Nasze małżeństwo przestało istnieć w chwili, w której zobaczyłem swoją żonę w ramionach innego mężczyzny. W tamtym momencie przeżyłem szok. Absolutnie niczego nie podejrzewałem. Myślałem, że jestem dobrym mężem, a mojej żonie niczego nie brakuje.
Kochałem ją. Nie musiała pracować, bo potrafiłem jej zapewnić w miarę wysoki poziom życia. Zawsze na pierwszym miejscu była ona. Wszystko robiłem z myślą o niej.
To pod jej gust urządziłem dom. Dla niej spędzałem urlop nad morzem, chociaż tak naprawdę wolałbym pojechać w góry. Zrezygnowałem nawet z kontaktów z kolegami, bo moich kumpli nie lubiła. Byłem na jej każde zawołanie. Jak to określił mój ojciec? Naiwny jeleń, który pozwalał babie robić, co chce…
Tymczasem dla niej liczyła się tylko kasa, o czym przekonałem się zbyt późno. Żonaty kochanek mojej żony miał jej dużo więcej niż ja. I jeździł lepszym autem.
Kiedy zdrada wyszła na jaw, kompletnie się załamałem. Moi rodzice dla odmiany w ogóle nie byli zdziwieni. Matka, niestety, nie oszczędziła mi nieśmiertelnego triumfalnego tekstu: „A nie mówiłam?!”.
Gdy poznałem Paulinę, mama ostrzegała, że to kobieta nie dla mnie. Ja chciałem mieć rodzinę, dzieci, a Paulina wolała podróże, imprezy z koleżankami i, jak to ujął mój ojciec, lansowanie się na portalach społecznościowych.
Dzień bez wrzucenia na fejsa fotek w nowych ciuchach czy fryzurze był dla niej dniem straconym. Rzeczywiście, spędzała sporo czasu w galeriach handlowych, ale zapewniała, że robi to przede wszystkim dla mnie, żeby mi się podobać.
Często gdy wracałem z pracy do domu, nikt na mnie nie czekał – bo Paulina była na zakupach, u fryzjera, kosmetyczki albo wybrała się z koleżankami do klubu. Sam nie wiem, czemu się na to zgadzałem. Może zbyt mocno ją kochałem? I pragnąłem, żeby była ze mną szczęśliwa? Za wszelką cenę. No, prawie.
Zrujnowała nasz związek i zamierzała mnie oskubać
Po zdradzie najpierw przez chwilę chciałem nawet Paulinie wybaczyć. Było tylko jedno ale: nie umiałem wymazać z pamięci jej w objęciach tamtego faceta. Godzinami się zastanawiałem, czy mówiła mu to samo co mnie. Czy dotykała go tak samo?
I całowała? A jak on jej dotykał? Z dnia na dzień gryzłem się tym coraz bardziej, zadręczałem obrazami jej zdrady. W efekcie zmizerniałem, zaniedbałem się, a moi rodzice zaczęli się mną martwić.
Nigdy nie byłem maminsynkiem i rodzice nie ingerowali w moje wybory, nawet jeżeli ich nie pochwalali. Tym razem jednak zainterweniowali – nakłaniali mnie do rozwodu. I ja o tym myślałem, jednak od myślenia do realizacji daleka droga. Pewnie wahałbym się nadal albo zwlekał z podjęciem decyzji, gdyby nie oni.
Tym razem nie zamierzali odpuścić.
Ostatecznie złożyłem pozew o rozwód. Szybko poszło, rozwód został orzeczony z winy mojej żony, a cały majątek, na który pracowałem przez lata – także jeszcze przed ślubem – pozostał przy mnie. Paulina próbowała w sądzie dowodzić, że należą jej się alimenty i połowa domu, jednak sędzia nie dała się przekonać krzykami. Nie, to nie pomyłka – Paulina na rozprawie wrzaskiem próbowała zmusić sędzię do zmiany zdania…
Po wyroku poprosiłem byłą żonę, żeby się wyprowadziła z domu. Roześmiała mi się w twarz i stwierdziła, że zrobi to wtedy, kiedy ona będzie miała na to ochotę.
– Jeszcze pożałujesz tego rozwodu! – wykrzyczała w złości.
Zawsze uważałem ją za ósmy cud świata, ale gdy się tak darła i pluła jadem, wydała mi się dziwnie brzydka. Pierwszy raz.
Od jej koleżanek potem musiałem wysłuchiwać, że jestem wrednym, bezlitosnym draniem, gdy bez uprzedzenia wymieniłem zamki w drzwiach, a rzeczy Pauliny spakowałem i odesłałem do jej rodziców. Chcąc nie chcąc, musiała wyjaśnić swojej matce, co się stało.
Oczywiście przyjaciółeczki mojej eksżony miały do mnie pretensje również o to, że Paulina nie ma za co żyć i znowu jest na utrzymaniu rodziców, których nie stać na zaspokajanie jej wygórowanych żądań. Moja wina? No, może trochę tak. Rozpieściłem ją, pozwoliłem, by stała się pasożytem. Ale kiedy tylko zacząłem się łamać i rozważać przeznaczenie dla niej jakichś „alimentów”, moi rodzice popukali się w głowy.
