samotna. Arek bagatelizował moje próby rozmów na ten temat. Twierdził, że jestem przewrażliwiona, bo przecież nic złego się nie dzieje, a on lubi nasze proste życie i jego uczucia względem mnie nie uległy zmianie.
Dwa razy w roku moja firma organizowała wystawne bankiety dla znaczących kontrahentów. Arek nie znosił tego typu imprez i od kilku lat nie towarzyszył mi. Źle się czuł na takich przyjęciach – doskonale go rozumiałam, więc nigdy nie naciskałam, żeby ze mną szedł. Zresztą, gdyby tylko było to możliwie, ja również zostałabym w domu. Preferowałam kameralną atmosferę. Jednakże moja obecność była przez szefostwo wymagana, odmowa nie wchodziła w rachubę.
Firmowe przyjęcia nie należały co prawda do towarzyskich wydarzeń roku, ale prędzej czy później alkohol robił swoje. Byłam już po paru drinkach, kiedy go zauważyłam. Stał oparty o bar i wpatrywał się we mnie. Jego oczy błyszczały w półmroku, jaki panował w pomieszczeniu. Wysoki, wysportowany i zabójczo przystojny – niczym model z żurnala. Do tego był wyraźnie młodszy. Nogi się dosłownie pode mną ugięły, kiedy obciął mnie wzrokiem od góry do dołu. Czułam, że moje policzki płoną żywcem, a serce wali jak oszalałe. Co się ze mną działo? Co to w ogóle miało znaczyć? Stałam niczym zahipnotyzowana, gdy leniwym, kocim krokiem zbliżał się do mnie. Nie byłam w stanie oderwać od niego oczu. Piękny mężczyzna, wręcz zjawiskowy!
– Masz fantastyczną sukienkę – nie wiem, czy słyszałam gorszy tekst na podryw, ale muszę przyznać, że w tym konkretnym przypadku zadziałał on wyjątkowo skutecznie.
– Dziękuję – ledwo z siebie wykrztusiłam. Niby od niechcenia musnął palcami moje ramię, zrobiło mi się gorąco.
Nie mogłam mu wmówić, że to jego
Potem sprawy potoczyły się błyskawicznie. Jeden kieliszek wina, drugi i trzeci. Ani się obejrzałam, jak opuściliśmy przyjęcie. Udaliśmy się do hotelu, w którym się zatrzymał. Nie był z Warszawy, przyjeżdżał tu tylko w interesach. Prowadził własną firmę, która nieźle prosperowała. Nietrudno było się domyślić, że świetnie mu się powodzi – drogie perfumy, garnitur od Armaniego…
Tej nocy zawładnął mną bez reszty. Zapomniałam o Arku, o nudnej egzystencji rozdartej pomiędzy domem i pracą, o dzieciach, i o całym bożym świecie. Wreszcie poczułam się jak stuprocentowa kobieta, a nie matka, żona, kucharka i sprzątaczka ogarniająca przy tym posadę w biurze na pełen etat. Refleksja o tym, że zdradziłam męża, przyszło dopiero po jakimś czasie. Różowe okulary spadły mi z nosa o wiele za późno i gorzko pożałowałam tego, co zrobiłam.
Z Patrykiem spotkałam się trzy razy. Nie były to żadne randki – mówiąc wprost, umawialiśmy się na seks. Absolutnie fantastyczny seks, to muszę przyznać z ręką na sercu, którego mi tak bardzo brakowało w moim małżeństwie. Pomimo że Patryk był fenomenalnym kochankiem, pojawił się niesmak. Dotarło do mnie, że źle postępuję i muszę z tym skończyć.
Jak mówi stare przysłowie, oliwa nierychliwa, ale sprawiedliwa. Po niespełna miesiącu od zakończenia schadzek z Patrykiem zorientowałam się, że jestem w ciąży. Zrobiłam trzy testy, żeby mieć absolutną pewność – moje przypuszczenia się potwierdziły. Jak miałam obwieścić to Arkowi? Nie sypialiśmy ze sobą już od pół roku, więc nie wmówię mu, że to jego dziecko!
– Co ja mam zrobić?! – wypłakiwałam się w rękaw mojej przyjaciółki Oli. – Boże, jestem beznadziejna!
– Miśka, nie martw się, coś wymyślimy – głaskała mnie po głowie.
Gdybym tylko wiedziała, jakie Olka skrywa przede mną tajemnice, nigdy bym do nie przyszła z moim problemem. Nigdy też nie nazwałabym jej swoją przyjaciółką. Była jedyną osobą, której zwierzyłam się z tego, co się stało, więc telefon od Patryka w tej właśnie sprawie był ogromnym zaskoczeniem.
– Musimy pogadać – zdziwił mnie chłodny ton jego głosu, od tej strony byłego kochanka nie znałam.
– Wcale nie musimy – odpowiedziałam równie oschle. – Nie mamy o czym.
– Ależ mylisz się, moja droga, mamy co nieco do obgadania – mogłabym przysiąc, że drwi ze mnie i świetnie się przy tym bawi.
– Nie rozumiem, o co ci chodzi – trochę się pogubiłam, ale miałam fatalne przeczucia.
– Jak tam dzieciątko? Mąż już wie?
Takiej reakcji się nie spodziewałam
Mina momentalnie mi zrzedła. Zdołałam jedynie zapytać o miejsce i godzinę spotkania, na które jechałam z duszą na ramieniu. Moje zdziwienie było ogromne, kiedy po dotarciu na spotkanie zastałam Patryka w towarzystwie… Olki! Ukartowali to we dwoje! W zamian za milczenie zażądali pieniędzy – pięćdziesięciu tysięcy złotych. Skąd ja miałam wziąć taką sumę? Mnie i Arkowi żyło się dość wygodnie, ale nie do tego stopnia! Zagrozili, że jeśli nie zapłacę do końca tygodnia, mój mąż o wszystkim się dowie. Pokazali filmiki przedstawiające mnie i Patryka podczas łóżkowych igraszek. Nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje naprawdę!
– Dlaczego? – spojrzałam z wyrzutem na Olkę. – Co ja ci zrobiłam?
– Sprzątnęłaś mi sprzed nosa faceta, którego kochałam – mówiła o Arku. – Nigdy ci tego nie daruję.
Do domu wróciłam zapłakana.
– Co się dzieje? – zaniepokoił się Arek.
Nie miałam siły kłamać, opowiedziałam mu o wszystkim. Siedział nieruchomo, wpatrując się we mnie z niedowierzaniem. Błagałam go o wybaczenie. Milczał przez parę dobrych minut. Widziałam, że cierpi, że moje słowa go zabolały. Pomimo tego zdobył się na gest, którego kompletnie się nie spodziewałam.
– Przepraszam – wyszeptał. – To wszystko moja wina…
Sprawę szantażu zgłosiliśmy na policję. Razem zdecydowaliśmy, że urodzę i pójdziemy na terapię dla par, aby odzyskać siebie nawzajem i naszą miłość.
Czytaj także:
„Nigdy nie powiedziałam mężowi, że wychowuje dziecko, które mam z kochankiem. To było małżeństwo z rozsądku”
„Przyjaciółka zaszła w ciążę z kochankiem i wmawia mężowi, że to jego dziecko. Co gorsza, oczekuje, że i ja będę kłamać"
„Ukochany mnie rzucił, bo zaszłam w ciążę z kochankiem. Ojciec dziecka chce ze mną być, ale ja go nie kocham”