Jakiś czas temu odebrałam telefon od mamy, która poprosiła, żebym przyjęła pod swój dach ciocię Jadzię. Coś mi mówiło, że nie powinnam odmawiać. W końcu rodzina to rodzina, no nie?
– Ile czasu miałaby u mnie zostać? – zapytałam.
– Myślę, że tydzień wystarczy – usłyszałam w słuchawce. – Tata jest przekonany, że ekipa remontowa wyrobi się do tego czasu.
Ciotkę spotkała tragedia
Musiałam dopytać o szczegóły, bo na początku nie wszystko było jasne. Jak się później okazało, w mieszkaniu cioci doszło do pożaru. Całe zamieszanie zaczęło się, gdy zostawiła włączone żelazko i zasiadła przed telewizorem, żeby obejrzeć serial, który zawsze ogląda. Zorientowała się, że coś jest nie tak dopiero wtedy, gdy do jej drzwi zastukał sąsiad. Przybiegł z gaśnicą, bo zauważył kłęby dymu lecące przez otwarte okno.
Po tym, jak ogień i środek gaśniczy zrobiły spustoszenie, jej kuchnia wygląda tragicznie. Trzeba będzie położyć świeży tynk, odmalować wszystko i zamontować nową posadzkę. Ojciec razem z moim bratem zdecydowali się przeprowadzić remont własnymi siłami, rezygnując ze wsparcia cioci. W końcu nawet rodzinna pomoc ma swoje ograniczenia.
– Martusiu, dałabyś radę wziąć ją z Michasiem na najbliższy tydzień? – spytała mama. – W końcu macie największy metraż, mieszkacie w domu... Ciocia ma swoje dziwne przyzwyczajenia jak każdy senior, ale może wam pomóc przy dzieciach, a nawet coś ugotować.
„Byleby tylko nie dotykała żelazka" – przeszło mi przez głowę, jednak zachowałam tę myśl dla siebie.
Michał nie protestował. Ale co w tym zaskakującego, skoro bywa w domu jedynie w weekendy? Przesypia całą sobotę, więc zostaje mu do przeczekania tylko niedziela.
Było bardzo upierdliwa
Ostatecznie ciocia Jadzia zamieszkała pod naszym dachem. Dzieciaki początkowo marudziły, bo zajmowała im telewizor akurat wtedy, gdy chciały oglądać swoje ulubione programy. Na szczęście szybko znalazłam rozwiązanie – wyciągnęłam z piwnicy stary telewizor i problem zniknął. Gdy wracałam z pracy, zastawałam ciocię krzątającą się po kuchni – gotowała coś dla wszystkich. Czy może być lepiej? Sama nalegała, żebym jej na to pozwoliła, bo chce się jakoś odwdzięczyć za gościnę. No cóż, skoro tak jej na tym zależało...
Ledwo zdążyłam wcisnąć żelazko w najdalszy kąt szafy, żeby nie wpadło jej w oko. Największy kłopot polegał na tym, że odkąd przekroczyłam próg mieszkania, ciocia dosłownie nie odstępowała mnie na krok. Była strasznie gadatliwa i przez to nie mogłam się za nic zabrać, bo ciągle chodziła za mną i zagadywała.
Nieważne, czy zajmowałam się koszeniem trawnika, czy rozmawiałam przez telefon w służbowych sprawach – ona wciąż się naprzykrzała. W końcu zaczęłam regularnie spędzać z nią czas na ploteczkach przy domowym cieście. Głównie słuchałam, bo to ona prowadziła monologi. Opowiadała o swoich przodkach, sięgając niemal średniowiecza, i obgadywała ludzi, o których pierwszy raz słyszałam...
Powoli traciłam cierpliwość, choć próbowałam być kulturalna. Miałam na głowie masę obowiązków i stertę książek czekających na przeczytanie, a tu musiałam tkwić jak przykuta do krzesła i wysłuchiwać tego bez końca! Przynajmniej, według mamy, ciocia miała się wreszcie wynieść w poniedziałek!
Dla niej niedziela była święta
Zamiast klasycznie w piątek, Michał zjawił się dopiero w sobotę wieczorem. Żeby wynagrodzić spóźnienie, przywiózł mi śliczną sadzonkę wierzby do mojego ogrodu.