– To skandal, żeby dorosła kobieta tuż przed trzydziestką nigdy w życiu nie pracowała! – warczała matka. – Nawet w domu nie raczyła palcem ruszyć. Sponsorem dla niej byłeś! Nikim więcej.
Ojciec też tak uważał:
– Synu, znajdziesz kobietę, która tak jak ty będzie chciała mieć rodzinę. Na Paulinie świat się nie kończy.
Jednak Paulina nie dała mi tak łatwo o sobie zapomnieć. Jak się szybko okazało – gach, z którym mnie zdradzała, nie chciał zrezygnować dla niej ze swojego dotychczasowego życia. Nie zamierzał rzucać rodziny, żony, ani tym bardziej utrzymywać Pauliny, tak jak ja to robiłem.
Moja była żona uznała zatem, że… po prostu do mnie wróci
Oczywiście nie uprzedziła mnie o swoim planie. Po co? Znów miałem być jeleniem. Zaczęło się od wydzwaniania. Na przemian przepraszała, płakała i groziła, że coś sobie zrobi. Początkowo odbierałem telefony od niej, ale szybko miałem tego serdecznie dosyć. Zmieniłem numer komórki i dopiero wtedy jej telefony ustały.
Pewnego wieczoru wracałem z pracy do domu. Mój samochód akurat był w warsztacie, w okolice domu podrzucił mnie znajomy. Idąc ulicą, odniosłem wrażenie, że ktoś mnie śledzi. Obejrzałem się, ale nikogo nie zauważyłem. Niemiłe odczucie nie zniknęło.
Gdy dotarłem do domu, odkryłem, że do klamki drzwi wejściowych ktoś przywiązał bukiet chryzantem. Miałem pewność, że to Paulina, bo do cmentarnych kwiatów dołączyła…swój list pożegnalny. Wynikało z niego jasno, że zamierza odebrać sobie życie. A może nawet już to zrobiła?
Zdenerwowałem się bardzo, ręce zaczęły mi się trząść. Co robić? Jechać do jej rodziców i z ich pomocą próbować powstrzymać samobójczynię? Czy może skontaktować się z policją? Przecież nie chciałem mieć byłej żony na sumieniu! Z drugiej strony, przeczuwałem, że Paulina tylko na to czeka. „Pojadę tam – pomyślałem – a ona mnie capnie i już ze swoich łapek nie wypuści”…
Zgłosiłem sprawę na policję. List okazał się głupim żartem – Paulina była w klubie z koleżankami. Ciekawe, za czyją kasę… Policjantów jej list nie rozbawił. Musiała ponieść konsekwencje swojego durnego dowcipu. Obwiniała za to mnie.
Po tygodniu moja nowa komórka oszalała. Esemesy, zdjęcia byłej żony, głuche telefony o każdej porze dnia i nocy. Paulina znów na przemian przepraszała, prosiła o wybaczenie albo groziła, że się na mnie zemści. O samobójstwie już nie wspominała, za to zaczęła wystawać pod moim domem.
To było ponad moje siły. Rodzice doradzali, żebym złożył na Paulinę doniesienie o nękanie. Jakoś nie umiałem się na to zdobyć. Zdecydowałem się natomiast zablokować jej numer telefonu – przynajmniej z tą jedną sprawą miałem na razie spokój.
Ale wkrótce zacząłem otrzymywać dziwne telefony z propozycjami spotkań od obcych ludzi. Zarówno od pań, jak i od panów!
Mało tego: na moją służbową skrzynkę mailową zaczęły przychodzić wulgarne, wręcz obrzydliwe propozycje. Kilka z nich trafiło nawet do mojego przełożonego! Wynikało z nich, że po godzinach pracy świadczę usługi seksualne. Na szczęście mój szef, zamiast od razu mnie zwolnić, postanowił wyjaśnić sprawę bezpośrednio ze mną.
Ktoś zamieścił w internecie ogłoszenia, że świadczę usługi seksualne – zrobił to na portalach erotycznych, gejowskich, a nawet tych dla miłośników sado-maso! Widniały tam moje zdjęcia, służbowy mail, numer telefonu, a na niektórych także adres!
To takie kobiety jeszcze istnieją? Nie wierzę!
Szef oczywiście kazał mi jakoś rozwiązać problem, ale ja nie bardzo wiedziałem, jak się do tego zabrać. Nie miałem cienia dowodu na to, że autorem ogłoszeń jest Paulina. Kolejny raz zmieniłem więc numer telefonu. A przełożony poszedł mi na rękę i pozwolił na zmianę służbowego adresu mailowego.
Dłuższy czas panował spokój. Odzyskałem pogodę ducha. Odważyłem się nawet umówić z dziewczyną poznaną przypadkiem na parkingu. Cofając swoje auto, odrobinę zahaczyła o moje. Bałem się, że zacznie histeryzować albo zrzuci całą winę na mnie
– Paulina zawsze tak robiła – lecz nic takiego się nie zdarzyło. Okazała się rzeczową, opanowaną babką, która przyznała, że się zagapiła, przeprosiła i obiecała pokryć koszty naprawy. A ja zaprosiłem ją na kawę. No i tak się zaczęło.