W niedzielę wreszcie zebraliśmy się wszyscy. Ponieważ ciocia przejęła stery w domu, znalazłam moment na przepranie rzeczy Michała. Po tym wszystkim mogłam w końcu wyrwać się do ogrodu, gdzie czekała na mnie przyjemność sadzenia roślin, które dostałam od męża.
– Jak to, Martusiu, pracujesz w święto? – dobiegł mnie zza pleców głos cioci, gdy tylko wzięłam się za przekopywanie grządki. – W dodatku w ogródku?
– Ależ ciociu, to nie praca – to mój sposób na odpoczynek – odpowiedziałam.
Do szału mnie doprowadzało, że wtrąca się we wszystko! Następnym razem na pewno nie dam się wkręcić w taką sytuację! Przysięgam, że jeśli coś się zepsuje, to wezmę dodatkowe zmiany i opłacę jej nocleg gdzie indziej.
– Zauważyłam, że wstawiłaś pranie! – nie dawała za wygraną.
– No przecież musiałam – ledwo powstrzymywałam łzy. – W końcu Michał nie może iść do pracy w nieświeżych rzeczach!
A ta mi odpowiada, że mogłabym się podnieść wcześnie rano i wtedy zrobić pranie, przecież mam suszarkę automatyczną! „Jeszcze moment i nie wytrzymam" – przeleciało mi przez głowę.
– U nas cisza nocna obowiązuje do szóstej rano – powiedziałam stanowczo. – Odkąd pamiętam, żaden sąsiad jej jeszcze nie złamał i na pewno nie będę pierwszą osobą, która to zmieni. Fakt, że mamy dom, nie ma znaczenia – mieszkamy w szeregowcu i musimy liczyć się z innymi mieszkańcami.
Podobno to grzech
– To ty tu wszystko psujesz, raniąc uczucia osób wierzących! – zawołała ciotka z wyższością w głosie. – Typowe zachowanie dla ateistki! – To grzech prać w niedzielę!
No wyobraźcie sobie, że się czepia, że jej przeszkadzam! Jak to możliwe, przecież pralka pracuje po cichutku i stoi od strony zewnętrznej ściany?! To jakiś absurd, żeby ktoś mi w moim własnym mieszkaniu dyktował warunki! Czy robię coś głośnego – koszę ogród albo tnę drewno piłą? I przepraszam bardzo, w jakim kraju żyjemy – gdzie obowiązuje prawo świeckie czy religijne?
Dokładnie to jej powiedziałam. I chciałam dodać coś jeszcze, gdy niespodziewanie od tyłu budynku odezwał się mój ojciec, nawołując swoją siostrę do pójścia na nabożeństwo. Kompletnie nie zarejestrowałam jego przyjazdu... A moja ciotka była zupełnie nieprzygotowana – w końcu zamiast szykować się do wyjścia, zajęła się prawieniem mi kazań.
Gdy tylko wpadła do domu, od razu zaczęła wrzeszczeć na ojca, że wychował bezbożnicę.
– No już, Jadzia, bo nie zdążysz do kościoła – ponaglił ją w końcu.
Sama chciała uciekać
Po powrocie z kościoła ciotka zauważyła mojego męża z dzieciakiem w garażu. Zaczęła marudzić, że zajmują się naprawą stołu pingpongowego! A niby kiedy ma to zrobić, skoro przez cały tydzień zasuwa w robocie?
Ciotka wpadła na górę niczym huragan, a już po kilku minutach zeszła z naprędce spakowanymi bagażami.
– Zabierz mnie stąd – zwróciła się do mojego ojca, traktując go jak swojego szofera. – To siedlisko grzechu.
Ojciec spojrzał na mnie z wyrzutem i tyle go widziałam. Byłam tak wstrząśnięta, że musiałam opaść na najbliższe krzesło. Na nic zdały się wszystkie wyrzeczenia ostatnich siedmiu dni – nikt nawet nie zauważy, ile mnie to kosztowało. A co gorsza, jestem pewna, że ciotka tak mnie oczerni przed resztą rodziny, że wszyscy będą uważać mnie za najgorszy element naszego rodu!
Marta, 35 lat
Czytaj także: „Mąż zabronił mi się wtrącać w życie córki. Nie mogę patrzeć, jak robi z siebie nudną kurę domową”
„Córka zamiast się uczyć, kręci filmiki do internetu. A bez wykształcenia będzie przecież latać z mopem za marne grosze”
„Poszłam posprzątać grób męża i wróciłam wstrząśnięta. Nie zapalę mu już znicza nawet na Wszystkich Świętych”