Lubiliśmy się z Mariolą, coraz fajniej spędzało nam się razem czas. Mieliśmy podobne zainteresowania i priorytety. Odżyłem przy niej, co moja mama natychmiast zauważyła i oznajmiła mi, że chce poznać dziewczynę, dzięki której znowu się uśmiecham.
Po tym spotkaniu na szczycie rodzice uznali, że wreszcie dobrze wybrałem.
– Najważniejsze, że też nie jesteś jej obojętny – zawyrokował ojciec.
– A skąd wiesz? Bo zgodziła się tu przyjść?
Rodzice wymienili znaczące uśmiechy.
– Bo widziałam, jak ona na ciebie patrzy– wyjaśniła mama z radością w oczach.
– Niby jak?
– Dokładnie tak samo jak ty na nią! – głośno zaśmiał się tata. – Synu, nie pozwól uciec takiej dziewczynie.
Naprawdę przypadła im do gustu. Wszystko zdawało się zmierzać ku lepszemu…
Toteż jak grom z jasnego nieba spadła na mnie wiadomość, że Mariola zaczęła otrzymywać listy z pogróżkami. Od razu mnie tknęło od kogo i z jakiego powodu… Wycinane z gazety litery, naklejane na kartkę, ułożone w wyzwiska, a nawet w groźby śmierci. Jednak dopiero treść ostatniego anonimu przekonała mnie, że dobrze podejrzewałem. „Odczep się od niego, wywłoko, bo zabiję jego i ciebie” – tak tam było napisane…
Nie miałem wyjścia – opowiedziałem Marioli o Paulinie. Było mi strasznie głupio. Prawie się popłakałem, bo czułem się bezradny jak dziecko. Najwidoczniej była żona wzięła sobie za punkt honoru, żeby zniszczyć mi życie... I chyba nigdy nie odpuści!
Za nic na świecie nie pozwoli, żebym kiedykolwiek był szczęśliwy! Oczami wyobraźni już widziałem, jak Mariola mnie zostawia. Bo niby czemu taka rozsądna, poukładana kobieta miałaby się pakować się w związek z mężczyzną, którego prześladuje oszalała była żona, osoba z zaburzeniami emocjonalnymi?!
Tymczasem okazało się, że nie doceniłem Marioli. Moja nowa dziewczyna okazała się osobą, którą niełatwo zastraszyć. Wysłuchała wszystkiego spokojnie. Kiedy zacząłem się z nią dzielić moimi obawami i pomysłami co do tego, jak rozwiązać problem – ona po prostu zgłosiła sprawę na policję.
Tam dowiedzieliśmy się jeszcze jednej ciekawej rzeczy: że podobne problemy ma… były kochanek Pauliny. Ta wariatka rozbiła mu rodzinę! I przez nią facet stracił pracę…
W tej sytuacji uznałem, że musimy połączyć siły. Ja i moja narzeczona spotkaliśmy się z tym człowiekiem i całą trójką zdecydowaliśmy, że tak tego nie zostawimy. Jedna niezrównoważona kobieta nie będzie rujnowała nam wszystkim życia!
Jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz
Ostatecznie Paulina – tym razem po prawdziwej, chociaż na szczęście nieudanej, próbie samobójczej – wylądowała w szpitalu psychiatrycznym. Kiedy dojdzie do siebie, czeka ją jeszcze sprawa sądowa o uporczywe nękanie trzech osób.
Czy mi jej żal, bo została całkiem sama? Bo choćby na pokaz próbowała się zabić? Przecież kiedyś byliśmy sobie bliscy, przez kilka lat kochaliśmy się; przynajmniej ja ją kochałem… Spełniałem jej zachcianki, utwierdzałem ją w przekonaniu, że może rządzić…
Nie, nie mogę tak myśleć. To nie moja wina, że nie potrafiła docenić tego, co miała. Przecież starałem się dać jej wszystko. Tymczasem ona rzuciła mnie jak zużyty kapeć, gdy tylko zapachniały jej większe pieniądze.
Dalej to nie moja wina, że teraz nie potrafi zaczepić się na dłużej w żadnej pracy. To także nie moja wina, że jej rodzice, mając dosyć fochów i lenistwa córuni, kazali się jej wyprowadzić. Koleżanki też się od niej odwróciły, jedna po drugiej, bo Paulina nie miała żadnych oporów, by podrywać ich facetów. To naprawdę nie moja wina.
Czytaj także:
„Moja teściowa nie umie karmić mojego dziecka. Przez jej obiadki i batoniki moja Monisia bardzo przytyła"
„Według mojej teściowej wszystko robiłam źle. Nie umiałam nawet prać i prasować. Ta jędza zrujnowała nasze małżeństwo"
„Mąż zdradził mnie z latynoską siksą i zostawił samą z kredytem. Musiałam uprawiać seks za pieniądze, by zarobić na chleb"